Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Moderator: moderatorzy
- Catastrophique
- bywalec
- Posty: 17079
- Rejestracja: pt maja 24, 2013 7:49 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Wawa <3
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Szukaj innej, nie skupiaj się na niej. To przeszłość. Możesz poznać kogoś bardziej atrakcyjnego, pod wieloma względami, ale nie jak będziesz cały czas żył przeszłością.
Tik tak tik tak
| "To boldly go where no one has gone before"

Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Wiem, ale takie myslenie daje mi spokoj a miedzy czasie moge szukac innej 

Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Przydałoby się. Może wtedy się okaże, że nie było po co tęsknićAdamSchibi pisze: ↑czw sty 16, 2020 3:45 pm Jest ciezko ale trzba zyc dalej moze sie rozwiedzie i kiedys bedziemy razem, nie zamierzam sie wtracac w jej zycie.

A to będzie jeszcze ta sama kobieta?
Też tak kiedyś kombinowałem i wyszło coś dziwnego - że już jej tak wcale nie chcę.
Wdową jeszcze bym się jakoś zaopiekował, ale rozwódką po moim rywalu?
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Ale związek z wdową i to z dziećmi innego to nie żarty i nie zabawa w dom. To poważne wyzwanie i test miłości.
Niech lepiej żyją sobie długo i szczęśliwie, budują swój majątek i nie przypominają mi się.
Niech lepiej żyją sobie długo i szczęśliwie, budują swój majątek i nie przypominają mi się.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Dokładnie życzyć im wszystkiego dobrego, żyć swoim życiem i je sobie układać. Tak jak pisze użytkownik cezary123 też bym za żadne skarby nie chciał wdowy po rywalu i jeszcze w dodatku z bonusem w postaci jego dziecka na karku. Litości! Co to to nie. Dokonała wyboru więc to już teraz nie twoja bajka tylko jej. Trzeba też mieć honor. Poza tym mało to pięknych panien? Idzie człowiek ulicą i aż nie wie gdzie ma patrzeć!
I żeby tak za jedną szaleć? Kompletnie tego nie pojmuję. Jakby jeszcze jakaś wyjątkowa, kochająca, wierna, oddana, ale taka co to woli innego? A pfe pfe!

Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Z dzieckiem bym jej nie przyjal, ale jakby sie rozwiodla to bym sie zastanowil. Ale i tak nie ma co nad tym rozmyslac. Z jednej strony nadal ja kocham, a z drugiej nie nawidze wiec nie wiem jak to jest do konca. Macie racje podjela decyzje nie chciala mnie choc o nia zabiegalem po rozstaniu miala mnie gdzies, wolala kogos innego, moze z grubszym portfelem moze nie to nie wazne. Ale jest to smutne ze minelo tyle czasu a ja wciaz o niej mysle. Musze zmienic podejscie do zycia. Wprowadzilem metode kalendarzyka, zapisuje sobie co zrobilem pozytywnego danego dnia i sobie pozniej odpuszczam i o niczym nie mysle.
- alechandro
- zaufany użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: pn lut 06, 2017 3:37 pm
- Status: technik
- płeć: mężczyzna
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Witka. Ja jestem hory na f20 i ma dziecko ze zdrową zono
. Puki co dzieciak zdrowy, jesli chodzi o horoby psyhiczne, jak ktos tu madrze powiedzial, jak dajesz milosc dziecku, i dobro, cieplo, ukladasz je to minimalizujesz niebhezpieczenstwo. Tak ze glowa dogory ludzie i zakladajcie rodziny.
Pozdrawiam Olo


Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Cudzego dziecka bym nie chciał. Wolałbym spędzić całe życie w celibacie niż wychowywać niebiologiczne dziecko, jedno lub więcej. Rozwiedzionej kobiety bym nie chciał, jeżeli ktokolwiek, z kim ona współżyła, wciąż by żył.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
ja rozwiedzona bym przygarnal ale z dzieckiem to juz jest komplikacja choc dla mojej idealnej dziewczyny nie wiem czy nie zrobilbym wyjatku
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Najpierw warto trochę marketingowo zapytać samego siebie: a do czego ma ta dziewczyna być?
To znaczy jaki sens relacji z tą istotą w życiu i utrzymywania jej?
Może się okazać, że to się w ogóle nie opłaca.
To tak, jakby ktoś kupił korzyści kredytu rzekomo dające mu spelnienie, a potem okazało się, że wszystko co może taki produkt, to kupa martwych rupieci, które wymagają tylko dokładania.
Kobiety, które nie kochają, potrafią być okrutne. Dużo bardziej niż zepsuty, kosztowny zimny rupieć, z którego radości nie ma.
Dobra materialne przynajmniej nie depczą uczuć niechcianemu, niekochanemu nabywcy.

To znaczy jaki sens relacji z tą istotą w życiu i utrzymywania jej?
Może się okazać, że to się w ogóle nie opłaca.
To tak, jakby ktoś kupił korzyści kredytu rzekomo dające mu spelnienie, a potem okazało się, że wszystko co może taki produkt, to kupa martwych rupieci, które wymagają tylko dokładania.
Kobiety, które nie kochają, potrafią być okrutne. Dużo bardziej niż zepsuty, kosztowny zimny rupieć, z którego radości nie ma.
Dobra materialne przynajmniej nie depczą uczuć niechcianemu, niekochanemu nabywcy.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Dzisaj zwiekszylem dawke leku i troche mniej o niej mysle ale nadal mysle, doprowadzam juz rodzine do szalu, smieja sie ze mnie ze zachowuje sie jak 15 latek, a nie chlop ktory ma zaraz 30. Wiem ale ona byla dla mnie wszystkim co najlepsze mnie w zyciu spotkalo i pozostala pustka. Bylem na kilkunastu randkach i nic z nich nie wyszlo. Wiem ze musze sie wziasc w garsc, ale to myslenie o niej jest silniejsze o ode mnie, taka jest smutna prawda.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
No gdzież, żadnymi lekami zakochania nie wyleczysz.
Złagodzenie objawów nieszczęśliwego zakochania można uzyskać tylko przez zadbanie o całkowity brak kontaktów z ową istotą, wyrzucenie pamiątek i unikanie wszystkiego, co wzbudza wspomnienia i z nią się kojarzy.
W ten sposób można sprytnie dotrzeć do stanu sprzed zaistnienia całej historii.
I wtedy, ewentualnie, jak ona się kiedyś odezwie i zechce szukać jelenia, to można być górą, na świeżo, tak jakbyśmy się od początku poznawali z obcą osobą. I poniekąd tak będzie naprawdę.
Zapyta: "Co u Ciebie stary znajomy"?
to dostanie reakcję od początku, jak z dowolną inną.
I wtedy wszystko się okaże, albo warta zainteresowania albo nie.
Ten bagaż historii, utrwalonych przekonań, zapamiętanych sytuacji jest fałszywą ułudą, która bezpowrotnie minęła. Bo nikt nie stoi w miejscu i świat też.
Jak nie podoba się, to żegnaj Gienia świat się zmienia.
Z kobietami trzeba twardo, żeby było autentycznie.
Złagodzenie objawów nieszczęśliwego zakochania można uzyskać tylko przez zadbanie o całkowity brak kontaktów z ową istotą, wyrzucenie pamiątek i unikanie wszystkiego, co wzbudza wspomnienia i z nią się kojarzy.
W ten sposób można sprytnie dotrzeć do stanu sprzed zaistnienia całej historii.
I wtedy, ewentualnie, jak ona się kiedyś odezwie i zechce szukać jelenia, to można być górą, na świeżo, tak jakbyśmy się od początku poznawali z obcą osobą. I poniekąd tak będzie naprawdę.
Zapyta: "Co u Ciebie stary znajomy"?
to dostanie reakcję od początku, jak z dowolną inną.
I wtedy wszystko się okaże, albo warta zainteresowania albo nie.
Ten bagaż historii, utrwalonych przekonań, zapamiętanych sytuacji jest fałszywą ułudą, która bezpowrotnie minęła. Bo nikt nie stoi w miejscu i świat też.
Jak nie podoba się, to żegnaj Gienia świat się zmienia.
Z kobietami trzeba twardo, żeby było autentycznie.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Sa chwile ze juz zupelnie o tym nie mysle ale potem znowu o tym mysle. Minelo juz ponad 4 lata, a ja nic interesujacego ze swoim zyciem nie zrobilem, ona poszla do przodu, skonczyla aplikacje radcowska, wyszla za maz, moze wiedzie szczesliwe zycie, a co ja robie? Siedze w domu, uzalam sie nad soba, jedyne osoby z jakimi rozmawiam to rodzina jest to przyke.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
AdamSchibi, to w takim razie jest to załamanie a nie zakochanie, chociażby nieszczęśliwe. Możliwe, że przyczyną jest tamta sytuacja osobista.
Każdy powinien mierzyć się z samym sobą, a nie z innymi. Nie gonimy cudzych ścieżek zawodowych, niekompatybilnych, za barierami różnic i przerw międzyosobowych, tylko rozwijamy własne.
Kiedyś pewna dziewucha chciała mnie tak zażyć i pyta: Jakie jest twoje życie? (Że niby mam oceniać je nisko).
Nie wiedziała, że trafila na osobę znającą takie sztuczki. Lepsze niż jej. Bo jest ciągłość rozwoju, wytrwałość i wierność sobie.
Druga osoba to inny świat i jak nie pasuje, to po co na siłę przyklejać.
Mówisz - ona to radca prawny. A dlaczego nie pani minister?
A zacznij umawiać się z fryzjerkami i kucharkami jak Ci brakuje kobiecego towarzystwa. Wszystko jest względne.
Wtedy ruszysz do przodu ze swoim światem.
Każdy powinien mierzyć się z samym sobą, a nie z innymi. Nie gonimy cudzych ścieżek zawodowych, niekompatybilnych, za barierami różnic i przerw międzyosobowych, tylko rozwijamy własne.
Kiedyś pewna dziewucha chciała mnie tak zażyć i pyta: Jakie jest twoje życie? (Że niby mam oceniać je nisko).
Nie wiedziała, że trafila na osobę znającą takie sztuczki. Lepsze niż jej. Bo jest ciągłość rozwoju, wytrwałość i wierność sobie.
Druga osoba to inny świat i jak nie pasuje, to po co na siłę przyklejać.
Mówisz - ona to radca prawny. A dlaczego nie pani minister?
A zacznij umawiać się z fryzjerkami i kucharkami jak Ci brakuje kobiecego towarzystwa. Wszystko jest względne.
Wtedy ruszysz do przodu ze swoim światem.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Do założenia rodziny, do urodzenia potomstwa, do seksu, do przyjaźni, do roboty, do towarzystwa?
Wszystkie role mają jeszcze wiele odcieni i różne kobiety w różnym stopniu do nich pasują.
Jeżeli ktoś szuka kobiety, z którą mógłby dzielić radość plażowania nad morzem, to niech nie wybiera alpinistki, choćby była ładniejsza i bogatsza, bo skończy się niespełnieniem i marnowaniem sobie wzajemnie czasu.
Trzeba tylko precyzyjnie i uczciwie poznać i określić swoje potrzeby.
Do czego ma być ta druga osoba w czyimś życiu, żeby coś wniosła a nie zabrała.
Zapoznałem mieszczuszkę, to się pyta: po co ci działki i las?
Ona umie tylko w kapciach po dywanie się w mieszkaniu krzątać i telewizor oglądać?
Zapoznałem wieśniaczkę, to pyta się: po co ci dyplom magistra i podniecanie się cywilizacją? Rodzić dzieci chce i chłopa do roboty, może być pijak, albo durnowaty, aby tylko pieniądze przynosił.
Kobiety mają różną konstrukcję osobowości ukształtowaną przez środowisko, mają też swoje ograniczenia, wady i spaczenia.
Trzeba trafić na istotę na podobnym poziomie
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Dla mnie związek z kobietą to chyba kosmos, coś, o czym mogę tylko pomarzyć. Nie mam żadnych atutów, które zachęcałyby kobiety do wyjścia za mąż za mnie. Jestem strasznym leniem, tchórzem i egoistą, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Nie potrafię radzić sobie z trudnościami. Nie potrafię "przeskoczyć" natręctw związanych z możliwością zakażenia (np. przez dotknięcie dłonią butów czy skarpet, w których się chodziło). Nie chciałbym, żeby moje dziecko było potępione albo stanowiło dla kogokolwiek ciężar - decyzja woli. Ale "niższa" część mojej psychiki chciałaby mieć same córki z klinicznym zaburzeniem ze spektrum autyzmu i wysokim IQ oraz w miarę normalną mową, mam świra na punkcie takich kobiet. Ale przede wszystkim ważne jest to, aby nikt nie był potępiony. W mojej psychice jest Wielki Zamęt, "święta wojna" między różnymi religiami monoteistycznymi. Dominuje strach przed męką piekielną (zwłaszcza trwającą wiecznie, bez końca) oraz "twardy celibat" demotywujący do robienia czegokolwiek, co wymaga czegoś więcej.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
A ja zakochałem się w jednej schizofreniczce z oddziału dziennego,ale okazało się,że ona jest lesbijką i nie podobają się jej mężczyżni. 

Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Najbardziej moja psychika chciałaby się ożenić z aspijką (kobietą z zespołem Aspergera, takim klinicznym, nie level 0) i mieć z nią dużo dzieci. Biologicznych oczywiście. Schizofreniczka też mogłaby dla niej być, tylko że wtedy, gdy będzie się karmić dziecko i doświadczać ciąży, nie należałoby brać żadnych leków psychiatrycznych. Mężczyźni mają łatwiej o prokreację niż kobiety. Kobiety muszą cierpieć podczas porodu, karmić dziecko i donosić ciążę.
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Trzeba ćwiczyć i trenować w praktyce.
W sumie nie ma innej drogi do spełnienia, niż przejście tych wszystkich etapów zapoznawania się z kobietami, pomyłek i nauki na błędach. Wyćwiczenie właściwego podejścia, tak żeby nie ulec kobiecie a wyjść na swoje. Zresztą jak wszędzie, nauka może być męcząca, długa i frustrująca, ale owoc jej będzie wartościowy.
Do czego ma być ta wybrana kobieta?
Mi na przykład kobieta ma być do natchnienia i podniety (niekoniecznie tylko seksualnej, bo jestem w 90% aseksualny). Do pobudzenia hormonów, namiętności życiowych, postaw opiekuńczych i przyjacielskich, wzbudzenia uczuć wyższych (estetycznych, twórczych, moralnych - na przykład poświęcania sił, energii, czasu, życia dla bliskich itp.).
W sumie nie ma innej drogi do spełnienia, niż przejście tych wszystkich etapów zapoznawania się z kobietami, pomyłek i nauki na błędach. Wyćwiczenie właściwego podejścia, tak żeby nie ulec kobiecie a wyjść na swoje. Zresztą jak wszędzie, nauka może być męcząca, długa i frustrująca, ale owoc jej będzie wartościowy.
Do czego ma być ta wybrana kobieta?
Mi na przykład kobieta ma być do natchnienia i podniety (niekoniecznie tylko seksualnej, bo jestem w 90% aseksualny). Do pobudzenia hormonów, namiętności życiowych, postaw opiekuńczych i przyjacielskich, wzbudzenia uczuć wyższych (estetycznych, twórczych, moralnych - na przykład poświęcania sił, energii, czasu, życia dla bliskich itp.).
Re: Chorzy rodzice chcą mieć dziecko
Dla mnie relacje międzyludzkie to jakiś kosmos. Nigdy ich nie miałem (tych bliskich). Czuję silną potrzebę jedynie posiadania żony, która ma być ładna, dobra. Żona jawi się mojej psychice jako ktoś w rodzaju "zwierzątka domowego", które można pooglądać, pogłaskać, wtulić się w nie. Nie uważam, że kobiety to zwierzęta (podobnie i mężczyźni). Męska seksualność jest bardziej upadła od kobiecej. Realizacja moich preferencji seksualnych na żonie byłaby świętokradztwem i poniżeniem człowieka z katolickiego punktu widzenia.
Mi żona potrzebna jest po to, aby była "żywą figurą Maryi" i "najlepszą przytulanką". Chciałbym mieć też w niej pomoc. Nie czuję potrzeby bycia kochanym przez żonę w sposób emocjonalny. Chcę, aby cała rodzina była święta, bez grzechu.
Mi żona potrzebna jest po to, aby była "żywą figurą Maryi" i "najlepszą przytulanką". Chciałbym mieć też w niej pomoc. Nie czuję potrzeby bycia kochanym przez żonę w sposób emocjonalny. Chcę, aby cała rodzina była święta, bez grzechu.