Choroba a rozwód

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
Constantius
zaufany użytkownik
Posty: 413
Rejestracja: ndz lis 22, 2009 9:38 pm

Choroba a rozwód

Post autor: Constantius »

Czy rozwód wtedy gdy jeden z małżonków zachoruj na schizofrenia to standard ? Co myślicie?
Musi być ktoś kogo nie znam, a kto zawładnął mna, moim życiem, śmiercią, tą kartką
pinokio
zaufany użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: pt wrz 11, 2009 3:56 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: pinokio »

kobieta podobno częściej niż mężczyzna pozostaje z nim po rozpoznaniu poważnej choroby, dla mężczyzn jest to częściej powód do rozstania tak mówią podręczniki ale jak od każdej reguły są wyjątki.
Awatar użytkownika
Constantius
zaufany użytkownik
Posty: 413
Rejestracja: ndz lis 22, 2009 9:38 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: Constantius »

nie mam żony. Ale z kilku pobytów w szpitalu i później w takim osrodku pobytu dziennego z rozmów z mężczyznami którzy zdążyli wcześniej "dorobić " się żony :) wynikało że każdy z nich został porzucony. Dosłownie każdemu zabrano dziecko ( jeśli miał ) i zostawiono go na opiece mamusi lub rodziny. Było dwóch takich to pamiętam co nawet nienawidzili swoich dzieci.... Dopiero tu na forum czytam wpisy kobiet które są z osobami chore na schizofrenie. Raczej jest to opis w stylu "kara za grzechy i czemu mnie to spotkało lub nie mam już sił z nim żyć" Poznałem jakiś czas temu kobietę i też mówi mi że ze mną te emocjonalnie nie można wytrzymać... a ja sie dziwie czemu.. przecież nic takiego nie robie....nie wiem... Wynika z tego że jednak ciężko z nami żyć.... Pinokio mówi że faceci też rzucają chore żony.... Smutne ale prawdziwe.... Teoria Darwina po prostu i tyle
Musi być ktoś kogo nie znam, a kto zawładnął mna, moim życiem, śmiercią, tą kartką
Awatar użytkownika
Petruccio
zaufany użytkownik
Posty: 12674
Rejestracja: pn gru 01, 2008 1:53 pm
płeć: mężczyzna

Re: Choroba a rozwód

Post autor: Petruccio »

Znam dwa przypadki z bliskiego otoczenia, gdzie żony nie zostawiały swoich facetów po napadzie choroby.
Obrazek
piotr111
zaufany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: wt paź 13, 2009 12:36 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: piotr111 »

hej!jestem żonaty i chory na schizofrenie. Zone poznałem już jak byłem chory.Jakoś nie zostawiła mnie przy nawrocie choroby i pobycie w szpitalu. Odwiedzała mnie codziennie choć miałem urojenia zazdrosci i robiłem jej sceny.Od 6 lat sie znamy i od trzech jesteśmy małżenstwem i to dobrym. Mimo mojej choroby jestesmy razem wspieramy sie nawzajem w dobrych i złych momentach.Przyznam sie ze zaczelismy starac sie od nowego roku o dziecko.Razem to zaplanowaliśmy no i sie staramy........
Wiemy o nastepstwach takiej decyzji o mozliwosci choroby dziecka ale mimo wszystko chcemy je miec.Nie jest to egoizm lecz potrzeba serca spełnienie naszej miłosci.Wiemy o konsekwencjach naszej decyzji. Mimo choroby jestem aktywny zawodowo pracuje i niezle zarabiam , żona studjuje robi doktorat jest na trzecim roku.Zycze wszystkim duzo zdrowia no i przede wszystkim miłosci i wytrwałości w zyciu z choroba .Nie załamujcie sie badzcie soba a napewno znajdziecie druga polowke i szczescie w naszym schorowanym lecz mimo wszystko normalnym zyciu.
miloscdo
zarejestrowany użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: śr cze 16, 2010 6:18 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: miloscdo »

mam ciocie chora na schizofrenie.leczy sie od kilkunastu lat.moj wujek nie opuscil jej nawet w ciezkich stanach chorobowych..a napewno było to trudne bo stanowila zagrozenie dla swoich dwuch nieletnich synow.nie mozna generalizowac..ludzie sa rozni..rozna jest w nich siła miłosci i siła do trwania przy drugiej osobie...
tough _luck
zaufany użytkownik
Posty: 277
Rejestracja: śr paź 19, 2011 9:28 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: tough _luck »

Mam męża chorego na schizofrenię. Nie marzę o niczym innym, tylko o tym, aby się od niego uwolnić. A nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda. Jestem z nim od dwudziestu lat i najprawdopodobniej przez cały ten okres chorował. Kilka miesięcy temu próbował popełnić samobójstwo i dopiero wówczas trafił do szpitala, i został zdiagnozowany. Cały czas, od maja, przebywa w szpitalu, w domu jest cicho, spokojnie, tylko mnie paraliżuje lęk, że kiedyś wróci i to się skończy. Przez 20 lat utrzymywałam rodzinę, podejmowałam wszystkie decyzje, mimo wielu przeszkód "pchałam" to nasze wspólne życie do przodu, jednak cały czas miałam nadzieję, że w którymś momencie mąż 'dorośnie' , 'zaskoczy' i zdejmie z moich ramion choć odrobinę odpowiedzialności. Tymczasem okazało się, że jest chory...Okazało się to w momencie, kiedy mi przestało wystarczać siły na dalsze życie...pracę w takim wymiarze. Mamy dwoje dzieci, młodszy synek ma zaburzenia autystyczne, w tej chwili nie mam pracy i środków do życia. Ale i tak wydaje mi się, że gdybym uwolniła się od męża, jego bezradnego spojrzenia i głosu, lub kiedy indziej, wrzasków i przekleństw, to byłabym sobie w stanie poradzić ze wszystkim. Mam wrażenie, że zaraziłam się jego lękiem i będąc z nim, nie wyzwolę się nigdy z tego stanu.
Awatar użytkownika
mei
zaufany użytkownik
Posty: 7518
Rejestracja: ndz cze 10, 2007 8:12 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: mei »

.
Ostatnio zmieniony sob lut 08, 2014 6:35 pm przez mei, łącznie zmieniany 1 raz.
Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
tough _luck
zaufany użytkownik
Posty: 277
Rejestracja: śr paź 19, 2011 9:28 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: tough _luck »

Najprawdopodobniej poczucie odpowiedzialności.
Awatar użytkownika
mei
zaufany użytkownik
Posty: 7518
Rejestracja: ndz cze 10, 2007 8:12 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: mei »

.
Ostatnio zmieniony sob lut 08, 2014 6:35 pm przez mei, łącznie zmieniany 1 raz.
Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
tough _luck
zaufany użytkownik
Posty: 277
Rejestracja: śr paź 19, 2011 9:28 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: tough _luck »

Choroba przenika się z cechami charakteru etc. i wcale nie wszyscy schizofrenicy zostają zdiagnozowani w ogóle w ciągu swego życia. Kilku psychiarów, u którch maż szukał pomocy zignorowało problem, wypisali recepte na Depakine czy coś tam innego i 'do widzenia'. Diagnoza padła dopiero po próbie samobójstwa. Dzisiaj mąż jest w domu na przepustce ze szpitala, w którym przebywa od maja, trzeci dzień i nie mogę się doczekać, kiedy go odwiozę...Bo potem zacznie się normalne życie, ale pewnie na jakiś czas, bo później z kolei zacznie mnie znów zabijać poczucie winy...Mąż bezszelestnie przemieszcza się po domu, z grobową miną, jakby nas wszystkich chciał ukarać, szczególnie chyba mnie. Odbiera mi resztki motywacji do dalszego życia. Nie mam nikogo, kto mógłby mi w jakikolwiek sposób pomógł, nie mam pracy, mam świadomość, że obaj chłopcy są nadwrażliwi i szczególnie narażeni na zachorowanie na chorobę psychiczną, a jednak myślę, że gdybym została sama, to miałabym szansę wybrnąć z tej sytuacji, normalnie żyć i wychować dzieci. Pewnie nie wszyscy schizofrenicy są tacy sami, ale życie z takim człowiekiem, jak mój mąż to jakby położenie się do grobu wciąż żyjąc...w dodatku z dziećmi.
tough _luck
zaufany użytkownik
Posty: 277
Rejestracja: śr paź 19, 2011 9:28 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: tough _luck »

A jaka jest Twoja rada ??
emka73
zarejestrowany użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: śr lis 09, 2011 4:59 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: emka73 »

Pani Agnieszko! Doskonale Panią rozumiem.Mam podobne odczucia co do swojego małżeństwa. Miałam poczucie,że opiekuję się nie 2 lecz 3 dzieci,gdzie mąż jest jednym z nich.Kiedy byłam zdecydowana na rozwód okazało się,że mąż jest chory.Choroba rozwija się od jakiś 4 lat,cicho niepostrzeżenie.Była jak woda kapiąca z kranu:kropla po kropli.Co dziwniejsze nie rozpoznała jej psychiatra,którya uparcie leczyła go na depresję.Nie rozpoznała jej nawet wtedy gdy mąż powiedział jej,że są w nim dwie osoby,że ta druga jest agesywna,że nad nią nie panuje(wiem,że to mówił,bo widziałam kopię dokumentacji medycznej).Dopiero po nieudanej próbie samobójczej zmienił lekarkę. Teraz zmienił leki i mam wrażenie,że jest lepiej.No ale różowo nie jest.Mąż zmienił pracę.Pracuje poza miejscem zamieszkania,przyjeżdża na weekendy i muszę powiedzieć,ze to mi odpowiada.Chyba po tym wszyskim muszę od niego opocząć.Nadal zastnawiam się nad roztaniem,chociaż teraz myślę o separacji,bo łatwiej ją unieważnić,ale poczekam jeszcze jakie skutki przyniesie leczenie.Pani Agnieszko niech Pani zrobi to samo.Może pod wpływem leków mąż zmieni się na tyle ,że będzie Pani wstanie z nim wytrzymać. Jeżeli nie ...Cóż...Dzieci są najważniejsze.Wiem że to brzmi tak jakbym chciała wyrzucić męża na śmietnik,ale to nie o to chodzi. Ja osobiścia czuję,że mogę się zająć albo dziećmi albo mężem.Po prostu nie dam rady całą trójką. On jest dorosły więc poradzi sobie lepiej niż dzieci.Mogę oczywiście wybrać opcję,że dalej będę ciągnąć ten wózek sama ale wtedy wyląduję w szpitalu psychiatrycznym z ciężką depresją.Wiem co piszę.Już mam depresję i jeżeli chociaż trochę nie pomyślę o sobie to skończę w szpitalu i co wtedy z dziećmi?A jeżeli dojdzie do rozstania(zakładam,że to ostateczność)to mąż może widywać dzieci jak często chce.Nie mam zamiaru mu ich odbierać.
tough _luck
zaufany użytkownik
Posty: 277
Rejestracja: śr paź 19, 2011 9:28 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: tough _luck »

No i właśnie będę wyrzucała męża na śmietnik...Bo inaczej sama wyląduję w szpitalu już na zawsze. Wrócił ze szpitala, przyjmowanie leków niewiele zmienia. Chodzi nerwowo po domu i sieje atmosferę lęku, wręcz grozy.
Ja z godziny na godzinę czuję się coraz słabsza...Starszy syn przestał chodzić do szkoły, powiedział, że wolał, gdy byliśmy sami, choć przecież niby nic złego mu ojciec nie robi. Nie robi nic nikomu - ani złego , ani dobrego. Samo to, że z nami jest, jest jakieś toksyczne, jego apatyczna obecność sprawia, że wszystko staje się niemożliwe, że też powinniśmy się poddać, na nic dobrego już w życiu nie liczyć, nie marzyć już o niczym.
niegdys_nagtagumpay
zarejestrowany użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: sob lis 05, 2011 11:36 pm
płeć: mężczyzna

Re: Choroba a rozwód

Post autor: niegdys_nagtagumpay »

Witam. Rozwód to jest wyjście. Ja sam jestem jakby po drugiej stronie barykady ale jak pomyślałem ile zła wyrządziłem żonie i dziecku i jak go utrudnian życie zamiast je ułatwiać postanowiłem odejść.
Nina33
zaufany użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: ndz sty 30, 2011 12:25 am

Re: Choroba a rozwód

Post autor: Nina33 »

uważam że to nie jest wyjście,dla mnie trochę jak ucieczka.A pomyślałeś jak czuje się twoja żona,czy ona też tego chce ?wiedziała o chorobie wcześniej ?jeśli tak na pewno liczyła z tym że nie będzie łatwo.Nikt nie powiedział,że tak będzie.powodzenia
niegdys_nagtagumpay
zarejestrowany użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: sob lis 05, 2011 11:36 pm
płeć: mężczyzna

Re: Choroba a rozwód

Post autor: niegdys_nagtagumpay »

Niby nie chce ale nie wiem czy nie łatwiej jej by było beze mnie po prostu
tough _luck
zaufany użytkownik
Posty: 277
Rejestracja: śr paź 19, 2011 9:28 pm

Re: Choroba a rozwód

Post autor: tough _luck »

Pewnie by było...tak jak mnie byłoby lepiej bez męża... lepiej w sensie spokoju, przewidywalności. Ale z drugiej strony - małżeństwo to jakaś odpowiedzialność za tę drugą osobę, i cóż być odpowiedzialnym , gdy to nie jest tak wyraziście potrzebne a zrezygnować z niej i uciec, kiedy jest potrzebna...Ale z trzeciej strony - gdy nie można tej odpowiedzialności podołać - umrzeć za życia i poświęcić dzieci...Zagmatwane to bardzo.
SchiziS
bywalec
Posty: 213
Rejestracja: pt lip 02, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: In The Arms Of The Astral World
Kontakt:

Re: Choroba a rozwód

Post autor: SchiziS »

Na przykładzie swoim (schizofreniczki) skreślę słów parę, a także będzie to krótki przykład odbioru choroby przez ludzi młodych. Mówi się, że nikt z nas nie ma obowiązku zbawiać świata i ja ludzi zdrowych wcale nie winię za "ucieczkę" ode mnie czy poddanie się, bo życie ze mną jest też dość trudne. Moi partnerzy nie mieli ze mną łatwo, szczególnie przed diagnozą. Rozeszła się prędko plotka, że jestem "po*ebana jakaś" i zaczęli się wszyscy wzajemnie ostrzegać przede mną. Mężczyzna, za którego miałam 2 lata temu wyjść nie podołał mojej psychozie, odchodząc jeszcze mnie pobił i zwyzywał. Krótko potem poznałam innego faceta, powiedziałam mu po dwóch tygodniach związku że się leczę (wtedy byłam w remisji i cały czas na lekach), przyjął to ze spokojem i zrozumieniem. (Muszę przyznać, że odkąd go poznałam trafiam na ludzi którzy potrafią odróżnić chorobę od zwykłego "popapranego" charakteru). Wiem, że czasami mu jest ciężko ale on naprawdę to rozumie (chociaż czasem z trudem, jak to osoba zdrowa, nie ma co go za to winić) i wie, że gdy mam ataki nie jestem sobą, nie panuję nad tym, nie wiem co się dzieje, że to taki zupełnie niezależny mechanizm. Planujemy wspólne życie, bez strachu. Wiem, że mogę mu zaufać i jego wsparcie bardzo dużo mi daje, ponieważ ma naprawdę wspaniałe podejście do moich wybuchów zazdrości, podejrzeń, gdy atak mija głupio mi strasznie... Bo to jest złoty człowiek któremu nigdy nawet przez myśl nie przeszło, by mnie zdradzić. Kazałam mu poucinać kontakty ze wszystkimi koleżankami, sama je bluzgałam ile wlazło, tych kontaktów już się niestety nie naprawi. Lecz jeśli on zechce kiedyś odejść- zrozumiem. (Póki co nie chce, kocha i akceptuje mnie taką, jaką jestem). Będzie mi ciężko, ale zrozumiem bo każdy zdrowy ma prawo do normalnego życia bez takich zawirowań. Także wszystkim Wam, którzy zmagacie się z partnerem schizofrenikiem życzę wytrwałości bo jeśli pokażecie im, że Wam zależy i nauczycie się dawać im poczucie bezpieczeństwa i stabilności- będzie tylko lepiej. Wiem, bo widzę to po sobie. [Przepraszam, jeśli post jest nie do końca na temat, ale wydawał mi się ten wątek najbardziej odpowiedni do tego przy przekazać, co czuję]. Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Kamil Kończak
zaufany użytkownik
Posty: 12349
Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
płeć: mężczyzna
Kontakt:

Re: Choroba a rozwód

Post autor: Kamil Kończak »

Agnieszka06 pisze:No i właśnie będę wyrzucała męża na śmietnik...Bo inaczej sama wyląduję w szpitalu już na zawsze. Wrócił ze szpitala, przyjmowanie leków niewiele zmienia. Chodzi nerwowo po domu i sieje atmosferę lęku, wręcz grozy.
Ja z godziny na godzinę czuję się coraz słabsza...Starszy syn przestał chodzić do szkoły, powiedział, że wolał, gdy byliśmy sami, choć przecież niby nic złego mu ojciec nie robi. Nie robi nic nikomu - ani złego , ani dobrego. Samo to, że z nami jest, jest jakieś toksyczne, jego apatyczna obecność sprawia, że wszystko staje się niemożliwe, że też powinniśmy się poddać, na nic dobrego już w życiu nie liczyć, nie marzyć już o niczym.

Najłatwiej przeciąć wszystko.A może jakaś wspólna terapia rodzinna?
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.

" May your love of the form culminite in the love of
the formless."

https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
ODPOWIEDZ

Wróć do „mój partner jest chory”