Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Moderator: moderatorzy
-
- antypsychiatra
- Posty: 67
- Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
- Lokalizacja: Berlin
- Kontakt:
Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Zmyłka przemysłu farmaceutycznego, którą serwują społeczeństwu psychiatrzy, a która krzywdzi miliony ludzi na całym świecie ze zdiagnozowaną „schizofrenią”, powoli ale skutecznie, wychodzi na jaw.
Międzynarodowa grupa robocza*, która zajmowała się porównaniem neuroleptyków tzw. starej i nowej generacji doszła po przeprowadzeniu metaanalizy** do następujących wniosków:
- Nie ma żadnych wspólnych znaków/cech, które różniłyby substancje zawarte w drugiej generacji od generacji pierwszej. Określenie „atypowe neuroleptyki” pozbawione jest więc podstaw faktycznych.
- Jako grupa, leki drugiej generacji nie mają korzystniejszego profilu jeżeli chodzi o ich wpływ zamierzony i nie zamierzony. Zwłaszcza nie wpływają one lepiej na symptomy negatywne.
- Pojedyncze substancje są lepsze w parametrach docelowych, tak np. Doxepiny, jeżeli dotyczy to form niektórych zaburzeń ruchu. W metaanalizie 9 substancji drugiej generacji porównanych zostało z substancjami zawartymi w pierwszej, najczęściej Haloperidolem i Perphenazyną.
Dla jasności dodajmy, że były to kontrolowane studia kliniczne, przeprowadzone z udziałem 21.533 badanych. Oceniano w nich skuteczność ogólną, symptomy negatywne, pozytywne i depresyjne, jakość życia, zaburzenia czynności ruchowych, wzrost wagi ciała, jak też wpływ na uspokojenie.
W komentarzu Petera Tyrera i Tima Kendalla, który ukazał się do powyższych studiów*** czytamy m.in.:
,,Tym samym takie pojęcia, jak ‘nowa generacja neuroleptyków’ i ‘atypowe neuroleptyki’ okazały się lukratywnym wymysłem marketingowym przemysłu farmakologicznego. Całą masą sztuczek zapewniono sobie już od początku, że nowe leki pokazywane były, jako lepsze w porównaniu do starych. Nowe substancje porównywano zazwyczaj do Haloperidolu, neuroleptyka pierwszej generacji o nieporównywalnie wysokiej potencji i silnych skutkach ubocznych. Twierdzono też, że leki te aplikowano w wysokich dozach, co doprowadzało do całej masy skutków ubocznych w porównainiu z neroleptykami nowej generacji. W porównaniach pomijano przy tym te leki starej generacji, które miały korzystniejszy profil a studia, które wykazywały niekorzystne dane, w ogóle nie były publikowane. Trudno nie zauważyć więc, że studia te służyły strategii marketingowej, a nie wyjaśnieniu rzeczywistego pożytku dla pacjentów.”
*Leucht S, Corves C, Arbter D, Engel RR, Li C, Davis JM. Second-generation versus first-generation antipsychotic drugs for schizophrenia: a meta-analysis. The Lancet 2009;373:31-41
**Metaanaliza - pojęcie z zakresu analizy danych, określające wtórne odkrywanie wiedzy metodą uogólniania informacji zawartych w publikacjach czy źródłach pierwotnych. Najczęściej metaanaliza przybiera postać przeglądu systematycznego literatury z jakiegoś obszaru, wzbogaconego o analizę (najczęściej statystyczną) uzyskanych wcześniej wyników, wnioskowanie i podsumowanie. Uważa się, że metaanaliza jest samodzielnym i pełnoprawnym rodzajem badania naukowego.
***Tyrer P, Kendall T. The spurious advance of antipsychotic drug therapy. The Lancet 2009;373:4-5
Pozdrawiam serdecznie
asias2000
Kontakt:
http://www.anty-psychiatria.indo
Międzynarodowa grupa robocza*, która zajmowała się porównaniem neuroleptyków tzw. starej i nowej generacji doszła po przeprowadzeniu metaanalizy** do następujących wniosków:
- Nie ma żadnych wspólnych znaków/cech, które różniłyby substancje zawarte w drugiej generacji od generacji pierwszej. Określenie „atypowe neuroleptyki” pozbawione jest więc podstaw faktycznych.
- Jako grupa, leki drugiej generacji nie mają korzystniejszego profilu jeżeli chodzi o ich wpływ zamierzony i nie zamierzony. Zwłaszcza nie wpływają one lepiej na symptomy negatywne.
- Pojedyncze substancje są lepsze w parametrach docelowych, tak np. Doxepiny, jeżeli dotyczy to form niektórych zaburzeń ruchu. W metaanalizie 9 substancji drugiej generacji porównanych zostało z substancjami zawartymi w pierwszej, najczęściej Haloperidolem i Perphenazyną.
Dla jasności dodajmy, że były to kontrolowane studia kliniczne, przeprowadzone z udziałem 21.533 badanych. Oceniano w nich skuteczność ogólną, symptomy negatywne, pozytywne i depresyjne, jakość życia, zaburzenia czynności ruchowych, wzrost wagi ciała, jak też wpływ na uspokojenie.
W komentarzu Petera Tyrera i Tima Kendalla, który ukazał się do powyższych studiów*** czytamy m.in.:
,,Tym samym takie pojęcia, jak ‘nowa generacja neuroleptyków’ i ‘atypowe neuroleptyki’ okazały się lukratywnym wymysłem marketingowym przemysłu farmakologicznego. Całą masą sztuczek zapewniono sobie już od początku, że nowe leki pokazywane były, jako lepsze w porównaniu do starych. Nowe substancje porównywano zazwyczaj do Haloperidolu, neuroleptyka pierwszej generacji o nieporównywalnie wysokiej potencji i silnych skutkach ubocznych. Twierdzono też, że leki te aplikowano w wysokich dozach, co doprowadzało do całej masy skutków ubocznych w porównainiu z neroleptykami nowej generacji. W porównaniach pomijano przy tym te leki starej generacji, które miały korzystniejszy profil a studia, które wykazywały niekorzystne dane, w ogóle nie były publikowane. Trudno nie zauważyć więc, że studia te służyły strategii marketingowej, a nie wyjaśnieniu rzeczywistego pożytku dla pacjentów.”
*Leucht S, Corves C, Arbter D, Engel RR, Li C, Davis JM. Second-generation versus first-generation antipsychotic drugs for schizophrenia: a meta-analysis. The Lancet 2009;373:31-41
**Metaanaliza - pojęcie z zakresu analizy danych, określające wtórne odkrywanie wiedzy metodą uogólniania informacji zawartych w publikacjach czy źródłach pierwotnych. Najczęściej metaanaliza przybiera postać przeglądu systematycznego literatury z jakiegoś obszaru, wzbogaconego o analizę (najczęściej statystyczną) uzyskanych wcześniej wyników, wnioskowanie i podsumowanie. Uważa się, że metaanaliza jest samodzielnym i pełnoprawnym rodzajem badania naukowego.
***Tyrer P, Kendall T. The spurious advance of antipsychotic drug therapy. The Lancet 2009;373:4-5
Pozdrawiam serdecznie
asias2000
Kontakt:
http://www.anty-psychiatria.indo
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Asiu, przeczytałem (przyznaję, ze pobieżnie) kilka twoich postów. Z jednym się zgadzam, że przemysł farmaceutyczny to samonapędzająca się machina, powiązana (w różny sposób) naukowcami i lekarzami - w końcu to koncerny farmaceutyczne finansują badania nad lekami.
Poza tym: nie interesuje mnie czy schizofrenia to choroba, normalny stan umysłu, jakiś rodzaj metafizycznego kontaktu z duchami czy bogiem. Mam to gdzieś - wiem tylko (z własnego doświadczenia), że schizofrenia to cierpienie. Cierpiałem - dostałem leki i cierpienie minęło, odstawiłem leki - cierpienie powróciło. Powróciłem do leków i cierpienie znowu minęło, teraz biorę psychotropy regularnie i chyba będę brał je do końca życia. Co do skutków ubocznych, przytyłem sporo i dłużej śpię, poza tym innych skutków ubocznych nie dostrzegam.
Tyle wiem z własnego doświadczenia i nie interesują mnie opinie nawet najwybitniejszych specjalistów, nie zamierzam też toczyć z Tobą sporu. Tak na chłopski rozum piszę co myślę.
Pozdrawiam!
Poza tym: nie interesuje mnie czy schizofrenia to choroba, normalny stan umysłu, jakiś rodzaj metafizycznego kontaktu z duchami czy bogiem. Mam to gdzieś - wiem tylko (z własnego doświadczenia), że schizofrenia to cierpienie. Cierpiałem - dostałem leki i cierpienie minęło, odstawiłem leki - cierpienie powróciło. Powróciłem do leków i cierpienie znowu minęło, teraz biorę psychotropy regularnie i chyba będę brał je do końca życia. Co do skutków ubocznych, przytyłem sporo i dłużej śpię, poza tym innych skutków ubocznych nie dostrzegam.
Tyle wiem z własnego doświadczenia i nie interesują mnie opinie nawet najwybitniejszych specjalistów, nie zamierzam też toczyć z Tobą sporu. Tak na chłopski rozum piszę co myślę.
Pozdrawiam!
...zwierzę morskie, które żyje na lądzie i chciałoby fruwać
-
- antypsychiatra
- Posty: 67
- Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
- Lokalizacja: Berlin
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
pozdrawiam również ...
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Asias, cytujesz dziwaczną interpretację Tyrera i Kendalla wyników badań. Wróćmy do nich samych:
Co nie wyklucza przecież, że każdy z drugiej generacji jest w jakimś aspekcie lepszy od analogicznego leku pierwszej generacji. Aby to było spełnione wystarcza, że leki drugiej generacji "idą każdy w innym kierunku" polepszenia działania. I któż kłamie ?asias2000 pisze:...
- Nie ma żadnych wspólnych znaków/cech, które różniłyby substancje zawarte w drugiej generacji od generacji pierwszej. ...
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Asias, czy twoja potrzeba walki z psychiatrą ma merytoryczne powody ?
-
- antypsychiatra
- Posty: 67
- Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
- Lokalizacja: Berlin
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
nie noo... tu to już pozostaje mi się tylko roześmiać, Zbyszku ) ...
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Ale Zbyszek ma rację. Logicznie rozumując tak właśnie to wygląda: pierwsza wersja leku działała tak, a druga inaczej. Nie oznacza to, że druga wersja leku musi być ulepszoną wersją jego pierwszej wersji - może to być już zupełnie inny lek z tą samą substancja czynną.asias2000 pisze:nie noo... tu to już pozostaje mi się tylko roześmiać, Zbyszku ) ...
Poza tym, wszyscy wiemy, że koncerny farmaceutyczne, podobnie jak kosmetologiczne to przedsięwzięcia o charakterze lobbystycznym, nastawione na materialistyczny zysk, itd. Wgląd w ich działalność daje np. poniższy fragment książki Joela Bakana pt. "Korporacja. Patologiczna pogoń za zyskiem i władzą", omawiający, dlaczego organizacja "Lekarze bez granic" woli posługiwać się pełnopłatnym lekiem w ramach swoich misji, niż oferowanymi za darmo lekami od największych koncernów farmaceutycznych.
Joel Bakan, Korporacja: patologiczna pogoń za zyskiem i władzą pisze: Na koniec trzeba wspomnieć, że Pfizer może księgować rozdawane za darmo leki jako darowizny na cele dobroczynne, a tym samym oszczędzać na podatkach. Trudno jest dotrzeć do precyzyjnych danych o tym, ile pieniędzy Pfizer w ten sposób zaoszczędza, a Hank McKinnell bynajmniej nie kwapi się do ich ujawniania. Jednak wyróżniona Pokojową Nagrodą Nobla organizacja "Lekarze bez Granic" szacuje, że do flukonazolu wysyłanego w darze do RPA amerykańscy podatnicy dokładają cztery razy więcej pieniędzy w formie ulg podatkowych dla firm farmaceutycznych, niż gdyby wysyłali te leki poprzez rządowe programy pomocy (przy założeniu, że koncerny sprzedawałyby te leki państwu po zniżkowych cenach).
"Naszą podstawową misją- powiada McKinnell -jest zapewnienie trwania przedsiębiorstwu, a to, rzecz jasna, wymaga wytwarzania zysku." Rozdawnictwo darmowych leków nie staje na przeszkodzie tej misji, a wręcz pomaga w jej wypełnianiu - oto klasyczny przykład dogadzania sobie poprzez czynienie dobra dla innych. "Mogę robić coś dobrego dla akcjonariuszy, a równocześnie czynić dużo dobrego w wielu, wielu częściach świata - twierdzi McKinnell. - Potrafimy zaspokajać jednocześnie potrzeby naszych akcjonariuszy i światowej biedoty". Ale jeśli podstawową misją Pfizerajest zapewnienie trwania przedsiębiorstwu - czyli zabieganie o własne interesy - to jak daleko naprawdę może się McKinnell posunąć w kierunku zaspokojenia potrzeb światowej biedoty? Niezbyt daleko, ponieważ, zgodnie z jego własnym tokiem rozumowania, który jest równocześnie logiką całej korporacji, realizowane będą tylko te programy darmowych leków, które przynoszą firmie korzyci; te zaś, które korzyści przynosić przestaną, zostaną przerwane.
Dlatego właśnie "Lekarze bez Granic", organizując program walki z jaglicą w afrykańskim kraju Mali, na Pfizerowską ofertę dostarczania darmowego "Zithromaxu" odpowiedzieli "nie, dziękujemy". Woleli importować za pieniądze generyczną wersję tego leku"[1]. Dzięki temu - tłumaczy Rachel Cohen z "Lekarzy bez Granic" - ,jeśli pewnego dnia Pfizer postanowi ot, tak po prostu, wycofać się z tego kraju czy skończyć z tym programem albo okroić go z jakiegokolwiek powodu, [...] my możemy zagwarantować, że będzie on nadal dostępny dla potrzebujących w tym kraju". Także inne programy darmowych leków są tak samo zagrożone ryzykiem odejścia korporacji farmaceutycznych. "Jeśli zmienią się priorytety akcjonariuszy, jeśli media przestaną nagłaśniać sprawę AIDS w Afryce - wskazuje Cohen - gdy Pfizer po prostu wycofa się z programu dostarczania za darmo, na przykład, diflucanu albo flukonazolu - co wówczas zrobią ci wszyscy chorzy?"
Niepewność wsparcia udzielanego przez koncerny farmaceutyczne nie jest jedynym, ani choćby największym ograniczeniem ich zdolności do pomagania światowej biedocie. Bardziej zasadnicze znaczenie mają wymagania samej formuły korporacji - Pfizer i jego akcjonariusze zarabiają więcej pieniędzy na lekach na łysienie i impotencję niż zarobiliby na tych, które leczą choroby takie jak malaria i gruźlica, należące do głównych przyczyn śmierci w krajach rozwijających się. Pfizer i inne firmy farmaceutyczne przypuszczalnie dysponują odpowiednią wiedzą specjalistyczną i mają fizyczne możliwości położenia większego nacisku na opracowanie i wytwarzanie leków, które zwalczałyby owe zabójcze choroby. Takie lekarstwa zrobiłyby wprawdzie mnóstwo dobrego dla świata i mogłyby ocalić co roku miliony istnień ludzkich, jednak koszty, jakie poniosłaby dowolna firma, która by nad nimi pracowała, niemal z pewnością przeważyłyby nad jej zyskami. A to dlatego, mówi Cohen, że osiemdziesiąt procent ludności świata żyje w krajach rozwijających się, które z kolei stanowią zaledwie dwadzieścia procent globalnego rynku leków (a cały kontynent afrykański reprezentuje zaledwie 1,3 procenta rynku światowego). Te zaś dwadzieścia procent ludności świata, które żyją w Ameryce Pomocnej, Europie i Japonii, tworzą osiemdziesiąt procent rynku leków. Jak było więc do przewidzenia, spośród 1400 nowych leków opracowanych w latach 1975 - 1999, jedynie trzynaście miało leczyć lub zapobiegać chorobom tropikalnym, a trzy miały leczyć gruźlicę. W roku 2000 nie opracowano żadnego leku na gruźlicę, za to aż osiem na impotencję bądź zaburzenia erekcji i siedem na łysienie. Nawet prace nad lekami korygującymi zaburzenia osobowości u zwierząt domowych zdają się mieć wyższy priorytet niż zwalczanie chorób, które zabijają rok w rok miliony istot ludzkich.
Wiecie, jakie jest główne hasło reklamowe największej na świecie prywatnej organizacji działającej w branży badań biomedycznych - Pfizer? "Pracujemy by tworzyć zdrowszy świat" - czysta hipokryzja w świetle powyższych faktów.
Inna sprawa, że - jak słusznie zauważył Wiktor- nic lepszego, niż leki nie wymyślono, by pomagać osobom chorym nerwowo i psychicznie. Ja również mam podobne doświadczenia, co Wiktor z braniem i niebraniem leków. Mam też podobne przemyślna w związku z tym: choroba to cierpienie, leki likwidują cierpienie. Ergo - leki likwidują chorobę (cierpienie).
Dlatego będę brać leki.
Mimo, że koncerny farmaceutyczne zbijają na nas kasę, itd.
Nic lepszego, jak na razie nie wymyślono. Jeśli chodzi o pracę z głosami, to widzę to raczej, jako część leczenia, jeden z jego elementów, a nie jedyną rzecz, jaką powinna robić osoba chora na schizofrenię, czy inną chorobę psychiczną, dającą takie objawy wytwórcza, jak "słyszenie głosów" (tak jak to opisuje Asias) . Nie jest to też na pewno metoda terapeutyczna dla wszystkich - chociażby dlatego, że nie wszyscy mają takie objawy wytwórcze. I co najważniejsze - jest to metoda terapeutyczna. Terapia zaś w przypadku takich chorób jak schizofrenia, to tylko część leczenia. Jego podstawą jest regularne przyjmowanie leków, zgodnie z zaleceniami lekarza.
Pozdrawiam.m.
-
- antypsychiatra
- Posty: 67
- Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
- Lokalizacja: Berlin
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
wciaż uśmiecham się do Was serdecznie... i pozdrawiam...
asias2000
Kontakt:
www.anty-psychiatria.info
asias2000
Kontakt:
www.anty-psychiatria.info
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie jestem przeciwnikiem leków ale uważam ze człowiek i jego psychika to coś wiecęj niz takie czysto biologiczne podejście.Sam łykam psychotropy i to nawet 2 naraz( w tym jeden 2 generacji-rysperydon)ale traktuje je jako pomoc/koło ratunkowe w sytuacjach w ktorych nie daje sobie rady sam a nie jako panaceum na moje kłopoty i rozterki zyciowe. Uwazam ze kazdy czlowiek jest indywiduum, ma swoje wlasne emocje i doświadczenia i z tego powodu powinno sie do każdego chorego podchodzic jak do oddzielnej osoby a nie n-tego przypadku schizy, depresji czy nerwicy.Inna sprawa, że - jak słusznie zauważył Wiktor- nic lepszego, niż leki nie wymyślono, by pomagać osobom chorym nerwowo i psychicznie.
No ale ja jestem tylko neurotykiem wiec sie nie znam
nie chcialbym zeby ktos to odczytał jako zachete do nie brania leków bo to dominium lekarza a nie neurotyka-neofity
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Gnozjusz, leki to podstawa. Poza tym, potrzebne jest podejście wieloaspektowe: terapia, dieta, czasami nawet zmiana trybu życia (np. żeby wyeliminować stres, itp.). Oczywiście, że człowiek ot coś więcej, niż biochemia mózgu i że każdy jest inny. Jeden będzie lepiej reagował na terapię behawioralną, inny na psychoanalizę. Ale w przypadku poważniejszych zaburzeń nerwowych i psychicznych, np. wtedy, gdy wystąpiły objawy, które uniemożliwiły normalne, samodzielne funkcjonowanie leki są niezbędne.
Znasz coś lepszego, co szybko i skutecznie wyciąga człowieka z ostrej psychozy, manii albo depresji? Terapia w takim przypadku to jak praca na ugorze - po jakimś czasie na pewno zacznie przynosić efekty (ale czy zlikwiduje do końca objawy przeszkadzające funkcjonować -w to wątpię), problem tylko w tym, czy pacjent to wytrzyma? czy nie popełni wcześniej samobójstwa, itd.
Nie widzę innej alternatywy w leczeniu podstawowym chorób psychicznych i nerwowych, niż leki.
Ty widzisz?
Pozdrawiam.m.
Znasz coś lepszego, co szybko i skutecznie wyciąga człowieka z ostrej psychozy, manii albo depresji? Terapia w takim przypadku to jak praca na ugorze - po jakimś czasie na pewno zacznie przynosić efekty (ale czy zlikwiduje do końca objawy przeszkadzające funkcjonować -w to wątpię), problem tylko w tym, czy pacjent to wytrzyma? czy nie popełni wcześniej samobójstwa, itd.
Nie widzę innej alternatywy w leczeniu podstawowym chorób psychicznych i nerwowych, niż leki.
Ty widzisz?
Pozdrawiam.m.
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Wiesz nie wiem skąd przekonanie ze wypowiadając taka opinię jak moja na pewno nie byłem w cięzkiej sytuacji. Wsrod moich kuzynow jest kilka osob które miały duze problemy psychiczne łacznie ze schizofrenią. Owszem byłem, miałem myśli samobójcze, mialem przerwe w studiach,byłem hospitalizowany ale właśnie dlatego tak uważam. NIe jestem psychiatra co jeszcze raz powtórzę, nie uważam też ze leczenie psychotropami jest czymś uwłaczającym godności czlowieka czy czymś wstydliwym. Natomiast zdaje sie ze jest miedzy nami spora różnica w rozumieniu roli objawów- mimo ogromnego lęku jaki towarzyszyl mi przez ostatnie ponad 4 lata dzień w dzień jestem w gruncie rzeczy za ten lęk wdzieczny bo pozwolil czy tez zmusił mnie on do zmiany mojego stylu myślenia, stylu życia i stosunku do innych osób i wszytskiego co mnie w życiu spotyka na w moim mniemaniu lepsze .
Fakt ze psychoterapia musi potrwac i w 3-5 sesji sie problemu nie załatwi.No ale jak do cholery zalatwic w pare godzin problem ktory w nas trwa najczęsciej od wczesnego dziecinstwa i ktory przez lata sie poglebial, wykrzywiajac wszelkie płaszczyzny życia.Jak czytam wypowiedzi innych osob najbardziej widze ze mowicie ze zachorowalem 5 czy 10 lat temu- a skąd pewnośc ze przed wystapieniem ostrych objawów byliscie okazem zdrowia psychicznego i problem pojawil sie dopiero wraz z nimi?
Masz rację ze gdy ktos jest w totalnym dołku to trzeba sprawe załatwic radykalnie i wtedy pomaga głownie farmakoterapia.Tyle ze jak nigdzie nie napsialem ze leki sa niepotrzebne, pisze tylko ze zamiast wierzyc wylacznie w magiczna moc tabletki SSRI, benzodiazepin, neuroleptykow ja probuje także pozwolic pomóc sobie innym i samemu sobie.Pewnie natręctwa to mniejszy kaliber niz psychoza czy zaburzenie dwubiegunowe ale myśle ze sam mechanizm ich powstawania jest podobny, rozna jest glebokosc objawow i trudnosci w radzeniu sobie.
Tak poza dyskusja moj terapeuta przyznal mi niedawno ze mialem w jego mniemaniu lekkie objawy psychotyczne w momencie gdy lęk osiagnal maximum.
A tak w ogóle najważniejsze jest to jak ty sie czujesz czy to bedąc leczona lekami czy terapia a nie moje czy innego pochodzenia teorie.
Fakt ze psychoterapia musi potrwac i w 3-5 sesji sie problemu nie załatwi.No ale jak do cholery zalatwic w pare godzin problem ktory w nas trwa najczęsciej od wczesnego dziecinstwa i ktory przez lata sie poglebial, wykrzywiajac wszelkie płaszczyzny życia.Jak czytam wypowiedzi innych osob najbardziej widze ze mowicie ze zachorowalem 5 czy 10 lat temu- a skąd pewnośc ze przed wystapieniem ostrych objawów byliscie okazem zdrowia psychicznego i problem pojawil sie dopiero wraz z nimi?
Masz rację ze gdy ktos jest w totalnym dołku to trzeba sprawe załatwic radykalnie i wtedy pomaga głownie farmakoterapia.Tyle ze jak nigdzie nie napsialem ze leki sa niepotrzebne, pisze tylko ze zamiast wierzyc wylacznie w magiczna moc tabletki SSRI, benzodiazepin, neuroleptykow ja probuje także pozwolic pomóc sobie innym i samemu sobie.Pewnie natręctwa to mniejszy kaliber niz psychoza czy zaburzenie dwubiegunowe ale myśle ze sam mechanizm ich powstawania jest podobny, rozna jest glebokosc objawow i trudnosci w radzeniu sobie.
Tak poza dyskusja moj terapeuta przyznal mi niedawno ze mialem w jego mniemaniu lekkie objawy psychotyczne w momencie gdy lęk osiagnal maximum.
A tak w ogóle najważniejsze jest to jak ty sie czujesz czy to bedąc leczona lekami czy terapia a nie moje czy innego pochodzenia teorie.
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
I tu tkwi zasadnicza różnica między nerwicą a schizofrenią. Stan ostry w schizofrenii to psychoza i w trakcie jej trwania psychoterapia nie skutkuje i nie ma nawet sensu. Bo spróbuj człowiekowi, który uważa się za mesjasza, a wszystkich dookoła postrzega jako oprawców powiedzieć, że to nie prawda. Jakich argumentów byś nie używał nie uwierzy ci - będzie reagował zaprzeczaniem, milczeniem czy agresją. A wystarczy, że przez kilka tygodni weźmie leki przeciwpsychotyczne i można z nim nawiązać normalny kontakt. Wtedy można zaczynać psychoterapię.
W każdym bądź razie samą psychoterapią schizofrenii nie da się leczyć, bo problem tkwi w samej chemii mózgu.
W każdym bądź razie samą psychoterapią schizofrenii nie da się leczyć, bo problem tkwi w samej chemii mózgu.
...zwierzę morskie, które żyje na lądzie i chciałoby fruwać
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Gnozjusz, chyba źle odczytałeś moje intencje- nigdzie nie napisałam, że nie byłeś w ciężkim stanie. W ogóle uważam, że tego się nie da stopniować: dla każdego objawy każdej choroby, jakie by one nie były, są uciążliwe, męczące i utrudniają funkcjonowanie. Błędem jest sadzić, że np. lęki są mniej uciążliwe, od stanów psychozy, w których wydaje się choremu, że jest mesjaszem, itd. Potocznie często jednak dochodzi do tego typu klasyfikacji, wg której depresja to "coś lżejszego", niż np. schizofrenia. I tu i tu dochodzi do upośledzenia widzenia rzeczywistości, a funkcjonowanie chorego staje się zaburzone, często niemożliwe - są to wiec stany chorobowe, które trzeba leczyć. Często u ich podłoża tkwią czynniki środowiskowe (patogenne środowisko, błędy wychowawcze rodziców, dysfunkcyjna rodzina, narkotyki, itp.) - i tu terapia jest niezbędna i jej kierunek jest widoczny; zdarza się jednak tak, że nie było takich problemów wcześniej, a jednak ktoś zachorował. Znam przypadek chłopaka, który pochodził z bardzo dobrej, kochające się i szanującej rodziny, nigdy nie miał żadnych problemów z rówieśnikami, czy w szkole, miał swoją pasję (grę na gitarze), był wszechstronnie uzdolniony i świetnie funkcjonował- a jednak, z dnia na dzień, zaczął chorować. I tu też jest potrzebna terapia, np. po to, żeby wyciągnąć kogoś z dołka, spowodowanego przebyciem epizodu chorobowego i pobytem w szpitalu (mogą pojawić się: depresja, myśli samobójcze, poczucie winy, itp. rzeczy). W obu przypadkach terapia ma na celu także zobaczenie siebie w nowej sytuacji życiowej w sposób dobry: bez stygmatyzacji siebie, z wiarą, że choroba nie jest niczym złym, że można z tym żyć, normalnie funkcjonować, itd. Ma też ma celu poinstruować w jaki sposób należy reagować na zbliżające się oznaki nawrotu choroby, żeby nie dopuścić do jej zaostrzenia. Zaś w przypadku chorych, którzy mają np. zachowania kompulsywne, terapia behawioralna jest bardzo ważnym elementem leczenia - pozwala opanować kompulsje za pomocą odpowiedniego treningu. Jednak i tu, w przypadku silnych zaburzeń, leki dają dobre efekty, bo obniżają/eliminują lęk, czy myślenie obsesyjne, jakie często towarzyszą zachowaniom kompulsywnym (częste mycie rąk, sprawdzanie zamkniętych drzwi, liczenie w myślach, różne rytuały, itp.).gnozjusz pisze:Wiesz nie wiem skąd przekonanie ze wypowiadając taka opinię jak moja na pewno nie byłem w cięzkiej sytuacji.
To jest oczywiście sytuacja idealna, kiedy leczenie farmakologiczne jest połączone z innymi formami leczenia (np. terapią i zajęciami o różnym charakterze). Często jest tak, że chory trafia do szpitala, dostaje leki, po wyjściu sam uznaje się za zdrowego i przestaje je brać, po czym szybko trafia ponownie na oddział, albo latami tkwi w dziwnym stanie, który jakoś tam sobie tłumaczy, aż do momentu, gdy choroba uniemożliwia mu już zupełnie funkcjonowanie.
Siermiężna rzeczywistość polskich szpitali dla nerwowo i psychicznie chorych jest okrutna i daje mało szans na szybkie opanowanie choroby (brak zajęć terapeutycznych, brak wykwalifikowanego personelu, brak podstawowych rzeczy, jak np. gry, prasa, książki, itp.), ale czasami ma się szczęście i szybko trafia się do dobrego szpitala, w którym pracują kompetentne osoby, które od razu rozpoczynają leczenie wieloaspektowe (czyli leki+terapia indywidualna/grupowa+ jakieś zajęcia angażujące psychikę chorego, proponowane w ramach rewalidacji). Tego typu postępowanie zaleca każdy podręcznik z zakresu psychiatrii klinicznej.
Natomiast, Wiktor ma rację, w stanie ostrym, trzeba bezzwłocznie rozpocząć leczenie farmakologiczne, ponieważ inaczej trudno nawiązać kontakt z chorym. Pozostałe elementy leczenia dołącza się, gdy stan chorego na to pozwala.
Myślę, że teraz wyraziłam się na tyle jasno, że nie będzie już żadnych niedomówień - leczenie wieloaspektowe powinno być normą w przypadku chorób psychicznych i nerwowych.
Pozdrawiam.m.
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Pełna zgoda.Tyle ze niestety z tego co mialem kontakt z osobami ze schizforenia czy nerwicami znaczna część osob albo calkowicie ufa w potege farmakoterapii albo nie ma srodkow/dostepu do terapii albo po prostu nie wie ze cos takowego jak terapia istnieje i byc moze mogloby jej pomóc bo nikt im tego nie powiedzial.
Zreszta jeszcze raz napisze wyraźnie ze sam tez biore leki (Rispolept 1-2 mg i Fevarin 100 mg).Chce tylko powiedzieć ze po prostu zachecam te osoby ktore maja mozliwosc skorzystania z terapii lub rodziny takich osob aby od swoich lekarzy wymagały czegos więcej niz tylko wypisywanie kolejnych recept bo w wiekszosci przypadkow to raczej nie zaszkodzi a moze niektorym mocno pomóc.
No ale w sumie to jest forum o schizofrenii a ja mówie bardziej o nerwicach wiec może źle trafiłem
Zreszta jeszcze raz napisze wyraźnie ze sam tez biore leki (Rispolept 1-2 mg i Fevarin 100 mg).Chce tylko powiedzieć ze po prostu zachecam te osoby ktore maja mozliwosc skorzystania z terapii lub rodziny takich osob aby od swoich lekarzy wymagały czegos więcej niz tylko wypisywanie kolejnych recept bo w wiekszosci przypadkow to raczej nie zaszkodzi a moze niektorym mocno pomóc.
Natomiast z ta czescia zdania ktora odnosi sie do osob nerwowo chorych zgodzic sie nie moge bo znajac okolo 40-50 osob ktore cierpia na roznego rodzaju nerwice(natrectw, zaburzenia odzywiania, lękowe czy fobie)kojarze moze ze 1-2 osoby ktore na samych lekach bez terapii stwierdizly by ze doznaly zadowalajacej poprawy mimo ze uzywano na nich lekow roznego rodzaju i leki te zmieniano.W wielu przypadkach branie leków de facto tylko lekko maskowało sam lęk a sytuacja tylko sie pogłębiała.Sam swojej poprawy takze z lekami nie wiążę, choc bezsprzecznie pomogły mi one i pomagaja wciaz przetrwac te najtrudniejsze sytuacje. I chodzi tu o przypadek nerwicy natrectw ktora jest uwazana za mającą najwieksze pogloze biologiczne wsord nerwicInna sprawa, że - jak słusznie zauważył Wiktor- nic lepszego, niż leki nie wymyślono, by pomagać osobom chorym nerwowo i psychicznie.
No ale w sumie to jest forum o schizofrenii a ja mówie bardziej o nerwicach wiec może źle trafiłem
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Gnozjusz, pisząc, że "nic lepszego, niż leki" nie wymyślono w ramach leczenia osób psychicznie i nerwowo chorych miałam na myśli głównie te stany, gdzie trzeba szybko i skutecznie reagować, bo stan chorego tego wymaga. Poza tym, sama miałam silne stany lękowe (bałam się wychodzić z domu, itd) i żadna terapia nie była w stanie mi pomóc.
Widocznie osoby z Twojego otoczenia miały inne doświadczenia- moje były właśnie takie.
Terapia jest dobra, gdy stan pacjenta pozwala na jej przeprowadzenie. A jeśli lęk jest tak silny, że blokuje normalne odczuwanie/reakcje? Jak wtedy prowadzić terapię?
Piszesz, że "leki maskują lęk". Ja to odbieram inaczej: kiedy po lekach lęk słabnie, odczuwa się ogromna ulgę. I nie myśli się już o lęku. Z czasem człowiek zaczyna nawiązywać lepsze, bardziej satysfakcjonujące kontakty z otoczeniem, staje się bardziej ekspansywny, mniej introwertyczny, itd. Leki stają się coraz mniej potrzebne - i można obniżyć ich dawkę, a z czasem nawet zrezygnować z leków. Terapia zaś stabilizuje stan pacjenta, uczy właściwych reakcji na pewne bodźce i skutecznie pomaga w obniżeniu dawki leków.
Osoby z mojego otoczenia, które miały, podobne do moich, problemy ze stanami lękowymi, tak właśnie to odczuwały.
Pozdrawiam.m.
Widocznie osoby z Twojego otoczenia miały inne doświadczenia- moje były właśnie takie.
Terapia jest dobra, gdy stan pacjenta pozwala na jej przeprowadzenie. A jeśli lęk jest tak silny, że blokuje normalne odczuwanie/reakcje? Jak wtedy prowadzić terapię?
Piszesz, że "leki maskują lęk". Ja to odbieram inaczej: kiedy po lekach lęk słabnie, odczuwa się ogromna ulgę. I nie myśli się już o lęku. Z czasem człowiek zaczyna nawiązywać lepsze, bardziej satysfakcjonujące kontakty z otoczeniem, staje się bardziej ekspansywny, mniej introwertyczny, itd. Leki stają się coraz mniej potrzebne - i można obniżyć ich dawkę, a z czasem nawet zrezygnować z leków. Terapia zaś stabilizuje stan pacjenta, uczy właściwych reakcji na pewne bodźce i skutecznie pomaga w obniżeniu dawki leków.
Osoby z mojego otoczenia, które miały, podobne do moich, problemy ze stanami lękowymi, tak właśnie to odczuwały.
Pozdrawiam.m.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Gnozjusz ma rację, że ludzka psychika ma inne aspekty niż czysta neurochemia. Kłopot w tym jak z nich skorzystać. Tak zupełnie teoretycznie patrząc każde urojenie podlega potencjalnie w choćby minimalnym stopniu persfazji. Kłopot w znalezieniu takiego momentu, który będzie prowadził do wglądu w chorobę. Mnie to trochę przypomina łapanie balonu - im mocniej naciśniesz tym mocniej on będzie się "bronił". Jednak on się przemieszcza ! i wtedy można go złapać.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Wydaje mi się, że takim momentem jest brak samodzielności: wtedy , gdy zauważamy, że przestajemy być samodzielni. W końcu ten moment przychodzi. Najgorsze jest to, że zwykle wtedy jest już za późno - tzn. wiele rzeczy się pozawalało z powodu choroby i zw. z nią urojeń (np.studia, praca, rodzina, itd) i ciężko stanąć na własne nogi, mimo podjętego leczenia. To trochę tak, jak z narkomanami: jak się osiągnie samo dno, dopiero człowiek zaczyna sobie uświadamiać, że coś jest z nim nie tak.zbyszek pisze: Kłopot w znalezieniu takiego momentu, który będzie prowadził do wglądu w chorobę.
Ale możliwe, że tylko ja miałam takie doświadczenia.
W każdym bądź razie ten moment, kiedy człowiek odkrywa swoją niesamodzielność względem innych, swoje pogubienie względem rzeczywistości - wydaje mi się kluczowym momentem w uświadomieniu sobie swojego stanu.
Pozdrawiam.m.
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Ja mając lęki i natręctwa dostałem Mepharis( Rispolept innej firmy) w dawce do 4 mg( sam brałem nawet wiecej czasami)i przyniosl im on ulge na jakies 1.5- 2tyg kiedy faktycznie lęk był przytłumiony i jakos funkcjonowałem.Do tego w tym momencie brałem 300 mg (max dawka) Fevarinu i dosyc czesto Hydroxyzyne i mimo to nie byłem w stanie wytrzymać ze o normalnym funkcjonowaniu nie było mowy. Terapia tez w pierwszym roku chodzenia co tydzien do uznanej specjalistki (dr. n med, II specjalizacja psychiatra, certyfikat psychoterapeuty PTP) nie przynosiła skutków jakich bym oczekiwał( a wtedy oczekiwałem ze lekarz jakims cudownym sposobem zmniejszy lęki)i z perspektywy czasu patrzę ze do pewnych rzeczy musiałem dorosnąć(teraz mam 24 lata, a zaostrzyło mi sie na I roku studiow).I dopiero wtedy terapia dała rezultatyGnozjusz, pisząc, że "nic lepszego, niż leki" nie wymyślono w ramach leczenia osób psychicznie i nerwowo chorych miałam na myśli głównie te stany, gdzie trzeba szybko i skutecznie reagować, bo stan chorego tego wymaga. Poza tym, sama miałam silne stany lękowe (bałam się wychodzić z domu, itd) i żadna terapia nie była w stanie mi pomóc.
Widocznie osoby z Twojego otoczenia miały inne doświadczenia- moje były właśnie takie.
Terapia jest dobra, gdy stan pacjenta pozwala na jej przeprowadzenie. A jeśli lęk jest tak silny, że blokuje normalne odczuwanie/reakcje? Jak wtedy prowadzić terapię?
Piszesz, że "leki maskują lęk". Ja to odbieram inaczej: kiedy po lekach lęk słabnie, odczuwa się ogromna ulgę. I nie myśli się już o lęku. Z czasem człowiek zaczyna nawiązywać lepsze, bardziej satysfakcjonujące kontakty z otoczeniem, staje się bardziej ekspansywny, mniej introwertyczny, itd. Leki stają się coraz mniej potrzebne - i można obniżyć ich dawkę, a z czasem nawet zrezygnować z leków. Terapia zaś stabilizuje stan pacjenta, uczy właściwych reakcji na pewne bodźce i skutecznie pomaga w obniżeniu dawki leków.
Osoby z mojego otoczenia, które miały, podobne do moich, problemy ze stanami lękowymi, tak właśnie to odczuwały.
Tak moze nie miejsce na to ale czytajac posty Zbyszka( a o forum dowiedzialem sie pośrednio z Wyborczej)to myślę ze pogorszenie się stanu twojej żony to objaw ściśle nerwicowy, a powiedziałbym ze nawet po częsci normalny. Wiadomo ze w chwilach stresu chyba każde zaburzenie psychiczne sie nasila a szczegolnie wtedy gdy czeka nas niepewnośc co będzie dalej i potrzeba wziecia odpowiedzialności za siebie lub innych.A akurat dziecko to z tego co obserwuje dosyć zasadnicza zmiana i dosyc duzy obowiązek(chociaż radośc też) W sumie to poczucie jest nawet straszniejsze niz lęki ale człowiek jest tak zbudowany ze woli je wypierać ze świadomości co musi powodować włąsnie lęk bo problem dalej istnieje .Tak gwoli prawdy nie ma takiego leku ktory by potrafił ten lęk trwale znieść dopóki świadomość człowieka sie nie zmieni lub nie zmieni sie sytuacja.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Myślę, ze masz rację. Ważne jest też to, ze po jakimś czasie uczymy się swoich reakcji, czy złych nawyków, lepiej je rozpoznajemy i możemy uczyć się je zmieniać.gnozjusz pisze:Tak gwoli prawdy nie ma takiego leku ktory by potrafił ten lęk trwale znieść dopóki świadomość człowieka sie nie zmieni lub nie zmieni sie sytuacja.
To wszystko wymaga tylko czasu i cierpliwości do samego siebie.
Pozdrawiam.m.
Re: Eksperci dementują kolejne kłamstwo psychiatrii i farmakolog
Tak, tylko również nie należy zapominać, że mózg będący pod wpływem silnych substancji psychoaktywnych (psychotropy), działa nieco inaczej niż mózg czysty od wpływu medykamentów.moi pisze:Ważne jest też to, ze po jakimś czasie uczymy się swoich reakcji, czy złych nawyków, lepiej je rozpoznajemy i możemy uczyć się je zmieniać.
To wszystko wymaga tylko czasu i cierpliwości do samego siebie.
Możliwe, że leki poprawiają nieco komfort życia poprzez pewne znieczulenie emocjonalne. Z drugiej jednak strony, znieczulenie może nam utrudnić tę naukę, o której piszesz.
Zapraszam do rozmowy na czacie.