tyle

miejsce na dowolną inną dyskusję nie dotyczącą schizofrenii

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
imon
zaufany użytkownik
Posty: 960
Rejestracja: sob lut 08, 2014 4:00 pm
płeć: mężczyzna

tyle

Post autor: imon »

Popiszę sobie trochę w tym dziale i pozbieram sobie myśli do kupy. Wychodzi na to, że Jezus Chrystus zaserwował mi te wszystkie bule i udręki których przez dwa lata doświadczałem... w przeprowadzonych przezemnie analiz wynika, że działa w ten sposób, żę w swych przemowach brutalnie wbija innym , że ma powodzenie u kobiet ... robiąc różnego rodzaju strategie jak zaparcie sięsamego siebie i królestwo niebieskie.... jeżeli ktośchce tam wstąpić i ma takie pragnienie daję mu to w pewien sposób władzę nad taką jednostką...
ja zrezygnuje z ostrza które w myslach pojawił się impuls , że miałem dostać, nie chce , żeby przelewał za mnie swojąkrew ani niczego zwiazanego z jego ideologią... jestem za to potwornie zniesmaczony tym w jaki sposób wkradł się do mojego umysłu... wspominam siebie przed tym jak go poznałem kiedy tak przyjemnie buszowały we mnie te myśli zwizane z pętlącą się w powietrzu miłością.. kiedy to po prostu doszukiwałem się tych wszystkich metod na to aby je czerpać co sprawiało mi niesamowitą frajdę i napędzało każy jeden mój dzień. Domnieman, że pod pretekstem stworzenie czy też nauczania.. objawia się gdy rodzi się miłość i uważą się za specjalistę... jeszcze jakiś czas temu myslałem i wierzyłem pogrążony w bólu, że to test miłości prawidzej co w pewien sposób zajmowało moją świadomość, że miałbym po prostu dochowaćwierności jednej kobiecie... i brzmiało to dla mnie interesujaco myslałem nawet, że po prostu ocknę się gdzieśtam w innym świecie.. ale ból tortury i syndrom stokholmiski, czyli cośtakiego, że ktośCię bije tak długo aż go polubisz to nie jest dla mnie mnie to nie przekonuje... zbulwersowałem się jego nastawieniem... gdyż gwałci nabyte poglądy i wartości danej osoby a potem wychodzi na to, że stara sięzapchaćryja to tą perspektywą miłości bądz też po prostu jakimś ostrzem armagedonu... krótko mówiać jest to interes nie warty zachodu.... gdybym miał wpływ na to co mnie spotkało to nie interesował bym się niebiem i nie poświęcił bym najmniejszej uwagi tamtej kobiecie... jak dla mnie nie ma niczego co usprawidliwiało by te wszelkie stany umęczenie które doznałem... nie zależy mi już na sobie.. zamiast temu to czym w chwili obecnej zajmuje swój umysł to po prostu tym, że nie będe wspólnie biesiadował z kimśkto sprowadził na mnie cierpienie żeby po tem w jakiś sposób wpłynać na mój powrót do normalnego stanu... nie wiem czy mam jakieś szanse w tym wszystkim tym bardziej, że dochodzą do mnie przesłanki, że to może jest jakiś świat sprowokowany jego czy też nAtali siła gdzieśtam 27 lutego 2010 roku.. wspominam siebie po prostu jadącego na rowerze kiedy to miało miejsce to moje objawienie kiedy do doświadczyłem w umysłe, że wszystko jest możliwe... koszt jest nie warty zachodu... nie mam zamiaryu mysleć o nim w taki sposób w jaki by sobie tego życzył.. pierwsze wrażenie było takie, że nie podobał mi sięten najazd na moje wartości głosem w głowie być możę pochodzącym nawet od SAmego Boga... ale tak słuchając go... nie jestem w stanie przyznać mu racji... po prostu zaimplikowany był w sposób nie odpowiadajacy mi o czy jestem teraz świadom... gdy przedstawiana mi jest moja przeszłość dostrzegam, że Chrystus sprowadza na mnie same nieszcześcia i działania które z biegiem doświadczenie nie pomagają mi a po prostu w pewien sposób rujnują moje wyobrażenie odnoście trybu życia jaki chciałem wieść... nie przpadam za tym, że mnie wyzywa od kurwiarzy.. a mi się nie chce odpowiadać na te myśli które gąszczą we mnie... nie jestem i nie będę zadowolony z mojego cierpienie i nigdy nie powiem, że było mi to do czego kolwiek potrzebne.. najchętniej oddalam od siebie każde istnienie które było przy mnie w takiej chwili... jest mi niezręcznie bo nie wiem w jakiej rzeczywistości się obracam.... nie chce isć do raju, za który miałem zapłącić sytuacjami sprowokanymi w którym ktoś mógł sobie bezkarnie tamotawć i paraliżować moje myśli aby otoczenie odniosło wrażnie, że żyje wbrew moich pogląddą... którko mówiać istnienie Boga nie jest warte jednego dnia mojego cierpienia, które po prostu zostało skrupulatnie dopracowane.. dal mnie to było mentalnie bardzo bolesne... nie mam zamairu byćzabawką w rękach zoskapryszonego JEzusa anie żadnej innej istoty... cały czas mi powtarz, że go nie pokonam a potem jeszcze pojawia się i pyta po co to wszystko... z jednej stony mówi , że jak się w coświerzy to to się urzeczywistnia z drugiej strony bogactwo wewnętrzne jakie utraciłem za jego sprawą jest niewirygodne i nie mam zamiaru się z nim zadawaći jeżeli jest to w taki sposób skonstruowane to liczę na to, że nie będzie się komunikował i powtarzał innych, że czyni dla mnie cośdobrego... bo przypomina to sytuacje w któej złamał mi nogę przed powarznym biegiem... a potem kiedy już byłem sparalizwoany krzyczłą czemu nie biegam totalnie dwu i trzy licowa.... nie potrzebowałem tej próby... nie przysłużyła mi się do niczego... gdy zagłębiałem sie w szczęsciu tylko to było mi potrzebne.... zależało mi na tamtej dziewczynie ale mająć przepuszczenie, że pochodzi od niego bądz może po prostu stworzyćwyobrażnie innego świata.. tracę do niego zaufanie.. podejrzewająć, że manipuluje miłością.. wiem , że miłośc możę wszystko.. nie chce nic od niego... zaparcie się smego siebie daje mu podstawy do tego aby mieć udziały w miłośćią jaką darzą mnie kobiety dlatego po prostu nie podoba mi sięta definicja sposób jej pobieranie jest dla mnie nie do przyjęcia tym bardziej, że dziej się to w mojej umysle za sprwą jego duchowej istotyn... nie podoba mi się to choć przyznam się , żę od 2006 roku jestem wojownikiem o miłość ale nie paraliżuje stanami piekówymi i schizofremicznymi osabami wobec któych mam przeświadzczenie, że doświadczam więcje uwagi i miłości z otoczenia.. pozatym czuje się nieco inaczej pod jego wpływem... zraża mnie do siebie tym bardziej, że komunikuje się teraz kiedy leże i kwiczę.... moje wyobrażenie o nim no cóż może po prostu sie przedstawia... trochę mi go szkoda, że byc możę nikt go tak naprawde nie zna... ale dla mnie to jest niedopuszczalne... jeżeli mogę się tak wyrazić... co prawda kiedyś chciałem doświadczyćprawdziwej miłości.. ale nie po to aby ktośpoprostu sparaliżował mnie i szargał wartości które nabyłem pomijająć to , że nie jestem już zachwycony z najmniejszych przejawów Boga w moim życiu... który kojarzył się z bezpieczeństwem, którego nie było.... oraz pokładaów miłosci pobranych ze mnie... nie prosiłęm się o taką inwestycję.... jeżeli to sprawi, żę wrócę na rower to nie chcę tej prawdziwej miłośći nic na świecie nie jest warte paru minut stanów cierpienie których doświadczyłem nawet życie wszystkich istnień w raju poniewa zrujnowało to moją osobowość... i wszystko nad czym pracowałem.... do poziomu w którym jestem na tyle otępiały, ze nie odpowiadam w sposób w jaki zwykłbym na zaczepki... przez co nie czuje się tak jak powininem czego nie widac być możę okiem trzeciej osoby to jednak z punktu widzenia osoby mającej jakieśwartości to to byłsprawany nalot po ptostu osaczć kogoś takiego jak ja co chciał powieść wszystkich do innego świata który pielęgnował każdą myśli w piekle w których negatywne myślenie wypaczyło siłę myśli i wierzeńktóre w sobie rozwijałem.... przypomina mi się historia w której kiedyś pobito mojego wujka i dano mu wideo aby nie wniósł skargę na policę... a mie to rypie... nie chce tego widea
Psychodelik_euforii
zaufany użytkownik
Posty: 3573
Rejestracja: pn paź 24, 2011 11:02 am
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Po_za_granicami_wszech-świata_

Re: tyle

Post autor: Psychodelik_euforii »

komu chce się czytać ten text ??????????????????????
"_To_co_dla_mnie_jest_podłogą_dla_innych_jest_sufitem_"
ODPOWIEDZ

Wróć do „inne”