Rozdarte serce
Moderator: moderatorzy
Rozdarte serce
-post usunięty przez autora-
Ostatnio zmieniony sob mar 07, 2009 3:37 pm przez marzka, łącznie zmieniany 1 raz.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozdarte serce
Nie będziesz wybierać między nim a rodzicami, prawdziwy wybór to jego między Tobą a narkotykami. To jest Wasz wybór i nie rezygnuj z niego, nie pomyśl, że niebezpieczeństwo minęło, nigdy nie minie.
Może się mylę, lecz mam wrażenie, że z chorobą można żyć, a z narkotykami nie.
Może się mylę, lecz mam wrażenie, że z chorobą można żyć, a z narkotykami nie.
Re: Rozdarte serce
Niestety, tak w życiu czasami jest, że trzeba wybierać. Ty wiesz najlepiej, co wybrać, bo najlepiej znasz swoją sytuację. Kochać rodziców będziesz zawsze, ale stoi przed Tobą także perspektywa być może szczęśliwej miłości. Ja w takiej sytuacji szedłbym za głosem serca. Zależy, gdzie Cię ono prowadzi - tam idź.

Re: Rozdarte serce
-post usunięty przez autora-
Ostatnio zmieniony sob mar 07, 2009 3:38 pm przez marzka, łącznie zmieniany 2 razy.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozdarte serce
A oglądałaś reklamę modnych sukiem rozpiętą na całej fasadzie sklepu w centrum ! - Ona też nie oznacza przecież, że tych kilka sukienek nie da się w ogóle założyć - niektóre są wręcz całkiem, całkiem.marzka pisze:.... powiedział że narkotyki dawały mu sztuczne szczęscie,a ja mu daje prawdziwe,że gdy przyznał sie przed samym sobą ze mnie kocha to zaczął zmieniać swoje życie...dla nas....
Re: Rozdarte serce
Zbyszku,nie rozumiem tej metafory
wytłumaczysz? fakt-jestem blondynką

-
- bywalec
- Posty: 32
- Rejestracja: sob lis 22, 2008 12:43 pm
Re: Rozdarte serce
nikt na tym forum nie udzieli Ci obiektywnej rady. Chorzy ze swojego subiektywnego punktu widzenia będą coś mówić w stylu: idź za głosem serca, będzie się leczył , jakoś to będzie, może będziesz miała szczęśliwą miłość......Partnerzy chorych,tak jak ja, którzy wiele przeszli będą subiektywnie doradzać: daj sobie spokój, nie będziesz szczęśliwa, życie z chorym bywa horrorem, nieprzespane noce, podejrzliwość, oskarżenia, kupa stresów.....
Decyzję musisz podjąć sama. Może faktycznie posłuchaj księdza i poczekaj.... Jesteś młoda, masz czas....... a jeśli to naprawdę miłość to czas jej nie zabije tylko wzmocni.....
Decyzję musisz podjąć sama. Może faktycznie posłuchaj księdza i poczekaj.... Jesteś młoda, masz czas....... a jeśli to naprawdę miłość to czas jej nie zabije tylko wzmocni.....
Re: Rozdarte serce
Chyba masz rację,czas pokaże.Mi się wydaje że to miłość,ale nie mieliśmy jeszcze poważnych problemów(aż tak bardzo poważnych)żeby sprawdzić czy przetrwamy taką ,,próbę".Zobaczymy czy wytrzyma,na razie jest dobrze i wierzę,że z Bożą pomocą może być dobrze.Wiem ze nie musi być,że ta choroba jest nie do przewidzenia.Dziękuję Wam za rady a Tobie w szczególności za to ostatnie zdanie:*
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozdarte serce
To reklama. Decydując się na faceta kierowałbym się raczej jego postawą, a nie reklamą.marzka pisze:.... narkotyki dawały mu sztuczne szczęscie,a ja mu daje prawdziwe ...
Re: Rozdarte serce
szczerze to nadal nie rozumiem co jest reklamą.te slowa to haslo jakiejs reklamy?on robi reklamę?nie wiem.Kieruje sie jego postawą i tylko tym,no ale dziekuje za chęci wytlumaczenia
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozdarte serce
Tak, to autoreklama, on zachwala - reklamuje swoją wielką miłość do Ciebie. Podczas, gdy tego nie ma w ogóle potrzeby mówić. To się robi, a nie mówi.
Re: Rozdarte serce
Może zajmę stanowisko jako matka - mam córkę w Twoim wieku, przeszłam jakiś choroby (to naturalne w moim wieku), ale nie zdobyłabym sie, aby wykorzystując je manipulować córką. Czy byłabym zadowolona z podobnego związku? Oczywiście, że nie - mam więcej wiedzy i doświadczenia niż dwudziestolatka i to naturalne, że dla mojego dziecka chciałabym wszystkiego co najlepsze, najpiękniejsze i bezkonfliktowe w życiu.....Z pewnoscią drżałabym z niepokoju, ale... W stosunku do moich dzieciaków przyjmowałam zawsze postawę mowienia prawdy. Nie powiedziałabym, że sytuacja wpędza mnie do grobu - to "poniżej pasa".
W kontaktach z chłopcami zachęcam córkę do jak najczęstszego przebywania razem. Mój dom jest otwarty dla wszystkich miłości mojej corki. Pragnę, żeby poznała drugą osobę w różnych sytuacjach, namawiam do wizyt w jego domu. Powinna dać szansę sobie i jemu obserwowania siebie nawzajem w prozaicznych sytuacjach.
Jesteś młodziutka i mam nadzieję, że nie będziesz namawiana w najbliższym czasie do podejmowania wiążących decyzji - na nie masz jeszcze bardzo dużo czasu. Powinnaś wiedzieć, co może Cię czekać w przyszłości. Wymagaj od swojego partnera szczerości, namawiaj na wspólne wizyty u uterapeutów.
A rodzice? Ktoś tu napisał, że jesteś dorosła i masz przed takim faktem postawić rodziców.Otóż Twoja dorosłość jest bardzo świeża, ale masz okazję pokazać, że jesteś odpowiedzialna. Zapewnij rodziców, że jesteś jeszcze daleka
od wiązania się na stałe, że chcesz poznać tego chłopca również rozumem, że nie zaniedbasz nauki i inwestowania we własną przyszłość, że ta znajomość nie wpłynie w żaden sposób na twoje relacje z najbliższą rodziną, że jesteś zakochana, ale nie ślepa.
Nie mogę Ci gwarantować, że przestaną się martwić, ale udowodnij swoim postępowaniem, że zasługujesz na ich zaufanie. Kochają Cię bardzo i to naturalne, że się martwią sytuacja, w jakiej się znalazłaś.
Pozdrawiam..
W kontaktach z chłopcami zachęcam córkę do jak najczęstszego przebywania razem. Mój dom jest otwarty dla wszystkich miłości mojej corki. Pragnę, żeby poznała drugą osobę w różnych sytuacjach, namawiam do wizyt w jego domu. Powinna dać szansę sobie i jemu obserwowania siebie nawzajem w prozaicznych sytuacjach.
Jesteś młodziutka i mam nadzieję, że nie będziesz namawiana w najbliższym czasie do podejmowania wiążących decyzji - na nie masz jeszcze bardzo dużo czasu. Powinnaś wiedzieć, co może Cię czekać w przyszłości. Wymagaj od swojego partnera szczerości, namawiaj na wspólne wizyty u uterapeutów.
A rodzice? Ktoś tu napisał, że jesteś dorosła i masz przed takim faktem postawić rodziców.Otóż Twoja dorosłość jest bardzo świeża, ale masz okazję pokazać, że jesteś odpowiedzialna. Zapewnij rodziców, że jesteś jeszcze daleka
od wiązania się na stałe, że chcesz poznać tego chłopca również rozumem, że nie zaniedbasz nauki i inwestowania we własną przyszłość, że ta znajomość nie wpłynie w żaden sposób na twoje relacje z najbliższą rodziną, że jesteś zakochana, ale nie ślepa.
Nie mogę Ci gwarantować, że przestaną się martwić, ale udowodnij swoim postępowaniem, że zasługujesz na ich zaufanie. Kochają Cię bardzo i to naturalne, że się martwią sytuacja, w jakiej się znalazłaś.
Pozdrawiam..
Demeter
Re: Rozdarte serce
-post usunięty przez autora-
Ostatnio zmieniony sob mar 07, 2009 3:39 pm przez marzka, łącznie zmieniany 1 raz.
- deathangel
- bywalec
- Posty: 57
- Rejestracja: sob lis 22, 2008 1:52 pm
- Lokalizacja: Zabrze
Re: Rozdarte serce
ja to uważam że z tą miłością (ogólnie) to jakiś shit
po co komu to bo ja nie wiem, jakkolwiek wybierzesz czeka cię ból, bez niego i z nim, najlepiej to być samemu, jezus maria znowu mam mysli samobójcze, to sie chyba nigdy nie skończy 


i poczuć na sobie tę ciszę... i ową się ciszą dokarmić....
Re: Rozdarte serce
Marzka
Jak nie chcesz od razu brać ślubu, ro możesz o tym powiedzieć rodzicom. Albo wam wyjdzie albo nie, ale dajcie sobie czas na spróbowanie.
Pozdrawiam
Jak nie chcesz od razu brać ślubu, ro możesz o tym powiedzieć rodzicom. Albo wam wyjdzie albo nie, ale dajcie sobie czas na spróbowanie.
Pozdrawiam
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
Re: Rozdarte serce
Powiedz to rodzicom, spokojnie, w sytuacji, kiedy będą w dobrym nastroju. Domagaj się wysłuchania, przedstaw swój plan na życie, uwzględnij studia i dalsze perspektywy zalożenia rodziny. Poproś, aby nie oceniali nie znając. Zapewnij, że będziesz ich informować o swoim postępowaniu i decyzjach.marzka pisze:ale przede mną 4 lata studiów,podczas których nie zamierzam wychodzic za mąż:/chce tylko móc sie z nim spotykać no bo jak ja go inaczej poznam,a on mnie:// po kryjomu nie chcę
Powodzenia.
Demeter
Re: Rozdarte serce
Za 2 dni wracam do domu i okaże się jakie stanowisko przyjęli moi rodzice.Byłam z nim sama na Sylwestrze i rodzice bali sie ze cos mi zrobi itd.Było ok,nic się nie stało,ale nie wiem czy ich to przekonało,bo chcieli bym przyjechała bo chcą poważnie porozmawiać.A co do mojego chłopaka to był niedawno u lekarza i powiadział mu ten lekarz ze jest w czołowce jego pacjentów na dobrej drodze do wyzdrowienia:)))Chcial mu tez zmniejszyc dawki leków,ale sie wstrzymał.Tak się cieszę ze jest dobrze:)
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozdarte serce
Słowa lekarza oznaczać mogą, że chłopak nie ma żadnej endogennej psychozy tzn. takiej która pochodzi z samej budowy jego psychiki, a raczej tylko z narkotyków. To dobrze wróży, lecz jeśli choć raz weźmie narkotyk może być kompletna klapa do końca życia i bez wyjścia. Zwróć mu na to uwagę, bo na tym włosku wisi jego cały los i to jest obecnie ważniejsze od waszego związku.
Re: Rozdarte serce
-post usunięty przez autora-
Ostatnio zmieniony sob mar 07, 2009 3:40 pm przez marzka, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Rozdarte serce
Cześć wszystkim. Kilka dni temu wróciłam z domu,moi rodzice nie mają nic przeciwko żebym się spotykała z P. Kiedy się o tym dowiedziałam bylam przeszczesliwa,od razu zadzwoniłam do niego…i nie uslyszlalam tego na co liczyłam.Spytal mnie czy … czy możemy zostać przyjaciółmi. Nie mogłam sobie poradzić,rzuciłam sluchawką,to tak strasznie zabolało. W ciągu naszej ponad rocznej znajomości rzucił mnie po raz 3ci. Najpierw chodziliśmy ze sobą,bo się lubiliśmy,minęło kilka dni i uznal ze już nie czuje tego entuzjazmu i poprosil o przyjaźń.Mijały miesiące a nasza znajomośc oscylowala wokół to przyjaźni0to czegoś więcej.Angażaowalam się coraz bardziej i on również.Spostrzegłam się ze go pokochałam.Po kilku miesiącach wyznalam mu to,bo dawal mi znaki ze tez coś do mnie czuje,tak mi się wydawalo.Powiedzial mi ze sam nie wie czego chce,zostaliśmy parą,a on chciał czasu by się zastanowić czym jest to co do mnie czuje. Minął tydzień,czy dwa i powiedział ze nie czuje tego samego co ja i …znów chciał żebyśmy zostali przyjaciółmi.nie potrafiłam tak po prostu się odkochać,potrzebowałam,samotności. Nie mogłam się przemóc i nie odzywalam się przez kilka dni.Sam się odezwal,zadzwonil i przez placz mowił że się wystraszył odpowiedzialności,ze nigdy nie spotkala go miłość,ale ze chce o mnie walczyć,żebym mu zaufala,ze mnie kocha,ze jestem dziewczyną z którą można iść przez Zycie,ze przetrwamy wszystko choc będzie cięzko. Zupełnie nie wiedziałam co zrobić,powiedziałam pelna obaw ze to będzie nasza ostatnia szansa.Przez ten ostatni miesiąc było jak w bajce,zabiegał o mnie,staral się,czułam tą miłośc,widziałam ja w jego oczach.Przez ostanie dni był jakiś inny,mowil ze się zle czuje,leżał w łożku,nic mu się nie chcialo.Myslalam ze to przez to ze traci pracę.Ale okazalo się ze to nie to było głównym powodem.Zadzwonił,powiedział ze już nie czuje tego co wcześniej,że nie wie co ma robić,żebym mu pomogla. A ja uznałam ze nie mogę go do siebie ciągnąc na silę i sam powinien wiedziec czego chce. Pogdal ze swoim kumplem,którego sobie bardzo ceni i podjął decyzje-nigdy nie będziemy razem.Mowil ze gdy jest ze mną to jest szczesliwy,ale gdy jesteśmy daleko to nie radzi sobie z tym.I spytal czy nie możemy zostac przyjaciółmi.Nie potrafię opisać jak się wtedy poczułam. Czuję złość,smutek,żal,jednocześnie ciągle go bardzo kocham,Nie wyobrażam sobie ze nie wiem co się z nim dzieje,tych bliskich rozmów,ale nie wiem czy potrafiłabym być przyjaciólką.Chcę,brak mi go ,ale w ten sposób nie przestanę go kochać…najpierw walczyłam o jego zaufanie gdy był podejrzliwy,potem o miłość,sprzeciwialm się calej rodzinie…nie zaluje zadnej chwili z nim spędzonej,chciałam by był szczesliwy i przez chwilę był. Nie potrafie zrozumieć cezmu tak nagle się wszystko odwróciło i nie potrafię się z tym pogodzić. Czuje się zraniona,tym razem najdotkliwiej. Wszystko wiązałam z nim,,,studia-by moc się przenieśc na uniwersytet bliżej niego,prace-by mieć na bilety do niego, był sensem mojego życia.To samo często slyszlam od niego. Chcę się pozbyć wszystkich nadzieji raz na zawsze,boję się całkowicie go stracić, tylko mi kontakt z nim nie ułatwi sytuacji.Obwinialam siebie ze może się za malo starałam ,ze naprawde robiłam wszystko. I on mi mowi ze się staral żeby było jak wczesniej,ale nie wyszlo i ze mu przykro. Ze trudno. Ze probowaliśmy. Z drugiej strony brak mi go, mowil ze sobie beze mnie nie poradzi. Nie chcę go zostawiac. To jest okropne kochać i czuć zawód i żal jednocześnie. Już lepiej byloby calkiem kogoś znienawidzić,byloby latwiej zapomnieć. Nie umiem sobie wytłumaczyć tego co się stało. Nie wiem co robić.Wiem tylko ze nie pokocham nigdy nikogo tak mocno jak jego i ze to była nasza ostatnia szansa