Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Moderator: moderatorzy
Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Zdrowie... Tak... Czasem pewnie wielu z Was zastanawia się tak jak ja czemu jestem chora (chory)?...
Co niesie za sobą ta choroba? Myślę, że wielu z Was odpowie podobnie - samotność...
Mnie bardzo boli to, ze mam mało przyjaciół... Schizofrenia nie pomaga mi w znajdywaniu i utrzymywaniu przyjaźni. Miałam grupę przyjaciółek, niby akceptowały chorobę... Jednak wszystko się zmieniło nie wtedy kiedy wyszły za mąż, ale kiedy urodziły im się dzieci... Teraz już nie mają dla mnie czasu... Łatwo im było powiedzieć, żebym ja nie miała dzieci, bo choroba, bo gen podatności... Bez jakiegokolwiek wczucia się w moją sytuację - że ja też mimo choroby pragnę dziecka... Teraz one odwiedzają się wzajemnie z dziećmi... Do mnie czasem zadzwonią i tyle...
A schizofrenia przecież nie jest zaraźliwa... Ich dzieci i one nie zarażą się przecież ode mnie... To dlaczego mnie wykluczyły?
Obecnie szukam pracy, chciałabym pogadać, zobaczyć się z nimi... Ale osobiście, nie przez telefon...
Czemu ludzie boją się osób ze schizofrenią? Czemu jest taka stygmatyzacja?
Nie przez to że mam objawy tej choroby jej nie lubię... (schizofrenii) Tylko przez to, że tak wiele mi zabrała... Macierzyństwo, przyjaciół...
Od niedawna mam jedną wspaniałą przyjaciółkę, która ma starsze dzieci, która mnie akceptuje taką jaką jestem, a jej dzieci mnie lubią...
Cieszy mnie to naprawdę. Ale tamte grono zrezygnowało, a ja przecież nie chcę się wpraszać do nich na siłę...
Mam wspaniałego męża i wspaniałą przyjaciółkę, jednak mimo wszystko mi żal...
Co niesie za sobą ta choroba? Myślę, że wielu z Was odpowie podobnie - samotność...
Mnie bardzo boli to, ze mam mało przyjaciół... Schizofrenia nie pomaga mi w znajdywaniu i utrzymywaniu przyjaźni. Miałam grupę przyjaciółek, niby akceptowały chorobę... Jednak wszystko się zmieniło nie wtedy kiedy wyszły za mąż, ale kiedy urodziły im się dzieci... Teraz już nie mają dla mnie czasu... Łatwo im było powiedzieć, żebym ja nie miała dzieci, bo choroba, bo gen podatności... Bez jakiegokolwiek wczucia się w moją sytuację - że ja też mimo choroby pragnę dziecka... Teraz one odwiedzają się wzajemnie z dziećmi... Do mnie czasem zadzwonią i tyle...
A schizofrenia przecież nie jest zaraźliwa... Ich dzieci i one nie zarażą się przecież ode mnie... To dlaczego mnie wykluczyły?
Obecnie szukam pracy, chciałabym pogadać, zobaczyć się z nimi... Ale osobiście, nie przez telefon...
Czemu ludzie boją się osób ze schizofrenią? Czemu jest taka stygmatyzacja?
Nie przez to że mam objawy tej choroby jej nie lubię... (schizofrenii) Tylko przez to, że tak wiele mi zabrała... Macierzyństwo, przyjaciół...
Od niedawna mam jedną wspaniałą przyjaciółkę, która ma starsze dzieci, która mnie akceptuje taką jaką jestem, a jej dzieci mnie lubią...
Cieszy mnie to naprawdę. Ale tamte grono zrezygnowało, a ja przecież nie chcę się wpraszać do nich na siłę...
Mam wspaniałego męża i wspaniałą przyjaciółkę, jednak mimo wszystko mi żal...
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Schizofrenia to - praktycznie rzecz biorąc - choroba osób samotnych,
albo wręcz
pewne ekstremum samotności.
Mąż i jedna przyjaciółka to za mało, by zaspokoić ogrom potrzeb społecznych człowieka,
więc... rozumiem i współczuję
albo wręcz
pewne ekstremum samotności.
Mąż i jedna przyjaciółka to za mało, by zaspokoić ogrom potrzeb społecznych człowieka,
więc... rozumiem i współczuję
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Lepiej nie mieć nikogo i spokojnie sobie żyć po swojemu niż mieć cały dwór fałszywych klakierów.
Wydaje mi się czasem, że potrzeba "posiadania" wielu przyjaciół wywodzi się w jakiś wysublimowany sposób z potrzeby posiadania władzy, bogactwa, dominacji nad wszystkimi, dostępu do serc i dusz tłumu i innych rozkoszy królewskich.
Ludzi trudniej zdobyć niż materialne bogactwo.
Wydaje mi się czasem, że potrzeba "posiadania" wielu przyjaciół wywodzi się w jakiś wysublimowany sposób z potrzeby posiadania władzy, bogactwa, dominacji nad wszystkimi, dostępu do serc i dusz tłumu i innych rozkoszy królewskich.
Ludzi trudniej zdobyć niż materialne bogactwo.
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
A czy Ty wolałabyś mieć przyjaciół z jakichś podejrzanych osób chorych na schizofrenię czy ze zdrowych?Mrai pisze: Czemu ludzie boją się osób ze schizofrenią? Czemu jest taka stygmatyzacja?
Nie mówić nikomu o chorobie.
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
"Nie mówić nikomu o chorobie." = trzymać buzię na kłódkę na temat jednego z istotniejszych (chcąc nie chcąc) obszarów naszego życia. W takiej sytuacji zdaje się być trudno o prawdziwą przyjaźń, której warunkami zdają się być szczerość i otwartość, a także wzajemna akceptacja.
A "posiadanie przyjaciół" nie jest pokrewne żądzy władzy, ale wynika ściśle z natury ludzkiej człowieka jako zwierzęcia stadnego. Praludzie na sawannie w Afryce żyli w stadach i tak nam to już "zostało do dziś".
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
No właśnie tu się różnimy. Gdybyś był chory na złośliwy nowotwór i nie chciał, żeby przyjaciele robili Ci codziennie ostatnie pożegnanie, patrzyli ze śmiertelną paniką i przerażeniem, paraliżowali, indukowali swój lęk i depresję i w ogóle?hvp2 pisze: "Nie mówić nikomu o chorobie." = trzymać buzię na kłódkę na temat jednego z istotniejszych (chcąc nie chcąc) obszarów naszego życia. W takiej sytuacji zdaje się być trudno o prawdziwą przyjaźń, której warunkami zdają się być szczerość i otwartość, a także wzajemna akceptacja.
Trzeba czasem wytrzymać i cierpliwie żyć.
O chorobie można sobie pogadać z psychologami, z lekarzem itd.
Poza tym w grupie, gdzie wszystkie tajemnice są ujawniane i nikt nie ma prywatnych tajemnic może nastąpić niekontrolowana indukcja i nakręcanie się wzajemne. Stąd potem uprzedzenia i ściąganie się w dół. Człowiek sam zaczyna wierzyć, że jest gorzej niż jest naprawdę albo niż mogłoby być, gdyby pozwolono mu zapomnieć o bólu.
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Ale tam mechanizm dominacji, hierarchii stada i w ogóle. Król zawsze zdobywał najwięcej dusz jako swoją "przestrzeń" skądinąd nieświadomie, ubogi musiał radzić sobie samhvp2 pisze: A "posiadanie przyjaciół" nie jest pokrewne żądzy władzy, ale wynika ściśle z natury ludzkiej człowieka jako zwierzęcia stadnego. Praludzie na sawannie w Afryce żyli w stadach i tak nam to już "zostało do dziś".
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Król to zawsze miał najwięcej nałożnic,
a ubogi "musiał radzić sobie sam".
A co do tego tajniaczenia się z chorobą nowotworową to nie masz racji.
Ludzie z tymi chorobami się z nimi nie zawsze tajniaczą,
a ci, którzy się nie tajniaczą są traktowani po prostu normalnie.
Oczywiście nie mogę ręczyć że przez wszystkich są tak traktowani
bo nie jestem "cebosem"
- Kiciuś_XXL
- moderator
- Posty: 2970
- Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Czasami sobie myślę, że wolę swoją schizofrenię niż inne choroby, np porażenie mózgowe, autyzm, zespół downa czy jakiś paraliż, nie mówiąc już o dystrofiach mięśni, czy rakach.
Ze swoją schizofrenią a raczej remisją żyję już 11 lat, a zachorowałem 13 lat temu. Żyję sobie w remisji. Pracuję, jestem ojcem mam przyjaciół, kolegów, bardzo dobre stosunki sąsiedzkie. Mam też grono osób których najlepiej złapałbym razem silnym u ściskiem i zmiażdżyłbym... usuwając niedogodności. Wszyscy mają wrogów mam i ja.
Udało mi się to wszystko osiągnąć dzięki temu, ze pogodziłem się z chorobą. Nie mówię o chorobie z ludźmi w realu, tylko w specjalnych miejscach w necie to czynię. Dużo osób wie o mojej chorobie, ale nie wszyscy. Nikt mi nie zadaje niewygodnych pytań o chorobę.
Mam co mam, ale w miarę jedzenia apetyt rośnie. Marzę sobie czasem, by mieć harem nierządnic, niewolników, by być obrzydliwie bogaty i mieć boskie moce. Czemu nie? Gdy spadam na ziemie, czyli uwalniam się od macek wybujałej wyobraźni, pokręcę nosem i najwyżej sobie zapragnę mieć wasze renty.
Ze swoją schizofrenią a raczej remisją żyję już 11 lat, a zachorowałem 13 lat temu. Żyję sobie w remisji. Pracuję, jestem ojcem mam przyjaciół, kolegów, bardzo dobre stosunki sąsiedzkie. Mam też grono osób których najlepiej złapałbym razem silnym u ściskiem i zmiażdżyłbym... usuwając niedogodności. Wszyscy mają wrogów mam i ja.
Udało mi się to wszystko osiągnąć dzięki temu, ze pogodziłem się z chorobą. Nie mówię o chorobie z ludźmi w realu, tylko w specjalnych miejscach w necie to czynię. Dużo osób wie o mojej chorobie, ale nie wszyscy. Nikt mi nie zadaje niewygodnych pytań o chorobę.
Mam co mam, ale w miarę jedzenia apetyt rośnie. Marzę sobie czasem, by mieć harem nierządnic, niewolników, by być obrzydliwie bogaty i mieć boskie moce. Czemu nie? Gdy spadam na ziemie, czyli uwalniam się od macek wybujałej wyobraźni, pokręcę nosem i najwyżej sobie zapragnę mieć wasze renty.
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Ale mi chodziło o wpędzanie się w ten zły nastrój i wzajemne indukowanie grozy.hvp2 pisze: a ci, którzy się nie tajniaczą są traktowani po prostu normalnie.
Często lepiej nie myśleć o chorobie i nie wyolbrzymiać problemów w codziennym przywoływaniu ich wśród przyjaciół.
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Nikt nie mówi o "codziennym"
To się nie da ani w przypadku schizofrenii, ani w przypadku nowotworu.
Ale przecież... jak człowieka coś dręczy w związku z w/w to lepiej dla niego i zdrowiej,
żeby mógł to wypowiedzieć do przyjaciela,
a nie tylko i wyłącznie do etatowego pracownika psychiatrii.
To się nie da ani w przypadku schizofrenii, ani w przypadku nowotworu.
Ale przecież... jak człowieka coś dręczy w związku z w/w to lepiej dla niego i zdrowiej,
żeby mógł to wypowiedzieć do przyjaciela,
a nie tylko i wyłącznie do etatowego pracownika psychiatrii.
Re: Dlaczego schizofrenia? Kwestia samotności w chorobie...
Ja uważam, że najlepsi przyjaciele powinni wiedzieć o chorobie, a jeżeli mnie z nią nie akceptują, to to żadni przyjaciele. Schizofrenia to mimo wszystko część mnie, czy to się mi podoba czy nie. Można czasem ją ukryć (np: w pracy nie muszą wiedzieć), ale ukrywanie tej choroby przed gronem przyjaciół, udawanie - nie - ja na dłuższą metę nie potrafię udawać.
I jeśli te przyjaciółki, o których mówiłam na początku, w pełni mnie nie będą akceptować zostaną po prostu dalszymi znajomymi. Wolę otaczać się ludźmi pozytywnymi, którzy są ze mną mimo wszelkich przeciwności.
Jak to mówią "przyjaciół poznaje się w biedzie" i "lepiej mniej mało przyjaciół, ale niech będą prawdziwi."
I jeśli te przyjaciółki, o których mówiłam na początku, w pełni mnie nie będą akceptować zostaną po prostu dalszymi znajomymi. Wolę otaczać się ludźmi pozytywnymi, którzy są ze mną mimo wszelkich przeciwności.
Jak to mówią "przyjaciół poznaje się w biedzie" i "lepiej mniej mało przyjaciół, ale niech będą prawdziwi."