Moja droga ku zdrowiu.

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
JudasHonor
moderator
moderator
Posty: 1895
Rejestracja: ndz wrz 24, 2006 8:04 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Gdańsk

Moja droga ku zdrowiu.

Post autor: JudasHonor »

Nie wiem czy już pisałem tutaj o tym jak wyglądała moja droga wyjścia z choroby. Temat troszkę długi i nie wiem czy zmieszczę go w jednym poście. Zaczynamy.
         
Moja przygoda z chorobą zaczęła się bardzo wcześnie, zanim stałem się pełnoletni. Jakiś niepokój, dyskomfort zacząłem odczuwać już w wieku 16 lat. Sprzyjające temu były problemy z rówieśnikami, sadystyczna matka, despotyczny ojciec. Różowo nie było, w końcu choroba nie bierze się znikąd.
         
Same pojawienie się choroby poprzedziła nieszczęśliwe zakochanie się. Teraz nazwał bym to bardziej zauroczeniem, niż miłością. Istotne jest, że ta przykrość mocno podcięła mi skrzydła, zachwiała się moja wiara. Te zdarzenie same w sobie nie mogło być powodem choroby, mogło jedynie być tym gwoździem do trumny. Z biegiem czasu mój stan się pogarszał, aż w końcu, z udręczenia wypuściłem zdrowy rozsądek z rąk. A wtedy wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Wiadomo, psychoza musi się wyszaleć, więc wolę nie przytaczać szczegółów. Po moich występach, rodzina musiała podstępem wywieźć mnie do szpitala, ponieważ takową zgodę nie wydałem. W szpitalu musieli mnie przyjąć wbrew mojej woli, w końcu byłem święcie przekonany, że ze mną jest wszystko w porządku. Oczywiście nafaszerowali mnie lekami i urwał mi się film na kilka dni.
         
Pobyt w szpitalu wspominam bardzo dobrze. Wbrew powszechnym opiniom są to schludne, czyste i spokojne miejsca. Było to dla mnie sanatorium. Jeszcze lepszym była możliwość poznania ciekawych osobowości. Miałem przyjemność rozmawiać z Bogiem we własnej osobie, w każdym razie gość takim się uznał. Poznałem także generała a w pokoju miałem ninje.
Pacjenta nazywaliśmy ninja bo gdy go przywieźli na oddział to stoczył prawdziwą bitwę z pielęgniarzami. Naparzał się przez 20 minut z trzema osiłkami. Na dodatek był ubrany w czarny kombinezon, nieogolony, zarośnięty i bardzo szczupły. W końcu zapieli go do łóżka i spędził tak kupę czasu.
Spotkałem w szpitalu także ludzi, którzy pozorowali chorobę. Byli robotnikami budowlanymi i chcieli przezimować do wiosny, kiedy budowy ruszają.
Całe życie towarzyskie szpitala płynęło w palarni, tutaj można było podyskutować, posłuchać opowieści, przygód innych.
         
Pamiętam jak pierwszy raz wyszedłem na spacer z grupą, nasz opiekun pytał się mnie czy mu nie ucieknę. Myślałem sobie o co facetowi chodzi, po co mam uciekać. Ale kiedy drzwi się otworzyły, wciągnąłem w nozdrza powiew świeżego powietrza, zobaczyłem zieleń wokół, to tylko cud sprawił, że sie opamiętałem i nie przeskoczyłem ogrodzenia tego dnia.
Oczywiście były też złe strony pobytu w szpitalu. Branie lekarstw tak pobudzało łaknienie, że w krótkim czasie bardzo mocno przytyłem. A przed tym miałem bardzo atletyczną budowę, zawsze koledzy zazdrościli mi 'rzeźby'.
Mimo to bardzo dobrze wspominam pobyt w szpitalu i gdy moi rodzice przyjechali mnie odebrać to naprawdę nie zależało mi by się z tamtąd wynosić.

c.d.n.
Kolejny dzień pełen nowych możliwości.
Awatar użytkownika
mei
zaufany użytkownik
Posty: 7518
Rejestracja: ndz cze 10, 2007 8:12 pm

Re: Moja droga ku zdrowiu.

Post autor: mei »

.
Ostatnio zmieniony pn lut 03, 2014 7:40 pm przez mei, łącznie zmieniany 1 raz.
Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Moja droga ku zdrowiu.

Post autor: moi »

Ja też odnoszę takie wrażenie. Że dużo w życiu przeszedłeś, ale teraz jesteś wsparciem dla innych. Piszesz mądre, wyważone rzeczy. Z przyjemnością się czyta.

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
JudasHonor
moderator
moderator
Posty: 1895
Rejestracja: ndz wrz 24, 2006 8:04 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Moja droga ku zdrowiu.

Post autor: JudasHonor »

Po szpitalu.

Po pobycie w szpitalu zgłosiłem się, zgodnie z zaleceniami do psychiatry. Gość był bardzo miły, powściągliwy. Tak jakby czekał aż rozkleję się przed nim i opowiem mu psychozę z każdym pikantnym szczegółem. Heh, jeszcze by się biedak przeraził co mi po głowie chodzi i dostał bym w nagrodę końskie dawki leków. Więc na przestrzeni lat nasza współpraca układała się dobrze, on pytał się co u mnie słychać, a ja na to, że wszystko w porządku. Ja na prawdę lubiłem swojego lekarza, serio.

Czasem tylko mnie strach łapał, że ktoś znajomy mnie spotka jak oczekuję w poczekalni do psychiatry. Oczywiście gdybym wtedy znał potęgę plotki to wyzbył bym się tego naiwnego przekonania, że ludzie nie wiedzą. Ludzie dobrze wiedzieli i pamiętają, jeden drugiemu szemra ciekawostki na ucho nie bacząc na krzywdę. I tak się zrobiło, że ci co nie mieli wiedzieć poznali a ci co mogli nie wiedzieli (dlatego umieściłem swoją słit focię na tym portalu, gdyż Wy możecie wiedzieć ;). W sumie to ciekawy temat z tymi plotkami, każdy z nas mógł by napisać dużo o tym. Mnie dziwiło jak mocno niektórzy ludzie mogą zmienić nastawienie gdy dowiedzieli się o moim problemie. Jak bym był trędowaty.

Tak długiej absencji w szkole nie dało się ukryć, więc pedagodzy zostali powiadomieni o moim przypadku. Nauczyciele i klasa przyjęła mnie bardzo serdecznie, nigdy nikt nie wspomniał ani nie zapytał się mnie co się stało. Noszę dużą wdzięczność w sercu za to wszystko. W każdym razie, leki, choroba zmniejszyła moją wydolność i moje wyniki w nauce mocno spadły. Jednak dałem radę skończyć szkołę. A w rok po ukończeniu szkoły zdałem maturę, pierwszym razem mi się nie udało, zbyt lekkomyślnie do niej podszedłem.

Po szkole podjąłem pracę jako serwisant u dystrybutora sprzętu komputerowego. Jak tam przyszedłem nie potrafiłem nic, przez kolejne trzy lata nauczyłem się tam bardzo wiele. Przez moje ręce przeszło tysiące komputerów i innego sprzętu. Atmosfera była dobra a współpracownicy ogólnie zgrani, może poza jednym wyjątkiem, o którym szkoda wspominać. Ta praca była dla mnie ważnym etapem, gdyż natchnęła mnie by zostać informatykiem ;) Com pomyślał tom wykonał, więc podjąłem naukę na uczelni wyższej w Olsztynie.

Wybrałem Olsztyn, albo może lepiej powiedzieć, Olsztyn wybrał mnie, gdyż z moją średnią nie miałem co marzyć o państwowej uczelni. A najbliższa prywatna uczelnia informatyczna znajdowała się właśnie w Olsztynie. Było to około 150 kilometrów ode mnie, odległość tą pokonywałem co dwa tygodnie pociągiem. Praca na pełen etat oraz studia zaoczne zabierały mi sporo czasu, w miesiącu miałem tylko cztery dni wolnego. Ale studia wspominam wyśmienicie, nie żałuje dokonanego wyboru. Te libacje, towarzystwo, zabawy, bary. Możecie wierzyć lub nie ale dzień na uczelni zaczynał się od zebrania paczki i udaniu się do pobliskiego baru. Tam graliśmy w karty, piliśmy piwo, prowadziliśmy dyskusje. Wykłady i zajęcia w tym czasie żyły swoim życiem na uczelni. Po rozgrzaniu się w barze atakowaliśmy jakieś hotele, stancje i internaty. Zaopatrzeni w alkohol dokańczaliśmy zabawę już w pokojach hotelowych. Były to tanie noclegownie, gdzie płaciło się 12 złotych za dobę a pokoje były sześcio osobowe. Nie byliśmy wybredni, zresztą nie można było sobie pozwolić na zbyt wiele bo alkohol nie był tani. Najbardziej utkwiły mi w pamięci dwie imprezy.

Pierwszy zaczął się niewinnie, wypiłem pół litra wódki w 45 minut i poszedłem spać. Resztę mojej libacji z tego wieczoru zdali mi koledzy, gdyż po raz pierwszy straciłem filma i pamiętałem tylko urywki. Pamiętam, że byłem w toalecie, później że wszedłem do pokoju, położyłem się do łóżka. Jednak po chwili obudziła mnie kobieca rozmowa, spojrzałem wokół a wszędzie było bardzo czysto. Coraz więcej dziewczyn zaczęło chodzić w kółko i rozchodzić się po hotelu. A mi zrobiło się już nie dobrze i zwymiotowałem w śmietnik. O dziwo, mimo upojenia alkoholem odczuwałem przykrość, że zanieczyściłem im pokój. Na szczęście zjawili się koledzy i zanieśli mnie do mojego pokoju. Rano nie byłem w stanie pójść do uczelni, za to musiałem opuścić hotel, po tym jak portier prawie wyważył drzwi i kazał mi się wynosić. Najlepszy lokal w mieście miałem spalony, szkoda bo był z 200 metrów od uczelni.

Następna szalona impreza która utkwiła mi w pamięci odbyła się w internacie. Postanowiłem, że już tego miejsca nie spalę. Internat był również tani, tylko, że w odległości 2km od uczelni. Ta niefortunna zabawa była piękna. Mieliśmy puszki z mięsem, napoje, dokupowaliśmy wodę ognistą w supersamie, wchodziła dosłownie jak woda. W internacie było nas dwóch plus dwóch kumpli, którzy przyszli zabalować przed odjazdem do domu po wykładach. Później pojawił się następny student, którego portier skierował do naszego cztero-osobowego pokoju. Nie znaliśmy go ale przyłączył się do balangi, w końcu jakie miał wyjście. I wszystko skończyło by się dobrze ale gdy poszliśmy spać portier dokoptował czwartego faceta do naszego pokoju. Obudziłem się gdy wchodził, jednak byłem w takim stanie, że nie mogłem otworzyć oczu. Słyszałem jak otworzył okno, burknął coś pod nosem i opuścił pokój. Nie ma się co dziwić wszędzie butelki, puszki, konserwy, jedzenie i smród alkoholu. Po chwili zjawił się wraz z portierem. Portier prawie wrzeszczał ze zbulwersowania. Mówił, że jeden z nas nie zdążył nawet dojść do łózka i spa obok, domyśliłem się że chodziło o Darka pseudo Pawlak. Po tym mówił, że zadzwoni na Policję, jak to usłyszałem przestraszyłem się, chciałem wstać i krzyknąć że ja nie piłem, niestety nie mogłem nawet otworzyć oczu, kompletny paraliż. Rano musiałem opuścić internat i nigdy się tu nie zjawiać. Zresztą po tych całych incydentach stałem się abstynentem, czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Opisałem troszkę libacje od tej gorszej strony ale najważniejsze w nich zawsze były wspólnie spędzony czas, rozmowy, zabawa. Gdy coś mi się nie układało, miałem doła, koledzy zawsze potrafili rozweselić, choćby jednym zdaniem: "Adrian nie przejmuj się, bierz wszystko na miętowo" i zaraz banan na ustach ;). Moi kumple nigdy nie dowiedzieli się, że choruję.

Po pierwszym roku studiów spotkała mnie przykrość, mój ojciec zmarł po długiej chorobie. Stało się to w sierpniu, w wakacje 2002 roku. Wziąłem dwa tygodnie wolnego w pracy a gdy wróciłem z powrotem współpracownicy spytali się co tu robię, zostałem zwolniony. Nie była to jakaś złośliwość firmy, po prostu trafiłem w okres zwolnień gdyż firma słabo przędła. Wraz ze mną poleciało kilka osób i nie było co żałować. Zacząłem dostawać rentę socjalną po zmarłym ojcu, gdyż nie miałem 25 lat i wciąż się uczyłem. Tak się jakoś zgrało. Miałem kasę by opłacać studia, które w końcu skończyłem i obroniłem pracę licencjacką (ocena końcowa dobra, rarytas na moim roku ;)

2002 rok i kilka kolejnych lat to okres wysokiego bezrobocia i bida po reformach Buzka. Więc kolejną pracę zdobyłem dopiero w 2005 roku ;)

Okres po 2002 roku był nie tylko moim okresem bezrobocia. To był milowy krok jeśli chodzi o postępy z moim stanem zdrowia. Wszystko zaczęło się jednego zimowego wieczoru, gdy już wszystko było mi obojętne. Byłem już zmęczony chorobą, nie widziałem różnicy, myślałem aby odejść. I wtedy właśnie ...

przerwy na reklamy ;) cdn
Kolejny dzień pełen nowych możliwości.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Moja droga ku zdrowiu.

Post autor: moi »

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ... Dobrze się czyta :)
Awatar użytkownika
Jeżyk
zaufany użytkownik
Posty: 2275
Rejestracja: pn lis 06, 2006 12:32 pm

Re: Moja droga ku zdrowiu.

Post autor: Jeżyk »

Też czekam na ciąg dalszy.
Sposób na długie życie - CZUŁOŚĆ, BEZINTERESOWNOŚĆ, AKCEPTACJA
ODPOWIEDZ

Wróć do „leki, terapie”