Pomózcie Kochani... :( CO ROBIC... ???

relacje rodzinne i ogólnie interpersonalne

Moderator: moderatorzy

Kate

Pomózcie Kochani... :( CO ROBIC... ???

Post autor: Kate »

Witam.. Przejrzalam tu wiele postow i przyznam,ze te historie sa naprawde wzruszajace ale zarazem bardzo przygnebiajace... pelno tu ludzi, a zwlaszcza troskliwych dziewczyn i kobiet, ktore probuja pomoc swoim drugim "połówkom.." Ja tez mam taki problem i nie potrafie sobie z nim poradzic... Tzn, nie jestem do konca przekonana, ale wydaje mi sie ze moj (byly) chlopak, ktorego wciaz bardzo kocham choruje na schizofrenie..nie wiem... Pierwszym dowodem moich przypuszczen jest to, ze jego mama jest bardzo chora wlasnie na schizofrenie..Kochana ale bardzo chora kobieta,ktorej tak mi zal.. My bylismy razem z moim chlopakiem ze soba ponad 2 lata.Bylo to cos najcudowniejszgo na swiecie co mnie spotkalo, zwlaszcza ze wielokrotnie zawiodlam sie w przeszosci na osobach bliskich.. Wiem ,ze to bylo i jest nadal czyms wspanialym i niepowtarzalnym, bo czuje to bardzo wyraznie, ale im wiecjec czytam na temat schizofrenii, ja zaczynam popadac w jakas depresje..To jest straszne i tak sie boje ze moj chlopak zacznie sie jeszcze dziwniej zachowywac.. :( O tym, ze X jest chory, przekonuje mnie jego zachowanie, przez ktore ja sama bardzo cierpie.. A mianiowicie, byl kiedys bardzo o mnie zazdrosny, potrafil wymyslic milion powodow, dla ktorych wg niego nie poszlam na uczelnie itd albo dlaczego gdzies poszlam(na impreze) i dopasowac swoj poglad (calkiem nierealny) do rzeczywistosci.. Ostatnio nawet sama wplatalam sie w niezle bagno z tym zwiazane.. Przynalam sie do rzeczy, ktorych nigdy nie zrobilam, a o ktore oskarzal mnie moj chlopak. Nie wiem czy dobrze zrobilam, teraz wiem ze chyba nie.. Chcialam, zeby wszystko sie ulozylo, zeby dawne klotnie i pretensje odeszly i zebysmy mogli dalej byc razem, tak ja na poczatku... Moj chlopak oskarzal mnie o wiele rzeczy m.in., ze chodzilam wielokrotnie na imprezy bez niego, ze knulam na boku, ze zatajalam prawde przed nim dotyczaca naszych znajomych itd, ze za nim chodzilam, ze w nocy bylam na pietrze w jego bloku i smialam sie tam, co oczywiscie nie jest prawda!!! Nidgy w zyciu nie mialy miejsca takie rzeczy!!! To mnie dobija, bo gdyby rzeczywiscie tak bylo, moglabym bez zadnego "ale" przyjac to, ze chcial sie ze mna rozstac.. Caly czas meczyl mnie ze chce "prawdy" ze go "schizowalam" itd, co mnie doprowadzalo do szalu i sama zaczynalam sie zachowywac jak wariatka, bo plakalam, przekonywalam go i prosilam by mi uwierzyl, bo bardzo go kocham.. Niestety, przyznalam sie do tylu rzeczy i wyszlam na kompletna klamczuche, ktora oklamywala "swoja drug polowke" przez pol roku... :( Nie wiem co robic... On jest swiecie przekonany, ze nie jest chory i ze to ja jestm podlą zdrajczynia itd... Co gorsza, X slyszy rzeczy, zdania, ktore nigdy nie zostaly wypowiedziane.. Potem mi je powtarza i mowi:" Widzisz, dalej klamiesz, ja slyszalem jak ktos tam mowil co innego a Ty dalej mnie oklamujesz i dlatego nie moge Ci wybaczyc..." Czy to nie jest deprymujace?? Chcialam wspomniec, ze pol roku temu doszlo tez do kontaktu z amfetamina, ktorej dosc duze ilosc zazywal moj chlopak, poniewaz byl przekonany, ze ja go oklamuje i zdradzam i tak chcial uciec od tych problemow.. chodzil swego czasu do psychologa w zwiazku z narkotykami, kiedy juz grozila mu wizyta na detoksie.. Na szczescie badania wykazaly,ze nie jest to konieczne.. O wszystko oskarza mnie.. Ze to ja jestem winna, temu ze wpadl w narkotyki itd. Nigdy nie chcialam zeby sie stalo, ale on wymyslil tyle rzeczy i wmowil je sobie, ze nie mialam jak udowodnic mu, ze sie myli.. Bylam wtedy z nim kiedy jezdzil do psychologa, sama nawt z nim jezdzialm, czekalam na niego i rowniez rozmawialam z psycholozka i jego tata..Bosze... tak bardzo bym chciala, ze stal sie takim samym czlowiekiem jak byl kiedys, zeby nidgy nie przytrafilo mu sie to.... Calym sercem go kocham i nie wyobrazam sobie zycia bez niego, ale to przeciez on sie myli i wybral zycie beze mnie... Pomozcie mi prosze... wiem, ze zle zrobilam przynajac sie do rzeczy ktorych nie zrobilam, wiec tym bardziej zle sie z tym czuje i nie wiem co mam robic... On nie wie, ze zrobilam to tylko dlatego, ze mialam nadzieje, ze skonczy sie ten odwieczny temat pt:"Powiedz mi prawde!" i ze bedze juz dobrze... Jak widac mylilam sie, bo nas juz nie ma..... :( :(
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Pomózcie Kochani... :( CO ROBIC... ???

Post autor: zbyszek »

Kate pisze:... zle zrobilam przynajac sie do rzeczy ktorych nie zrobilam, wiec tym bardziej zle sie z tym czuje i nie wiem co mam robic...
powiedz mu przecież, a jeśli się obawiasz podsuń mu adres forum z tym postem.

zazdrość to niedojrzałość emocjonalna, swojego rodzaju strach przed oderwaniem, iluż zdrowych na nią cierpi. żeby pozbyć się zazdrości można spróbować taki trening: należy wyobrażać sobie co na prawdę czują inni, wtedy własne strachy bledną.
Kate

Post autor: Kate »

Dzieki za odpis.. Nie spodziewalam sie,ze tak szybko ktos mi odpisze, za co serdecznie dziekuje. Wiesz, moze i masz racje, aby opowidziec mu jak bylo naprawde, ale obawiam sie, ze ze on tego nie zrozumie, poniewaz jak juz napisalam, jest święcie przekonany, ze ma racje.. Naprawde duzo bym dala, zeby zrozumial, ze postawil mnie w bardzo trudnej sytuacji, kazal niejako wybierac, miedzy nim a tym zeby sam dowiedzial sie prawdy... Boje sie, ze jeszcze bardziej zaplacze sie w tym wszystkim a cale to zamieszanie nic nie da... :( On stwierdzi, ze znowu go oklamuje, a ja... ? Co ja wtedy zrobie? Zaczne go znowu przekonywac ze tak nie jest?... Nie jestem lekarzem, moje podejrzenia o jakakolwiek chorobe, to tylko przypuszczenia, ale im wiecej czytam na ten temat, tym bardziej wszystko zaczyna miec jakis sens..ze to choroba i narkotyki sa powodem tego wszystkiego.. Jednak jak uswiadomic takiej osobie, ktora swięcie wierzy w swoje racje, ze powinna podjac jakies leczenie..? Wydaje mi sie, ze bardzo cięzko jest to komus przetlumaczyc bo kazdy chce wierzyc, ze jest zdrowy... Nie wiem.. Skontaktuje sie moze z jakims psychologiem jeszcze... Ale czy mozliwe jest, aby komus tak zatwardzialemu, upartemu jak X wytlumaczyc, ze cos jest jednak z nim nie w porzadku... ?? I czy rzeczywiscie jesli ta choroba okaze sie ta, czy jest uleczalna??
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Kate pisze:Jednak jak uswiadomic takiej osobie, ktora swięcie wierzy w swoje racje, ze powinna podjac jakies leczenie..?
zacznij od wytłumaczenia nie tego co ktoś ma robić, tylko tego co ty sama przy tym czujesz.
Kate

Post autor: Kate »

Tzn? Ja bardzo chcialabym mu pomoc, ale nie wiem czy on bedzie chcial, poniewaz mi nie ufa... W tym tkwi problem... Uwaza mnie za kompletna "klamczuche" i nie wiem czy bede mogla mu pomoc.. Wiele ponoc zalezy od osoby "chorej" czy wie ze jest chora czy bagatelizuje sprawe i uwaza, ze inni powinni sie leczyc... Mnie bardzo na nim zalezy i nawet jesli nie bedziemy juz razem zycze mu wszystkiego najlepszego i chce, zeby byl zdrowy...
sonia13

Post autor: sonia13 »

jeśli jest rzeczywiście chory i o tym nie wie to koniecznie musi się dostać do lekarza choćby podstepem, ale jeśli jest chory i już wie o tym (tzn dotarło to już do niego) to może chce chronić ciebie ,rozstając się z tobą...takie jest moje zdanie...
Kate

Post autor: Kate »

No wlasnie... Mysle ze pdostep to dobry myk.. Tzn, on chodzil juz do psychologa, bo polaczyl dragi z zdroscia itd, a to wybuchowa mieszanka jak na moj gust, nie sadzisz?
Nie wiem czy on wie.. zauwazlylam, ze na slowo "jestes chory"(powiedziane w zlosci czy ostrzejszej wymianie zdan) czy delikatnie sugerowane "wiesz chyba z Toba jest cos nie tak", zawsze sie oburzal i konczyl rozmowe slowami: "Skoro tak uwazasz, to nie mamy o czym rozmawiac"
On jakby nie przjmuje tego do wiadomosci, ze rzeczywiscie moze byc cos nie tak z nim!
Broni sie rekami i nogami albo udaje, ze jest zdrowy a wie o tym doskonale!
Ale wielokrotnie cytowal mi zdania, ktore niegdy nie mialy miejsca i to mnie niepokoi dosc mocno.. :(
Nie wiem czy to bank schizofrenia, ale boje sie ze moze to byc TO...
Czy to jest uleczalne jesli sie szybko zaregauje czy podejmie leczenie?
Dziekuje za kazdy odpis czy rade... :*
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

zbyszek pisze:zacznij od wytłumaczenia nie tego co ktoś ma robić, tylko tego co ty sama przy tym czujesz.
Kate pisze:Tzn?
Kate, zazdrość to nie schizofrenia, ale wytłumacz mu, że ty tak to odczuwasz i takie masz o niego poważne obawy
Kate pisze:ze X jest chory, przekonuje mnie jego zachowanie, przez ktore ja sama bardzo cierpie.. A mianiowicie, byl kiedys bardzo o mnie zazdrosny,
wytłmacz mu, ze nie wiesz jak zakwalifikować jego zazdrość i że z powodu tej nadmiernej zazdrości cierpisz, że czujesz się zobligowana do postaw, które ci nie odpowiadają :
Kate pisze:wiem, ze zle zrobilam przynajac sie do rzeczy ktorych nie zrobilam, wiec tym bardziej zle sie z tym czuje i nie wiem co mam robic..
opisz mu to w szczery sporób, żeby zrozumiał twoje uczucia w taki jasny sposób, żeby musiał się wobec nich jakoś zachować. Kate, przecież to szczerość, a nie manipulacje ("przyznałam się") robi bliskość.
Kate

Post autor: Kate »

W zasadzie masz racje i ja to tez wiem, ze szczerosc jest najwazniejsza, ale sęk w tym, ze ON jest święcie przekonany i smieje sie z tego co ja mowie, ze cos jest nie tak, ze go nie oklamuje itd. Ma mnie za psychicznie chora, ktora wciska mu kit, albo probuje go wcisnac, ale on jest na tyle przytomny i madry, ze sobie go nie da wcisnac... !
Tak to wyglada, ja to tak odczuwam. Dowiedzialam sie ze rzeczywiscie to nie musi byc od razu schizofrenia(chyba spanikowalam), ale najprawdopodobniej jest to psychoza ponarkotykowa...Tak stwirdzila doswiadczona psycholożka, ale tylko wiadomo- z opowiesci moich mogla wysnuc takie a nnie inne wnioski.. Ponoc nie jest to pozytywna diagnoza, ale sama juz nie wiem co gorsze.. schizofrenia czy psychoza ponarkotykowa... :( W kazdym razie doł....
Kate

To juz inna sprawa....

Post autor: Kate »

Teraz w zasadzie juz wiem, ze to ta okropna choroba... Ze wszystko przez nia... Na 100% wiem, ze jest to psychoza ponarkotykowa, o ktorej nigdy nie dowiedzialam sie od niego.. Nie powiedzial mi!!! Dlaczego?? Chodzil do psychologa, ale NIKT nigdy mi sie wspomnial ze to wlasnie to! A przeciez mialam prawo wiedziec prawda??! Planowalismy razem wiele, mielismy swoje marzenia i chcielismy je spelnic, ale dlaczego ja nie dowiedzialam sie o tym ?? Dopiero wczoraj dzieki SAMEJ sobie, dowiedzialam sie, ze to wlasnie to..! Mam okropny zal do X, ze nie powiedzial mi wczesniej, nie ostrzegl przez konsekwencjami, nie powiedzial o objawach i skutkach tej choroby... DLACZEGO?? Czuje sie oklamana i bezsilna.. Chcialam mu pomoc, bez wzgledu na to czy dowiedzialabym sie co mu dolega, czy nie... To przeciez logiczne, kocham go! Sama nie wiem czy mialabym tyle sil by go wspierac, ale na pewno nie zostawilabym go, kiedy by mnie potrzebowal... NIGDY...
Nie wiem, nie rozumiem czemu mi nie powiedzial.. Mniej wiecej wiem juz jakie sa objawy i ze powoduja uszkodzenia mózgu w mniejszym badź wiekszym stopniu.. Boze.. to jest jakis koszmar....
Kate

Post autor: Kate »

Teraz to juz chyba koniec... Powiedzialm mu o tym, wkleilam linka z ta strona, ale nadal twierdzi, ze go oklamuje!!! Nie mam juz sily zeby go przekonywac... Tak naprawde to nie wiem czy on sobie zdaje sprawe, ze cos mu dolega czy sam przed soba nie potrafi sie przyznac do tego... Boze.. ja nie amm powodów dla ktorych chce mu cos wcisnac...!! Chce zeby dal sobie szanse, bo jest inteligentym i zdolnym gosciem, ale on nie chce... Mowi, ze to ja soie powinnam leczyc, nic do niego nie dociera... Do tego nazwla mnie "skonczona suką" bo teraz "przegielam" itd..
Teraz to juz koniec.. Ja nic nie poradze juz na to, bo bardzo chce mu pomoc ale on twierdzi, ze jestem "klamliwa żmiją" i ze mi nie wierzy, ze chce zeby na moje wyszlo itd... To jest jakies chore... Nie mam juz sily...
SONIA13

Post autor: SONIA13 »

CZY JEST W JEGO RODZINIE KTOŚ Z KIM MOGŁABYŚ SIĘ PODZIELIĆ SWOIMI OBAWAMI? JESLI TAK, TO MÓGŁBY BYĆ DOBRY TROP...
Kate

Post autor: Kate »

Tak.. jest jedna osoba, z ktora moge szczerze porozmawiac... osoba ta wie, ze mowie prawde i wie jaka jest diagnoza odnosnie X.. On wypiera sie, ze cos takiego nie istnieje, bo psycholożka, do ktorej chodził i chodzi nadal powiedziala mu ze nie bylo czegos takiego.. ja wiem, ze diagnoze stawia lekarz psychiatra, a nie psycholog, poniewaz rola psychologa dawno sie juz tu skonczyla.. To jest bledne kolo wg mnie... On nigdy nie uwierzy ze cos mu jest, poniewaz uwaza, ze jest zdrowy..
Kiedys zapytalam go, czy jest zdania, ze biorąc przez tak dlugi okres czasu amfetamine, prawie codziennie przez pol roku, nie mogły nastapić jakis zmiany w jego mozgu czy osobowosci, odpowiedzial ze "nie".
Nie jestem w stanie wyobrazic sobie osoby, ktora chocby nie wiem jak byla silna psychicznie i fizycznie, byla w stanie wyjsc z takiego bagna bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu... Po prostu wg mnie, choc nie jestem lekarzem, jest to nie mozliwe... Ale jak zwykle on wie "najlepiej"... Nie chce sluchac, jest uparty i nie jest w stanie pojac, ze chce mu pomoc.. To chyba dalej nie am sensu, bo przeciez on sam musi chcieć...
Kate

Sprostowanie

Post autor: Kate »

Witam!
Chcialam sprostowac nieco moj post, ktory nie jest do konca prawdziwy..
Z moim chlopakiem na szczescie jest szystko ok, i niestety ja namieszalam tu nieco w zwiazku z jego domniemana choroba.. Badania wykazaly co innego, co czyni ten post nieprawdziwy i nieadekwanty do sytuacji.. Sa tu tez rzeczy ktore nigdy nie powinny byly znalezc sie na jakimkolwiek forum, bo sa to sprawy prywatne, w tym wypadku w naszym zwiazku.. Bylo w tym duzo z manipulacji(mojej), wynikajacej z przeszlosci i wielu niedopowiedzeni dlatego wyszlo jak wyszlo..Musialam oklamac mojego chlopaka wiele razy... Dlatego najmocniej przepraszam mojego Misia i obiecuje ze takie rzeczy nigdy sie juz nie powtorza i bedziemy je rozwiazywac miedzy soba... tak JIBKO?? ;p
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Sprostowanie

Post autor: zbyszek »

Kate pisze:Z moim chlopakiem na szczescie jest szystko ok
chciałaś powiedzieć, że go kochasz i masz do niego zaufanie !
Czy jest ok, to może stwierdzić lekarz. Osobom stojącym tak blisko ciężko to ocenić, bo emocje porywają je z obawy i troski. Po anfetaminie mogą być poważne kłopoty, choć nie musi to być wcale schizofrenia. Jeśli ktoś brał amfę wszelka troska jest z pewnością na miejscu.

Kate, droga królewska to droga najprostrza - bezpośrednio i szczerze do twojego chłopaka. Zwracaj się do innych, kiedy kontakt z nim będzie niemożliwy.
Fdsah

Post autor: Fdsah »

Obawiam sie ze chciala powiedziec ze wszystkie rzeczy ktore jej zarzucalem byly prawdziwe a nie byly wytworem mojej wyobrazni! Co do kontaktu On jest zawsze mozliwy pod warunkiem ze ktos mowi prawde a nie sciemnia i nie wypisuje bzdur na forum tylko dlatego zeby przepchnac mi jakas swoja racje ktora ma sie nijak do rzeczywistosci.Odnosze wrazenie ze zostalem skreslony na forum bo cos bralem..Zastanowcie sie 2 razy zanim bedziecie skreslac ludzi przez to ze cos tam kiedys brali..Narkotyki to nie jest swierza sprawa i nie bralem ich dawno a wy twierdzicie ze dalej cos jest nie tak bo kiedys cos bralem. Nie wypowiadalem sie w tym temacie wczesniej bo nie mialem zamiaru urzerac sie z calym swiatem na temat kiom jestem i jaki jestem. Ostatni Post Kate chzba mowi sam za siebie a jesli nie jest wystarczajaco dobitny powiem to po swojemu.To co napisala na moj temat i moich rzekomych urojen to bzdura a raczej ich stek. Poniewaz stwierdzenie "powiedz mi prawde" nie bylo mowione w kontekscie powiedz mi prawde bo musisz przyznac ze jestem normalny (co do tego nie mam zadnych watpliwosci) tylko "powiedz mi prawde" zeby ratowac nasz zwiazek. Zgodze sie ze stwierdzeniem ze najlepsza droga do szczesliwego zwiazku jest mowienie sobie prawdy i bycie szczerym w stosunku do siebie i dlatego ja taki jestem ale wobec przytlaczajacych dowodow na to ze Kate mnie oklamuje musialem sie uprzec i trzymac sie swojego. Dlugo by mozna mowic o tym co sie miedzy nami dzialo a ja uwazam ze to jest nasz prywatna sprawa.ale chcialbym zwrocic wasza uwage na jeden fakt :

Skresliliscie mnie za to ze kiedys bralem i wzieliscie strone osoby ktora nie brala choc fakty sa zupelnie inne. Smiesznym jest dla mnie spojrzenie spoleczenstwa na ludzi ktorzy mieli kontakt z narkotykami..Tacy ludzie sa od razu skreslani i szufladkowani jako gorsi..Nie uwazam tak bo znam wiele osob ktore po takich przejsciach zmienily sie na lepsze niestety znam rowniez wiele osob ktore sie z tego nie wygrzebaly i dalej brna w narkotyki.Przykre ale prawdziwe. I chcialbym zebyscie sie zastanowili nad tym jak latwo jest kogos uznac za odbiegajacego od normy tylko dlatego ze mial w swoim zyciu stycznosc z narkotykami. Wielokrotnie spotykalem sie z traktowaniem z gory tylko dlatego ze mam "ciekawsza przeszlosc" od reszty swiata ale jeszcze wiecej razy udowodnilem ze jestem od takich ludzi lepszy.

No nic to tyle mojego zdania na ten temat chociaz uwazam ze ze wzgledu na to ze jest tu wiecej klamstw niz prawdy powinien kwalwikowac sie do usuniecia przez moderatora.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Fdsah pisze:Odnosze wrazenie ze zostalem skreslony na forum bo cos bralem.
ależ skąd, nikt cię nie skreślił, jesteś mile widziany
ze wzgledu na to ze jest tu wiecej klamstw niz prawdy powinien kwalwikowac sie do usuniecia
widzisz, z tym jest pewnien kłopot, kate nie zarejestrowała się i teraz nie może poprawić, ani wyrzucić swoich własnych postów, bo one są pod użytkownikiem "gość", a gościem może być każdy. administrator nie może zmieniać czyichś postów bez zgody autora, a kto jest autorem ? "gość" = "anonymous"
ODPOWIEDZ

Wróć do „rodzina i otoczenie”