Chcialabym zrozumiec.
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: pn lut 13, 2006 11:52 am
Chcialabym zrozumiec.
Mam,miałam-nie wiem-chlopaka.Jest chory,to na pewno.Nie wiem czy to schizofrenia,nerwica,jeszcze depresja czy cokolwiek innego.Na wizyte u lekarza nie udalo mi sie go namówić.Caly czas szukam i próbuje coś ustalić.Jest młodzszy odemnie 4lata.ja mam25.Nie mam pojecia jak i kiedy ale zakochałam sie na śmierc i życie.Zawsze miedzy nami byl 1problem.Związany z tym ze ja przed nim mialam kogoś,tzn spalam z kimś a on nie.Zle to wszystko rozegraliśmy.Bo ja za wcześnie sie do tego przyznalam,on przyznał sie do tego,ze uwaza ze oddanie sie komuś oznacza oddanie mu wszystkiego i mozliwe to jest tylko raz w zyciu dopiero wtedy jak między nami było juz po wzystkim.zawsze wypytywał mnie o jakies szczegoły z mojego zycia a potem sie tym zadręczał.Jak wkońcu przestalam mówic mu cokolwiek sam zaczął sobie coś wymyślać.
Za szybko zamieszkaliśmy razem.Studiujemy w 1miescie.Jego rodzice kupili mu tu mieszkanie a on stwierdził ze moze mi wynajać 1pokój i tak to było.Byliśmy bardzo blisko ze sobą,a potem coś sie stało.Nie wiem co.zaczął robić przerwy w odzywanu sie do mnie np.przez tydzien(on studiuje zaocznie i wyjezdzaldo domu)nie odbieralmoich telefonow itp.potem przyjezdzał był slodki nie chcial nic powiedziec(wogole rzadko mowił)zawsze wszyscy twierdzili ze jest dziwny dlatego znajomych ma niewiele.nie zwierzal sie nigdy nikomu.potem bylo zle.zawsze w momencie gdy bylo słodko on wyciągał''nasz''problem,i wszystko pękało.wyprowadzilam sie.ale nic sie nie zmieniło.wpedził sie w straszną depresje,potem ja też.zerwał ze mną.spał z kim popadnie bez sensu zupelnie.twierdzil ze chciał zrobic to co ja i nie myslec o moich facetach.nie pomoglo.wpada w dziwne stany. wnocy siedzi przed komputerem.twierdzi ze tam dobrze sie czuje.caly czas chce sie zabic.nauczył sie i mówi mi o wszystkim.dorwał od kolegi rispolept.poprosil zebym go pilnowala przez tydzień bo sie boi a nie moze zniesc tego co w jego głowie sie dzieje.pilnowalam.byla euforia,depresja, psychozy,potem jakby nagle jego swiadomość wracała, i tak na zmiane.znalazłam lekarza,zarejestrowalam go,a on wyjechał.zaczał znowu jezdzic po mnie,mówić ze to wszysko moja wina,ze jest sam na tym świecie ze ludzie nie rozumieja jaki seks jest wazny, ze jest zbyt wrazliwy,ze ja napewno inaczej myśle niż mówie,itp.czyli powtórka z rozrywki a to dlatego tym razem zeby nie pojsc do lekarza.Mam dość,kocham go strasznie ale zrozumiałam ze on mnie raczej nie.(ostatnio planowal slub z internetowa kolezanka bo ona jest dziewica)Boli to wszystko,ale mi juz łez i siły brakuje.On niby jest świadomy ze zle sie z nim dzieje ale nie robi z tym nic.Zawalił juz drugi rok studiow.Wiem ze niedługo znowu sie odezwie,moze znowu powie ze nie moze bezemnie zyc..Powie ze sie boi,ze nie wie co ma robić,poprosi o pomoc a potem znowu bedzie to samo.A ja nie wiem jak mu pomóc,nie wiem co robić,calkiem sie odwrócić?jego rodzice wiedza o wszystkim ale zdaja sie nie reagować.sa przeciwni lekarzom wiec sami go tam raczej nie wyślą.traktuja go jak jajko,prubuja znalezc mu zajecie,sami sie zadręczaja.A on sie zapada.odlatuje.po oczach widze ze często go nie ma mimo iz jest.niewiele wiem o schizofreni,ale jak czytam np.bloga osoby chorej to jest tam dokładnie to co on mi mówi co sie dzieje w jego glowie.Nie wiem juz nic.bylabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek rade, wskazówke, cokolwiek.
Za szybko zamieszkaliśmy razem.Studiujemy w 1miescie.Jego rodzice kupili mu tu mieszkanie a on stwierdził ze moze mi wynajać 1pokój i tak to było.Byliśmy bardzo blisko ze sobą,a potem coś sie stało.Nie wiem co.zaczął robić przerwy w odzywanu sie do mnie np.przez tydzien(on studiuje zaocznie i wyjezdzaldo domu)nie odbieralmoich telefonow itp.potem przyjezdzał był slodki nie chcial nic powiedziec(wogole rzadko mowił)zawsze wszyscy twierdzili ze jest dziwny dlatego znajomych ma niewiele.nie zwierzal sie nigdy nikomu.potem bylo zle.zawsze w momencie gdy bylo słodko on wyciągał''nasz''problem,i wszystko pękało.wyprowadzilam sie.ale nic sie nie zmieniło.wpedził sie w straszną depresje,potem ja też.zerwał ze mną.spał z kim popadnie bez sensu zupelnie.twierdzil ze chciał zrobic to co ja i nie myslec o moich facetach.nie pomoglo.wpada w dziwne stany. wnocy siedzi przed komputerem.twierdzi ze tam dobrze sie czuje.caly czas chce sie zabic.nauczył sie i mówi mi o wszystkim.dorwał od kolegi rispolept.poprosil zebym go pilnowala przez tydzień bo sie boi a nie moze zniesc tego co w jego głowie sie dzieje.pilnowalam.byla euforia,depresja, psychozy,potem jakby nagle jego swiadomość wracała, i tak na zmiane.znalazłam lekarza,zarejestrowalam go,a on wyjechał.zaczał znowu jezdzic po mnie,mówić ze to wszysko moja wina,ze jest sam na tym świecie ze ludzie nie rozumieja jaki seks jest wazny, ze jest zbyt wrazliwy,ze ja napewno inaczej myśle niż mówie,itp.czyli powtórka z rozrywki a to dlatego tym razem zeby nie pojsc do lekarza.Mam dość,kocham go strasznie ale zrozumiałam ze on mnie raczej nie.(ostatnio planowal slub z internetowa kolezanka bo ona jest dziewica)Boli to wszystko,ale mi juz łez i siły brakuje.On niby jest świadomy ze zle sie z nim dzieje ale nie robi z tym nic.Zawalił juz drugi rok studiow.Wiem ze niedługo znowu sie odezwie,moze znowu powie ze nie moze bezemnie zyc..Powie ze sie boi,ze nie wie co ma robić,poprosi o pomoc a potem znowu bedzie to samo.A ja nie wiem jak mu pomóc,nie wiem co robić,calkiem sie odwrócić?jego rodzice wiedza o wszystkim ale zdaja sie nie reagować.sa przeciwni lekarzom wiec sami go tam raczej nie wyślą.traktuja go jak jajko,prubuja znalezc mu zajecie,sami sie zadręczaja.A on sie zapada.odlatuje.po oczach widze ze często go nie ma mimo iz jest.niewiele wiem o schizofreni,ale jak czytam np.bloga osoby chorej to jest tam dokładnie to co on mi mówi co sie dzieje w jego glowie.Nie wiem juz nic.bylabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek rade, wskazówke, cokolwiek.

-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: pn lut 13, 2006 11:52 am
Dzięki za odpowiedz,tylko właśnie w tym tkwi problem ze nie da sie porozmawiac z nim,szczerych rozmów to juz bylo 2mlny,tylko nawet jak cos dawały to po chwili był totalny odwrót ,jakby wcale jej nie bylo.tak jak dokładnie godzine temu.Tak jak podejrzewalam znowu sie odezwal ,nie reagowalam ,nie odbieralam ,przyjechal, znalazł mnie.znowu prosił,odmówilam.wyjechał.no i teraz znów tel.wzruszający,tęskniący,placzący.mineło pol godz.i znów okazuje sie ze klamie,niszcze go, oszukuje......zareagowalam bezpośrednio u jego mamy...tylko ze obie w sumie nie wiemy co robić i jak reagować....wściekłość i bezsilność zaraz mnie rozsadzi!

-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: pn lut 13, 2006 11:52 am
Wsumie pisze sama do siebie,no cóż trudno.Ale może ktoś to czyta choć.Mój luby trafil wkońcu do lekarza no i najprawdopodobniej to wlasnie schozofrenia,ale ''wyroku'' (jak to kiedyś przeczytalam u wiktorii
)nie wystwiono jeszcze (to za wcześnie chyba zbyt malo razy jeszcze tam był) nadal jest tak ze pojawia sie raz na jakis czas,zawsze jest w stanie mnie znaleźć nawet jak tego nie chcę.rozmawiamy ...brakuje nam siebie cholernie a potem nagle pstryk znów to samo znow jestem najgorszaosobąna świecie ,traktuje go jak śmiecia bo jest chory,i jestem winna wszystkim krzywdom jakie go spotkały,tzn on tak twierdzi.nie umiem tłumacze to sobie jak tylko mogę,ale nie dociera to do mnie i wszystko to co mimówi trafia w samo serce,głupieje juz poprostu,mam z nim zerwac calkiem kontakt ?ale jak?czy co ja mam robić wogóle?nie wiem jak mam reagowac na te jego oskarzenia ani na ta jego tęsknotę za mną tez.jak tylko uda mi się nia myślec o nim natychmiast sie pojawia i robi mi sieczke z głowy a ja zaslepiona uczuciami jestem i się nabieram(choć robie powoli postępy bo coraz częściej rozum mi się włącza), ato glupie jest.nie pomoge mu bo nie wiem jak.oszaleje.


- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Chcialabym zrozumiec.
z tego jasny wniosek, że w jego pojęciu nie jesteście ze sobą "na prawdę" razem.żurawinkaa pisze:on przyznał sie do tego,ze uwaza ze oddanie sie komuś oznacza oddanie mu wszystkiego i mozliwe to jest tylko raz w zyciu
wynika z tego, że bycie z tobą razem jest przez niego odczuwane jako niemoralne, wniosek jest jeden: nie powinien tego robić.mówić ze to wszysko moja wina, ...ze ja napewno inaczej myśle niż mówie,itp.
wg. mnie powinnać dopomóc mu w zachowaniu zgodnym z jego sumieniem. oznacza to, że nie pownien być z tobą dopóki rzeczywiście ma takie poglądy i takiej ocenie poddaje wasz związek. czasami ludzie są słabi nie potrafią sami podjąć decyzji. powinnaś mu w tym dopomóc.bylabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek rade, wskazówke, cokolwiek.
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
Re: Chcialabym zrozumiec.
Czasem rozłąka pomaga więcej, niż godziny rozmow. Pozwala zauważyć obydwu stronom związku to, czego nie widzialy, rzucone w wir codziennych przeżyć. Istnieje pojęcie "Toksycznej miłości", i czytając Twoje słowa jestem szczerze przekonany, ze taka milosc trafila się wlasnie Tobie. Choć nie mi to oceniać, tymbardziej po samych słowach.żurawinkaa pisze:Mam,miałam-nie wiem-chlopaka.Jest chory,to na pewno.Nie wiem czy to schizofrenia,nerwica,jeszcze depresja czy cokolwiek innego[...]
Być może przyjdzie chwila, w ktorej wszystkie te uczucia, ktore wstrzymywal przez wiele chwil, w koncu do niego przemowią. Umysł takiego czlowieka jakby nieustannie dąży do tego, zeby zerwać nawet te najbardziej ożywcze więzy; by odciąć się od jedynego źródła, jakie pompuje w niego życie, i zapaść się gdzieś na uboczu, sam w sobie.
Przypominają mi się słowa Wojaczka..
Żyję nie widując gwiazd
Mowię nie rozumiejąc słów
Czekam nie licząc dni
Aż ktoś przebije ten mur
Być może zabraknie Ci w koncu sił, i zdecydujesz się na zerwanie toksycznej więzi, ale na Twoim miejscu nie poddawalbym się. Z całym swoim sceptycyzmem i dystansem, z jakim patrzę na wszelkie związki, jestem przekonany, ze ciągły, nieustanny strumień szczerej miłości i wiary, jakiej niewątpliwie wymaga taki związek, w końcu predzej czy pozniej skruszy mur pomiędzy wami. Czego Ci szczerze zyczę.
Pozdrawiam.
"Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą."
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
Re: Chcialabym zrozumiec.
Akurat w tym wypadku myslenie w kategoriach moralności, i tego, co powinien zrobic, a czego nie powinien nie ma najmniejszego sensu, skoro cala sprawa toczy się wokol choroby psychicznej partnera. Logiczność czasem ustępuje w umyśle takiego człowieka, po czym następuje szereg zdarzen, ktore wyjaśnić może jedynie on sam, czy też dobry psychiatra.zbyszek pisze:z tego jasny wniosek, że w jego pojęciu nie jesteście ze sobą "na prawdę" razem.żurawinkaa pisze:on przyznał sie do tego,ze uwaza ze oddanie sie komuś oznacza oddanie mu wszystkiego i mozliwe to jest tylko raz w zyciuwynika z tego, że bycie z tobą razem jest przez niego odczuwane jako niemoralne, wniosek jest jeden: nie powinien tego robić.mówić ze to wszysko moja wina, ...ze ja napewno inaczej myśle niż mówie,itp.
Nie zrobi się tego z pewnością traktując tego człowieka, jako jednostkę, ktora swoje czyny podejmuje swiadomie.
"Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą."
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
On nie oszukuje, placzac do sluchawki. Mialem ze swoją psychiką kiedyś podobnie. Jedynie na chwilę mozna wywolac w jego sercu spokoj i uczucie jednosci, ktore potem ustępuje, doszczętnie niszczone przez jego największą zmorę, ktora nie pozwala mu być szczęsliwym - chorobę. Zejdę na bardzo drażliwy temat..żurawinkaa pisze:Tak jak podejrzewalam znowu sie odezwal ,nie reagowalam ,nie odbieralam ,przyjechal, znalazł mnie.znowu prosił,odmówilam.wyjechał.no i teraz znów tel.wzruszający,tęskniący,placzący.mineło pol godz.i znów okazuje sie ze klamie,niszcze go, oszukuje...!
Jeśli zdarzaly Ci się sytuacje, ze po dlugich, szczęsliwych godzinach, kiedy miałaś nieodparte wrażenie, ze wszystko wrocilo do normy (np. w łóżku po przyjemnie spędzonej nocy), czułaś, ze on nagle oddala się od Ciebie, chociaż przez te kilka chwil był przy Tobie tak blisko jak niegdyś, to znaczy, że potrzebuje on ciszy, ktorą może mu dać jedynie rozłąka..samotność; że związek wywołuje w nim burzę, przed którą pragnie uciec.
Ja widzę tylko tą opcję. Mam jednak nadzieje, ze od czasu zamieszczenia przez Ciebie ostatniego postu, wszystko powoli zaczyna się ukladac, i ze jednak znalazlas w tym mętliku jakieś rozwiązanie.
Pozdrawiam.
"Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą."
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
A wiesz.. Zbyszek.. To też jest jakaś odpowiedź. Ale domyślam się, że Żurawinka jest na tyle spostrzegawczą osobą, obdarzoną intuicją, że napewno zauważyłaby aktorstwo w zachowaniu partnera.zbyszek pisze:powiedz, żeby się zdecydował czego chce i nie wykręcał się chorobą
"Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą."
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: pn lut 13, 2006 11:52 am
Żurawinka jest na tyle spostrzegawczą osobą, obdarzoną intuicją, że nape
wno zauważyłaby aktorstwo w zachowaniu partnera.[/quote]
Dzięki za wiare w moją osobe
zbyt wiele rzeczy wskazuje na to że to z aktorstwem nie ma nic wspólnego.najbardziej przeraza mnie to ze on sam ze sobą się szalenie męczy,i tak uwazam to za ogromny sukces to ze wreszcie do lekarza trafił i naprawde chce się leczyć.myślę że potrzeba na to wszystko dużo czasu on musi przedewszystkim chyba sam sobie wszystko poukładać i to chyba bezemnie bo to zbyt duze zamieszanie robi w jego życiu.postoje z boku narazie.bo narazie nie widze innego wyjścia.a wtedy postawienie go przed tym co napisał Zbyszek, zeby sie zdecydował bez wykręcania się chorobą będzie miało jak największy sens.DZIĘKUJE ZA ODPOWIEDZ BARDZO BARDZO
pomogliście bardzo mocno!
wno zauważyłaby aktorstwo w zachowaniu partnera.[/quote]
Dzięki za wiare w moją osobe



-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
Źle Cie zrozumiałem wcześniej Zbyszek, wybacz. Wiesz. Zdaje mi się, że nawet jeśli podejmie jakąs decyzję w tej sprawie, to będzie musiał włożyc w nią wiele starań i wysiłku aby jej samemu nie zniszczyć.zbyszek pisze:powiedz, żeby się zdecydował czego chce i nie wykręcał się chorobą
Mam pytanie do Ciebie, Zbyszek. Czy schizofrenia zaczyna się zwykle takimi burzliwymi przeżyciami, jakie opisała Żurawinka, czy może zacząć się spokojnie, rozwijając sie powoli?
"Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą."