salydus pisze:moi pisze:
Jest wiele kobiet, które urodziły się w zgodzie ze swoja biologiczną płcią, a jednak nie mogą mieć dzieci. Czy to przesądza o ich braku kobiecości?
Takie kobiety NIE czują się w pełni kobietami, podobnie jak mężczyźni nie czują się w pełni mężczyznami będąc bezpłodnymi. Dlatego jest takie zapotrzebowanie na leczenie bezpłodności, choć tyle dzieci wokół do adopcji.
Wypowiadasz się w imieniu wszystkich kobiet, zapominając o tych, które po prostu nie chcą mieć dzieci. I mimo braku ich posiadania (czy też niemożności posiadania) czują się wyśmienicie. To samo dotyczy mężczyzn.
salydus pisze:
Zachodzi jednak zasadnicza RÓŻNICA między tamtymi przypadkami (brzydcy ludzie), a sytuacją, kiedy ktoś rodzi się mężczyzną, później okalecza się chirurgicznie i do końca życia faszeruje się chemią, by swoją ułudę "kobiecości" (czy męskości) utrzymać.
Kwestia podejścia- dla Ciebie to jest "okaleczanie się chirurgiczne", dla transwestytów powrót do normalności.
salydus pisze:
Zdrowy, normalny mężczyzna będzie chciał się związać ze zdrową, normalną kobietą, a nie Wiolettą, która jeszcze pięć lat temu była Zdzisławem.
W książce, która Ci polecałam jest wiele historii opisujących szczęśliwe udane związki osób transseksualnych, które po operacji zmiany płci znalazły partnera. Dla kogoś kto kocha nie ma znaczenia, czy partner urodził się z odmienną tożsamością płciową, czy innym brakiem. Kocha się pomimo wszystko, a nie "za coś".
Aby osiągnąć pełnię szczęścia — ożeniłem się z dziewczyną, którą kocham 'i która mnie kocha, choć wie o wszystkim. Jesteśmy po ślubie półtora roku i jest nam ze sobą bardzo dobrze. Nadal mieszkamy tam, gdzie się urodziłem i spotykamy się ze złośliwością ludzi, ale w związku ze zmianą dokumentów i zmianą wyglądu zewnętrznego jestem mniej wrażliwy, nie biorę sobie tego tak do serca. Staram się być obojętny. Dziś, z perspektywy czasu, inaczej to odbieram, chociaż wiem, że złośliwość ludzka nie zna granic.
Będę mógł jechać razem z żoną na urlop nad morze, przebywać wśród ludzi, a nie szukać ustronnych miejsc, w których czułbym się bezpiecznie. Dotychczas czułem się tak, jakby z każdej strony zagrażało mi coś strasznego, czego nie potrafię nazwać. Teraz życie nabrało dla mnie sensu i stało się droższe. Jestem swobodny, nie dręczy mnie napięcie nerwowe. Wreszcie jestem sobą. Nie przychodzi mi już na myśl samobójstwo, jako ucieczka przed koszmarem życia — pragnę żyć!
eN pisze:Świadczyć to może, że mimo wszystko uważasz stan tej osoby za rodzaj niepełnosprawności.
Bo to jest pewien rodzaj niepełnosprawności. osoby transseksualne pragną żyć szczęśliwie i nie rozumiem dlaczego nie miałyby do tego prawa? Co sprawia, że wyśmiewamy ich problem, ich chorobę, zaburzenie na które cierpią?
eN pisze:Z drugiej strony, jeśli przypadek Anny Grodzkiej nie jest normalny, to należałoby poddać go leczeniu, a nie maskować problem implantami.
Każdy specjalista Ci odpowie, że tym osobom można pomóc tylko przez operację zmiany płci. To jest jedyne i właściwe leczenie. Czy osobie bez ręki, nogi powiesz, iż lepiej dla nie by było, żeby leczyła się lekami i terapią a nie udawała za pomocą protezy, ze "ma" rękę, nogę?
Pozdrawiam.m.