Moje pseudowiersze.
: wt lis 24, 2009 6:56 pm
Moje pseudowiersze. Te wiersze powstały w szpitalu dla psychicznie chorych.
1.O młodszej Dorocie, na którą natknęłam się w szpitalu dla psychicznie chorych. (To w zasadzie najlepszy z moich ,,wierszy").
,,O Dorotce"
była sobie raz Dorotka
spotkała lwa który szukał odwagi
drwala z żelaza
który szukał serca
stracha na wróble
szukającego rozumu
można powiedzieć
że znam taką Dorotkę
ale jest w zupełnie innej bajce
bo ta Dorotka
zagubiła się w lesie
biedne dziecko
które myślało że
jak pięściami wybije szybę
to się wykrzyczy
znam taką Dorotkę
nie ma tu miejsca na lwa drwala i stracha
jest tylko ten las
w którym można się zagubić
a tym bezkresnym lasem
pełnym złych i dobrych niespodzianek
pełnym odcieni szarości czerni i bieli
jest po prostu ludzkie życie
2. o mojej chorobie i o mnie
,,byłam Ikarem i feniksem"
jestem jak Ikar
- spłonęłam w słońcu
jestem jak Feniks
- umarłam dwa razy w swych płomieniach
jednak jestem upartym człowiekiem
- nie będę liczyć upadków
po prostu wstanę
jestem za uparta by umrzeć
jestem dość uparta by żyć
z tą chorobą czy bez niej
będę żyć będę żyć
bo chcę żyć
bo życie to
największe sacrum
3. o przeżyciach ze szpitala
,,staram się nie myśleć"
staram się nie myśleć
i nic nie czuć
bo trafiłam do tak
strasznego miejsca
które jest przedsionkiem piekła
jeśli nie samym piekłem
wprawdzie są tu anioły
dbające o sny chorych
i chcące przybliżyć im nieba
to wciąż piekło pozostaje piekłem
to piekło to dom
dla psychicznie chorych
wiem że trochę przesadzam
tu nie jest aż tak źle
ale świadomość że niedługo
stąd wyjdę dosłownie
dodaje mi sił
nigdy więcej tu nie wrócę
ujarzmili tą bestię
jaką jest ma choroba
pomogli mi tak bardzo
że im tego nigdy nie
zapomnę
ale zbliża się pora
by ptak wydostał się
spod ich opiekuńczych skrzydeł
szykuję się do pierwszego lotu
rozkładam kiedyś
połamane skrzydła
biorę się w garść
i pora lecieć na wolność już
nic mnie tu już nie zatrzyma
wprawdzie to piekło
ale wyzwoliły mnie leki
i dobroć innych ludzi
feniks znów umarł
ale już więcej nie zginie
i nie trafi znów do tej złotej klatki
już pora rozwinąć skrzydła
uzbroić się w cierpliwość i nadzieję
i opuścić tą przeklętą ziemię
już czas
i to jest piękne
bo mam czas
miałam czas na uleczenie
teraz czas polecieć
czas wrócić do domu
pod opiekuńcze skrzydła
ukochanej Matki
Mamo dziękuję że jesteś
że wytrwałaś w swej miłości
kocham Cię kocham Cię Mamo
jestem dumna że jestem Twym dzieckiem
bardzo bardzo kocham Cię
Twoja miłość mnie ocaliła
1.O młodszej Dorocie, na którą natknęłam się w szpitalu dla psychicznie chorych. (To w zasadzie najlepszy z moich ,,wierszy").
,,O Dorotce"
była sobie raz Dorotka
spotkała lwa który szukał odwagi
drwala z żelaza
który szukał serca
stracha na wróble
szukającego rozumu
można powiedzieć
że znam taką Dorotkę
ale jest w zupełnie innej bajce
bo ta Dorotka
zagubiła się w lesie
biedne dziecko
które myślało że
jak pięściami wybije szybę
to się wykrzyczy
znam taką Dorotkę
nie ma tu miejsca na lwa drwala i stracha
jest tylko ten las
w którym można się zagubić
a tym bezkresnym lasem
pełnym złych i dobrych niespodzianek
pełnym odcieni szarości czerni i bieli
jest po prostu ludzkie życie
2. o mojej chorobie i o mnie
,,byłam Ikarem i feniksem"
jestem jak Ikar
- spłonęłam w słońcu
jestem jak Feniks
- umarłam dwa razy w swych płomieniach
jednak jestem upartym człowiekiem
- nie będę liczyć upadków
po prostu wstanę
jestem za uparta by umrzeć
jestem dość uparta by żyć
z tą chorobą czy bez niej
będę żyć będę żyć
bo chcę żyć
bo życie to
największe sacrum
3. o przeżyciach ze szpitala
,,staram się nie myśleć"
staram się nie myśleć
i nic nie czuć
bo trafiłam do tak
strasznego miejsca
które jest przedsionkiem piekła
jeśli nie samym piekłem
wprawdzie są tu anioły
dbające o sny chorych
i chcące przybliżyć im nieba
to wciąż piekło pozostaje piekłem
to piekło to dom
dla psychicznie chorych
wiem że trochę przesadzam
tu nie jest aż tak źle
ale świadomość że niedługo
stąd wyjdę dosłownie
dodaje mi sił
nigdy więcej tu nie wrócę
ujarzmili tą bestię
jaką jest ma choroba
pomogli mi tak bardzo
że im tego nigdy nie
zapomnę
ale zbliża się pora
by ptak wydostał się
spod ich opiekuńczych skrzydeł
szykuję się do pierwszego lotu
rozkładam kiedyś
połamane skrzydła
biorę się w garść
i pora lecieć na wolność już
nic mnie tu już nie zatrzyma
wprawdzie to piekło
ale wyzwoliły mnie leki
i dobroć innych ludzi
feniks znów umarł
ale już więcej nie zginie
i nie trafi znów do tej złotej klatki
już pora rozwinąć skrzydła
uzbroić się w cierpliwość i nadzieję
i opuścić tą przeklętą ziemię
już czas
i to jest piękne
bo mam czas
miałam czas na uleczenie
teraz czas polecieć
czas wrócić do domu
pod opiekuńcze skrzydła
ukochanej Matki
Mamo dziękuję że jesteś
że wytrwałaś w swej miłości
kocham Cię kocham Cię Mamo
jestem dumna że jestem Twym dzieckiem
bardzo bardzo kocham Cię
Twoja miłość mnie ocaliła