schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

relacje rodzinne i ogólnie interpersonalne

Moderator: moderatorzy

ZUZA

Post autor: ZUZA »

...CHYBA ŻE JESTEŚ MOIM BYŁYM MĘŻEM :?
Gość

Post autor: Gość »

ZUZA pisze:tak własnie kocha schizofrenik...
nie napisałaś przecież "mój były mąż", a schizofrenik (jak widać tak, czy inaczej w końcu z Psychiatrią go zdradziłaś :wink: )
...CHYBA ŻE JESTEŚ MOIM BYŁYM MĘŻEM
ani byłym, ani przyszłym nie marz sobie nawet :D :wink:
sabina135
zarejestrowany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: pt cze 30, 2006 11:54 am

Post autor: sabina135 »

Zuza wiem co czułaś ja miałam to samo ,maż w momencie ostrego ataku tez mnie tak traktowal, podejrzewal o zdrade ze wszystkimi, nie pozwalal mi chodzic do pracy , odbierac telefonow, wychodzic z domu, wyzywal mnie,zaczelam go nienawidziec, nie wiedzialam co obic, nie chcial sie leczyc, nie mialam sily,ale udalo sie to bylo trudne ,ale teraz jest dobrze i nie zaluje ,bo warto bylo przez to wszystko przejsc zeby znow byc razem.Mi sie udalo i dzisiaj maz sie leczy ,teraz wiem ze to choroba byla sprawca tych wszystkich okropnych slow,czynow i zachowan i jezeli sie kogos kocha to trzeba walczyc choc to bardzo trudne.pozdrawiam
Agucha
zarejestrowany użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: śr paź 25, 2006 10:22 pm

Post autor: Agucha »

Mogę Wam powiedzieć jak kocha schizofreniczka, z poczatku zastanawia się czy jest zdolna do miłosci, potem kto znią wytrzyma, te polegiwanie,ale przed choroba też nie lubiła gotować, ani prasować i poleżeć też lubiła, teraz potrzebuje trochę wiecej snu, pokładów czułości i zainteresowania. i schizofreniczka to dostała.Cały czas próbuje to oddawać i z dobrym rezultatem , jej miłośc mimo 6 letniego zwiąku jest wierna, stała, czasem się złości,albo jej się nie chce, ale ta druga osoba to toleruje.
Desperat poznał schizofreniczkę jak miała głeboką depresję, robieniem herbatek, gadaniem i zmuszaniem do robienia w wspólnych posiłków i buziakami w czułko tak rozkochał schizofreniczkę,że świata poza im nie widzi,
akurat ta schizofreniczka nigdy nie była agresywna i nie dostawała furii, nie wszyscy tak mają , schizofreniczka się bała, ale dzięki tej drugiej osobie jest silna, cały czas rozwija się intelektualnie i bryluje w towarzystwie, po pracy wraca wyżeta jak gąbka i pada. Przespi sie trochę i bierze za porzadki w domu , planuje, dorabia w nocy na tłumaczeniach
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Ja jestem schizoafektywny i nie wiem czy wogóle umiem kochać. Choroba zrobiła ze mnie nieczułego, zgorzkniałego dziada. Mam 20 lat, nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy się nie całowałem, nigdy sie nie sexowałem, ba, ja nigdy na randce nie byłem.Zawsze wmawiałem sobie że jestem brzydki, głupi, do niczego, że nie zasługuje na żadną, a teraz gdy tak nie uważam to nie mam najmniejszej ochoty na miłość. Przed chorobą byłem wrażliwy, marzyłem o dziewczynie, żeby mieć kogo kochać, przytulać, pocieszać, a teraz jest mi to zupełnie obojętne, zrobiłem sie zupełnie oziębły na te sprawy. Obawiam sie że nie pokocham żadnej kobiety ani żadna nie pokocha mnie, boje się że ta zdolność u mnie zanikła, że jestem zimnym skurwysynem wściekajacym sie na własnego psa bo ten na spacerze nie chce iść. Poza tym strasznie sie boje, szczególnie kontaktu fizycznego, że nie bedę umiał tego zrobić i że nie będę mógl(skutek leków), przed chorobą tego nie miałem. Boje się też że gęby nie będę umiał otworzyć. Mieszkam zdala od ludzi, nie pracuję i nie uczę się, kobiet nie widuje prawie wcale. Chyba jestem skazany na samotność :cry:
luks22

Post autor: luks22 »

Nie wiem czy ten wątek wygasł na dobre... Ja mam podobne problemy, boje sie kontaktu z przeciwna plcia, fizycznym kontaktem i w ogole fizycznym kontaktem z innymi ludzmi, nie potrafie np. stac blizej niz 1,5 m od kogos (od zawsze), ludzie sie dziwia czemu sie odsuwam :)... Z kobietami sie nie widuje poza sytuacjami oficjalnymi, ale najciekawsze ze czasem bywa, ze mimo rzadkich kontaktow czasem cos sie "wydarza". Ostatnio jak sie zatrudnilem w pracy na probny okres byla tam dziewczyna ktora jak tylko zobaczylem zdawalo mi sie ze od dawna sie znamy, ona chyba tak samo czula bo podchodzila do mnie i zaczynala rozmowe, usmiechy itd. potem sugerowala zebym jej dal swoj nr. telefonu. Byla b. ladna i miala inteligentne niebieskie oczy... Ale ja oczywiscie w koncu stchorzylem. Wczesniej tez zdarzaly mi sie takie momenty i konczylo sie tak samo. Prace potem zmienilem, wszystko poszlo precz. Nie potrafie sie przelamac, z jednej strony moze chcialbym z kims byc, z drugiej boje sie - rozmow, bliskosci, wszystkiego. Pozdrawiam....!
deciso
zarejestrowany użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: śr lis 01, 2006 5:58 pm

Post autor: deciso »

Zgadzam się cenzura zabija. A temacik warto jest pociagnąc. A co do złego odbioru to nie należy się przejmować ludźmi, którzy nie chcą zrozumieć, a czasem drioga musi być kręta.
gość w dom

a ja tak kocham

Post autor: gość w dom »

Powiedział
zamykam oczy
kiedy sie kochamy,
żeby nie widzieć, że
kiedy się kochamy
zamykasz oczy

Powiedziała
zamykam oczy
kiedy się kochamy,
żeby nie widzieć, że
kiedy sie kochamy
zamykasz oczy

Powiedział
Nie ma mnie
w twoich oczach
Nie ma mnie
Powiedziała

Powiedział
gdzie jesteś?
kiedy się kochamy
gdzie jesteś?
Powiedziała

Powiedział
uwięziony jestem
w ludzkich oczach
uwięziona jestem
Powiedziała

Powiedział
jestem tam
w ludzkich oczach
jestem tam
Powiedziała

...
Jeżyk

Post autor: Jeżyk »

Ze mną faceci wytrzymują max trzy miesiące a po zerwaniu błagam go by do mnie wrócił, dzwonię, wysyłam smsy, rozpaczam ale to nic nie daje tylko jeszcze pogarsza sytuację. Mówię mu: kocham cię, a zaraz potem: nienawidzę cię ty hu...! A kiedy go wyzywam od najgorszych to najbardziej czego pragnę to by mnie przytulił i pocałował i powiedział że mnie kocha i nie zostawi nigdy. Po każdym związku ląduję w psychiatryku- MIŁOŚĆ DOPROWADZA MNIE DO SZALEŃSTWA. Aha, gdy mam faceta nie biorę leków żeby mieć megaorgazmy
Gość

Post autor: Gość »

Może poszukaj sobie faceta, ktory rownież jest chory, bo ktoz bardziej cię zrozumie niż on. Mówią ze takie smae charaktery nie mogą byc ze soba, ale w przypadku choroby moze być odwrotnie. Zapewne twoi partnerzy boją sie tej zmienności, która wcale nie jest taka straszliwa, pod warunkiem, ze chce się poznać swiat chorego człowieka. Co do leków to wyłącznie twoja sprawa czy je zazywasz czy nie, niemniej megaorgazm mozna mieć również przy ich udziale. Miłość w życiu człowieka chorego psychicznie jest trudnym zagadnieniem, bo trzeba na nią spojrzeć poprzez pryzmat, tego co ta chora osoba czuje i jej zmienne zachowania, które sa tylko swoistą manifestację siebie.
Jeżyk

Post autor: Jeżyk »

Dzięki za radę. Próbowałam nawiązać kontakt z chłopakiem którego poznałam w szpitalu i z ktorym tam nadawałam na jednej fali, napisalam do niego list. Nie odpowiedział. Innego odwiedziłam ale jakoś było nieswojo i spotkanie było bardzo krótkie. Z mojego miasta nie znam nikogo kto choruje na to samo co ja. Szkoda. Jednocześnie obawiam się związku dwóch schizofreników, oboje będziemy latać w obłokach a kto zajmie się materialną stroną życia? Moim największym problemem jest to że nie radzę sobie w życiu, więc chciałabym mieć oparcie w tej drugiej połówce. Ale jeśli chodzi o przyjaźń to byłoby super.
Wszystkie leki jakie brałam zabijały u mnie zdolność przeżywania orgazmu. Kobiety mogą uprawiać seks nie mając orgazmu, ale facet, ktory nie ma popędu jest niezdolny do seksu więc jak tu utworzyć związek ze schizofrenikiem? Może byc ale tylko platoniczny.
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Bez sexu da się żyć. Ja mam 20 lat i wciąż jestem prawiczkiem i nie płaczę z tego powodu. A związek powinien być oparty na miłości przede wszystkim, jeśli partner cię kocha to zrozumie że w danej chwili nie masz na to ochoty.
Jeżyk

Post autor: Jeżyk »

Nie wyobrażam sobie związku bez sexu. Fakt, że to nie jest najważniejsza sprawa w miłości ale podczas aktu seksualnego przeżywam niesamowitą bliskość z człowiekiem którego kocham.
Mam nadzieję że jeszcze w swoim życiu doświadczę tej bliskości.
Że zakocham się z wzajemnością.
Ja swój "pierwszy raz" przeżyłam w wieku 24 lat,czyli dosyć późno.
Choć nie płaczesz z tego powodu że jesteś prawiczkiem myślę że kosmiczny seks poprawiłby Ci humor, Chors :)
Kiedy bierze się psychotropy chwila nie jest chwilą tylko trwa cały czas. Po prostu wtedy nic się nie chce, nie tylko seksu. To jest cena jaką trzeba zapłacić za spokój psyche :(
Kasia Karmecita
zaufany użytkownik
Posty: 330
Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Kasia Karmecita »

Wsadzili mnie do psychiatryka, gdy sie pierwszy raz zakochałam. Ja totalnie odlatuję, nawet do rodzonej siostry mówiłam "Tomku". Wszystko mi się kojarzy z tą osobą, cały czas słyszę jej głos. Ale jeśli chodzi o sex, to podobno schizofrenicy mają z tym kłopoty, czytałam u Kępińskiego, że większość dzieje się w sferze fantazji i snów, ze mną tak właśnie jest.
Kasia
aa
zaufany użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: sob lis 11, 2006 11:40 am

Post autor: aa »

Chors pisze:Ja jestem schizoafektywny i nie wiem czy wogóle umiem kochać. Choroba zrobiła ze mnie nieczułego, zgorzkniałego dziada. Mam 20 lat, nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy się nie całowałem, nigdy sie nie sexowałem, ba, ja nigdy na randce nie byłem.Zawsze wmawiałem sobie że jestem brzydki, głupi, do niczego, że nie zasługuje na żadną, a teraz gdy tak nie uważam to nie mam najmniejszej ochoty na miłość. Przed chorobą byłem wrażliwy, marzyłem o dziewczynie, żeby mieć kogo kochać, przytulać, pocieszać, a teraz jest mi to zupełnie obojętne, zrobiłem sie zupełnie oziębły na te sprawy. Obawiam sie że nie pokocham żadnej kobiety ani żadna nie pokocha mnie, boje się że ta zdolność u mnie zanikła, że jestem zimnym skurwysynem wściekajacym sie na własnego psa bo ten na spacerze nie chce iść. Poza tym strasznie sie boje, szczególnie kontaktu fizycznego, że nie bedę umiał tego zrobić i że nie będę mógl(skutek leków), przed chorobą tego nie miałem. Boje się też że gęby nie będę umiał otworzyć. Mieszkam zdala od ludzi, nie pracuję i nie uczę się, kobiet nie widuje prawie wcale. Chyba jestem skazany na samotność :cry:
Nie jesteś oziębły.Schowałeś się tylko przed światem, zaskorupiłeś i zapomniałeś jaki jesteś pociągający i dziewczyny tez.
jasiek_1984
zarejestrowany użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: sob maja 12, 2007 10:58 pm
Lokalizacja: slask

Post autor: jasiek_1984 »

kwestia milosci i schizo...
od niedawna spotykam sie z dziewczyna z mojego wydzialu.
jest fajnie, ale ona nic nie wie o mojej chorobie.
troche sie denerwuje czasami, ale pewnie sie nie predko dowie...
nawet znajomi nie wiedza,co mi jest - nie powiedzialem im, mysla, ze moj atak, to byla deprecha...

nie wiem, co poczac w tej sytuacji, czy jej pwoiedziec, czy nie... ale to chyba sie samo jakos wyjasni ;) mam nadzieje.

jesli chodzi o milosc i chorobe.
mialem bardzo podobnie - paranoje, ze dziewczyna mnie zdradza i temu podobne, to bylo prawie 2 lata temu. wygadywalem jej rozne nie stworzone rzeczy, ze sie puszcza na lewo i prawo ze wszystkimi, ona jakos to znosila, ja w koncu zrozumialem, ze cos jest nie tak i sam zerwalem zwiazek... zaluje.

teraz biore leki, i jestem niezdolny do przezywania uniesien... biore jakies wspomagacze, ale to nie dziala - cynk, magnez i podobne...
myslalem, ze bedzie lepiej, ale niestety nic z tego.

zastanawiam sie, jak to bedzie z nami teraz, skoro nie moge w ogole w sferze sexu nic a nic... hmmm
a dodam, zedziewczyna bardzo mi sie podoba ;)

(jakos sie przelamuje i mam ochote na spotkania z ludzmi - studia mnie niejako przymuszaja do tego ;) i ciesze sie, ze mam taka mozliwosc...
pozdrawiam...
Anna M.
zaufany użytkownik
Posty: 218
Rejestracja: ndz lip 16, 2006 11:54 am

Post autor: Anna M. »

Jasiek, trzeba mieć nadzieję, że wszystko wróci do normy. Mój brat ma żonę i dwie córki. Ma gorsze i lepsze dni, liczy się też wyrozumiałosć tej drugiej strony. A choroby, no cóż... bywają rózne... Pozdrowionka mile ;)
1albert1
zaufany użytkownik
Posty: 481
Rejestracja: czw wrz 28, 2006 1:57 pm

Post autor: 1albert1 »

Wróci wszystko do normy , poczekaj troche i pracuj nad tym .
Tania
bywalec
Posty: 31
Rejestracja: sob sty 13, 2007 1:12 am
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tania »

Wiesz ty co, chlopie... Ja bym na Twoim miejscu, o ile bedziesz kiedys myslal o tej dziousze powaznie, powiedziala jej co i jak. Ja sie o chorobie mojego meza dowiedzialam przypadkiem, dwa tygodnie przed slubem, kiedy zaczal nagle uciekac w Polske (lekow nie bral, lapserdak) i zwiewac z roboty. Bylam przerazona nie tyle sama wiadomoscia, ale tym, ze podal mi ja lekarz psychiatra, a nie moj Gruby, bylam przerazona, bo nie wiedzialam co robic, jak gadac, czy sie wsciekac czy odpuscic sobie ten caly zwiazek, a szampan byl zamowiony i urzad stanu cywilnego tez, i goscie pozapraszani. Kuzwa, wkurzylam sie nieprzecietnie. Jego rodzice tez nie pisneli slowa. Pewnie sie bali, ze narzeczona sie stleni. Dowiedzialam sie tez, ze gdybysmy sie pobrali, a ja dowiedzialabym sie o tym po slubie, malzenstwo latwo byloby uniewaznic. Nie wiem, czy to prawda, wiem, ze z kazdym czlowiekiem czasem trudno wytrzymac - zdrowy czy chory... Ja mojego grubego bardzo kocham, bo dobry jest czlowiek, a seks, powiem ja tobie, nie jest, naprawde najwazniejszy, no... chyba ze na poczatku. :)
Zycze udanego zycia i oceanu optymizmu.
Berenika
zaufany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
Lokalizacja: Z lasu:)
Kontakt:

Post autor: Berenika »

Może i jestem dzieckiem, może i jestem nie dorosła a moje podejście tchnie infantylnością itd. Może i moje argumenty da się obalić jednym słowem ale mnie to nie obchodzi!!! Nie ma miłości nie ma czegoś takiego może jest tam na zewnątrz gdzie są 'normalni ludzie' może i czuję coś czasem w sercu ale nigdy nikt nie czuje jej do mnie :evil: :cry: Miłość to bajki nikt mnie nie kocha!
Ale cały problem polega na tym że jutro mogę napisać w tym samym temacie opiewając to pieprzone uczucie! Mnie nauczono że miłość to bujda, mój ojciec gwałcił matkę i mówił że kocha, bił mnie i mówił że kocha, chciał ją wyrzucić za okno i tez kochał. Dziadek kochał psa ale go zabił chociaż nic zwierzakowi nie było, drugi dziadek kochał ale nawet nie pamiętam jego twarzy... Ale ja jestem dda a dda czasem tak mają że wystarczy się do nich uśmiechnąć i oni już sa pełni miłości. Kiedy zakochałam się po raz pierwszy w chłopaku który był dla mnie miły w końcu mu powiedziałam że jestem chora. A on powiedział chłopakowi który wierzy we wszystko i chyba też jest chory że ja cały czas o nim mówię i on od tamtej pory za mną chodzi a ja się go boję! Boje się że coś mi zrobi... :cry: A mój lęk nie jest bezpodstawny on robił już takie rzecz że mam powody do lęku...:( Czuje się taka ośmieszona... :cry:
ODPOWIEDZ

Wróć do „rodzina i otoczenie”