Brak szans na terapię
Moderator: moderatorzy
Brak szans na terapię
Moje relacje z innymi ludźmi od zawsze były porażką i od zawsze wpędzało mnie to w depresję. Teraz zastanawiam się, na ile przyczyniły się do mojej próby s. w młodzieńczym wieku oraz na ile to z ich powodu omal nie utonęłam w bagnie używek.
Samotna byłam odkąd pamiętam, nawet za dzieciaka nie miałam grupy rówieśniczej. Sytuacja nie uległa zmianie w liceum ani na studiach. Ani po nich. Są chwilę, kiedy doskonale radzę sobie sobie sama i wszystko zdaje się być w jak najlepszym porządku. Ale momentami samotność podchodzi do gardła i dusi. W życiu dałam sobie sama radę niemal ze wszystkim. Z tym nie jestem w stanie.
Od pewnego czasu trwa okres, gdy z izolacją kompletnie sobie nie radzę. Z tego powodu, z powodu swojej samooceny oraz przez chęć pokazania, że liczę się ze zdaniem mojego partnera, postanowiłam spróbować terapii. I okazało się, że nie mam szans na jej podjęcie. Bo w miejscu, gdzie chodzę do lekarza, terapia jest w moich godzinach pracy. A w innym miejscu ze schizą mnie nie przyjmą. A jeśli jakimś cudem przyjmą, to - jak postraszył mnie lekarz - mogą zastosować metody, które spowodują nawrót psychozy. Szczyt wszystkiego: tego typu placówki utrzymują się z moich składek na NFZ, żeby te składki mogły zostać zabrane, pracuję od 8 do 16, a jak przychodzi co do czego, nie mam możliwości podjęcia terapii, bo terapeuci nie pracują w takich godzinach, by umożliwić leczenie się ludziom łożącym na nich składki.
Dalej trwam w abstynencji, nadal nie biorę leków, jednak coraz bardziej zaczynam się sypać. Do dobijającego uczucia osamotnienia dochodzą jeszcze inne, typowo egzystencjalne kwestie. Staram się ze wszystkich sił, aby mój stan psychiczny nie odbijał się na mojej relacji z partnerem, który przez mojej motywy swoje już przeszedł. Nie zawsze jednak udaje mi się to, poza tym on widzi, co się ze mną dzieje. Dlatego namawiał mnie na terapię, której podjąć szans nie mam.
Samotna byłam odkąd pamiętam, nawet za dzieciaka nie miałam grupy rówieśniczej. Sytuacja nie uległa zmianie w liceum ani na studiach. Ani po nich. Są chwilę, kiedy doskonale radzę sobie sobie sama i wszystko zdaje się być w jak najlepszym porządku. Ale momentami samotność podchodzi do gardła i dusi. W życiu dałam sobie sama radę niemal ze wszystkim. Z tym nie jestem w stanie.
Od pewnego czasu trwa okres, gdy z izolacją kompletnie sobie nie radzę. Z tego powodu, z powodu swojej samooceny oraz przez chęć pokazania, że liczę się ze zdaniem mojego partnera, postanowiłam spróbować terapii. I okazało się, że nie mam szans na jej podjęcie. Bo w miejscu, gdzie chodzę do lekarza, terapia jest w moich godzinach pracy. A w innym miejscu ze schizą mnie nie przyjmą. A jeśli jakimś cudem przyjmą, to - jak postraszył mnie lekarz - mogą zastosować metody, które spowodują nawrót psychozy. Szczyt wszystkiego: tego typu placówki utrzymują się z moich składek na NFZ, żeby te składki mogły zostać zabrane, pracuję od 8 do 16, a jak przychodzi co do czego, nie mam możliwości podjęcia terapii, bo terapeuci nie pracują w takich godzinach, by umożliwić leczenie się ludziom łożącym na nich składki.
Dalej trwam w abstynencji, nadal nie biorę leków, jednak coraz bardziej zaczynam się sypać. Do dobijającego uczucia osamotnienia dochodzą jeszcze inne, typowo egzystencjalne kwestie. Staram się ze wszystkich sił, aby mój stan psychiczny nie odbijał się na mojej relacji z partnerem, który przez mojej motywy swoje już przeszedł. Nie zawsze jednak udaje mi się to, poza tym on widzi, co się ze mną dzieje. Dlatego namawiał mnie na terapię, której podjąć szans nie mam.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1617
- Rejestracja: pt paź 17, 2008 11:11 am
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Mielec (podkarpacie)
- Kontakt:
Re: Brak szans na terapię
Wydawać by się mogło, że skoro masz kogoś tj. kochankaĆma pisze:/.../
Od pewnego czasu trwa okres, gdy z izolacją kompletnie sobie nie radzę. /.../

Re: Brak szans na terapię
Widzę, że pozazdrościłeś koledze, który postanowił w brzydki sposób popisać sobie o mnie w innym wątku i też postanowiłeś wbić mi szpilę. Nie spodziewałam się.jakotako pisze:Wydawać by się mogło, że skoro masz kogoś tj. kochankaĆma pisze:/.../
Od pewnego czasu trwa okres, gdy z izolacją kompletnie sobie nie radzę. /.../to samotność nie powinna Ci doskwierać...
Szczególnie, że w skrócie napisałam Ci, jakie mamy relacje i nawet mi pogratulowałeś...
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1617
- Rejestracja: pt paź 17, 2008 11:11 am
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Mielec (podkarpacie)
- Kontakt:
Re: Brak szans na terapię
Nie chciałem Ci nic wbijać
Bardzo mi przykro
Bardzo mi przykro
Re: Brak szans na terapię
Zastanawiam się, czy Ty aby nie idealizujesz tej terapii psychologicznejĆma pisze:postanowiłam spróbować terapii. I okazało się, że nie mam szans na jej podjęcie. Bo w miejscu, gdzie chodzę do lekarza, terapia jest w moich godzinach pracy. A w innym miejscu ze schizą mnie nie przyjmą. A jeśli jakimś cudem przyjmą, to - jak postraszył mnie lekarz - mogą zastosować metody, które spowodują nawrót psychozy. Szczyt wszystkiego: tego typu placówki utrzymują się z moich składek na NFZ, żeby te składki mogły zostać zabrane, pracuję od 8 do 16, a jak przychodzi co do czego, nie mam możliwości podjęcia terapii, bo terapeuci nie pracują w takich godzinach, by umożliwić leczenie się ludziom łożącym na nich składki.
Dalej trwam w abstynencji, nadal nie biorę leków, jednak coraz bardziej zaczynam się sypać. Do dobijającego uczucia osamotnienia dochodzą jeszcze inne, typowo egzystencjalne kwestie. Staram się ze wszystkich sił, aby mój stan psychiczny nie odbijał się na mojej relacji z partnerem, który przez mojej motywy swoje już przeszedł. Nie zawsze jednak udaje mi się to, poza tym on widzi, co się ze mną dzieje. Dlatego namawiał mnie na terapię, której podjąć szans nie mam.



...bo bardziej prawdopodobna niż terapia "powodująca nawrót psychozy" może być terapia, która zwyczajnie nic Ci nie da, tzw. terapia "podtrzymująca", w której terapeuta jedynie pyta "Co słychać?" czy też "O czym chcesz mi opowiedzieć?" i poza tym właściwie nic sensownego się nie dzieje. Piszę tu oczywiście na podstawie moich rozczarowujących doświadczeń.
Podobno wysoką skuteczność ma terapia behawioralno-poznawcza, ale nigdy się z nią osobiście nie zetknąłem. Nie wiem też czy ta "udowodniona wysoka skuteczność" odnosi się akurat do osób ze schizofrenią.
Co do uczucia samotności to podobno za tym odczuciem może też stać np. niski poziom dopaminy. Tak gdzieś czytałem, a przynajmniej wydaje mi się że czytałem.
Re: Brak szans na terapię
Mi sie wydaje ze odpowiednia terapia moglaby pomoc, tylko niestety ze piszesz ze nie ma szans na podjecie tej terapii 
Nie ma zadnej innej mozliwosci ?

Nie ma zadnej innej mozliwosci ?


Re: Brak szans na terapię
Hvp2, to nie tak, że idealizuje. W skuteczność terapii nie wierzyłam nigdy, odkąd się leczę od terapii, mimo wskazań mojego lekarza, migałam się jak mogłam. Postanowiłam spróbować, bo tonący brzytwy się chwyta. Nie pomogłam sama sobie w ww. kwestiach (choć we wszystkich innych dałam radę), to pomyślałam, że może terapia by coś zdziałała.
Sophie, oczywiście że jest inna możliwość. Podjęcie terapii prywatnie. Ale z jakiej racji mam wydawać miesięcznie grubą kasę, skoro z mojej pensji zabierane są składki na ten cel? Albo jeszcze inna możliwość: obdzwanianie wszystkich możliwych placówek w naszym mieście. Oczywiście w godzinach pracy, bo wtedy pracują panie recepcjonistki, pod czujnym okiem i uchem dyrektora, bo siedzę tuż przy jego gabinecie.
Edit: swoją drogą samotność nie doskwiera mi przez cały czas... Jak pisałam, czasem lepiej radzę sobie, czasem gorzej. Czyżby więc dopaminowe skoki, jak sugerujesz Hvp2? Teraz np. perspektywa weekendowego wyjazdu z partnerem, środowo-czwartkowych spotkań z paroma osobami czy świadomość tego, że poza tym jednym życie mam ogólnie fajne oraz lekka gimnastyka nad okiełznaniem emocji sprawiły, że izolacja nie jest już tak uciążliwa.
Sophie, oczywiście że jest inna możliwość. Podjęcie terapii prywatnie. Ale z jakiej racji mam wydawać miesięcznie grubą kasę, skoro z mojej pensji zabierane są składki na ten cel? Albo jeszcze inna możliwość: obdzwanianie wszystkich możliwych placówek w naszym mieście. Oczywiście w godzinach pracy, bo wtedy pracują panie recepcjonistki, pod czujnym okiem i uchem dyrektora, bo siedzę tuż przy jego gabinecie.
Edit: swoją drogą samotność nie doskwiera mi przez cały czas... Jak pisałam, czasem lepiej radzę sobie, czasem gorzej. Czyżby więc dopaminowe skoki, jak sugerujesz Hvp2? Teraz np. perspektywa weekendowego wyjazdu z partnerem, środowo-czwartkowych spotkań z paroma osobami czy świadomość tego, że poza tym jednym życie mam ogólnie fajne oraz lekka gimnastyka nad okiełznaniem emocji sprawiły, że izolacja nie jest już tak uciążliwa.
Re: Brak szans na terapię
Jak psychiatra mówi, że wskazana byłaby psychoterapia to w zasadzie można mu uwierzyć.
Masz rację, że nie chcesz chodzić prywatnie, bo to jednak kilkadziesiąt PLN za jedno około 50 minutowe spotkanie, a tych spotkań zapewne byłoby koniec końców kilkadziesiąt, więc duża kasa w sumie. A cudownych efektów psychoterapii jednak się spodziewać nie należy (mimo tego co mówi psychiatra), więc np. mnie by zaczął "trafiać przysłowiowy szlag", że wydaję kasę, a w zasadzie niezbyt rozumiem, co z tego w praktyce mam.
Może gdzieś znajdziesz jednak na NFZ
Ja - już po psychozie - chodziłem do psychologa na NFZ, ale wobec mnie była stosowana tylko terapia podtrzymująca, a z całą pewnością nie jakaś bardziej zaawansowana.
Może poradź się swojego psychiatry jak to miałabyś zrobić, żeby mieć psychoterapię na NFZ
Może psychiatra, jako pracownik Służby Zdrowia, będzie wiedział w tej materii jakieś rzeczy, których my tu nie wiemy

Być może jest tak, że jedne ośrodki psychologiczne nie prowadzą psychoterapii z psychotykami, a inne jednak taką terapię prowadzą. Ja znam osobiście kilka osób z rozpoznaniem schizofrenii, które do psychologów jednak uczęszczają i to uczęszczają od lat...
Masz rację, że nie chcesz chodzić prywatnie, bo to jednak kilkadziesiąt PLN za jedno około 50 minutowe spotkanie, a tych spotkań zapewne byłoby koniec końców kilkadziesiąt, więc duża kasa w sumie. A cudownych efektów psychoterapii jednak się spodziewać nie należy (mimo tego co mówi psychiatra), więc np. mnie by zaczął "trafiać przysłowiowy szlag", że wydaję kasę, a w zasadzie niezbyt rozumiem, co z tego w praktyce mam.
Może gdzieś znajdziesz jednak na NFZ


Ja - już po psychozie - chodziłem do psychologa na NFZ, ale wobec mnie była stosowana tylko terapia podtrzymująca, a z całą pewnością nie jakaś bardziej zaawansowana.
Może poradź się swojego psychiatry jak to miałabyś zrobić, żeby mieć psychoterapię na NFZ


Może psychiatra, jako pracownik Służby Zdrowia, będzie wiedział w tej materii jakieś rzeczy, których my tu nie wiemy


Być może jest tak, że jedne ośrodki psychologiczne nie prowadzą psychoterapii z psychotykami, a inne jednak taką terapię prowadzą. Ja znam osobiście kilka osób z rozpoznaniem schizofrenii, które do psychologów jednak uczęszczają i to uczęszczają od lat...
Re: Brak szans na terapię
Może poradź się swojego psychiatry jak to miałabyś zrobić, żeby mieć psychoterapię na NFZ
Może psychiatra, jako pracownik Służby Zdrowia, będzie wiedział w tej materii jakieś rzeczy, których my tu nie wiemy

Być może jest tak, że jedne ośrodki psychologiczne nie prowadzą psychoterapii z psychotykami, a inne jednak taką terapię prowadzą. Ja znam osobiście kilka osób z rozpoznaniem schizofrenii, które do psychologów jednak uczęszczają i to uczęszczają od lat...[/quote]
Pytałam. Zapisał mi imiona i nazwiska dwóch kobiet na kartce i tyle. Na necie znalazłam tylko adres e-mail jednej z tych babek, nie odpisała. Do drugiej kontaktu zero.
Jeśli ludzie, o których piszesz, są z wiadomego miasta, i dodatkowo nadarzyłaby się okazja, dałbyś radę zapytać ich, do jakich placówek uczęszczają?


Może psychiatra, jako pracownik Służby Zdrowia, będzie wiedział w tej materii jakieś rzeczy, których my tu nie wiemy


Być może jest tak, że jedne ośrodki psychologiczne nie prowadzą psychoterapii z psychotykami, a inne jednak taką terapię prowadzą. Ja znam osobiście kilka osób z rozpoznaniem schizofrenii, które do psychologów jednak uczęszczają i to uczęszczają od lat...[/quote]
Pytałam. Zapisał mi imiona i nazwiska dwóch kobiet na kartce i tyle. Na necie znalazłam tylko adres e-mail jednej z tych babek, nie odpisała. Do drugiej kontaktu zero.
Jeśli ludzie, o których piszesz, są z wiadomego miasta, i dodatkowo nadarzyłaby się okazja, dałbyś radę zapytać ich, do jakich placówek uczęszczają?
Re: Brak szans na terapię
Spróbuję popytać, choć już w tej chwili wiem, że do... różnych...Ćma pisze:Jeśli ludzie, o których piszesz, są z wiadomego miasta, i dodatkowo nadarzyłaby się okazja, dałbyś radę zapytać ich, do jakich placówek uczęszczają?
Wolałabyś mieć za psychologa mężczyznę czy kobietę

(nic nie obiecuję na pewno, w/w pytanie jedynie pro forma)
Re: Brak szans na terapię
Serdecznie dziękuję za chęć pomocy.hvp2 pisze:Spróbuję popytać, choć już w tej chwili wiem, że do... różnych...Ćma pisze:Jeśli ludzie, o których piszesz, są z wiadomego miasta, i dodatkowo nadarzyłaby się okazja, dałbyś radę zapytać ich, do jakich placówek uczęszczają?
Wolałabyś mieć za psychologa mężczyznę czy kobietę
(nic nie obiecuję na pewno, w/w pytanie jedynie pro forma)
Dobrze, że są to różne placówki - większe szanse, że coś uda się znaleźć. Preferencji nie mam żadnych, poza godzinami przyjęć (17 lub po, inaczej nie dam rady dojechać z pracy). Sądzę, że te godziny aż nadto komplikują sprawę, by chcieć czegoś jeszcze

-
- zaufany użytkownik
- Posty: 2852
- Rejestracja: pt maja 16, 2008 4:05 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 72943962
Re: Brak szans na terapię
Ćmo,
ja z jednej strony ciebie rozumiem ale z drugiej strony to się dziwie. Ja też od niepamiętnych czasów nie miałem nikogo, żadnych przyjaciół. Ba, w podstawówce i póżniej dostałem tak pożądnie w dupe że nikomu tego nie życze. Obecnie troche mam znajomych. Wydaje mi się że za bardzo wracasz do tamtych "złych" czasów i przez to cierpisz. Pozatym jak piszesz masz partnera. Także tutaj to ja już ciebie kompletnie nie rozumiem. .....................................................................................Ja o swojej przeszłości bardzo bolesnej prawie zapomniałem. I tego też ci życze. Abyś zapomniała.
P.S.
Wyciąłem jedno zdanie wprawdzie szczere ale może zbyt bolesne dla Ćmy.
ja z jednej strony ciebie rozumiem ale z drugiej strony to się dziwie. Ja też od niepamiętnych czasów nie miałem nikogo, żadnych przyjaciół. Ba, w podstawówce i póżniej dostałem tak pożądnie w dupe że nikomu tego nie życze. Obecnie troche mam znajomych. Wydaje mi się że za bardzo wracasz do tamtych "złych" czasów i przez to cierpisz. Pozatym jak piszesz masz partnera. Także tutaj to ja już ciebie kompletnie nie rozumiem. .....................................................................................Ja o swojej przeszłości bardzo bolesnej prawie zapomniałem. I tego też ci życze. Abyś zapomniała.
P.S.
Wyciąłem jedno zdanie wprawdzie szczere ale może zbyt bolesne dla Ćmy.
Re: Brak szans na terapię
tomsoul pisze:Ćmo,
P.S.
Wyciąłem jedno zdanie wprawdzie szczere ale może zbyt bolesne dla Ćmy.
A ja wycięłam całego posta jeszcze przed wysłaniem, bo stwierdziłam, że nie będę tłumaczyć ci rzeczy oczywistych.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 2852
- Rejestracja: pt maja 16, 2008 4:05 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 72943962
Re: Brak szans na terapię
Jakie rzeczy oczywiste? Dziewczyno, na jakim świecie ty żyjesz? Czy wiesz ile osób chorych na schizofrenie jest naprawde samotnych? Ja mam 35 lat i nie mam nikogo. Jak miałem 28 lat miałem dziewczyne ale się rozeszliśmy. Choruje 20 lat i nie mam oprócz tego jednego epizodu nikogo... Jak miałem 16,17 czy 18 lat w ogóle nie wychodziłem na dwór, z nikim się nie spotykałem, z nikim. Ostatnimi laty jest troche lepiej bo troszke udało mi się znależć przyjaciół. I staram się walczyć o przyjaciół, zdobywać ich.
Ty masz kogoś jakąś osobe. A piszesz tutaj jakby ci się świat zawalił. Spróbuj zrobić coś aby było lepiej. Bo tak jak piszesz no to sory, to jest zwykłe użalanie się nad sobą. Tak to wygląda.
Ty masz kogoś jakąś osobe. A piszesz tutaj jakby ci się świat zawalił. Spróbuj zrobić coś aby było lepiej. Bo tak jak piszesz no to sory, to jest zwykłe użalanie się nad sobą. Tak to wygląda.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 2852
- Rejestracja: pt maja 16, 2008 4:05 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 72943962
Re: Brak szans na terapię
Dodam jeszcze że nie jestem twoim wrogiem(bo mam wrażenie że tak to odebrałaś), wręcz przeciwnie. Próbuje cię zmotywować, podeprzeć na duchu. Ale niestety nie jestem dobrym pisarzem a jeszcze gorszym mówcą, i dlatego tak nie za bardzo mi to wychodzi.
Re: Brak szans na terapię
Nie będę pisać, jak było czy jest u mnie, by licytować się, kto ma gorzej (bo to, co piszesz, to sorry - tak właśnie wygląda), czy tym bardziej tłumaczyć ci się z wysiłków podjętych w celu zmiany sytuacji. Tematu nie założyłam, by ktokolwiek podnosił mnie na duchu czy motywował. Chciałam jedynie wyrzucić z siebie emocje towarzyszące mi z powodu absurdalności sytuacji, w jakiej się znalazłam (brak szans na podjęcie terapii przez kogoś, komu z wypłaty ściąga się pieniądze na tego typu działania).
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 2852
- Rejestracja: pt maja 16, 2008 4:05 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 72943962
Re: Brak szans na terapię
Dobrze. Jak sobie życzysz.
Re: Brak szans na terapię
Moim zdanie "wyrzucać z siebie emocje" lepiej i zdrowiej jest w realuĆma pisze:Chciałam jedynie wyrzucić z siebie emocje towarzyszące mi z powodu absurdalności sytuacji, w jakiej się znalazłam (brak szans na podjęcie terapii przez kogoś, komu z wypłaty ściąga się pieniądze na tego typu działania).

W stos. do żywych ludzi, których się widzi (tj. widzi się ich reakcje).
Za pośrednictwem ekranu kompa to niestety nie to samo.

Re: Brak szans na terapię
Wiem... Tu tak łatwo o nieporozumienia, co pokazuje wymiana zdań między mną a tomsoul.
Tylko że w realu tak ciężko... Blokada sprawia, że nie mówię nic, albo mówię coś innego, niż bym sobie życzyła.
Tylko że w realu tak ciężko... Blokada sprawia, że nie mówię nic, albo mówię coś innego, niż bym sobie życzyła.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 2852
- Rejestracja: pt maja 16, 2008 4:05 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 72943962
Re: Brak szans na terapię
Doszło między nami do nieporozumienia, ale mam nadzieje że nie obraziłaś się na mnie? Moja wina że nie doczytałem dokładnie. Ale twój post(ten pierwszy) był troche zagmatwany, w każdym razie ja "uczepiłem" się jego pierwszej części(tej o samotności) a reszta mi umknęła. Także ok z góry wielkie sorki.