nowotwory w Waszych rodzinach
Moderator: moderatorzy
nowotwory w Waszych rodzinach
Mój Ojciec zmarł na guza mózgu ponad sześć lat temu. Miał glejaka- czwarty (ostatni) stopień złośliwości i żadnych szans na wyleczenie. Ciekawa jestem, czy na tym forum oprócz mnie, są osoby, których Bliscy zmarli na jakiś nowotwór.
Dużo się słyszy o glejaku. To bardzo perfidny nowotwór- każdy go może mieć, bo każdy ma komórki glejowe, które mogą się uzłośliwić. Nie należy jednak popadać w panikę i trzeba cieszyć się życiem, bo jest najcenniejszą rzeczą, jaką się ma.
Glejak ponoć rozwija się przez półroku. Niemalże bezobjawowo. Objawy to utrata węchu (w przypadku mojego Ojca zbagatelizowaliśmy ten objaw) i zmiana charakteru- mój Tata z osoby milczącej i zamkniętej w sobie przemienił się w gadułę. Szczerze mówiąc, mój Tata tak się zmienił, że myślałam że oszalał. Powiedziałam mojej Mamie o moich przypuszczeniach i tego samego dnia mój Tata dostał ataku, jak się okazało, padaczki. Potem był hospitalizowany i operowany tej samej nocy. Od razu po operacji chodził, zdziwił tym lekarzy. Niestety po chemioterapii i powrocie do domu, było z moim Tatą coraz gorzej. Miał prawostronny niedowład, potem przestał chodzić. Glejak się odrodził. Tata nie cierpiał na żadne bóle, bo Mu usunęli kawałek kości (nazywa się to odbarczeniem). Leżał przez kilka miesięcy, po mału umierał. Nie dość, że nie mógł chodzić, to jeszcze stracił zdolność połykania i nie mógł jeść. Mama karmiła go potrawkami dla dzieci i specjalnym napojem nutri drink. Pomagało też hospicjum, dawali mu kroplówki. Ja niestety byłam marną pomocą. Tatą zajmowała się Mama.
Jestem ciekawa czy na tym forum są osoby, których bliscy umarli na nowotwór. Jeśli tak, to wiem co czujecie. Wiem jak to jest, jak się bezradnie patrzy na postępującą chorobę bliskiej osoby.
Dużo się słyszy o glejaku. To bardzo perfidny nowotwór- każdy go może mieć, bo każdy ma komórki glejowe, które mogą się uzłośliwić. Nie należy jednak popadać w panikę i trzeba cieszyć się życiem, bo jest najcenniejszą rzeczą, jaką się ma.
Glejak ponoć rozwija się przez półroku. Niemalże bezobjawowo. Objawy to utrata węchu (w przypadku mojego Ojca zbagatelizowaliśmy ten objaw) i zmiana charakteru- mój Tata z osoby milczącej i zamkniętej w sobie przemienił się w gadułę. Szczerze mówiąc, mój Tata tak się zmienił, że myślałam że oszalał. Powiedziałam mojej Mamie o moich przypuszczeniach i tego samego dnia mój Tata dostał ataku, jak się okazało, padaczki. Potem był hospitalizowany i operowany tej samej nocy. Od razu po operacji chodził, zdziwił tym lekarzy. Niestety po chemioterapii i powrocie do domu, było z moim Tatą coraz gorzej. Miał prawostronny niedowład, potem przestał chodzić. Glejak się odrodził. Tata nie cierpiał na żadne bóle, bo Mu usunęli kawałek kości (nazywa się to odbarczeniem). Leżał przez kilka miesięcy, po mału umierał. Nie dość, że nie mógł chodzić, to jeszcze stracił zdolność połykania i nie mógł jeść. Mama karmiła go potrawkami dla dzieci i specjalnym napojem nutri drink. Pomagało też hospicjum, dawali mu kroplówki. Ja niestety byłam marną pomocą. Tatą zajmowała się Mama.
Jestem ciekawa czy na tym forum są osoby, których bliscy umarli na nowotwór. Jeśli tak, to wiem co czujecie. Wiem jak to jest, jak się bezradnie patrzy na postępującą chorobę bliskiej osoby.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. 

Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Witaj, Joasiu!
Moja mama choruje na raka od dwóch lat. Zdiagnozowano to dość późno i był już taki moment, kiedy dosłownie gasła w oczach. Na szczęście operacja i chemie trochę jej pomogły - na tyle, że nadal walczy. Raz jest lepiej, raz gorzej. W moim otoczeniu wiele dziewczyn straciło już matki właśnie przez nowotwory. Ja nie czekam kiedy, tylko cieszę się każdym dniem. Wiem, że na odejście osoby bliskiej bardzo trudno się przygotować.
Ściskam.
Moja mama choruje na raka od dwóch lat. Zdiagnozowano to dość późno i był już taki moment, kiedy dosłownie gasła w oczach. Na szczęście operacja i chemie trochę jej pomogły - na tyle, że nadal walczy. Raz jest lepiej, raz gorzej. W moim otoczeniu wiele dziewczyn straciło już matki właśnie przez nowotwory. Ja nie czekam kiedy, tylko cieszę się każdym dniem. Wiem, że na odejście osoby bliskiej bardzo trudno się przygotować.
Ściskam.
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Taniu, życzę zdrowia Twojej Mamie. Niech nie wykończy jej ani nowotwór, ani chemioterapia. Mój Tata w miarę dobrze zniósł chemioterapię, jednak po niej nowotwór odrósł. Bardzo szybko. Teraz ponoć nie operuje się glejaka, ale używa się jakiejś szczepionki, która niszczy nowotwór. Mój Tata tego nie dożył. W czasie jego choroby, była jeszcze nowoczesna terapia, jakimś testowym lekiem, który miał zniszczyć glejaka. Mój Tata się do niej nie kwalifikował- bo miał prawostronny niedowład. Dużo osób umiera na glejaka. Była pewna kobieta, która kwalifikowała się do nowoczesnej terapii, ale nie chciała. Nie miała niedowładu, pomyślnie przeszła chemioterapię, ale nie chciała poddać się ryzykownemu leczeniu. Usunęli jej ponoć wszystko. Nagle zaczęła mieć niepohamowany apetyt i cierpiała na bóle pleców. Zbadali jej kręgosłup. Nim przyszły wyniki, umarła, chyba na wylew. Okazało się, że glejak dał przerzuty do rdzenia kręgowego.
Słyszałam o innej kobiecie która kilkanaście lat żyła z glejakiem. Przez kilka ostatnich lat życia nie mogła chodzić. Nie mogli jej operować, bo nowotwór był tak umiejscowiony.
Z kolei matka mojego szwagra miała na twarzy czerniaka. Wszystko wycięli, ale przez dwa lata jest w strefie ryzyka, że nowotwór wróci.
Taniu, życzę powodzenia Tobie i Twojej Mamie. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam.
Słyszałam o innej kobiecie która kilkanaście lat żyła z glejakiem. Przez kilka ostatnich lat życia nie mogła chodzić. Nie mogli jej operować, bo nowotwór był tak umiejscowiony.
Z kolei matka mojego szwagra miała na twarzy czerniaka. Wszystko wycięli, ale przez dwa lata jest w strefie ryzyka, że nowotwór wróci.
Taniu, życzę powodzenia Tobie i Twojej Mamie. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. 

Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Serdeczne dzięki, Joasiu
. Bardzo żałuję, że nie można było pomóc Twojemu Tacie... Jeszcze raz mocno ściskam.

Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Darius, współczuję Ci z powodu śmierci Twoich rodziców. Bardzo tęsknię za moim Ojcem, po operacji żył zaledwie kilka miesięcy. Zdrowia życzę. Pozdrawiam, jojo. 

To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. 

-
- zaufany użytkownik
- Posty: 267
- Rejestracja: pn kwie 04, 2011 6:18 am
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Z przykrościa musze napisać,że to choróbsko i mnie dopadło. Jestem po chemi, po paliatywie i dopóki daje rade jestem z Wami. Jak długo utrzymuje mnie swiadomośc -pozostane. A później co los pokaże. 

Nie chcę przyjaciół, a z wrogiem sobie poradzę.
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
W mojej rodzinie jak na razie (odpukać) nikt na nowotwór nie chorował.
Parę lat temu było takie zagrożenie bo u mojej mamy wykryto guza w piersi, na szczęście okazał się być tylko torbielem.
Parę lat temu było takie zagrożenie bo u mojej mamy wykryto guza w piersi, na szczęście okazał się być tylko torbielem.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 267
- Rejestracja: pn kwie 04, 2011 6:18 am
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Od strony matki jest obciązenie raka trzustki.
Wystarczy tylko się uśmiechnąć, by ukryć zranioną duszę i nikt nawet nie zauważy, jak bardzo cierpisz....
- Marla
- zaufany użytkownik
- Posty: 242
- Rejestracja: wt cze 01, 2010 11:14 am
- Lokalizacja: Śląsk
- Kontakt:
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
W zeszłym roku na raka płuc zmarła moja babcia. Zmarła 8 miesięcy po zdiagnozowaniu.
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
moj tata zmarl na raka pluc,rok po zdiagnozowaniu,zmarl 13 lat temu,ale nie bylam z nim zwiazana emocjonalnie,bo moi rodzice sie rozwiedli jak ja mialam dwa latka i matka zabraniala sie z tata widywac.
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Po stronie mojej mamy dużo osób w rodzinie chorowało na raka
Mam nadzieje ze na mnie to nie przejdzie 


"Żyjemy w świecie przyjemności pozbawionych radości"
"Nie widzę gwiazd, lecz muszę trwać"
"Nie widzę gwiazd, lecz muszę trwać"
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Gdzieś to wyczytałem
Ryzyko nowotworów złośliwych jest niższe w przypadku chorych na schizofrenię oraz ich najbliższych krewnych.
Od pewnego czasu istniała rozbieżność zdań odnośnie ryzyka zachorowania osób chorych na schizofrenię na nowotwory złośliwe. Xiangning Chen z Uniwersytetu Virginia Commonwealth w Richmond (USA) i współpracownicy zakończyli niedawno wieloletnie badania z udziałem kilkudziesięciu tysięcy pacjentów z omawianym zaburzeniem umysłowym.
Jak podano w internetowym wydaniu czasopisma „Schizophrenia Bulletin” z 20 kwietnia osoby ze schizofrenią okazały się rzadziej chorować na nowotwory złośliwe. To samo dotyczyło rodziców i rodzeństwa takich pacjentów. Do wyjątków należały raki piersi, szyjki macicy i endometrium, których ryzyko było podwyższone prawdopodobnie z powodu skutków ubocznych leków przeciwpsychotycznych.
Ryzyko nowotworów złośliwych jest niższe w przypadku chorych na schizofrenię oraz ich najbliższych krewnych.
Od pewnego czasu istniała rozbieżność zdań odnośnie ryzyka zachorowania osób chorych na schizofrenię na nowotwory złośliwe. Xiangning Chen z Uniwersytetu Virginia Commonwealth w Richmond (USA) i współpracownicy zakończyli niedawno wieloletnie badania z udziałem kilkudziesięciu tysięcy pacjentów z omawianym zaburzeniem umysłowym.
Jak podano w internetowym wydaniu czasopisma „Schizophrenia Bulletin” z 20 kwietnia osoby ze schizofrenią okazały się rzadziej chorować na nowotwory złośliwe. To samo dotyczyło rodziców i rodzeństwa takich pacjentów. Do wyjątków należały raki piersi, szyjki macicy i endometrium, których ryzyko było podwyższone prawdopodobnie z powodu skutków ubocznych leków przeciwpsychotycznych.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 5448
- Rejestracja: ndz wrz 27, 2015 2:20 pm
- Status: Schizo
- Lokalizacja: Void
- Kontakt:
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Moja babka i jej brat zmarli na raka. Babcia miala nowotwor zlosliwy zoladka, a jej brat jesli dobrze pamietam bialaczke.
''Insanity - a perfectly rational adjustment to an insane world.'' http://chomikuj.pl/Antypsychiatra
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Mój dziadek zmarł na raka żołądka. Babcia męża zmarła na raka jelita. Teściowa teraz ma raka w szpiku kostnym i na kręgosłupie przy układzie oddechowym, poniżej w odcinku lędźwiowym też siedzi dziadostwo. Zostało jej kilka miesięcy, w kwietniu decyduje się na operację, jest bardzo ryzykowna ale wyboru niema. Może zostać sparaliżowana jak rak zatka całą część rdzenia kręgowego a ten drugi może ją udusić. Masakra.
Dogmatyczne wyrocznie lekarskie nie robią już na mnie żadnego wrażenia.
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Przeczytałam książkę ,,dieta optymalna'', teściowa się przekonała i ją stosuje, ratuje się. Gotuję jej i wysyłam przez męża. Dzwonię i pilnuję proporcji. Zamówiłam złoto koloidalne-pomaga w leczeniu raka. Siły są skomasowane, żeby tylko coś drgnęło.karuna pisze:oj, nie ma żartów...
może kiedyś będzie na to lek...
Dogmatyczne wyrocznie lekarskie nie robią już na mnie żadnego wrażenia.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 18813
- Rejestracja: pt lut 17, 2023 4:23 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: bla bla
- Lokalizacja: Brak
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Kurde, zdrowe pożywienie... Teraz wszystko przetworzone, sztuczne składniki.
Do tego smog na ulicach, nie trzeba papierosów palić. itd.
Stres, życie w biegu.
Oby... Oby było lekko już.
Do tego smog na ulicach, nie trzeba papierosów palić. itd.
Stres, życie w biegu.
Oby... Oby było lekko już.
nic
Re: nowotwory w Waszych rodzinach
Dlatego większość rzeczy robię sama w domu, wyroby wędliniarskie kupuję z małej przetwórni. Nie kupuję gotowców bo to przecież sama chemia. Dam znać, czy coś pomaga.karuna pisze:Kurde, zdrowe pożywienie... Teraz wszystko przetworzone, sztuczne składniki.
Do tego smog na ulicach, nie trzeba papierosów palić. itd.
Stres, życie w biegu.
Oby... Oby było lekko już.
Dogmatyczne wyrocznie lekarskie nie robią już na mnie żadnego wrażenia.