W DOMU BEZ KLAMEK, stary tomik wierszy ze szpitali Kasi
Moderator: moderatorzy
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
W DOMU BEZ KLAMEK, stary tomik wierszy ze szpitali Kasi
W DOMU BEZ KLAMEK
(WIERSZE ZE SZPITALI)
KATARZYNA KARMECITA
SPIS TREŚCI:
3. Niknę
4. Nie wiem, czemu tu jestem
5. Płakać się chce
6. Schizo
7. Pet
8. Przeszłość
9. Wieczorem na oddziale
10. Nie
11. Brytfanna
12. Tęczowy prezent
13. Różany sen
14. Wylazłam z jamy
15. Boli
16. Schizofrenice
17. Po ślady
18. Klamka
19. Powrót
20. Na rozstajach
21. Już prawie nic nie czuję
22. Absolut
(WIERSZE ZE SZPITALI)
KATARZYNA KARMECITA
SPIS TREŚCI:
3. Niknę
4. Nie wiem, czemu tu jestem
5. Płakać się chce
6. Schizo
7. Pet
8. Przeszłość
9. Wieczorem na oddziale
10. Nie
11. Brytfanna
12. Tęczowy prezent
13. Różany sen
14. Wylazłam z jamy
15. Boli
16. Schizofrenice
17. Po ślady
18. Klamka
19. Powrót
20. Na rozstajach
21. Już prawie nic nie czuję
22. Absolut
Ostatnio zmieniony ndz sty 07, 2007 1:43 pm przez Kasia Karmecita, łącznie zmieniany 1 raz.
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
PŁAKAĆ SIĘ CHCE
Nie przyspieszyłam czasu
Zbyt wiele pracy
I tylko para samotnych rąk
Płakać się czasem chce
Wypłakać w czyjeś kolano
Słonymi łzami
Skruszyć czyjeś dłonie
SCHIZO
Spadła sobie noga
Boga
Na ziemię
Wzięli nogę pod lupę
Że lewa – stwierdzili
I z butem
Krzyczałam, że mam takie same
Amen
PET
Jesteś sam w pustej izolatce
Między szybą a kratą pet
Zawsze można zmienić świat
Zawsze można spojrzeć tak
Brązowe kropeczki na śmierdzącym niedopałku
Przypominały mi
Piegi na twarzy kogoś, kogo kocham
Zawsze można w myślach stworzyć kwiat
Wysłać tam gdzie takich kwiatów brak
Wszędzie łatwo można znaleźć łzy
Rozszczep tęczę, nie płacz też i ty.
PRZESZŁOŚĆ
Nie podniosę oczu
Mogę Cię porazić
Przeszłością
Nie przyspieszyłam czasu
Zbyt wiele pracy
I tylko para samotnych rąk
Płakać się czasem chce
Wypłakać w czyjeś kolano
Słonymi łzami
Skruszyć czyjeś dłonie
SCHIZO
Spadła sobie noga
Boga
Na ziemię
Wzięli nogę pod lupę
Że lewa – stwierdzili
I z butem
Krzyczałam, że mam takie same
Amen
PET
Jesteś sam w pustej izolatce
Między szybą a kratą pet
Zawsze można zmienić świat
Zawsze można spojrzeć tak
Brązowe kropeczki na śmierdzącym niedopałku
Przypominały mi
Piegi na twarzy kogoś, kogo kocham
Zawsze można w myślach stworzyć kwiat
Wysłać tam gdzie takich kwiatów brak
Wszędzie łatwo można znaleźć łzy
Rozszczep tęczę, nie płacz też i ty.
PRZESZŁOŚĆ
Nie podniosę oczu
Mogę Cię porazić
Przeszłością
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
WIECZOREM NA ODDZIALE
Czajnik pyrka
Jeszcze tylko chwilka
Jedna kawa przed zaśnięciem
Po salach oddziału
Snują się kobiety
Osuwają się okryte kocem
W osobiste przystanie
Niech wam będzie ciepło
Pod kołderkami urojeń
Dobranoc
NIE
Patrzyłam na chmury i na ptaki
I czułam, że ktoś zwraca mi mnie
Patrzyłam na gwiazdy i na kraty
A w ustach drżało „Nie!”
Połknęłam samotność
Nie odkręcając nawet butelki
Czekolada z fioletową galaretką
Zatkała sine usta kitem…
BRYTFANNA
Leżę
Jak w ciepłej brytfannie
Ciastem jestem
Z upokorzeń
Głaskając mnie
Ścinacie mi korzeń
TĘCZOWY PREZENT
Wczoraj z zachwytem patrzyłam na trakt
Siłą się wdzierał przez pręty krat
Skrzydła mi rosły rozdając nocy
Tęczowy prezent tęczowej mocy
RÓŻANY SEN
Ktoś mi zesłał sen różany
Lekki, łagodny jak z płatka
Walczyłam o sen do ostatka
Okruchem sił
WYLAZŁAM Z JAMY
Łażące schizo
Warcząc i gryząc
Wylazło z jamy
Swej dobrej mamy
I kogo mamy?
Czajnik pyrka
Jeszcze tylko chwilka
Jedna kawa przed zaśnięciem
Po salach oddziału
Snują się kobiety
Osuwają się okryte kocem
W osobiste przystanie
Niech wam będzie ciepło
Pod kołderkami urojeń
Dobranoc
NIE
Patrzyłam na chmury i na ptaki
I czułam, że ktoś zwraca mi mnie
Patrzyłam na gwiazdy i na kraty
A w ustach drżało „Nie!”
Połknęłam samotność
Nie odkręcając nawet butelki
Czekolada z fioletową galaretką
Zatkała sine usta kitem…
BRYTFANNA
Leżę
Jak w ciepłej brytfannie
Ciastem jestem
Z upokorzeń
Głaskając mnie
Ścinacie mi korzeń
TĘCZOWY PREZENT
Wczoraj z zachwytem patrzyłam na trakt
Siłą się wdzierał przez pręty krat
Skrzydła mi rosły rozdając nocy
Tęczowy prezent tęczowej mocy
RÓŻANY SEN
Ktoś mi zesłał sen różany
Lekki, łagodny jak z płatka
Walczyłam o sen do ostatka
Okruchem sił
WYLAZŁAM Z JAMY
Łażące schizo
Warcząc i gryząc
Wylazło z jamy
Swej dobrej mamy
I kogo mamy?
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
BOLI
O jaskrach
Lekkim cofnięciu wzroku
Zachwianiu na dmuchawcach
Dziecinnych wstążkach latawca
Biegiem przez wiosenne łąki
Nie mogę
Boli
Tęsknota bez klamek
SCHIZOFRENICE
Przewracam kolejne schizofrenice
Wciąż ciemne ulice i jasne dziewice
Śnią mi się czasem szpitalne kratery
Strzykawek pojonych wyliczoną cherry
Śnią mi się jeszcze te kraty na kwiaty
I zimne obiady ze słownej sałaty
Wwiercają się szlaczki tandetnej tapety
Przez oczy i dziurki podartej skarpety
We wszystkim jest nasze liczne, wielkie ja
Więc czemu mi mówią, że jedno a nie dwa?
Dlaczego mnie Boże tworzysz w niedosycie
Niedosyt to droga na biały psychiastryczek
Pożegnanie pisania, kartka cała słona
Zostawiona na później nie zapisana strona
PO ŚLADY
Nigdy nie odkryte
Nigdy nie pieszczone
Pośladki 25-letniej kobiety
Z ufnością dziecka
Przekłutą przez 600
Przymusowych zastrzyków
Chroniczna samotność
Podawana w kapsułce
Konserwowany chemicznie
Niedorozwój 19 miesięcy
Terapii w nawiasach
Swoje zrosty i rozstępy
Sama omija z daleka
Przeszłość wyje
Nawet otulana miłością
Ostatnio autobusie
Znalazłam klamkę…
KLAMKA
Chciałam wyjść
To nie drzwi skrzypnęły
To klamka
POWRÓT
Mozartem uniosłam się
Nad kieliszki jaśminów
I trwałam tak w łagodnym zawieszeniu
W kwiatostanie gwiazd
Rozpięłam pajęczyny
I niezgrabne nuty moje
Ukryłam w gwiezdnym cieniu
I smukłością Boga
Próbowałam wrócić
Między was
O jaskrach
Lekkim cofnięciu wzroku
Zachwianiu na dmuchawcach
Dziecinnych wstążkach latawca
Biegiem przez wiosenne łąki
Nie mogę
Boli
Tęsknota bez klamek
SCHIZOFRENICE
Przewracam kolejne schizofrenice
Wciąż ciemne ulice i jasne dziewice
Śnią mi się czasem szpitalne kratery
Strzykawek pojonych wyliczoną cherry
Śnią mi się jeszcze te kraty na kwiaty
I zimne obiady ze słownej sałaty
Wwiercają się szlaczki tandetnej tapety
Przez oczy i dziurki podartej skarpety
We wszystkim jest nasze liczne, wielkie ja
Więc czemu mi mówią, że jedno a nie dwa?
Dlaczego mnie Boże tworzysz w niedosycie
Niedosyt to droga na biały psychiastryczek
Pożegnanie pisania, kartka cała słona
Zostawiona na później nie zapisana strona
PO ŚLADY
Nigdy nie odkryte
Nigdy nie pieszczone
Pośladki 25-letniej kobiety
Z ufnością dziecka
Przekłutą przez 600
Przymusowych zastrzyków
Chroniczna samotność
Podawana w kapsułce
Konserwowany chemicznie
Niedorozwój 19 miesięcy
Terapii w nawiasach
Swoje zrosty i rozstępy
Sama omija z daleka
Przeszłość wyje
Nawet otulana miłością
Ostatnio autobusie
Znalazłam klamkę…
KLAMKA
Chciałam wyjść
To nie drzwi skrzypnęły
To klamka
POWRÓT
Mozartem uniosłam się
Nad kieliszki jaśminów
I trwałam tak w łagodnym zawieszeniu
W kwiatostanie gwiazd
Rozpięłam pajęczyny
I niezgrabne nuty moje
Ukryłam w gwiezdnym cieniu
I smukłością Boga
Próbowałam wrócić
Między was
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
NA ROZSTAJACH
Takie powroty są
Jak rozgrzana pustynna przestrzeń
Ze studnią miniętą przed chwilą
Znowu utyjemy od łez
Kryształki soli roztopią się
Na rozstajach
JUŻ PRAWIE NIC NIE CZUJĘ
Przezroczystośc nasiąknięta fluanxolem
Próbuję stłuc plastikową szybę
Ślady krat odciśnięte na czole
Lepkie łzy, przez które Cię nie widzę
ABSOLUT
Gdzieś w kształcie lampy
W odblaskach spirytusu
Na niebieskich balkonach
W słowach orrizonte
W kałużowej benzynie
I w tym deszczu
Co dzisiaj tak na samochody
Cichutko po wklęśnięciu
Anteną satelitarną do doniczek
Znalazłam absolut
Chyboczący żółtawo
Codziennością
Takie powroty są
Jak rozgrzana pustynna przestrzeń
Ze studnią miniętą przed chwilą
Znowu utyjemy od łez
Kryształki soli roztopią się
Na rozstajach
JUŻ PRAWIE NIC NIE CZUJĘ
Przezroczystośc nasiąknięta fluanxolem
Próbuję stłuc plastikową szybę
Ślady krat odciśnięte na czole
Lepkie łzy, przez które Cię nie widzę
ABSOLUT
Gdzieś w kształcie lampy
W odblaskach spirytusu
Na niebieskich balkonach
W słowach orrizonte
W kałużowej benzynie
I w tym deszczu
Co dzisiaj tak na samochody
Cichutko po wklęśnięciu
Anteną satelitarną do doniczek
Znalazłam absolut
Chyboczący żółtawo
Codziennością
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
Oj, zle bylo...
Ostatnio zmieniony ndz maja 06, 2007 3:06 pm przez Kasia Karmecita, łącznie zmieniany 1 raz.
Kasia