Uświadomić schizofrenika
Moderator: moderatorzy
Uświadomić schizofrenika
Witam,
Jestem tu pierwszy raz, choć właściwie czytam wasze posty od dłuższego czasu. Kilka miesięcy temu u mojego brata zdiagnozowano schizofrenie paranoidalną. Wcześniej, przez ok rok, chodził do psychologa - potem do psychiatry uczelnianego, dostawał leki antydepresyjne ale było coraz gorzej. W zimie miał epizod i musiał przerwać studia. Udalo się nam (rodzinie) przekonać go do wizyty u innego psychiatry, niestety (a może i dobrze- sama juz teraz nie wiem) nie udało się go skłonić do leczenia szpitalnego. Teraz systematycznie ( raz w tyg) chodzi na prywatne terapie do psychiatry. Wcześniej był na zolafrenie (zaczynał od 30 mg) a teraz 3 mg rispoleptu. Mój obecny dylemat dotyczy jego nieświadomości bycia chorym. Twierdzi że jest zdrowy a leki bierze tylko po to by psychoza sie nie powtórzyła i że jego zachowanie jest tylko i wyłącznie skutkiem ubocznym leku. Jednym słowem nie przyjmuje do swiadomości tego że jest chory. Dodam, że jeszcze w początkowej fazie, przed wystąpieniem psychozy - sam mówił mi, że zaczyna nabierać podejrzeń o "bycie schizofrenikiem".
Trochę się w tym już pogubiłam, z większości informacji do których dotarłam wynika ze osoba chora nie jest tego świadoma, mój brat albo też nie jest świadom albo próbuje wyprzeć tą informację, natomiast wy jesteście żywym zaprzeczeniem powyższego. Powiedzcie mi proszę jak to jest, i czy ewentualnie powinnam w jakiś sposób uświadomić mojemu bratu jego faktyczny stan? Może wtedy łatwiej będzie mu zrozumieć pewne rzeczy, zachowania zarówno jego jak i bliskich.
Jestem tu pierwszy raz, choć właściwie czytam wasze posty od dłuższego czasu. Kilka miesięcy temu u mojego brata zdiagnozowano schizofrenie paranoidalną. Wcześniej, przez ok rok, chodził do psychologa - potem do psychiatry uczelnianego, dostawał leki antydepresyjne ale było coraz gorzej. W zimie miał epizod i musiał przerwać studia. Udalo się nam (rodzinie) przekonać go do wizyty u innego psychiatry, niestety (a może i dobrze- sama juz teraz nie wiem) nie udało się go skłonić do leczenia szpitalnego. Teraz systematycznie ( raz w tyg) chodzi na prywatne terapie do psychiatry. Wcześniej był na zolafrenie (zaczynał od 30 mg) a teraz 3 mg rispoleptu. Mój obecny dylemat dotyczy jego nieświadomości bycia chorym. Twierdzi że jest zdrowy a leki bierze tylko po to by psychoza sie nie powtórzyła i że jego zachowanie jest tylko i wyłącznie skutkiem ubocznym leku. Jednym słowem nie przyjmuje do swiadomości tego że jest chory. Dodam, że jeszcze w początkowej fazie, przed wystąpieniem psychozy - sam mówił mi, że zaczyna nabierać podejrzeń o "bycie schizofrenikiem".
Trochę się w tym już pogubiłam, z większości informacji do których dotarłam wynika ze osoba chora nie jest tego świadoma, mój brat albo też nie jest świadom albo próbuje wyprzeć tą informację, natomiast wy jesteście żywym zaprzeczeniem powyższego. Powiedzcie mi proszę jak to jest, i czy ewentualnie powinnam w jakiś sposób uświadomić mojemu bratu jego faktyczny stan? Może wtedy łatwiej będzie mu zrozumieć pewne rzeczy, zachowania zarówno jego jak i bliskich.
Nowy pisze:Obyś tylko nie pogorszyła waszych relacji.
Tego sie właśnie obawiam, mam wrażenie że brat coraz mniej mi ufa. Zawsze byłam dla niego przyjacielem, a teraz wydaje mi sie, że odbiera mnie jak kogoś " z zewnątrz". Kogoś, kto go obserwuje, analizuje jego zachowania, wypowiedzi itd.
I właściwie w pewnym stoponiu ma rację. Boję się najzwyczajniej w świecie tego, że znowu coś zbagatelizuję. Z drugiej jednak strony wiem, że nie można popadać w paranoje, tym bardziej że negatywnie wpływa to na relacje między nami. Nie wiem tylko gdzie przebiega granica.
na pewno go obserwujesz i analizujesz, ale to jeszcze nie problem. Jeśli jednak na jego pytanie czy to robisz okłamiesz go, ze nie a on ci ufa, z konieczności popadać będzie w schizofrenie ...Kogoś, kto go obserwuje, analizuje jego zachowania, wypowiedzi itd.
I właściwie w pewnym stoponiu ma rację.
tam, gdzie sama chciałbyś być tak traktowana jak onNie wiem tylko gdzie przebiega granica.
zależy jeszcze co się przez serce rozumie - nie należy serca mylić z przekonaniem - "intuicją kobiecą" itp., raczej radzę uzywać rozumu ... zresztą z tego samego powodu (wiary w "intuicją kobiecą" i "olewanie" rozumu, logiki) schizo u kobiet jest "cięższe" ...aha, serce jest zawsze najlepszym "podpowiadaczem"!słuchaj swego serca! powodzenia
Gościu, dlaczego Ci ciężko?
mi ciężko? nie
problem nieProblem z kobietą/facetem? Co :"mało obchodzi kobietę"?
kobieta i facet mają różne "zainteresowania" - wynika to zarówno z ich biologii jak i uwarunkowań kulturowych (choć to na jedno wychodzi)
a uważasz, że nie ma różnicy w "aspiracjach życiowych" kobiety i faceta?Jakie treści są istotne dla faceta?Nie kumam.
Tak najbardziej to boje się że już nigdy nie będzie jak dawniej, przed chorobą, że mój brat, który jes dla mnie najważniejszą osobą na świecie nigdy nie będzie prowadził normalnego życia, takiego jakie miał dotychczas. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, że to w niczym nie pomaga ale trudno jest z dna na dzień pozbyć się wrodzonego pesymizmu, który w moim przypadku urasta do naprawde kolosalnych rozmiarów. Ale nie o tym mowa. Mam do was jeszcze jedno pytanie, trochę z innej beczki ale zamieszczam je tutaj by nie pisać kolejnego "wprowadzenia". Chcialabym żebyście powiedzieli po jakim czasie od rozpoczęcia lecznia, powróciliście do "normalnego trybu zycia", do codziennych obowiązków, pracy, nauki itd., jak to było w waszym przypadku. Pytam ponieważ mój brat uparł się że od października wróci na studia. Nie ma w tym oczywiście nic złego, tyle że w jego przypadku wiąże się to z ponownym wyjazdem z rodzinnego miasta, dosyć daleko od rodziny. Będzie tam zdany sam na siebie a puki co, nie czuje sie jeszcze na tyle dobrze, żeby samodzielnie wyjść chociażby po zakupy do sklepu, pomijam już kwestię możliwości koncentracji (a dodam że studiował informatykę i na tenże sam kierunek chce wrócić). Problem w tym, że -jak już wspomnialam we "wstępie", on wypiera ze świadomości chorobę, twierdzi że jest "przytłumiony" przez leki i jak tylko je dstawi to będzie mógł sie uczyć tak jak przedtem. Ale o odstawieniu lekow nie ma mowy, przynajmniej tak twierdzi jego lekarz.
pozdrawiam
pozdrawiam
- tom76
- zaufany użytkownik
- Posty: 412
- Rejestracja: wt mar 07, 2006 2:02 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Rybnik
Do minki
Ja byłem raz w szpitalu psychiatrycznym ale dostałem się tam bo skłonili mnie do tego rodzina i znajomi.
Gdy pierwszy raz zachorowałem to nie byłem świadomy że jestem chory-tzn.byłem niepoczytalny.
Gdy się ma katar to człowiek jest tego świadomy ale inaczej jest gdy szwankuje głowa-człowiek brnie w chorobę.
Dopiero w szpitalu po kilku tygodniach uświadomiłem sobie że jestem chory i konieczne jest dalsze leczenie.Teraz mineło 2 lata i dalej biorę leki i chodzę do psychiatry na kontrolę.
Mi pomogły oddziały zamknięty,otwarty i dzienny.Wszystkie po kolei w czasie około 5 miesięcy.
Ale najtrudniej mi było się pozbierać i wrócić do normalnego życia.
Po szpitalu miałem depresje poszpitalną(popsychotyczną)a stałą pracę mam dopiero od maja tego roku.Wcześniej pracowałem dorywczo a mam 30lat.Pozdrawiam
Gdy pierwszy raz zachorowałem to nie byłem świadomy że jestem chory-tzn.byłem niepoczytalny.
Gdy się ma katar to człowiek jest tego świadomy ale inaczej jest gdy szwankuje głowa-człowiek brnie w chorobę.
Dopiero w szpitalu po kilku tygodniach uświadomiłem sobie że jestem chory i konieczne jest dalsze leczenie.Teraz mineło 2 lata i dalej biorę leki i chodzę do psychiatry na kontrolę.
Mi pomogły oddziały zamknięty,otwarty i dzienny.Wszystkie po kolei w czasie około 5 miesięcy.
Ale najtrudniej mi było się pozbierać i wrócić do normalnego życia.
Po szpitalu miałem depresje poszpitalną(popsychotyczną)a stałą pracę mam dopiero od maja tego roku.Wcześniej pracowałem dorywczo a mam 30lat.Pozdrawiam