schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

relacje rodzinne i ogólnie interpersonalne

Moderator: moderatorzy

xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: xena »

Poczytałam sobie posty dotyczące realcji schizo-otoczenie i zauważyłam, że to głównie 'normalni' piszą o swych relacjach miłosnych ze schziofrenikami. Może coś przoczyłam i powtarzam temat, który już sie kiedyś pojawił.
A jeśli nie to może by tak z drugiej strony? Czy potraficie kochać? Jak to czujecie?
Ja mam z tym problem, bo wahania nastroju sprawiają, że albo mam przesadne parcie, wybuchy albo odwrót w drugą stronę. Do tej pory nikt tego nie wytrzymał. Z utratą ostatniej miłości przez to cholerstwo, nie mogę się pogodzić. Jak to u was wygląda?
Gość

Post autor: Gość »

Poczytałam sobie posty dotyczące realcji schizo-otoczenie i zauważyłam, że to głównie 'normalni' piszą o swych relacjach miłosnych ze schziofrenikami.
fakt ciekawe, jak można kogoś kochać (chcieć z nim kontaktu) i się go bać? - chyba z obowiązku - ale to przecież nie miłość :( - czyżby normalni byli nienormalni?
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

rzeczywiście są z tym pewne kłopoty. moje pierwsze małżeństwo rozpadło się z hukiem pomimo dobrej woli i pewnej klasy z obu stron. jednak wtedy nie wiedziałem nic o chorobie, myślę, że ta wiedza jest decydująca. kto ją posiada znajdzie cierpliwość i wyrozumiałość.
Gość

Post autor: Gość »

Zbyszku, przestań udawadniać już sobie i innym, że istnieje coś takiego jak choroba psychiczna - nawet najgłupszy psycholog zdaje sobie sprawę, że wszystkie występujące zachowania u schizo są jak najbardziej naturalne i znane...

(Jedyną "niezrozumiałą" sprawą przy schizo mogłaby być i dla debili pozostanie pewnie zagadką "misyjność" i kwestai "Boga" w tym wszystkim. I tu muszę sie pochwalić - wreszcie znalazłem 1! gościa, który zrozumiał (był wystarczająco inteligentny i posiadał niezbędną wiedzę) co tak naprawdę schizo chce - musi przekazać.)

Oczywiśćie, przyznanie się do tego faktu psychiatrom będzie trudne - sami tego nie zrobiom. To tak jak z tym lekarzem (zdaje sie węgrem) co odkrył znaczenie aseptyczności w medycynie, mimo oczywistych dowodów dopiero grubo po jego śmierci pozostali lekarz, przyjeli sprawę do wiadomości, a on sam skończył w domu wariatów... Tu sprawa jest jeszcze trudniejsza, nie tylko psychiatrzy musieli by się przyznać - zwłaszcza przed sobą, że sami działają na szkode "leczonego", ale wogóle zrezygnować ze swojej roli...

Zbyszku, przestań szkodzić ludzom - nie wmawiaj ludziom tzw.chorym, że wszystko co się w okół nich dzieje to wina ich choroby, a jedynym ratunkiem dla nich to psychiatra i pigułka bo to nieprawda! o czym nawet psychiatrzy doskonale wiedzą

Czasami mam wątpliwości czy to co robisz to jeszcze tylko głupota czy już podłość...
Gość

Post autor: Gość »

rzeczywiście są z tym pewne kłopoty. moje pierwsze małżeństwo rozpadło się z hukiem pomimo dobrej woli i pewnej klasy z obu stron. jednak wtedy nie wiedziałem nic o chorobie, myślę, że ta wiedza jest decydująca. kto ją posiada znajdzie cierpliwość i wyrozumiałość.
zdaje się Zbyszku, że czego jak czego ale "klasy" to akurat wam zabrakło - skończyło sie przecież tak jak sie skończyło... po faktach Zbyszku, po faktach :lol: oceniaj ludzi i siebie
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

gościu...

Post autor: xena »

kurcze, miało być o lav a nie o Zbyszku, o psychiatrach...
może cos na temat?
Gość

Post autor: Gość »

tu było o lav
fakt ciekawe, jak można kogoś kochać (chcieć z nim kontaktu) i się go bać? - chyba z obowiązku - ale to przecież nie miłość - czyżby normalni byli nienormalni?
to na temat - tam gdzie strony sie nie akceptują, nie ma miłości - ten kto tu na siłą miłości szuka - nic nie wie o miłości
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

szukac milosci a chciec o niej pogadac to znaczna roznica, przyznasz?
Powtarzam - przeglądajac posty w tym dziale wkurzyło mnie to, że piszą wyłacznie 'normalni'. Ciekawe co?
Zgadzam się, nic na siłe, ale Twoje pojęcie miłości jest - wybacz - nieco naiwne - jak jest to jest i jest fajnie. Nieprawda.
Zgadzam się ze Zbydzkiem, czasem trzeba klasy, zeby z twarzą wyjść z nieudanych związków. Ja pracuję nad klasą ;)
Piciu
zarejestrowany użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: sob mar 04, 2006 9:07 pm

Post autor: Piciu »

Mój ostatni związek przetrwał póltora roku. Choruję od 7 lat na schizofrenię paranoidalną. Tym niemniej nie mam problemów z okazywaniem uczuć. Moja partnerka od początku wiedziała, że jestem chory. Zaakceptowała to i pokochała mnie takim jakim jestem z wzajemnością. Jednak byliśmy osobami różnymi pod wieloma względami. Przestaliśmy się dogadywać i nasz związek stopniowo umierał. W końcu podjąłem decyzję o rozstaniu. Rozeszliśmy się ale mimo tego utrzymujemy kontakt na przyjacielskiej stopie.
Gość

Post autor: Gość »

Zgadzam się ze Zbydzkiem, czasem trzeba klasy, zeby z twarzą wyjść z nieudanych związków. Ja pracuję nad klasą
właśnie, kochanie, Zbyszek z klasą nie wyszedł - wyszedł do wariatkowa
Gość

Post autor: Gość »

szukac milosci a chciec o niej pogadac to znaczna roznica, przyznasz?
a co ja niby robię? - i niby na czym polega ta naiwność?
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

To Ty mnie kochasz? Ale fajnie!
Wiesz co - nie kumasz czaczy. jak chcesz pogadać z ludzmi z 'klasą' co to nie siedzieli w wariatkowie, to Ci się fora pomyliły, a jak myślisz, że się ktoś tu rozpłacze, to się mylisz. Schizole nie płaczą tylko w furię wpadają :twisted:
Gość

Post autor: Gość »

kochanie bredzisz - łyknij sobie piguły
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Słuchajcie, kontynuujcie proszę, ten wątek, bo jest ciekawy, lecz w taki sposób, żeby nikogo nie odstraszał "bezpośredniością" wypowiedzi. inaczej inni będa go unikać.
Gość

Post autor: Gość »

- tym razem trochę - choć czy ja wiem - nie na temat...

wielkie dzięk Zbyszku, że na twoim forum nie ma cenzury tak jak np. na schizo info, tam rzeczywiście nic by człowiekowi nie pozostało tylko wpaść w szł :D
Gość

Post autor: Gość »

Masz rację Xena, słowa "kochanie"są zarezerwowane dla osoby KOCHANEJ, i nie powinno sie ich naduzywać bo straca swój sens - szkoda, że nie rozumieja tego niektórzy....chyba, że Cie kochają rzeczywiście... :!:
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

powrot do wątku

Post autor: xena »

zgoda Zbyszku, nie powinnam reagować na 'argumenty' ad personam, bo swiadcza tylko o slabosci dyskutanta.
Więc ja mysle, że problem w bliskich relacjach bierze się u nas z idealizowania bliskosci. To znaczy najmniejszy dystans sprawial, ze czulam się odrzucona i domagalam sie dwodow uczuc. Podobnie jest z przyjaznia. Ale myslę, ze problemów psychicznych nie mozna uzywac jako wymowki, wyjasnienia ale jako wyzwanie. moze za pozno to pojelam
Gość

Post autor: Gość »

:D
xena pisze:nie powinnam reagować na 'argumenty' ad personam, bo swiadcza tylko o slabosci dyskutanta
kochanie, przecież ja tak z miłości do bliźniego, namawiam Ciebie do brania leków - od kiedy to są argumenty "'argumenty' ad personam" ?

- przecież na tym polega "leczenie"!
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

"Argumentum ad personam
Argument skierowany do osoby - sposób argumentowania polegający na przypisywaniu przeciwnikowi szeregu wad, lub nawet obrażaniu go celem wmówienia audytorium a nawet samemu przeciwnikowi, że jego poglądy są fałszywe. Ten sposób argumentowania utożsamiany jest niekiedy argumentum ad hominem.
Przykład:
Nie mogąc sobie poradzić z argumentami przeciwnika, orator w pewnym momencie stwierdza:
- Doprawdy pojąć nie mogę, jak Państwo możecie dawać wiarę temu idiocie?"
Gość

Post autor: Gość »

Argument skierowany do osoby - sposób argumentowania polegający na przypisywaniu przeciwnikowi szeregu wad, lub nawet obrażaniu go celem wmówienia audytorium a nawet samemu przeciwnikowi, że jego poglądy są fałszywe. Ten sposób argumentowania utożsamiany jest niekiedy argumentum ad hominem.
Zgadza się! - a czym innym jest stwierdzenie:

mówisz tak bo jesteś chory
ODPOWIEDZ

Wróć do „rodzina i otoczenie”