Witam! Mój problem łączy się nierozerwalnie z lekarzami. Moja historia jest baaardzo długa dotyczy mojej mamy, postawiono jej diagnozę kilkanaście lat temu: schizofrenia paronoidalna, sądzę że po tak długim stanie chorobowym coś mogło się zmienić. Mianowicie chodzi o to że lekarze są obojętni wobec choroby mojej mamy. Odkryliśmy (ja i moja rodzina) iż leki, które zażywa moja mama nie pomagają, zwłaszcza, kiedy następuje "atak" urojeń, manii. Ostatnio wpadła mi w ręce ulotka tego leku, doczytałam w niej iż lek ten ma słabsze działanie u nałogowych palaczy. Mama kiedy się denerwuje, kiedy choroba się ujawnia pali niesamowicie dużo, jeden po drugim, potrafi wypalić z 2 paczki na raz... lekka przesada, wiem mi po trzech pod rząd byłoby nie dobrze... kiedy poprosiliśmy o zmianę lekarstw, lekarz ku naszemu zdziwieniu stwierdził, że tego zrobić nie może bez zgody pacjenta. Ok, zrozumiałabym gdyby chodziło o choroby fizjologiczne, rak, żółtaczka... ale nie o schizofrenie czy inne choroby na tle psychicznym. Zupełnie nie rozumiem takiego zachowania. Czy to jest możliwe by w taki sposób podchodzono do stanu pacjenta? Czy rodzina nie ma wpływu na to jak i kiedy należy pomóc. Uważam, że to właśnie otoczenie najbliższych, wie najszybciej że coś się dzieje nie tak...
Pliska niech ktoś ze mną na ten temat porozmawia!!
