młoda pisze:Nie jestem opiekunem, rodziną od niedawna jestem (ale to w tym gorszym znaczeniu, bo jestem synową chorej)
Jak napiszę tu coś, to będę jedynie (powinnam być) obiektem do pogardzenia, objechania a nie żadnym wzorem, więc nie wiem czy jest sens. Ale głos krytyki dobrze mi zrobi (moi nie może tu pisać, a jest dla mnie za dobra)
Ale jest pewne, że wsparcie dla rodzin i opiekunów jest potrzebne, obserwuję mojego męża w zmaganiach z chorą matką (a raczej w zmaganiach z jej chorobą) to smutne, że zostaje on z tym wszystkim sam, nie wspiera go prawo, nie wspiera go społeczność (mimo, że jest świadoma problemu) a co najgorsze, nawet ja wspieram go tylko połowicznie (płonę ze wstydu
)Mój mąż po raz pierwszy musiał stawić czoło schizofrenii i był zupełnie zagubiony.
uciekłam w momencie krytycznym zwalając winę na córeczkę, a raczej tłumacząc się jej dobrem (chciałam jej oszczędzić pewnych sytuacji). znalazłam azyl u swoich rodziców, a teraz nie potrafię wrócić (myślę, że...nie... jestem przekonana nawet, że to moja obecność w domu była przyczyną stresu teściowej i przeze mnie dostała ataku) i żyjemy z mężęm jak za czasów narzeczeństwa.
Ja teraz siedzę na tym forum,myślę o tym, interesują się tą chorobą, a mój mąż nie chce o tym rozmawiać, nie chce do tego wracać, bo ju ż jest ok., bo się unormowało, a wszystko co działo się w domu w czasie psychozy mamy stara się zapomnieć (irytuje się nawet jeśli o coś spytam z tamtego okresu, złości się też, że zaglądam na to forum, dlaczego??)
Przepraszam, chyba nie o to Ci chodziło, Veto...ale jakoś tak .... musiałam