W psychiatryku nie ma internistów!
Moderator: moderatorzy
W psychiatryku nie ma internistów!
Jak donosi krakowski dodatek "Gazety Wyborczej" pacjenci (pod)krakowskiego szpitala psychiatrycznego im. Babińskiego mają duże problemy z uzyskaniem pomocy medycznej w przypadku problemów ze zdrowiem somatycznym!
Szpital im. Babińskiego lekarzy innych specjalności niż psychiatrzy nie zatrudnia, bo twierdzą, że nie mają na to pieniędzy. Natomiast inne szpitale w Krakowie nie chcą przyjmować do siebie pacjentów ze szpitala Babińskiego. Zwłaszcza są bardzo duże problemy z uzyskaniem innej pomocy niż tylko konsultacja medyczna.
Moje przemyślenia
1. Ciekawe że na zatrudnianie psychiatrów szpital Babińskiego ma pieniądze, chociaż bywa, że jest tam po trzech psychiatrów na jednym oddziale, a nie ma pieniędzy na jednego internistę na cały szpital Dziwne bardzo jednak.
2. Nie daj Boże trafić do Babińskiego i tam zachorować somatycznie. W rezultacie można ten świat opuścić naprawdę bardzo szybko.
3. Jest to przykład na dyskryminację osób chorych psychicznie, którym Konstytucja RP zapewnia przecież dostęp do usług medycznych. Choroba psychiczna nie wyłącza prawa do leczenia somatycznego, a z tego konkretnego przykładu wynika, że w praktyce jednak wyłącza.
Szpital im. Babińskiego lekarzy innych specjalności niż psychiatrzy nie zatrudnia, bo twierdzą, że nie mają na to pieniędzy. Natomiast inne szpitale w Krakowie nie chcą przyjmować do siebie pacjentów ze szpitala Babińskiego. Zwłaszcza są bardzo duże problemy z uzyskaniem innej pomocy niż tylko konsultacja medyczna.
Moje przemyślenia
1. Ciekawe że na zatrudnianie psychiatrów szpital Babińskiego ma pieniądze, chociaż bywa, że jest tam po trzech psychiatrów na jednym oddziale, a nie ma pieniędzy na jednego internistę na cały szpital Dziwne bardzo jednak.
2. Nie daj Boże trafić do Babińskiego i tam zachorować somatycznie. W rezultacie można ten świat opuścić naprawdę bardzo szybko.
3. Jest to przykład na dyskryminację osób chorych psychicznie, którym Konstytucja RP zapewnia przecież dostęp do usług medycznych. Choroba psychiczna nie wyłącza prawa do leczenia somatycznego, a z tego konkretnego przykładu wynika, że w praktyce jednak wyłącza.
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
Byłem na Babińskiego 2 razy. Przy pierwszym pobycie, uznano mnie za symulanta z astmą oskrzelową, na którą choruję od dziecka. Gdy miałem atak duszności i prosiłem o podanie mi leków na rozszerzenie oskrzeli to kazali mi czekać jak przyjdzie lekarz dyżurujący a był tylko jeden w nocy. Czasami to trwało godzinę i dłużej. Dopiero po okołu miesiąca czasu, skierowano mnie na oddział bardziej somatyczny. Dopiero tam ustalono mi dodatkowe leczenie pod kątem astmy. A przez to, że domagałem się leków i lekarza dostałem na wypisie adnotacje " Pacjent roszczeniowy " Jeden syf i opieka najgorsza jaką się spotkałem w całym leczeniu szpitalnym.
Wystarczy tylko się uśmiechnąć, by ukryć zranioną duszę i nikt nawet nie zauważy, jak bardzo cierpisz....
- karuna
- zaufany użytkownik
- Posty: 18371
- Rejestracja: pt lut 17, 2023 4:23 pm
- Status: करुणा
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: bla bla
- Lokalizacja: Brak
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
to tragedia, przykro milemro pisze:A przez to, że domagałem się leków i lekarza dostałem na wypisie adnotacje " Pacjent roszczeniowy "
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
Który to był roklemro pisze:Byłem na Babińskiego 2 razy. Przy pierwszym pobycie, uznano mnie za symulanta z astmą oskrzelową, na którą choruję od dziecka.
Po prostu cały Babiński. Jak tam byłem to wymyśliłem takie powiedzenie:Gdy miałem atak duszności i prosiłem o podanie mi leków na rozszerzenie oskrzeli to kazali mi czekać jak przyjdzie lekarz dyżurujący a był tylko jeden w nocy. Czasami to trwało godzinę i dłużej. Dopiero po okołu miesiąca czasu, skierowano mnie na oddział bardziej somatyczny.
"Młyny psychiatryczne mielą bardzo powoli"
Po prostu psychiatria w pigułce!A przez to, że domagałem się leków i lekarza dostałem na wypisie adnotacje " Pacjent roszczeniowy " Jeden syf i opieka najgorsza jaką się spotkałem w całym leczeniu szpitalnym.
Najkrótsza recenzja rozumowania przeciętnego psychiatry.
Też się zgadzam, że jest tam syf wielki. Choć na niektóre oddziały ludzie zapisują się chętnie, nawet z wyprzedzeniem. Bardzo dziwne że w jednym szpitalu są tak duże różnice między oddziałami.
Choć nawet na tych lepszych oddziałach lekarze są ogólnie "skażeni Babińskim".
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
1999 i 2000hvp2 pisze:Który to był rok
Nie pamiętam, który to oddział, ale jest rehabilitacyjny stacjonarny. Który jest podobno na dość wysokim poziomie.hvp2 pisze:Też się zgadzam, że jest tam syf wielki. Choć na niektóre oddziały ludzie zapisują się chętnie, nawet z wyprzedzeniem. Bardzo dziwne że w jednym szpitalu są tak duże różnice między oddziałami.
Ja to mam traumę po tym szpitalu, bo to co mnie tam spotkało oraz to co widziałem jest jak z horroru. Pewnie teraz się trochę pozmieniało ale jak jadę samochodem obwodnicą Krakowa i widzę z daleka ten moloch to mam ciarki.
Wystarczy tylko się uśmiechnąć, by ukryć zranioną duszę i nikt nawet nie zauważy, jak bardzo cierpisz....
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
Też mam po tym szpitalu traumę i to wielką.
Co ciekawe facet z nerwicą, który trafił ze mną na ten sam oddział ogólnopsychiatryczny
myślał, że trafił do piekła!
Tak myślał, chociaż nie był "leczony" "Haloperidolem" i miał od razu wolne wyjścia.
Co ciekawe facet z nerwicą, który trafił ze mną na ten sam oddział ogólnopsychiatryczny
myślał, że trafił do piekła!
Tak myślał, chociaż nie był "leczony" "Haloperidolem" i miał od razu wolne wyjścia.
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
Nigdy nie należy przyznawać się podczas wizyty u lekarza, że ma się problemy natury psychicznej. Taka osoba nie jest traktowana poważnie. Nawet gdyby chory przyszedł z urwaną kończyną, to lekarz uznałby, że to tylko urojenie chorego. Lekarz przestaje się starać o zdrowie pacjenta, bo po drugiej stronie jest podczłowiek.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 5448
- Rejestracja: ndz wrz 27, 2015 2:20 pm
- Status: Schizo
- Lokalizacja: Void
- Kontakt:
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
To już wiecie dlaczego nazywam lekarzy podludzmi i pseudomedykami. Należy im się rak z przerzutami, a nie pieniądze jakie dostają za "leczenie".Arom pisze:Nigdy nie należy przyznawać się podczas wizyty u lekarza, że ma się problemy natury psychicznej. Taka osoba nie jest traktowana poważnie. Nawet gdyby chory przyszedł z urwaną kończyną, to lekarz uznałby, że to tylko urojenie chorego. Lekarz przestaje się starać o zdrowie pacjenta, bo po drugiej stronie jest podczłowiek.
''Insanity - a perfectly rational adjustment to an insane world.'' http://chomikuj.pl/Antypsychiatra
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
nic
Ostatnio zmieniony czw lip 07, 2016 5:56 pm przez maajutka, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
A propos negatywnych objawów. Najczęściej wygląda to tak. Ma człowiek podwyższoną aktywność, co u niektórych objawia się słyszeniem i widzeniem
czego inni nie dostrzegają. Pacyfikuje się go ogromnymi dawkami tak zwanych
leków, które odbierają siłę, radość, czynią z człowieka warzywo. Zaczyna nic
nie dostrzegać. Nawet gadająca głowa w telewizorze za mądrze prawi, bo mózg
jest zalany chemią. Po czasie lekarz widząc takie warzywo uznaje, że pacjent
wrócił do normy. Biurko jest biurkiem a nie meblem złożonym z poszczególnych
elementów najczęściej z drewno pochodnych materiałów. I dzieje się cud.
Wraz z obniżeniem chemii pacjent odzyskuje radość, a przynajmniej jej szczątki. Bo nawet małe ich ograniczenie to już dużo na początek. Wtedy lekarz obwieszcza remisję, ustąpienie objawów negatywnych. To jakby wyjąć palucha z oka i twierdzić, że nie boli już tak i nie powiązać tego faktu z wyjęciem tego palucha.
czego inni nie dostrzegają. Pacyfikuje się go ogromnymi dawkami tak zwanych
leków, które odbierają siłę, radość, czynią z człowieka warzywo. Zaczyna nic
nie dostrzegać. Nawet gadająca głowa w telewizorze za mądrze prawi, bo mózg
jest zalany chemią. Po czasie lekarz widząc takie warzywo uznaje, że pacjent
wrócił do normy. Biurko jest biurkiem a nie meblem złożonym z poszczególnych
elementów najczęściej z drewno pochodnych materiałów. I dzieje się cud.
Wraz z obniżeniem chemii pacjent odzyskuje radość, a przynajmniej jej szczątki. Bo nawet małe ich ograniczenie to już dużo na początek. Wtedy lekarz obwieszcza remisję, ustąpienie objawów negatywnych. To jakby wyjąć palucha z oka i twierdzić, że nie boli już tak i nie powiązać tego faktu z wyjęciem tego palucha.
Re: W psychiatryku nie ma internistów!
@Wspaniale!
Zgadzam się w 100% z Twoją powyższą opinią.
Właśnie tak to wygląda po prostu.
...ale ponieważ "każdy choruje inaczej", więc nie wiem, czy Twoja/moja opinia/obserwacja dotyczy 100% pacjentów.
Bo jak pacjent np. nie był w stanie jakoś uporządkować się wewnętrznie, to w wyniku obniżenia dawki neuroleptyku mogą mu wrócić po prostu objawy choroby. A to nadal nie wyczerpuje wszystkich możliwości...
Lekarz musi wiedzieć, jakie leki człowiek zażywa. Musi wiedzieć o wszystkich zażywanych lekach, a zwłaszcza o lekach psychotropowych, bo mają one szereg działań ubocznych, efektów nieporządanych i interakcji z innymi lekami.
Ja zawsze mówię jakie leki zażywam i to lekarzowi powinno wystarczyć. Natomiast nie powinien słyszeć fatalnego słowa "schizofrenia". Lepiej powiedzieć ogólnie, np. byłem w szpitalu 15 lat temu i od tego czasu zażywam leki, miałem kryzys itp. Wszyscy lekarze z którymi mam do czynienia wiedzą, że ja leczę się na schizofrenię i zawsze do mnie podchodzą rzeczowo i profesjonalnie. Raz tylko internistka mnie odesłała do psychiatry jak ją poprosiłem o receptę na szczepionkę przeciwtężcową. Zażądała wtedy kartki od psychiatry, że on nie widzi przeciwwskazań.
Poza tym lekarz internista, który wie o leczeniu psychiatrycznym, może np. pacjentowi zlecać dodatkowe badania, których w innym przypadku by nie zlecił. Np. EKG, czy próby wątrobowe.
Byłem w szpitalu na operacji chirurgicznej. Miałem być znieczulany ogólnie. Musiałem przecież powiedzieć, że biorę neuroleptyk. Lekarze byli wszyscy 100% w porządku. Tylko jedna starsza pielęgniarka była trzy razy wredna.
Zgadzam się w 100% z Twoją powyższą opinią.
Właśnie tak to wygląda po prostu.
...ale ponieważ "każdy choruje inaczej", więc nie wiem, czy Twoja/moja opinia/obserwacja dotyczy 100% pacjentów.
Bo jak pacjent np. nie był w stanie jakoś uporządkować się wewnętrznie, to w wyniku obniżenia dawki neuroleptyku mogą mu wrócić po prostu objawy choroby. A to nadal nie wyczerpuje wszystkich możliwości...
Zdecydowanie się z Tobą nie zgadzam!!!Arom pisze:Nigdy nie należy przyznawać się podczas wizyty u lekarza, że ma się problemy natury psychicznej. Taka osoba nie jest traktowana poważnie. Nawet gdyby chory przyszedł z urwaną kończyną, to lekarz uznałby, że to tylko urojenie chorego. Lekarz przestaje się starać o zdrowie pacjenta, bo po drugiej stronie jest podczłowiek.
Lekarz musi wiedzieć, jakie leki człowiek zażywa. Musi wiedzieć o wszystkich zażywanych lekach, a zwłaszcza o lekach psychotropowych, bo mają one szereg działań ubocznych, efektów nieporządanych i interakcji z innymi lekami.
Ja zawsze mówię jakie leki zażywam i to lekarzowi powinno wystarczyć. Natomiast nie powinien słyszeć fatalnego słowa "schizofrenia". Lepiej powiedzieć ogólnie, np. byłem w szpitalu 15 lat temu i od tego czasu zażywam leki, miałem kryzys itp. Wszyscy lekarze z którymi mam do czynienia wiedzą, że ja leczę się na schizofrenię i zawsze do mnie podchodzą rzeczowo i profesjonalnie. Raz tylko internistka mnie odesłała do psychiatry jak ją poprosiłem o receptę na szczepionkę przeciwtężcową. Zażądała wtedy kartki od psychiatry, że on nie widzi przeciwwskazań.
Poza tym lekarz internista, który wie o leczeniu psychiatrycznym, może np. pacjentowi zlecać dodatkowe badania, których w innym przypadku by nie zlecił. Np. EKG, czy próby wątrobowe.
Byłem w szpitalu na operacji chirurgicznej. Miałem być znieczulany ogólnie. Musiałem przecież powiedzieć, że biorę neuroleptyk. Lekarze byli wszyscy 100% w porządku. Tylko jedna starsza pielęgniarka była trzy razy wredna.