Mistycyzm dla intelektualistów

duchowość, etyka, religia

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Awatar użytkownika
Kamil Kończak
zaufany użytkownik
Posty: 12349
Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
płeć: mężczyzna
Kontakt:

Mistycyzm dla intelektualistów

Post autor: Kamil Kończak »

Chcesz więcej szczęścia? Zasłuż sobie na nie.

Nauka zaczyna wychodzić z pewnymi intrygującymi, ale częściowymi odpowiedziami na zawsze aktualne pytanie, dlaczego niektórzy ludzie są szczęśliwsi niż inni. Studia nad bliźniakami (zarówno wychowywanymi razem, jak i osobno) wykazały, że połowa lub więcej naszych skłonności do bycia szczęśliwymi przypieczętowana jest w czasie narodzenia. Znaczy to, że co najmniej połowa szczęścia, którego doświadczamy jako dorośli, jest najwidoczniej wynikiem wpływów genetycznych, zaś reszta rodzi się pod wpływem innych przyczyn.

Prawdziwym kubełkiem zimnej wody jest realizacja, że czynniki znajdujące się poza naszą kontrolą wytwarzają tak wiele z naszej szczęśliwości (lub smutku). Urodziłem się. Kropka! Pięćdziesiąt procent moich skłonności do przyszłej radości i smutku zostało ustalone zanim zaczerpnąłem pierwszego oddechu. Czy to może być sprawiedliwe? Tak, ale tylko jeżeli nasze życie jest częścią kontynuującej się egzystencji, która zaczęła się dawno przed naszym narodzeniem i będzie się kontynuować długo po naszej śmierci, o ile nie po wsze czasy.

Coś takiego natychmiast wprowadza nas w zakres spojrzenia na życie szerszy niż nasze codzienne doświadczenia zazwyczaj są zdolne nam zapewnić. Potrzebujemy bowiem perspektywy, która obejmuje o wiele więcej niż maleńki plasterek istnienia, z którego większość z nas jak dotąd zdaje sobie sprawę.

Więcej jest w życiu niż można zobaczyć gołym okiem

Jeśli jesteś jednym z wielu, którzy są zdania jakoby nie było żadnych dowodów na istnienie rzeczywistości poza światem fizycznym, dobrze ci zrobi pamiętanie o tym, że nawet do zrozumienia materialnej rzeczywistości musimy rozszerzyć swoje horyzonty.
Materia też posiada różne poziomy, o czym niełatwo się dowiedzieć. Na przykład kartka
papieru, na której wydrukowano te słowa wydaje się ciałem stałym, gdy patrzymy na nią
ludzkim gołym okiem, ale zagłębiając się bardziej przy pomocy silnego mikroskopu, ten
sam kawałek papieru przybierze zupełnie inny wygląd. A tu jeszcze nauka mówi nam, że
na najbardziej podstawowym, podatomowym poziomie, “materia” tej kartki składa się z
eterycznych fal pulsującej energii.

Podając w wątpliwość istnienie świata duchowego tylko dlatego, że narzędzia, z
których korzystamy do zrozumienia materialnej rzeczywistości nie ukazują go nam, nasza reakcja byłaby podobna do reakcji kogoś, kto podważałby istnienie podatomowej
rzeczywistości tej kartki tylko dlatego, że nie może jej zobaczyć przez szkło powiększa-
jące.

A zatem, “Życie jest sprawiedliwe” proponuje ci tymczasowe zawieszenie niektórych z twoich twierdzeń dotyczących rzeczywistości. Dopuść możliwość, że więcej jest w życiu niż to widać gołym okiem, a także i to, że to “więcej” można poznać poprzez przeprowadzenie odpowiednich eksperymentów. W większej części widzimy nasze życie w nierozwiniętym stanie, a mimo to nie chcemy sobie uprzytomnić, co wytwarza otacza-jące nas okoliczności: nasze zdrowie, majątek, nasze miłości i nienawiści, nasze radości i smutki. Jeżeli zastosujemy uznane metody badań naukowych – tzn. rygorystyczne spraw-dzanie hipotetycznych prawd – do badania duchowego istnienia, być może uda nam się zrozumieć życie w bardziej holistyczny i wymowny sposób.

Duchowa perspektywa leżąca u podstaw tych argumentów, wyrasta z doświadczania jedności w samym sercu życia. Proponuje się czytelnikowi, aby rozważył, iż podziały czynione przez nas na ogół – takie jak pomiędzy umysłem i materią, ludźmi i zwierzętami, niebem i ziemią, Bogiem i Stworzeniem – ograniczają nasze pojmowanie dalekosiężnego prawa moralnego.

Doświadczanie jedności rzuca rękawicę naszym nagminnym założeniom, że istnieje wielka różnica pomiędzy “tym” a “tamtym” światem – to znaczy pomiędzy skałami, obłokami, drzewami, zwierzętami i całą resztą fizycznego świata, który widzimy, słyszymy i odczuwamy za pomocą reszty zmysłów a pozornie niesamowicie odmienną rzeczywistością naszych myśli, obaw, radości, miłości i pragnień.

Wychodzenie poza odbicia odbić


Jeżeli kosmos jest całością, to możesz słusznie zapytać: “Dlaczego wszystko wydaje się tak posiekane?” Być może poniższy, prosty eksperyment zapoczątkuje odpowiedź.

Stań przed dużym lustrem trzymając małe lusterko w dłoni zwrócone w kierunku swojego odbicia. Zobaczysz rękę trzymającą lusterko, które ukazywać będzie rękę trzymającą lusterko, w którym widać będzie rękę trzymającą lusterko i tak dalej pozornie bez końca. Zdumiewające! Jedna dłoń i jedno lustro wytworzyły to całe mnóstwo odbić. Oto jak zjawiska mogą oszukiwać.

Na podobnej zasadzie możemy pomyśleć sobie o świecie – zewnętrznym lub wewnętrznym w stosunku do nas – a następnie pomyśleć o tych myślach, po czym pomyśleć o myślach dotyczących tamtych myśli. Jeśli będziemy postępować dalej w tym stylu, to możemy zostać wielkim filozofem, wielkim teologiem lub wariatem. A mimo to, bez względu na to, jak długo i jak intensywnie będziemy zastanawiać się nad wizerunkami luster w lustrach oraz zagłębiać się w myślenie o myśleniu, prosta rzeczywistość tego, co leży u podstaw zjawisk będzie nas zwodzić.

Potrzebujemy zatem wyższej perspektywy.

Możesz sam sobie dostarczyć tego szerszego widzenia w przypadku lustra w lustrze wiedząc, że to ty wytwarzasz tę iluzję. Kiedy opuścisz rękę, wizerunki w wizerunkach znikają i zostajesz w obliczu pojedynczej rzeczywistości. Jednakże, gdy myślimy o myślach lub czujemy uczucia, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Gdzie się podział ten punkt widokowy, w którym stojąc widzimy wyraźnie swoją własną jaźń?

I tu jest problem. W jaki sposób mam ustalić co to jest życie i jak mam w związku z tym żyć – w tym również jak mam się zachowywać w stosunku do innych form życia –skoro nie potrafię nawet ustalić, co lub kto robi ustalenia. Ta zagadka zmusza wielu do polegania na wierze, gdy chcą sobie udzielić odpowiedzi na najważniejsze pytania życiowe.



Nie wierz za bardzo wierze

Przede wszystkim wiara jest przereklamowaną cnotą. W najlepszym razie jest obiecującą zapowiedzią prawdy – wekslem, który należy złapać zanim nie dostanie się twardej monety pewności. W najgorszym zaś razie, wiara daje wierzącemu iluzję posiadania czegoś konkretnego. Fatamorganę bierze się za rzeczywistość. A ponieważ różni ludzie często wierzą w zupełnie przeciwne sobie rzeczy, wynika z tego, że niektóre wiary stoją na mocnych podstawach, inne zaś są bezpodstawne.

Wiara jest jak drogowskaz na rozwidleniu dróg, który można tak ustawić, aby pokazywał obie drogi. Możesz święcie wierzyć, że jedziesz we właściwym kierunku, ale kiedy zdarzy się, że jesteś na złej drodze, nigdy nie dojedziesz do celu. Każdy kto zabłądził podczas jazdy samochodem o tym wie.

Tak więc, prawda musi wytyczać taką lub inną ścieżkę. Jeżeli człowiek przyjmuje, że istnieje obiektywna rzeczywistość niezależna od jej postrzegania przez jakiegokolwiek człowieka – a zarówno nauka materialna, jak i duchowość twierdzą, że istnieje – to wydaje się być niemożliwe, że te dwa całkowicie przeciwne wyjaśnienia egzystencji są trafne.

Zamiast zatem polegać na drogowskazie, który raz pokazuje jeden kierunek, a kiedy indziej inny, o wiele lepszym przewodnikiem będzie szczegółowa mapa okolicy.
Korzystanie z mapy w celu zwiedzania terytorium samemu, będzie najlepszym ze wszystkiego, ponieważ wtedy nie będziesz miał żadnych wątpliwości co do właściwej
trasy. Oto metoda naukowa, która prowadzi od wiary do faktów.

Pogoda jest zawsze ładna



Metoda naukowa osiągnęła nieprawdopodobne sukcesy w obnażaniu tajemnic “tamtego” świata. Zażywamy postępu naukowego za każdym razem, gdy włączamy kuchenkę mikrofalową, używamy komputera lub ucinamy sobie pogawędkę telefoniczną z przyjacielem na drugiej półkuli. Nauka dokonuje tak wiele, ponieważ zakłada, że życie jest sprawiedliwe. Ten świat ma sens. Natura nie jest arbitralna. Istnieją prawa czekające na ich odkrycie za pomocą właściwych badań, które zostaną następnie zaprzęgnięte do pracy ku naszemu pożytkowi.

Zastanówmy się do jakiego stopnia nasze spojrzenie na pogodę zmieniło się w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci. Wielu czytelników pamięta, jak to się kiedyś patrzyło na barometr, aby się przekonać czy idzie burza, czy nie. Pod wpływem zmiany ciśnienia atmosferycznego strzałka posuwała się bliżej albo do działki pod tytułem “pogoda”, albo tam na tarczy, gdzie napisane było “burza”. Owszem, były również prognozy pogody w radiu i telewizji, ale nie były one o wiele bardziej dokładne niż kuchenny barometr.

A teraz przyzwyczailiśmy się do oglądania znakomitych zdjęć satelitarnych w dzienniku wieczornym. Na przykład w zachodnich stanach USA tamtejsi “Wicherek” lub “Chmurka” pokazując burzową sytuację budującą się wiele mil dalej, gdzieś nad Alaską i nakładając na to diagram panujących na wielkich wysokościach nurtów powietrznych, mówią telewidzom, że kilka następnych dni będzie chłodne i deszczowe. I zazwyczaj ma-ją rację.

To samo dzieje się na drugim końcu kraju, na Florydzie. Na przełomie lata i jesieni jest tam sezon huraganów. Satelity są w stanie wykrywać tropikalne burze gotujące się nad ciepłymi wodami Atlantyku i śledzić je aż co poniektóra z nich przybierze siłę huraganu. Drogę huraganu można przewidzieć z dużą dokładnością. W ten sposób zabezpiecza się życie i dobytek, ponieważ służby meteorologiczne dostarczają wcześniejszych ostrzeżeń.

Huragany wraz z całą resztą pogody mają swoje naturalne przyczyny. Meteorolodzy wiedzą jak się one tworzą i dlaczego posuwają się w określonych kierunkach. Siła ich wiatrów i droga, którą obierają, determinowane są bezosobowymi mocami, które można dokładnie poznać w teorii, jeżeli jeszcze nie w sposób bardziej konkretny.

Wszyscy wiemy, że taka lub owaka pogoda nie zdarza się ot tak, po prostu. Słoneczne, ciepłe dni i zimne, wietrzne noce mają swe korzenie w prawach Natury. Te prawa są absolutnie sprawiedliwe, ponieważ wszystko w uniwersum – na tyle, na ile uczeni wiedzą – działa dokładnie w ten sam sposób. Pogodą w Ameryce sterują dokładnie te same moce, które kierują pogodą w Azji.

Tak więc, “zewnętrzna” pogoda jest zawsze ładna. Nie oznacza to, że gdy wstajemy rano zawsze witają nas akurat pogodne dni, ale w tym sensie, że klimat wytwarzany jest przez obiektywne prawa Natury, które działają w ten sam sposób we wszystkich częściach świata.



Jaka jest dzisiaj “wewnętrzna” pogoda?

Dla większości ludzi pogoda wewnętrzna wydaje się być całkowicie odrębną sprawą. “Pogoda wewnętrzna?” – pytasz. “A cóż to takiego?” Otóż pogoda wewnętrzna to warunki klimatyczne wewnątrz nas: słoneczko optymizmu i chmury smutku, mgła załamania i czyste niebo radości, szaleństwo wichrów gniewu i ciche powietrze spokoju, pioruny bólu i ciepłe powiewy przyjemności.

Któż może powiedzieć, że nie miał od czasu do czasu myśli tego typu: “Ja sobie na to nie zasłużyłem. Wszystko robię dobrze – jak to się mogło stać?” Albo: “Inni ludzie zagarniają całe szczęście.” Albo: “Idzie za dobrze, stanie się coś złego.” Poza każdą z tych myśli kryje się założenie, że życie jest czymś w rodzaju gry w kości i to w dodatku nieuczciwej.

Wydaje się, że nie tylko przypadek sprawia jak się czujemy oraz co się nam przydarza, lecz, co gorsza, że niektórzy ludzie zdają się grać znaczonymi kośćmi. Wygląda na to, że dostają więcej od życia, niż im się należy, podczas kiedy inni dostają zdecydowanie mniej. Gdybyśmy zastosowali taki rodzaj myślenia do pogody, mielibyśmy prawo powiedzieć, że Sahara jest okradana z wilgoci przez brazylijską dżunglę. Albo, że na przykład trzęsienie ziemi, które dotknęło Japonię, zdarzyło się przypadkowo.
Ostatnio zmieniony pt kwie 05, 2013 9:49 pm przez Kamil Kończak, łącznie zmieniany 1 raz.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.

" May your love of the form culminite in the love of
the formless."

https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Awatar użytkownika
Kamil Kończak
zaufany użytkownik
Posty: 12349
Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
płeć: mężczyzna
Kontakt:

Re: Mistycyzm dla intelektualistów

Post autor: Kamil Kończak »

Klimatolodzy i sejsmolodzy oczywiście wyśmieją takie pomysły. Wzorce deszczowe i trzęsienia ziemi nie zdarzają się ani “ot tak sobie”, ani nie są “niesprawiedliwe”, lecz mają swoje logiczne uzasadnienie. Wynika z tego, że ile razy patrzymy na rozkosze i nieszczęścia naszego życia jak na coś niesprawiedliwego lub niezasłużonego, to dzieje się tak dlatego, że wydaje nam się, iż nie istnieją prawa, które je tłumaczą. Przypuszczamy, że sposób w jaki działa zewnętrzny świat, jest zupełnie inny od tego, co odczuwamy w sobie.

Być może niewłaściwe jest robienie takiego podziału pomiędzy jasno zdefiniowanym, prawomocnym fizycznym światem i pozornie bardziej kapryśnym światem mentalnym, na którego arenie odczuwamy radość i smutek, miłość i nienawiść, zadowolenie i pragnienie oraz wszystkie pozostałe doświadczenia właściwe istocie będącej człowie-kiem. Chociaż umysł niewątpliwie działa z większą złożonością niż materia, to jednak prawdopodobnie te same podstawowe prawa istnienia leżą u podłoża ich obu. Atak szaleństwa niewiele różni się w końcu od przechodzącej burzy z piorunami.

Jednakże co do innych delikatnych prawd nie jest to takie oczywiste. Przypomnijmy sobie, że poleganie na obserwacji zjawisk skłaniało nas do wierzenia jakobySłońce krążyło dookoła Ziemi, jak zresztą ludzie twierdzili przez wiele millenniów. Zrozumiałe jest zatem, że wielu ludziom sprawia trudność uwierzyć, że wewnętrzny świat myśli i emocji jest tak samo prawomocny i określony jak zewnętrzny świat złożony z powietrza, wody i minerałów. Niemniej jednak prawie każdy zgodzi się, że podobnie jak pogoda tam, na zewnątrz, również pogoda tutaj, w naszej świadomości, ciągle się zmienia. Nikt nie czuje się tak samo cały czas. Nasz codzienny język to odzwierciedla. W opisywaniu kształtów naszego życia jakże często przypominamy meteorologów.


“Czarne chmury zbierają się nad moją głową” – powiada smutny człowiek, zaś facet, któremu z trudem przychodzi ukrycie swojego szczęścia, witany jest następująco:“O, idzie pan Słoneczny.” Kiedy przypomina się jakiś specjalnie poruszający moment, ktoś może powiedzieć, że był “w powodzi emocji”. Natomiast kolegę, który wygląda na zawiedzionego, pytamy: “Coś taki chmurny?”

Choć słowa stosowane do określenia zewnętrznej i wewnętrznej pogody są podobne, jednak różnice w rzeczywistości odzwierciedlanej tymi słowami są wyraźne. Jeżeli nie podoba nam się pogoda w jakiej przyszło nam żyć, mamy dwa wyjścia: przeprowadzić się gdzie indziej lub zmienić swoje nastawienie. Nie możesz znieść śniegu? Przenieś się do ciepłych krajów. Kochasz, kiedy deszcz kapie ci na głowę? Przeprowadź się tam, gdzie ciągle deszcze padają. Jeśli natomiast przeprowadzka nie wchodzi w rachubę, zawsze możemy spróbować zaakceptować otaczające nas warunki zamiast skarżyć się na nie.
[/quote]
Zmienianie naszego wewnętrznego klimatu

W przypadku naszej wewnętrznej pogody mamy tylko jedno wyjście. Po prostu niemożliwe jest przeprowadzenie się na zewnątrz swojej własnej świadomości. Niestety, w przypadku, gdy przez większość czasu przesiąknięci jesteśmy rozpaczą, nie możemy zadzwonić do Przedsiębiorstwa Przeprowadzania Zawartości Mentalnej i dokonać przeprowadzki swojego umysłu do miejscowości, gdzie nigdy nie padają deszcze smutku. Człowiek musi żyć z samym sobą. Gdyby nasz umysł był gdzie indziej, my oczywiście bylibyśmy kimś innym.

Jeżeli zatem przeprowadzka nie wchodzi w rachubę, w jaki sposób mamy poradzić sobie z nieprzyjemnymi warunkami klimatycznymi w sobie? Otóż, tak jak w przypadku pogody na zewnątrz, zawsze możemy spróbować ją zaakceptować i nie pragnąć jej zmieniać. Jeśli jesteśmy szczęśliwi, możemy być zadowoleni ze szczęścia. Jeśli jesteśmy smutni, możemy być zadowoleni ze smutku. Jednakże osiągnięcie takiego stadium wewnętrznego spokoju jest ekstremalnie trudne do osiągnięcia. Rzadko – o ile w ogóle człowiek jednakowo akceptuje radość i smutek, albowiem naturalną jest chęć bycia szczęśliwym, a nie nieszczęśliwym; pragnienie przyjemności, a nie bólu; szukanie miłości, a nie nienawiści.

Dobrze zatem. Nie możemy wyprowadzić się na zewnątrz swojego własnego umysłu i nie możemy zaakceptować wszystkiego, co się tam znajduje – innymi słowy, chcielibyśmy utrzymać dobrą “pogodę”, czyli sensacje zadowolenia, szczęścia, przyjemności i radości, a jednocześnie pozbyć się przeciwnych sensacji niepokoju, przygnębienia, bólu i rozpaczy. Po prostu musimy znaleźć sposób na zmianę naszej wewnętrznej pogody. Powstaje tu pytanie czy możemy zrobić coś, czego nie mogą zrobić meteorolodzy, tzn. czy możemy zmienić przyczyny, które wytwarzają niepożądane warunki klimatyczne?

Jeżeli są powody wydarzania się czegoś, jeżeli jest jakieś prawo rządzące określonym rodzajem działalności, to wynika z tego, że jest możliwość kontroli. Jeżeli życie jest sprawiedliwe, a my dostajemy to, na co sobie zasłużyliśmy, to w zasadzie istnieje możliwość stania się szczęśliwszym poprzez stanie się bardziej zasługującym.

Meteorologia zrobiła wielkie kroki w zrozumieniu zagadnień dynamiki ziemskiej pogody, ale nauka, która próbuje rozwikłać tajemnice ludzkiej natury jest nadal w stanie niemowlęctwa. Telewizyjny facet od pogody może przedstawić trafnie jaka będzie jutro temperatura, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć jak będziemy szczęśliwi wraz ze wschodem słońca. Chociaż psychologia i medycyna do pewnego stopnia odnoszą sukcesy w leczeniu chorób psychicznych i mentalnych, jednak jest to podobne do umiejętności reperacji dachu komórki zdmuchniętego przez porywisty wiatr.

Skąd biorą się burze chorób, które czynią takie spustoszenia w naszych umysłach i ciałach? W jaki sposób możemy zapobiec tym kataklizmom? Czy to możliwe, że nasze własne działania wywierają aż taki wpływ, że nasza świadomość zażywa lub nie zażywa wewnętrznego ekwiwalentu spokojnych, słonecznych dni i cichych, ciepłych nocy?

Wyżyny doznania mistycznego

Kamery satelitów meteorologicznych transmitują fotografie Ziemi, które pozwalają w skali globalnej zobaczyć kształtowanie się pogody, czego nie da się zrobić z powierzchni planety, ani nawet z samolotu. Na podobnej zasadzie nauki mistyków, czyli ludzi doświadczonych duchowo, których można nazwać “duchowymi uczonymi”, przekazują nam wiedzę o wyższych poziomach świadomości.

Lecz może paść pytanie, dlaczego tylko mistycy doświadczają tych wyższych poziomów? Dlaczego większa liczba ludzi nie jest ich świadoma? Co uniemożliwia ludziom poznanie duchowych faktów i postrzeganie głębin rzeczywistości? Czy są jakieś powody, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z duchowej egzystencji, tak jak są powody, że niszczycielski huragan zamienia budynek w kupę gruzów?

Panuje powszechna zgoda – nawet wśród uczonych – że żadne z urządzeń współczesnej nauki nie dało rady spenetrować tajemnic życia i świadomości. Z duchowej perspektywy można by powiedzieć, że dzieje się tak dlatego, ponieważ te narzędzia nie są odpowiednie do tego zadania. Odpowiedzi na zagadki jakie przedstawia życie – mówią duchowi uczeni – zawierają się w samym życiu i świadomości, a nie gdzieś na zewnątrz, w numerkach, licznikach i komputerach, ani w złożonych równaniach matematycznych, które ukazują jedynie dym fizycznej rzeczywistości, a nie jej twórczy ogień.

Tym twórczym ogniem życia jest czysta świadomość – mówią mistycy. Duch, czyli świadomość, na swym najwyższym i najczystszym poziomie jest podstawową cegiełką wszystkiego życia i oczywiście wszelkiego istnienia. Taka jest końcowa rzeczywistość “teorii wszystkiego”, którą nauki materialne chcą odkryć. Zaś jedynym narzędziem, jakiego potrzebujemy do doświadczenia tej prawdy – powiadają mistycy – jest nasza ludzka świadomość.

Ale to proste, prawda? Nasza ludzka świadomość, nasza “dusza” jest zdolna do doświadczenia uniwersalnej świadomości – do doznania “ducha”. Lecz proste to nie to samo co łatwe. Na ogół potrzeba wielkiego wysiłku, żeby zamienić naszą osłabioną, rozproszoną psyche w potężne, skupione narzędzie kontaktowania się z najwyższą rzeczywistością. A mimo to ta walka się opłaca, bo jeśli poznamy naszą esencję, tę podstawową cegiełkę wszystkiego życia, to wiedzieć będziemy wszystko – innymi słowy, mając swoją prawdziwą jaźń, mamy wszystko.

Jeżeli zatem chcemy znaleźć odpowiedzi na najistotniejsze życiowe pytania, musimy zostać adeptami nauk duchowych. Musimy pracować nad sobą, nad swoją wewnętrzną istotą, a nie jedynie nad światem rozciągającym się na zewnątrz siebie – a to ostatnie właśnie zazwyczaj leży w kręgu naszych głównych zainteresowań. Aby było efektywne, to narzędzie, ta nasza ludzka świadomość, musi być w doskonałym stanie. Dlatego musimy dobrze zrozumieć wszystko to, co wpływa na nie dobrze lub źle.

Prawo przyczyny i skutku


Nasza świadomość jest jak fala energii, czyli siły witalnej, ściśle spokrewnionej z przeogromnym polem energetycznym Stworzenia – jest maleńką cząstką zjednoczonej substancji, którą niektórzy zwą Bogiem. W teorii, poprzez pełne doświadczanie części możemy doświadczyć całości. Jednakże w rzeczywistości nasza świadomość przestaje być efektywna w wyniku swych połączeń z umysłem i ciałem, na podobnej zasadzie jak interferencja wytwarzająca tzw. loud static uniemożliwia czysty odbiór muzyki przez radio.

Jeżeli mamy odbierać jasne informacje o całości, której jesteśmy częścią, ta siła witalna musi zostać oczyszczona do takiego stopnia aż osiągnie swój pierwotny stan.
Musimy odzyskać naszą zdolność “dostrajania” się do długości fali wyższych duchowych
prawd. Do tego musimy zrozumieć prawa rządzące życiem, z których najbardziej stanowczym jest prawo przyczyny i skutku. Rezultaty działania tego prawa trzymają naszą
świadomość przykutą do surowości i sztywności umysłu i materii oraz uniemożliwiają
nam doświadczanie subtelnej realności ducha.

To prawo przyczyny i skutku – czyli co zasiejesz, to zbierzesz – każdy z nas akceptuje do pewnego stopnia w swoim codziennym życiu. Jeśli będziemy dobrze się starać w pracy, to możemy dostać podwyżkę. Jeśli będziemy jeść za dużo i za mało ćwiczyć, to przybierzemy na wadze. Jeśli będziemy traktować kogoś grzecznie, prawdopodobnie ten ktoś odpłaci nam tym samym. Jeśli będziemy jechać samochodem za szybko na ostrym zakręcie, to znajdziemy się w rowie.

A mimo to bardzo niewielu z nas w ogóle pojmuje, że to samo prawo działa niesłabnąco i bez wyjątków również na subtelniejszych i głębszych poziomach. Znane jako prawo karmy we wschodnich kulturach, to prawo duchowej rzeczywistości ukazuje, że wszystkie nasze myśli i działania, podobnie jak ziarno słodkich i gorzkich zbóż, są rejestrowane (czyli “zasiewane”) nie tylko w naszej obecnej osobowości, lecz również głęboko w naszej świadomości, w metafizycznych sferach istnienia. Te nasiona wytwarzają plony każde w swoim rodzaju, a my – kiedyś w przyszłości – będziemy musieli zebrać ich owoce.

Robimy wielki błąd próbując tłumaczyć życie na podstawie samych praw fizycznych. Ponieważ nasze pojmowanie duchowej egzystencji jest ograniczone, nie możemy uznać, że to, czego doświadczamy w tym życiu jest plonem wyrosłym z nasion naszych myśli i czynów zasianych wcześniej. Zarówno nasze doznania, jak i osoba doznająca –czyli to “Ja”, które odzywa się, gdy ktoś zawoła nas po imieniu – są wynikiem działania duchowego prawa przyczyny i skutku. Nie potrafimy dopatrzyć się, że działanie tego prawa na metafizycznym (pozafizycznym i ponadzmysłowym) poziomie, wywiera wpływ na naszą świadomość na poziomie fizycznym, gdzie – jak nam się wydaje – życie zaczyna się i kończy.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.

" May your love of the form culminite in the love of
the formless."

https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Awatar użytkownika
Kamil Kończak
zaufany użytkownik
Posty: 12349
Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
płeć: mężczyzna
Kontakt:

Re: Mistycyzm dla intelektualistów

Post autor: Kamil Kończak »

Natura moralności

Rozważmy taką prostą kwestię: W jaki sposób decydujemy, co mamy robić w życiu? W końcu, możesz robić wiele różnych rzeczy właśnie teraz. Możesz gotować obiad, iść na spacer,gawędzić z przyjaciółmi, oglądać film, głaskać psa. Dlaczego właściwie czytasz tę książkę? Jak to się dzieje, że decydujemy co jest ważne, a co nieważne? Jakie działania są właściwe, a jakie niewłaściwe?

Dla wielu ludzi na świecie najważniejsze kwestie dotyczące życia, w tym również sprawy moralności, rozstrzygane są przez religie, do których należą. Ponieważ wierzą w głoszone przez nie zasady, próbują żyć zgodnie z dołączonym do nich kodeksem moralnym. W ten sposób mamy tyle samo różnych kodeksów moralnych, ile mamy różniących się od siebie religii. Jak dokonać wyboru pomiędzy nimi oraz w jaki sposób człowiek niereligijny będzie wiedział co jest ważne i właściwie?

Człowiek, który nie zapisał się do żadnego konkretnego wyznania może dojść do wniosku, że nie ma niczego takiego jak uniwersalny wzorzec, za pomocą którego można by ustalić co jest właściwe, a co niewłaściwe. Ze zrozumiałych względów moralność jest uważana za kwestię kulturowej, religijnej, społecznej lub prawnej umowy albo zależy od tego, w jaki sposób ktoś został wychowany. Na przykład na Wschodzie ludzie przykrywają głowy na znak szacunku, zaś na Zachodzie je odkrywają. Ba, zasady moralne można traktować jako aparat kontrolowania bliźnich – tzn. za ich pomocą rząd trzyma w ry-zach obywateli, autorytety religijne wiernych, rodzice panują nad dziećmi itd.

No dobrze, a jeżeli to proste prawo przyczyny i skutku jest jednak tym uniwersalnym wzorcem, który ustala niezmienne normy dla każdego człowieka oraz oczywiście dla całej reszty życia? A jeżeli to właśnie prawo jednak rządzi świadomością każdej żywej istoty z taką samą pewnością jak zasady anatomii i fizjologii rządzą sferą cielesną?

Gdy ktoś się zrani nożem, to – niezależnie od tego czy wierzy w prawa fizjologii, czy nie – niewątpliwie nastąpi śmierć, jeśli krew nie zostanie w porę zatamowana. Czy nie może być tak, że prawo karmy jest tak samo nieubłagane jak zasady fizjologii i każde z nas musi stawić czoła konsekwencjom każdej ze swoich myśli i z każdego uczynku? Czy nie może być tak, że za każdym razem, gdy sprawia się cierpienie, odpowiedzialni za to będą musieli pewnego dnia sami to odcierpieć tytułem rekompensaty za ból i nieszczęście, które spowodowali?

Mędrcy przyrównali życie do niebezpiecznego rejsu przez ocean. Płyniemy na kruchej łódce naszego umysłu i ciała, która czasami kieruje się w pożądaną stronę, częściej jednak bezcelowo dryfuje poza naszą kontrolą. Duchowe prawo przyczyny i skutku gwarantuje, że to nasze własne negatywne myśli i działania powodują złą pogodę w naszym życiu, tak samo jak pozytywne myśli i czyny prowadzą do bezproblemowego żeglowania. Jeżeli nie pojmujemy natury tego rejsu i wewnętrznych procesów łodzi, którą jest nasza własna jaźń, czyż możemy mieć nadzieję, że uda nam się nie zboczyć z kursu?
Co to jest to “coś”, z którego zrobione jest istnienie?

Prawda oczywista i częściowa. Nauka utrzymuje, że wszystko w naszym uniwersum – czyli w tej części istnienia, która interesuje nauki materialne – jest złożone z materii. Z tego właśnie powodu większość uczonych wyznaje materialistyczną filozofię życiową. Czyż jest coś więcej? – zapytują. Hmm, przyjęto, iż materia i energia są równoważne, zgodnie ze słynnym równaniem Einsteina: E(nergia) = m(asa) razy c 2 (prędkość światła do kwadratu). Zatem tak samo trafne będzie powiedzenie, że uniwersum jest zrobione z energii. Niezależnie od tego, nauka generalnie twierdzi, że gwiazdy, skały, złote rybki, biedronki, komputery, mózgi i wszystko inne na Ziemi i poza nią składa się wyłącznie z fizycznej materio-energii.

Okazuje się jednak, iż niektóre rzeczy materialne są żywe, a inne nie. To jest dopiero wielki problem dla nauki! Jak mogło życie powstać z nieożywionej materii? Jedna z wielu hipotez mówi, że życie roziskrzyło się i zaistniało w wyniku uderzenia pioruna w coś w rodzaju “chemicznej zupy” w ziemskim praoceanie. Ta koncepcja jest bardzo pociągająca – zwłaszcza dla tych, którzy lubią filmy o Frankensteinie – ale posiada poważ-ne niedociągnięcia.

Przede wszystkim nauce jest niesamowicie trudno zrozumieć w jaki sposób złożoność samoreprodukującego się życia może wyrosnąć z o wiele prostszej nieożywionej materii. To tak jakbyś wziął garść części elektronicznych, wsypał je do papierowej torby, potrząsnął i w wyniku tego procesu otrzymał radio, które nie tylko działa doskonale, ale w dodatku wytwarza malutkie radyjka. Choć możliwość takiego przypadkowego wydarzenia jest bliska zeru, to jednak przeważająca liczba uczonych uważa, że właśnie w ten sposób zaczęło się życie. A przecież to porównanie do radia nawet się nie umywa do zagadnienia świadomości.

Czym by nie była świadomość – a na to pytanie nauki materialne również nie mają odpowiedzi – doświadczasz jej w tej właśnie chwili. Czyżby twoja świadomość miała ten sam “posmak” jak czucie skały lub kopnięcie prądu elektrycznego? Nie. A mimo to nauka generalnie stoi na stanowisku, że coś tak subtelnego jak świadomość powstało z twardej materii i energii. Nie mogąc uwierzyć, że świadomość po prostu była już obecna w momencie Big Bangu, uczeni muszą potężnie się starać, aby wytłumaczyć w jaki sposób została ona utworzona znacznie później w historii uniwersum.


Prawda subtelna i kompletna. Mistycyzm zgadza się z nauką, że fizyczna egzystencja powstaje z materii i energii. Cała materia jest ściśle związana z duchem w ten sposób, że wszystko jest ożywiane przez wszechprzenikającą energię witalną ducha. O tych częściach Stworzenia, które wiedzą, można powiedzieć, iż posiadają dusze. To właśnie te wiedzące części Stworzenia – ludzie, zwierzęta, owady, rośliny – nazywamy ogólnie “żyjącymi”. Mistyk idzie jeszcze dalej mówiąc, że materia, umysł i dusza są róż-
niącymi się od siebie aspektami jednej substancji – ducha. Aby to zrozumieć najłatwiej jest pomyśleć o wodzie, która jest znana chemikom jako H 2 O, ponieważ każda cząsteczka wody składa się z dwóch atomów wodoru i jednego atomu tlenu.

Każdy, kto ma kuchenkę i lodówkę może potwierdzić, że woda może istnieć zarówno jako płyn, ciało stałe (lód) oraz gaz (para wodna). Podgrzej kostkę lodu powyżej 0 o C, a zamieni się w płyn; podgrzej płynną wodę do 100 o C, a zamieni się w parę. Lecz woda zawsze pozostanie H 2 O bez względu na to, jak zmieni się jej wygląd. Nie powinniśmy więc być ani trochę zdziwieni, gdy mistycy mówią nam, że wszystko w egzystencji
– WSZYSTKO – jest zbudowane z ducha. Materia – można powiedzieć – jest “zamrożonym” duchem, umysł jest “płynnym” duchem, a dusza jest “gazowym” duchem.


No dobrze, a czym w takim razie jest ten duch? Otóż kiedy ocean podstawowej rzeczywistości (Bóg) miesza w dziele tworzenia, powstaje fala ducha (Bóg-w-akcji). Ponieważ jako fala posiada te same atrybuty co ocean, ta twórcza siła ducha odzwierciedla wszechobecność, wszechmoc i wszechwiedzę najwyższej rzeczywistości, z której wyrasta. A zatem uczeni mają rację twierdząc, że fizyczne uniwersum powstało z energii.
Lecz fizyczna energia jest pochodną o wiele potężniejszej duchowej energii, na podobnej zasadzie jak domowy prąd elektryczny jest osłabioną w transformatorze formą prądu wysokiego napięcia.

Jednakże duch nie jest podobny do prądu elektrycznego, który płynie tylko po drutach, albo do wody płynącej korytem rzecznym. Nie, duch jest bardziej jak fala elektromagnetyczna, taka jak sygnały radiowe lub telewizyjne – jest pozytywną energią wypełniającą całą przestrzeń. Nie dość na tym – i jest to prawie niemożliwe do wyobrażenia sobie – duch nie tylko wypełnia całą przestrzeń, ale sam tworzy przestrzeń i czas kiedy wypływa ze swego najczystszego źródła.

Jak widać zatem, duchowość nie jest czymś abstrakcyjnym, konceptualnym, nie z tej ziemi lub czysto metafizycznym. Właściwie studiowanie ducha – a to właśnie jest prawdziwą duchowością – jest studiowaniem rzeczywistości. Bo czy duch ukazuje się pod płaszczykiem materii, energii, umysłu lub jako sam w sobie, bezpostaciowy i bezimienny, wszystko w egzystencji jest skomponowane z tej wszechprzenikającej energii życiowej. Dlatego mistycyzm nie ma kłopotów z wyjaśnieniem w jaki sposób życie pojawiło się na Ziemi. Duch jest pozytywną esencją życia, zawsze żyjącym Bogiem. Życie tworzy życie aż do samego dołu Stworzenia.

W tym sensie nawet cząstki podatomowe są ożywione tak samo jak skały i wiązki światła. Lecz mistycy wyjaśniają, że tylko te formy życia, które nazywamy “życiem” posiadają cechę, jakiej brak materii i energii. Jest to tak, jakby istniały one powyżej określonego progu kompleksowości i w związku z tą właściwością mówimy, że posiadają dusze. Żyjące istoty mają w sobie wiedzącą iskrę boskiego wiecznego ognia. Czyni to rośliny, owady, zwierzęta, ludzi i inne formy życia wyjątkowo pokrewnymi Bogu. Gdy zabijamy, gasimy święty ogień życia – innymi słowy, zarzynamy coś boskiego.


Oczywiście taka filozofia doprowadzona do ekstremy uniemożliwiłaby normalne życie, o ile w ogóle można by było żyć. Nie możesz przestać wyrywać chwasty, tłuc komary lub jeść warzywa. Realia tego świata polegają na tym, że jedna forma życia może istnieć tylko poprzez pochłanianie innej formy, za wyjątkiem roślin – poza rosiczką i jej podobnymi “mięsożercami” – które bazują na surowej materii i energii.

Jednakże, jeżeli odżywiamy się wyższymi formami życia, które posiadają rozwiniętą świadomość – nawet gdy nie zabijamy własnymi rękami – doświadczane przez nie ból i cierpienie odbijają się na nas. Akcja wywołuje reakcję i to my zapoczątkowujemy cierpienie i śmierć poprzez własne żądania. Jakąkolwiek biedę sprawimy, w jakiś sposób zapisuje się ona w naszej świadomości, gdzie musi pojawić się od nowa pewnego dnia i sprawić nam równoważną ilość bólu.

To fakt, że musimy zabierać życie, ale przecież istnieje olbrzymia różnica pomiędzy zabiciem krowy i marchewki. Ponieważ popyt na jedzenie w sposób oczywisty tworzy podaż, ta różnica niesie ze sobą olbrzymie konsekwencje. Czy chcemy wynieść się ponad surowość fizycznej egzystencji i doświadczyć czystszych poziomów duchowości, czy po prostu być szczęśliwymi na tej Ziemi, w naszym interesie leży unikanie tych dzia-łań, które prowadzą do bolesnych konsekwencji.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.

" May your love of the form culminite in the love of
the formless."

https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
ODPOWIEDZ

Wróć do „filozofia”