Nie wiem od czego zacząć... 3-4 lata temu po przeczytaniu artykulu o schizofrenii zaczęlam się zastanawiać czy czasem sama nie jestem chora. Moja ciocia ma schizofrenię, a ja sama wlaśnie w tamtym okresie samooklaeczlam się, najpierw poznokciami, później nożyczkami... Slyszalam glosy które powtarzaly mi, że do niczego się nie nadaję, że jestem beznadziejna. Czasem mialam wrażenie, że to ja sama to sobie wmawiam choć nie bylam w stanie tego powstrzymać. Myślalam o samobójstwie, ale powstrzymywala mnie myśl o rodzicach, że będą cierpieli jeżeli to zrobię... Pomogly mi chyba dlllllugie rozmowy z przyjaciólką. To byl mój najgorszy okres... Wcześniej i póżniej mialam wrażenie, że jestem inna od wszystkich że nie pasuję do otoczenia i że ktoś chce mi coś zrobić. Boję się zwlaszcza gdy jestem sama w domu, mam wrażenie, że ktoś się schowal np. w szafie i chce mi coś zrobić. najbardziej absurdalne jest to, że w wydaje mi się że to nie są ludzie tylko jakieś potwory!!! Te lęki nasilają się po obejrzeniu horrorów (może po prostu mam zbyt rozbudzoną fantazję?), dlatego też żadko je oglądam. Ale też w okresach silnego stresu np. sesja. Naprawdę się wtedy boję i mam problemy z zaśnięciem... Poaza tym mam problemy z koncentracją, nie jestem w stanie zebrać myśli. Tak jak wcześniej "chodzilam jak w zegraku" tak teraz zdarzają mi się dni, kiedy zwyczajnie zapominam co mialam zrobić... Ale to chyba nie jest objawem choroby, prawda?
Ale czuję, że narazie jestem w stanie sobie z tym radzić. W najtrudniejszych momentach proszę jakąś koleżankę żeby spala ze mna w pokoju
Chodzi mi o to czy może nagle się zrobić gorzej? I czy lepiej teraz iść do lekarza czy poczekać i dopiero iść kiedy będzie gorzej?
Pozdrawiam i poroszę o poradę.