Mnie szkoda by było czasu na taka psychoterapię. Jemu za to płacą a pacjent musi wierzgać i męczyć się pod tym jak grzebią w jego psychice a na koniec najwyżej mieć satysfakcję, że się nie dał.Gehenna pisze:powiedziałam mu dziś, że go nie lubię, że denerwuje mnie w nim wszystko nawet jego mimika (co przecież jest mimowolne), powiedziałam, że mu nie ufam i uważam za swojego wroga.
I zdałam sobie sprawę, że cholernie dobrze czuję się po sesji, kiedy udaje mi się być wredną, podpuszczać go, łapać za słówka, być obrzydliwie sarkastyczną, pokłócić się i na koniec z impetem trzasnąć drzwiami.
Czasem się kontroluję i staram się być miła, ale to jest jak czort męczące.
Miałabym ochotę zrobic mu fizyczną krzywdę, strzelić w ten psychoterapeutyczny ryj.
Tyle to i samo życie nauczy a człowiek nie będzie przynajmniej do tyłu tylko spożytkuje cenny czas na osiąganie swoich zysków.