Nauczyciel akademicki przez studenta z zespołem Aspergera,nie może poradzić sobie z prowadzeniem zajęć. Właściwie jestem w stanie to zrozumieć. Prowadzenie wykładu może tu być faktycznie trudne. O samej chorobie wiem tyle co nic. Może gdyby ten student miał przy sobie asystenta, jakaś osobę która byłaby w stanie go uspokoić, może indywidualny tok nauczania byłby rozwiązaniem. Nie wiem.
W artykule podważono sens studiowania osób "niezrównoważonych" psychicznie. Nie określono rodzaju zaburzeń, więc domniemam, że depresja, schizofrenia, chad, zaburzenia osobowości czy też Asperger, zosały wrzucone do jednego worka i potraktowane wspólnym mianownikiem "dysfunkcji". Autor (profesor filozofii) stosuje wymiennie takie pojęcia jak -choroba psychiczna, choroba umysłowa, upośledzenie psychiczne, upośledzenie umysłowe, szaleństwo, student niepoczytalny -niepoczytalność psychiczna, dysfunkcja psychiczna, obłąkanie.
Najbardziej uderzające jest to, że chorych psychicznie traktuje się na uniwersytecie tak samo jak inne osoby niepełnosprawne – z jedną nogą lub niewidome. To jest nonsens! Nie mogę się na to zgodzić! Nie mogę wykładać na kulturoznawstwie niepełnosprawnym umysłowo studentom, czym jest Logos! Nauczyciel akademicki ma zapewnić transfer wiedzy, a nie zajmować się wątpliwą (z uwagi na efekt i własne kompetencje) socjalizacją osób niepoczytalnych – denerwował się.
W artykule przytoczono fragmenty tekstu z biuletynu Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczące studiowania przez osoby niepełnosprawne.Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach (to tylko takie powiedzenie) nie będzie kwestionował, że studia wyższe powinny podejmować i kontynuować osoby zdrowe na umyśle. To jednak teoria, ponieważ w praktyce bywa różnie.
Tak komentuje je nasz profesor filozofii-
i dalej...Wszakże w przygotowanym przez nich dokumencie co innego zwróciło moją uwagę. Dlaczego – pytam – nie pokusili się o próbę przeprowadzenia koniecznych rozróżnień w obrębie samej niepełnosprawności, oddzielając niepełnosprawność psychiczną od niepełnosprawności fizycznej?
Zwrócono też uwagę, na to że osoby z zaburzeniami psychicznymi mogą stanowić potencjalne zagrożenie...Wedle Krajowych Ram Kwalifikacji dla Szkolnictwa Wyższego obowiązujących we wszystkich szkołach wyższych w Polsce dr Niewieski powinien dostosować efekty kształcenia do najsłabszego studenta, co w omawianym przypadku oznacza: do studenta psychicznie chorego, studenta z oczywistą dysfunkcją umysłową. Choroba psychiczna, która staje się normą dla zdrowia psychicznego, jest spełnieniem najbardziej rozbrykanych fantazji Michela Foucault.
tutaj całośćuniwersytet – konkluduje swoje rozważania profesor Giętkowski – „nie dysponuje środkami prawnymi pozwalającymi na skuteczne reagowanie na niewłaściwe zachowania studentów z zaburzeniami psychicznymi i zapewnienie bezpieczeństwa z ich strony względem innych osób przebywających na terenie uczelni. Pożądane byłyby odpowiednie zmiany prawne w tym kierunku w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym".
http://www.rp.pl/Plus-Minus/301059956-C ... .html#ap-2
Nie chcę wklejać całego artykułu, nie mam teraz czasu aby odnosić się do poszczególnych fragmentów.
W tekście znajdziecie jeszcze więcej takich "kwiatków" jak zacytowane.
Nie będę życzyć miłej lektury, nie będzie miła.
Myślicie, że istnieje ryzyko zamknięcia uczelni dla osób z symbolem "P" na orzeczeniu?