Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Moderator: moderatorzy

asias2000
antypsychiatra
Posty: 67
Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
Lokalizacja: Berlin
Kontakt:

Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: asias2000 »

Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Dzięki zaproszeniu niemieckiego Stowarzyszenia Traumprojekt, udało mi się spędzić wraz z żoną kilkanaście dni na wsi, położonej na południu Niemiec, gdzie umożliwiono nam m.in. poznanie kilkuosobowej grupy ludzi, dotkniętych tzw. schizofrenią, których większość nie korzysta już od dłuższego czasu z „usług” psychiatrii. Po zaakceptowaniu swojego „innego Ja” i uporaniu (dogadaniu) się z nim na tyle, aby udało się zupełnie zrezygnować z przyjmowania psychofarmaceutyków postanowili oni 3 lata temu powołać do życia projekt wzajemnego wsparcia, który wciąż rozbudowują.

I w sumie nie o formie, czy strukturach projektu chcę tym razem informować, a krótko wspomnieć o samej atmosferze, która panowała przez kilka dni w Dentlein, malowniczo położonej, małej miejscowości w regionie Franken. Wspomniani członkowie Traumprojektu mieszkają na co dzień w różnych miejscach: ktoś przyjechał z Frankfurtu nad Menem, ktoś z Norymbergi, a jeszcze ktoś inny ze szwajcarskiego Zurychu. Spotkanie to, które tylko na marginesie było również zgromadzeniem członków założycieli Stowarzyszenia, odbyło się w wynajmowanym wiejskim domostwie, na terenie którego znajduje się prowadzony przez organizację warsztat sztuki i ceramiki.

Samo położenie domostwa wydaje się być wymarzonym miejscem na odnalezienie w sobie wewnętrznego spokoju, a kwietniowe słońce, pobliskie lasy, pola, niedaleko położone jeziorko, mały strumyk z miniaturowym, uroczym wodospadem sprawiały, że patrząc na to wszystko i ja, i żona powiedzieliśmy po prostu: idylla. Idylla, w której ofiary psychiatrii mogłyby znaleźć miejsce w ostatecznym pozbyciu się traumy, która na długo pozostaje u wielu z nich, przede wszystkim na skutek zazwyczaj przymusowych pobytów w zakładach zamkniętych.

Sercem projektu jest pani Monika Schuster, 45-letnia kobieta, która sama nie jest schizofreniczką, ale od wielu lat jest towarzyszką życia osoby dotkniętej tym fenomenem. Jak mogliśmy się w ciągu spędzonych tam 2 tygodni przekonać, jest ona osobą o wielkim sercu, wyjątkowej wrażliwości i niezłamanej cierpliwości. Życzylibyśmy wszystkim członkom rodzin schizofreników na całym świecie, aby mieli w sobie właśnie coś z Moniki Schuster – choćby to wyjątkowe, uporczywe obstawanie przy tym, że schizofrenia nie powinna być traktowana wyłącznie jako choroba, gdyż wielu dotkniętych odbiera ją, jako otwarcie się innych poziomów świadomości, które normalnemu człowiekowi tak trudno zrozumieć, a które to nastawienie trzeba w nich wspierać. Wierzyć im.

Aż ciarki przechodziły po plecach podczas jej opowieści o nieskończonych, wielogodzinnych dyskusjach, które prowadziła w ciągu minionych 7 lat z dotkniętym schizofrenią przyjacielem. To właśnie ten jego inny sposób postrzegania świata i inna forma odbioru rzeczywistości wskrzesiły w niej nieoczekiwanie uczucie miłości do niego, które w miarę wsłuchiwania się w te wypowiedzi sukcesywnie rozkwitało i umacniało się. I pomimo wzlotów i upadków, chwil pięknych i tych gorszych - jak sama mówi - i dla niej stało się faktem, że to właśnie chęć poszukiwania głębszego sensu w rozważaniach schizofrenika jest jedynie sensowną formą jego wsparcia i pomocy mu w samopoznaniu się na nowo. W ten sposób zrodziło się w niej na przestrzeni minionych lat przekonanie, że człowiek „normalny” nie tylko powinien stanowić dla schizofrenika takie wsparcie, ale przede wszystkim powinien komunikację z nim traktować jako konieczne kryterium dla poszerzenia własnych horyzontów, czyli otwarcia własnej świadomości na coś, co uznane za „nienormalne”, może stanowić nieodzowne novum w rozwoju człowieka.

W trakcie rozmów, które odbywały się pomiędzy zaproszonymi na kilka dni gośćmi, czy to podczas spacerów, wspólnego przyrządzania posiłków, czy też przy wieczornym ognisku, mieliśmy okazję wysłuchać różnych opowieści. Co w Dentlein było wyjątkowe, opowieści te, choć często związane były z nieszczęśliwymi przeżyciami w kontaktach z psychiatrią, były opowiadane bardziej humorystycznie niż tragicznie i wyraźnie dało się zauważyć, że ludzie ci, od wielu lat „opieczętowani” diagnozą psychiatryczną, pomimo wszystko jednak znowu potrafią się śmiać. Oczywiście mówiono też poważnie na temat sposobów, które pomogły im w odnalezieniu drogi i zharmonizowaniu życia ze swoim „nowym Ja”. Wszyscy jednym głosem wspominali o konieczności analizowania sytuacji, które podsuwały im tzw. natrętne myśli, czy głosy (różnie ten fenomen jest nazywany), a które zazwyczaj dotyczyły przeszłości i konieczności zrozumienia popełnionych w niej własnych błędów, a nie doszukiwania się winy we współuczestnikach tych minionych wydarzeń. Kilka osób porównywało ten proces do swego rodzaju „pralki”, w której wydawało im się wspomnianą przeszłość oczyszczać po to, by uczyć się przepraszać (choćby w myślach) poszkodowanych za wyrządzoną im krzywdę, ale również wybaczać samym sobie popełnienie tych błędów, gdyż i one ważne były dla rozwoju ich świadomości.

Każdy z obecnych negował postępowanie systemu psychiatrycznego, pamiętając, jak tragiczny wpływ miał on na jego życie, a przede wszystkim wieloletnie faszerowanie psychofarmaceutykami, co i tu określano jako nieludzką zbrodnię, ale mówiono o tym bez łez i niepotrzebnego, rozstrajającego pogodę ducha, zdenerwowania. Nie dało się nie zauważyć, że wśród tej grupy osób to właśnie ich regularne spotkania w Dentlein odegrały w osiągnięciu takiego stanu dużą rolę, co jest kolejnym dowodem na to, jak ważne są kontakty osób dotkniętych schizofrenią, organizowane poza strukturami psychiatrii.

Kiedy po 2 tygodniach mile spędzonego czasu opuszczaliśmy Dentlein i ja, i żona pomyśleliśmy, że pięknie by było, gdyby niebawem i w Polsce zaczęły się organizować podobne grupy, które swoją obecnością otworzą innym drogę do zrozumienia i zaakceptowanie swojej inności. Zaakceptowanie jej, jako już nieodłącznej części danej osoby, powoduje w konsekwencji przekonanie (lub powrót do niego), że schizofrenia nie jest chorobą i można, a wręcz trzeba, nauczyć się z nią żyć w harmonii. Chorobą może się ona stać właśnie wtedy, kiedy zaczynamy ją tak rozpatrywać i zapominamy o zdrowym, i inteligentnym jądrze człowieka. A takie ma każdy z nas...

Uśmiech, który przywieźliśmy z Dentlein, pozostanie na dłużej na naszych twarzach i tym uśmiechem chcielibyśmy się z Czytelnikiem podzielić dzięki kilku anegdotom, usłyszanym, czy też opowiedzianym tam przy ognisku.

O nagim narciarzu
Podczas libacji, którą zorganizowało sobie kilku młodzieńców, jeden z nich wpadł na pomysł, który miał urozmaicić zabawę. Chłopcy postanowili się rozebrać, włożyć buty narciarskie, dopiąć do nich narty i... nago zjechać po schodach klatki! Wszyscy byli zdecydowani, ale tylko jeden rzeczywiście dotrzymał słowa i chwiejnie posunął w dół po schodach. Pech chciał, że w tym samym czasie sąsiadka otworzyła drzwi i wychodząc na klatkę została przez żartownisia potrącona, a upadając straciła przytomność.

Przerażeni chłopcy zadzwonili po karetkę pogotowia, oddalając się jednak z miejsca wydarzenia w obawie przed konsekwencjami. Na drugi dzień, kiedy jednak doszli do siebie i obudziło się w nich sumienie, zaczęło ich dręczyć pytanie, co z sąsiadką i postanowili obdzwonić pobliskie szpitale. Bez efektu. Sąsiadka zniknęła, jak kamfora i dopiero odnalezienie załogi wspomnianej karetki przyniosło następującą odpowiedź: „...kobieta nie odniosła poważniejszych obrażeń fizycznych, ale odwieźliśmy ją do szpitala psychiatrycznego, gdyż upierała się, że widziała nagiego narciarza...”

Pomoc?
Turysta zagaduje na ulicy przypadkowo napotkanego psychiatrę i pyta:
- Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć, jak dojść do dworca kolejowego?
- Przykro mi, nie mam pojęcia – odpowiada psychiatra. - Ale cieszę się, że mogłem panu pomóc...

U psychiatry 1

Do psychiatry przychodzi elegancko ubrany mężczyzna:
- Co panu dolega? - pyta go lekarz.
- Ciągle chodzą po mnie krasnoludki - odpowiada facet otrzepując się nerwowo.
- Tylko nie na biurko! - krzyczy lekarz.

Zakłopotany rodzic

- Mamusiu, mamusiu... Ja nie chcę iść do psychiatry!
- Mam to gdzieś! Chcę wreszcie wiedzieć, dlaczego płaczesz, kiedy cię biję!

U psychiatry 2

- Panie doktorze, proszę, proszę... Niech pan da mi buzi...
- Nie! Tak nie można! Ja właściwie nie powinienem z panią na tej kozetce leżeć...

Psychiatryczny telefon zaufania

Tuuut-tuuut... klik...
- Dzień dobry, tu psychiatryczny telefon zaufania...
Jeśli czujesz się zagrożony: naciśnij 1! Ale szybko!
Jeśli brak ci pewności siebie:, poproś kogoś, by nacisnął za ciebie 2!
Jeśli cierpisz na rozszczepienie osobowości: naciśnij 3, 4, 5 i 6!
Jeśli czujesz się prześladowany i osaczony: to my wiemy, gdzie jesteś i czego chcesz! Pozostań tak długo na linii, aż uda nam się wyśledzić połączenie!
Jeśli jesteś schizofrenikiem: wtedy słuchaj głosów, a one powiedzą ci, jaki numer masz wybrać!
Jeśli jesteś w manii depresyjnej: nie ważne, jaki numer wybierzesz – i tak nikt cię nie wysłucha!

Pozdrawiam serdecznie
asias2000
Kontakt: http://www.anty-psychiatria.info
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: zbyszek »

Witaj, pewno masz na myśli http://www.traumprojekt.info . Ile kosztuje udział w takich spotkaniach ? Jakie wykształcenie ma Pani Monika ? Dlaczego piszesz posty na inne fora: np. http://www.forumpediatryczne.pl o identycznej treści jak ten powyżej ? Skoro piszesz w dziale pomocy, czy to oznacza, że chciałbyś zaoferować przy pomocy Traumprojektu pomoc innym ? Jeśli chodzi o pomoc, którą mógłbyś tu uzyskać sam to chyba najlepsza polega na powyższym pytaniu o koszty ? Co o tym myślisz ?
asias2000
antypsychiatra
Posty: 67
Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
Lokalizacja: Berlin
Kontakt:

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: asias2000 »

Witaj... Niestety źle zrozumiałeś moje intencje... W artykule tym chciałem podzielić się informacją, iż w Niemczech istnieją grupy samopomocy, które tworzą się poza strukturami psychiatrycznymi i życzyć Polakom, aby takie Stowarzyszenia powstawały również w Polsce...
A propos kosztów... :) bylismy tam gośćmi...

Pozdrawiam
Kontakt:
http://anty-psychiatria-info
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: zbyszek »

W takim razie prawidłowy dział to dyskusja ogólna. Co do kosztów znalazłem info - seminarium weekendowe kosztuje 250 Euro. W dalszym ciągu niczego nie wiemy o wykształceniu ani kompetencjach ludzi, którzy je organizują.

Chyba wypada przypomnieć w tym kontekście także niemiecką sprawę Orielli - samozwańczej uzdrowicielki, która dorobiła się na swoich sensach co prawda olbrzymich pieniędzy, jednak skończyła w areszcie. Dlaczego ? - Brak kompetencji medycznych doprowadził ją do sytuacji, w których miała szkodliwy dla zdrowia wpływ i w końcu niedawni zwolennicy zaczęli domagać się odszkodowań.

Dopóki Traumprojekt nie podaje niczego o kompetencjach lub wykształceniu prowadzących ani poważnych rekomendacjach nie wiadomo, czy to nie grupa wyłudzaczy, żerujących na znanej wśród osób dotkniętych schizofrenią awersji do leczenia.

Jedna sprawa wydaje mi się jednak warta zastanowienia. Skoro tradycyjna medycyna działa tak odpychająco, czyż nie mogłaby zastosować metod znachorów, aby przekonać do leczenia - czy to wszystko byłoby naciąganie i wbrew etyce ?
asias2000
antypsychiatra
Posty: 67
Rejestracja: śr paź 15, 2008 2:02 pm
Lokalizacja: Berlin
Kontakt:

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: asias2000 »

zbyszek pisze:W takim razie prawidłowy dział to dyskusja ogólna
...nie bardzo rozumiem... gdyż dział "Pomoc" mówi: "dla osób szukających, lub oferujących pomoc, lub radę"... a to akurat było o tym, ze sa inne rodzaje pomocy i rada, aby tworzyć podobne grupy wsparcia we własnym zakresie... poza strukturami psychiatrii....
zbyszek pisze:Chyba wypada przypomnieć w tym kontekście także niemiecką sprawę Orielli
...to chyba jakiś żart, Panie Zbyszku... W artykule jest mowa o p. Monice Schuster, jako "sercu projektu", która ma 7-letnie doświadczenie w obcowaniu ze Schizofrenikami (jako partner, nie, jako profesjonalista), a nie uzdrowicielce i mowa jest o grupie osób doświadczonych fenomenem Schizofrenii... dodam - grupie samopomocy, która powołała do życia Stowarzyszenie... A jak już zaglądał Pan na stronę Traumprojektu to powinien Pan zauważyć, że Stowarzyszenie to współpracuje z niemieckim i szwajcarskim Windhorse-Projekt, opartym na tezach prof. Eduarda Podvolla, który po wieloletnich studiach również twierdził, że Schizofrenia jest jedynie chwilowym zachwianiem równowagi duchowej i poradzić sobie z nią można (i trzeba) bez pomocy neuroleptyków. Do lektury koncepcji Windhorse również zapraszam ( http://www.windhorse.de/Konzept/konzept.html )...
zbyszek pisze:Dopóki Traumprojekt nie podaje niczego o kompetencjach lub wykształceniu prowadzących ani poważnych rekomendacjach nie wiadomo, czy to nie grupa wyłudzaczy, żerujących na znanej wśród osób dotkniętych schizofrenią awersji do leczenia.
...potwierdzeniem kompetencji Traumprojektu jest grupa ludzi, którzy od lat świetnie dają sobie radę bez neuroleptyków i znowu nauczyli się śmiać. Podejrzewanie ich inicjatywy o wyłudzanie pieniędzy jest co najmniej... delikatnie mówiąc... niegrzeczne... A co do awersji do leczenia, która panuje wśród osób dotkniętych Schizofrenią... Czy nie powstała ona przypadkiem na bazie działań ("żerujących i wyłudzających"???) psychiatrów, podających się za "wykształconych i kompetentnych", choć wciąż nie potrafiących przywrócić tegoż uśmiechu?
...co do sympozjów, organizowanych w obiekcie Trauprojektu... to szkoda, że nie dodał Pan, iż organizowane one było przez szwajcarski "Windhorse Zuerich" (http://www.windhorsezuerich.ch), które informowało o metodzie "Voice Dialogue", z która może Pan się skolei zapoznać na stronie http://www.vpech-irrpeace.ch ...

Pozdrawiam serdecznie, prosząc jednocześnie o odstąpienie od tego rodzaju ataków na prezentowanie INNYCH metod radzenia sobie ze Schizofrenią, niż te psychiatryczne... No, chyba, ze zmusza Pana do tego profesja...

asias2000
...
"Kiedy modlisz się - mówisz do Boga. Kiedy Bóg mówi do ciebie - cierpisz na Schizofrenie" - prof. T. Szasz
Awatar użytkownika
jojo
zaufany użytkownik
Posty: 2303
Rejestracja: czw gru 11, 2008 6:27 pm

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: jojo »

zbyszek pisze: Dopóki Traumprojekt nie podaje niczego o kompetencjach lub wykształceniu prowadzących ani poważnych rekomendacjach nie wiadomo, czy to nie grupa wyłudzaczy, żerujących na znanej wśród osób dotkniętych schizofrenią awersji do leczenia.Jedna sprawa wydaje mi się jednak warta zastanowienia. Skoro tradycyjna medycyna działa tak odpychająco, czyż nie mogłaby zastosować metod znachorów, aby przekonać do leczenia - czy to wszystko byłoby naciąganie i wbrew etyce ?
Zgadzam się z Tobą Zbyszku, ci ludzie mogą żerować na naiwności schizofreników i ich niechęci do podjęcia leczenia psychiatrycznego. Uważam, że Traumprojekt to nic innego jak utopia i przekonywanie chorych, że mogą żyć w spokoju z omamami słuchowymi i urojeniami bez ryzyka rozpadu osobowości i bez leków, chroniących ich przed nawrotem psychozy.
Częściowo jednak chciałabym by okazało się, że Ci z Traumprojekt mają rację, że można zapanować nad chorobą bez leków, mając tylko świadomość choroby. To byłoby wspaniałe, nie brać leków i być sobą. Dla mnie jednak to jest nieosiągalne, jestem skazana na branie psychotropów, mimo że od kilku miesięcy jestem w pełnej remisji i znów wiem, że mam omamy słuchowe, a mam je od lat. Lata całe żyłam ze schizofrenią, słuchając głosów, mając urojenia i nikomu o tym nie mówiąc. Przez całe lata udawało mi się ukrywać moją chorobę psychiczną i normalnie funkcjonować. Aż tu nagle ponad dziewięć lat temu, uległam psychozie. Na szczęście wówczas obyło się bez leków, po prostu uświadomiłam sobie, że mam omamy słuchowe i zniknęło wrażenie telepatii, w którą wierzyłam do 19 roku życia, wizje też się skończyły.Pomogło mi uświadomienie sobie choroby. Przez ponad dziewięć lat żyłam z omamami słuchowymi, wiedząc że to omamy i nic się nie działo.
Niestety po ponad dziewięciu latach znowu zachorowałam psychicznie i skończyło się hospitalizacją. Leki przeciwpsychotyczne mam brać dwa lata, chyba że lekarz zaleci dłużej.
Myślę, że ci ludzie z Traumprojekt, na pewno nie zaszkodzą osobom, które już, zgodnie z zaleceniami lekarzy, odstawiły psychotropy i potrzebują uświadomienia sobie, jak mają świadomie żyć z chorobą psychiczną. Zaszkodzą natomiast osobom, biorącym leki, namawiając je do odrzucenia wszelkich psychotropów. Wtedy będziemy mieć do czynienia z utopijnością Traumprojekt i z ich szamanizmem.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. :(
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: zbyszek »

jojo pisze:Myślę, że ci ludzie z Traumprojekt, na pewno nie zaszkodzą osobom, które ... odstawiły psychotropy ... Zaszkodzą natomiast osobom, biorącym leki, namawiając je do odrzucenia ...
Też tak przypuszczam. Gdyby Traumprojekt ograniczył się do osób w stanie remisji byłby podobny do psychoterapii. Warto byłoby ocenić, czy to dobra psychoterapia, czy tylko propagowanie jakichś przekonań na temat standardowej psychiatrii. Nie wiemy jedna nadal niczego jakie wyształcenia ma Pani Monika.

Asias2000, myślę że po prostu nie chce Ci się wierzyć, że w ogóle istnieje coś takiego jak choroba psychiczna - schizofrenia. Jeśli się nie mylę napisz jasno dlaczego tak myślisz. Wtedy inni napiszą dlaczego uważają, że taka choroba istnieje, a wręcz sami jej doświadczyli. Przekonamy się co te argumenty wspólnie oznaczają. Gdy piszesz o Traumprojekt mam wrażenie, że interesuje Cię on tylko o tyle, na ile popiera Twoją tezę, że choroba schizofrenia to bzdura.
Awatar użytkownika
KELOB
zaufany użytkownik
Posty: 163
Rejestracja: śr cze 06, 2007 6:58 am
Lokalizacja: Paprykarzowo - POLSKA B

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: KELOB »

KELOB - głos z szafy ....

Jestem zwierzęciem stadnym, obojętnie czy jestem w fazie manii czy zjazdu, lubię towarzystwo ludzi , myślę że warto się spotykać, poznawać ludzi, spędzać z nimi czas, otworzyć się żeby dostać kopa w cztery litery, albo być zrozumianym przez innych, syty nie zrozumie głodnego, ale dwóch głodnych ma dużo więcej wspólnego z sobą niż lekarz (guru - szaman-farmaceuta) i petent. Inicjatywa jest super, może nie dla wszystkich, gorzej jeśli ktoś zwietrzył w tym sposób na życie ;-)

A propos spotkan : w tym roku planowany jest doroczny zlot czatowiczów (tym razem Gdańsk)
ALL OF US ARE VISIONERS - Moonspell
Awatar użytkownika
Amannn
zaufany użytkownik
Posty: 4627
Rejestracja: pn sie 17, 2020 3:54 pm

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: Amannn »

jojo pisze: czw kwie 23, 2009 3:42 pm
zbyszek pisze: Dopóki Traumprojekt nie podaje niczego o kompetencjach lub wykształceniu prowadzących ani poważnych rekomendacjach nie wiadomo, czy to nie grupa wyłudzaczy, żerujących na znanej wśród osób dotkniętych schizofrenią awersji do leczenia.Jedna sprawa wydaje mi się jednak warta zastanowienia. Skoro tradycyjna medycyna działa tak odpychająco, czyż nie mogłaby zastosować metod znachorów, aby przekonać do leczenia - czy to wszystko byłoby naciąganie i wbrew etyce ?
Zgadzam się z Tobą Zbyszku, ci ludzie mogą żerować na naiwności schizofreników i ich niechęci do podjęcia leczenia psychiatrycznego. Uważam, że Traumprojekt to nic innego jak utopia i przekonywanie chorych, że mogą żyć w spokoju z omamami słuchowymi i urojeniami bez ryzyka rozpadu osobowości i bez leków, chroniących ich przed nawrotem psychozy.
Częściowo jednak chciałabym by okazało się, że Ci z Traumprojekt mają rację, że można zapanować nad chorobą bez leków, mając tylko świadomość choroby. To byłoby wspaniałe, nie brać leków i być sobą. Dla mnie jednak to jest nieosiągalne, jestem skazana na branie psychotropów, mimo że od kilku miesięcy jestem w pełnej remisji i znów wiem, że mam omamy słuchowe, a mam je od lat. Lata całe żyłam ze schizofrenią, słuchając głosów, mając urojenia i nikomu o tym nie mówiąc. Przez całe lata udawało mi się ukrywać moją chorobę psychiczną i normalnie funkcjonować. Aż tu nagle ponad dziewięć lat temu, uległam psychozie. Na szczęście wówczas obyło się bez leków, po prostu uświadomiłam sobie, że mam omamy słuchowe i zniknęło wrażenie telepatii, w którą wierzyłam do 19 roku życia, wizje też się skończyły.Pomogło mi uświadomienie sobie choroby. Przez ponad dziewięć lat żyłam z omamami słuchowymi, wiedząc że to omamy i nic się nie działo.
Niestety po ponad dziewięciu latach znowu zachorowałam psychicznie i skończyło się hospitalizacją. Leki przeciwpsychotyczne mam brać dwa lata, chyba że lekarz zaleci dłużej.
Myślę, że ci ludzie z Traumprojekt, na pewno nie zaszkodzą osobom, które już, zgodnie z zaleceniami lekarzy, odstawiły psychotropy i potrzebują uświadomienia sobie, jak mają świadomie żyć z chorobą psychiczną. Zaszkodzą natomiast osobom, biorącym leki, namawiając je do odrzucenia wszelkich psychotropów. Wtedy będziemy mieć do czynienia z utopijnością Traumprojekt i z ich szamanizmem.
W twoim przypadku leki będą do końca życia. Znachor mógłby pomóc jedynie ziołami innych metod nie ma.
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: zbyszek »

Nie pisz tak Amannn, o Jojo, że będzie musiał brać leki do końca życia, bo tego nikt nie wie. A tu zabrzmiało to jak argument przez złośliwość.

ps. Dlaczego namawiam do podania zawsze pełnego adresu źródła, a nie tylko kopii wypowiedzi ? Bo tam zapewne te sprawy były już omawiany i przedstawione jakieś punkty widzenia. Nie podając źródło podaje swój punkt widzenia a unikach możliwych innych. Poza tym warto kontynuować tematy, tam gdzie one powstały i były już omawiane.
Awatar użytkownika
jojo
zaufany użytkownik
Posty: 2303
Rejestracja: czw gru 11, 2008 6:27 pm

Re: Psychiatria – pół serio, pół żartem...

Post autor: jojo »

Amannn pisze: ndz gru 26, 2021 10:12 amW twoim przypadku leki będą do końca życia. Znachor mógłby pomóc jedynie ziołami innych metod nie ma.
Ten kto wierzy w to, że znachor może mu pomóc w jakikolwiek sposób, jest jeszcze bardziej chory, bo ma urojenia i sam w nie wierzy. W zwalczaniu schizofrenii pomocne są tylko neuroleptyki, praca nad sobą, czasem psychoterapia, a nie wiara w gusła, znachorów i innych szamanów.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. :(
ODPOWIEDZ

Wróć do „antypsychiatria”