Klimatolodzy i sejsmolodzy oczywiście wyśmieją takie pomysły. Wzorce deszczowe i trzęsienia ziemi nie zdarzają się ani “ot tak sobie”, ani nie są “niesprawiedliwe”, lecz mają swoje logiczne uzasadnienie. Wynika z tego, że ile razy patrzymy na rozkosze i nieszczęścia naszego życia jak na coś niesprawiedliwego lub niezasłużonego, to dzieje się tak dlatego, że wydaje nam się, iż nie istnieją prawa, które je tłumaczą. Przypuszczamy, że sposób w jaki działa zewnętrzny świat, jest zupełnie inny od tego, co odczuwamy w sobie.
Być może niewłaściwe jest robienie takiego podziału pomiędzy jasno zdefiniowanym, prawomocnym fizycznym światem i pozornie bardziej kapryśnym światem mentalnym, na którego arenie odczuwamy radość i smutek, miłość i nienawiść, zadowolenie i pragnienie oraz wszystkie pozostałe doświadczenia właściwe istocie będącej człowie-kiem. Chociaż umysł niewątpliwie działa z większą złożonością niż materia, to jednak prawdopodobnie te same podstawowe prawa istnienia leżą u podłoża ich obu. Atak szaleństwa niewiele różni się w końcu od przechodzącej burzy z piorunami.
Jednakże co do innych delikatnych prawd nie jest to takie oczywiste. Przypomnijmy sobie, że poleganie na obserwacji zjawisk skłaniało nas do wierzenia jakobySłońce krążyło dookoła Ziemi, jak zresztą ludzie twierdzili przez wiele millenniów. Zrozumiałe jest zatem, że wielu ludziom sprawia trudność uwierzyć, że wewnętrzny świat myśli i emocji jest tak samo prawomocny i określony jak zewnętrzny świat złożony z powietrza, wody i minerałów. Niemniej jednak prawie każdy zgodzi się, że podobnie jak pogoda tam, na zewnątrz, również pogoda tutaj, w naszej świadomości, ciągle się zmienia. Nikt nie czuje się tak samo cały czas. Nasz codzienny język to odzwierciedla. W opisywaniu kształtów naszego życia jakże często przypominamy meteorologów.
“Czarne chmury zbierają się nad moją głową” – powiada smutny człowiek, zaś facet, któremu z trudem przychodzi ukrycie swojego szczęścia, witany jest następująco:“O, idzie pan Słoneczny.” Kiedy przypomina się jakiś specjalnie poruszający moment, ktoś może powiedzieć, że był “w powodzi emocji”. Natomiast kolegę, który wygląda na zawiedzionego, pytamy: “Coś taki chmurny?”
Choć słowa stosowane do określenia zewnętrznej i wewnętrznej pogody są podobne, jednak różnice w rzeczywistości odzwierciedlanej tymi słowami są wyraźne. Jeżeli nie podoba nam się pogoda w jakiej przyszło nam żyć, mamy dwa wyjścia: przeprowadzić się gdzie indziej lub zmienić swoje nastawienie. Nie możesz znieść śniegu? Przenieś się do ciepłych krajów. Kochasz, kiedy deszcz kapie ci na głowę? Przeprowadź się tam, gdzie ciągle deszcze padają. Jeśli natomiast przeprowadzka nie wchodzi w rachubę, zawsze możemy spróbować zaakceptować otaczające nas warunki zamiast skarżyć się na nie.
Zmienianie naszego wewnętrznego klimatu
W przypadku naszej wewnętrznej pogody mamy tylko jedno wyjście. Po prostu niemożliwe jest przeprowadzenie się na zewnątrz swojej własnej świadomości. Niestety, w przypadku, gdy przez większość czasu przesiąknięci jesteśmy rozpaczą, nie możemy zadzwonić do Przedsiębiorstwa Przeprowadzania Zawartości Mentalnej i dokonać przeprowadzki swojego umysłu do miejscowości, gdzie nigdy nie padają deszcze smutku. Człowiek musi żyć z samym sobą. Gdyby nasz umysł był gdzie indziej, my oczywiście bylibyśmy kimś innym.
Jeżeli zatem przeprowadzka nie wchodzi w rachubę, w jaki sposób mamy poradzić sobie z nieprzyjemnymi warunkami klimatycznymi w sobie? Otóż, tak jak w przypadku pogody na zewnątrz, zawsze możemy spróbować ją zaakceptować i nie pragnąć jej zmieniać. Jeśli jesteśmy szczęśliwi, możemy być zadowoleni ze szczęścia. Jeśli jesteśmy smutni, możemy być zadowoleni ze smutku. Jednakże osiągnięcie takiego stadium wewnętrznego spokoju jest ekstremalnie trudne do osiągnięcia. Rzadko – o ile w ogóle człowiek jednakowo akceptuje radość i smutek, albowiem naturalną jest chęć bycia szczęśliwym, a nie nieszczęśliwym; pragnienie przyjemności, a nie bólu; szukanie miłości, a nie nienawiści.
Dobrze zatem. Nie możemy wyprowadzić się na zewnątrz swojego własnego umysłu i nie możemy zaakceptować wszystkiego, co się tam znajduje – innymi słowy, chcielibyśmy utrzymać dobrą “pogodę”, czyli sensacje zadowolenia, szczęścia, przyjemności i radości, a jednocześnie pozbyć się przeciwnych sensacji niepokoju, przygnębienia, bólu i rozpaczy. Po prostu musimy znaleźć sposób na zmianę naszej wewnętrznej pogody. Powstaje tu pytanie czy możemy zrobić coś, czego nie mogą zrobić meteorolodzy, tzn. czy możemy zmienić przyczyny, które wytwarzają niepożądane warunki klimatyczne?
Jeżeli są powody wydarzania się czegoś, jeżeli jest jakieś prawo rządzące określonym rodzajem działalności, to wynika z tego, że jest możliwość kontroli. Jeżeli życie jest sprawiedliwe, a my dostajemy to, na co sobie zasłużyliśmy, to w zasadzie istnieje możliwość stania się szczęśliwszym poprzez stanie się bardziej zasługującym.
Meteorologia zrobiła wielkie kroki w zrozumieniu zagadnień dynamiki ziemskiej pogody, ale nauka, która próbuje rozwikłać tajemnice ludzkiej natury jest nadal w stanie niemowlęctwa. Telewizyjny facet od pogody może przedstawić trafnie jaka będzie jutro temperatura, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć jak będziemy szczęśliwi wraz ze wschodem słońca. Chociaż psychologia i medycyna do pewnego stopnia odnoszą sukcesy w leczeniu chorób psychicznych i mentalnych, jednak jest to podobne do umiejętności reperacji dachu komórki zdmuchniętego przez porywisty wiatr.
Skąd biorą się burze chorób, które czynią takie spustoszenia w naszych umysłach i ciałach? W jaki sposób możemy zapobiec tym kataklizmom? Czy to możliwe, że nasze własne działania wywierają aż taki wpływ, że nasza świadomość zażywa lub nie zażywa wewnętrznego ekwiwalentu spokojnych, słonecznych dni i cichych, ciepłych nocy?
Wyżyny doznania mistycznego
Kamery satelitów meteorologicznych transmitują fotografie Ziemi, które pozwalają w skali globalnej zobaczyć kształtowanie się pogody, czego nie da się zrobić z powierzchni planety, ani nawet z samolotu. Na podobnej zasadzie nauki mistyków, czyli ludzi doświadczonych duchowo, których można nazwać “duchowymi uczonymi”, przekazują nam wiedzę o wyższych poziomach świadomości.
Lecz może paść pytanie, dlaczego tylko mistycy doświadczają tych wyższych poziomów? Dlaczego większa liczba ludzi nie jest ich świadoma? Co uniemożliwia ludziom poznanie duchowych faktów i postrzeganie głębin rzeczywistości? Czy są jakieś powody, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z duchowej egzystencji, tak jak są powody, że niszczycielski huragan zamienia budynek w kupę gruzów?
Panuje powszechna zgoda – nawet wśród uczonych – że żadne z urządzeń współczesnej nauki nie dało rady spenetrować tajemnic życia i świadomości. Z duchowej perspektywy można by powiedzieć, że dzieje się tak dlatego, ponieważ te narzędzia nie są odpowiednie do tego zadania. Odpowiedzi na zagadki jakie przedstawia życie – mówią duchowi uczeni – zawierają się w samym życiu i świadomości, a nie gdzieś na zewnątrz, w numerkach, licznikach i komputerach, ani w złożonych równaniach matematycznych, które ukazują jedynie dym fizycznej rzeczywistości, a nie jej twórczy ogień.
Tym twórczym ogniem życia jest czysta świadomość – mówią mistycy. Duch, czyli świadomość, na swym najwyższym i najczystszym poziomie jest podstawową cegiełką wszystkiego życia i oczywiście wszelkiego istnienia. Taka jest końcowa rzeczywistość “teorii wszystkiego”, którą nauki materialne chcą odkryć. Zaś jedynym narzędziem, jakiego potrzebujemy do doświadczenia tej prawdy – powiadają mistycy – jest nasza ludzka świadomość.
Ale to proste, prawda? Nasza ludzka świadomość, nasza “dusza” jest zdolna do doświadczenia uniwersalnej świadomości – do doznania “ducha”. Lecz proste to nie to samo co łatwe. Na ogół potrzeba wielkiego wysiłku, żeby zamienić naszą osłabioną, rozproszoną psyche w potężne, skupione narzędzie kontaktowania się z najwyższą rzeczywistością. A mimo to ta walka się opłaca, bo jeśli poznamy naszą esencję, tę podstawową cegiełkę wszystkiego życia, to wiedzieć będziemy wszystko – innymi słowy, mając swoją prawdziwą jaźń, mamy wszystko.
Jeżeli zatem chcemy znaleźć odpowiedzi na najistotniejsze życiowe pytania, musimy zostać adeptami nauk duchowych. Musimy pracować nad sobą, nad swoją wewnętrzną istotą, a nie jedynie nad światem rozciągającym się na zewnątrz siebie – a to ostatnie właśnie zazwyczaj leży w kręgu naszych głównych zainteresowań. Aby było efektywne, to narzędzie, ta nasza ludzka świadomość, musi być w doskonałym stanie. Dlatego musimy dobrze zrozumieć wszystko to, co wpływa na nie dobrze lub źle.
Prawo przyczyny i skutku
Nasza świadomość jest jak fala energii, czyli siły witalnej, ściśle spokrewnionej z przeogromnym polem energetycznym Stworzenia – jest maleńką cząstką zjednoczonej substancji, którą niektórzy zwą Bogiem. W teorii, poprzez pełne doświadczanie części możemy doświadczyć całości. Jednakże w rzeczywistości nasza świadomość przestaje być efektywna w wyniku swych połączeń z umysłem i ciałem, na podobnej zasadzie jak interferencja wytwarzająca tzw. loud static uniemożliwia czysty odbiór muzyki przez radio.
Jeżeli mamy odbierać jasne informacje o całości, której jesteśmy częścią, ta siła witalna musi zostać oczyszczona do takiego stopnia aż osiągnie swój pierwotny stan.
Musimy odzyskać naszą zdolność “dostrajania” się do długości fali wyższych duchowych
prawd. Do tego musimy zrozumieć prawa rządzące życiem, z których najbardziej stanowczym jest prawo przyczyny i skutku. Rezultaty działania tego prawa trzymają naszą
świadomość przykutą do surowości i sztywności umysłu i materii oraz uniemożliwiają
nam doświadczanie subtelnej realności ducha.
To prawo przyczyny i skutku – czyli co zasiejesz, to zbierzesz – każdy z nas akceptuje do pewnego stopnia w swoim codziennym życiu. Jeśli będziemy dobrze się starać w pracy, to możemy dostać podwyżkę. Jeśli będziemy jeść za dużo i za mało ćwiczyć, to przybierzemy na wadze. Jeśli będziemy traktować kogoś grzecznie, prawdopodobnie ten ktoś odpłaci nam tym samym. Jeśli będziemy jechać samochodem za szybko na ostrym zakręcie, to znajdziemy się w rowie.
A mimo to bardzo niewielu z nas w ogóle pojmuje, że to samo prawo działa niesłabnąco i bez wyjątków również na subtelniejszych i głębszych poziomach. Znane jako prawo karmy we wschodnich kulturach, to prawo duchowej rzeczywistości ukazuje, że wszystkie nasze myśli i działania, podobnie jak ziarno słodkich i gorzkich zbóż, są rejestrowane (czyli “zasiewane”) nie tylko w naszej obecnej osobowości, lecz również głęboko w naszej świadomości, w metafizycznych sferach istnienia. Te nasiona wytwarzają plony każde w swoim rodzaju, a my – kiedyś w przyszłości – będziemy musieli zebrać ich owoce.
Robimy wielki błąd próbując tłumaczyć życie na podstawie samych praw fizycznych. Ponieważ nasze pojmowanie duchowej egzystencji jest ograniczone, nie możemy uznać, że to, czego doświadczamy w tym życiu jest plonem wyrosłym z nasion naszych myśli i czynów zasianych wcześniej. Zarówno nasze doznania, jak i osoba doznająca –czyli to “Ja”, które odzywa się, gdy ktoś zawoła nas po imieniu – są wynikiem działania duchowego prawa przyczyny i skutku. Nie potrafimy dopatrzyć się, że działanie tego prawa na metafizycznym (pozafizycznym i ponadzmysłowym) poziomie, wywiera wpływ na naszą świadomość na poziomie fizycznym, gdzie – jak nam się wydaje – życie zaczyna się i kończy.