„Jeżeli Bóg Stwórca jest dobry, to dlaczego na świecie jest tyle zła? Zło na świecie jest jednym z ulubionych usprawiedliwień tych, którzy odrzucają Boga Biblii.”
Nie tylko. Zło na świecie a Stwórca czy Demiurg to odwieczne zagadnienie nie ograniczone do Boga Biblii.
„Leibniz odcina się od twierdzenia starożytnych filozofów, którzy pochodzenia zła upatrywali w materii. Według nich to z niej Bóg, czy też Demiurg stworzył, a raczej wykreował, zbudował nasz świat. Materia nie była więc przez niego stworzona i od niego zależna – stąd też zły pierwiastek”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Teodycea
Starożytni filozofowie dobrze kombinowali, tylko należało pójść krok dalej i zrozumieć, że wszelkie kreowanie czy też stwarzanie zawiera się i tak w niedoskonałej ograniczonej ruinie rzeczywistości, ruinach, które jako jedyne występują, bo dały radę zaistnieć w ogóle, a zatem nie jest dziełem żadnego Stwórcy. Nie dlatego, że żywioły się zbuntowały przeciwko Demiurgowi, a dlatego że są ruinami, ogryzkami potencjalnej rzeczywistości Absolutu, a Bóg jest uwięziony w sferze pod-boskiej, czyli ograniczony do tego co dało radę w ogóle zaistnieć. Niewesoła sytuacja i niejasna (bo wtedy wychodzi, że Boga jako Boga Absolutnego i Wszechmocnego i Boskiego nie było, albo Bóg nie jest Bogiem w ogóle), ale nie ulega wątpliwości, że może być źródłem tego, co odczuwamy jako zło, niedoskonałość, śmierć.
Poza tym, skoro jesteśmy przy temacie zła – czytałem ostatnio książkę:
„Jeszcze krótsza historia czasu” Stephena Hawkinga i na końcu są notatki o wielkich fizykach, w tym o Newtonie. Podobno miał bardzo paskudny charakter i był bardzo mściwy. Prowadził on z Leibnizem potężną walkę, rywalizację, spór przez całe życie i w końcu, kiedy go wykończył, zatriumfował:
„Złamałem Leibnizowi serce”.
I tacy ludzie też tworzyli naukę, popychali postęp ludzkości do przodu a później stojąc na ich barkach, następne pokolenie sięgało po dalsze owoce wiedzy. Zmierzam do tego, że podobnie być może działo się z ludźmi religii i to na przykład religii Biblii. Starożytni patriarchowie, królowie, mieli wiele na sumieniu, ale ludzkość im wybaczyła, bo przecież na podstawach, jakie założyli, rozwijały się całe świątobliwe struktury i najwyższych lotów cuda – niewidy Boskiej dobroci dla jego ziemskich dzieci, teologie niebiańskie i nadzieje ziemskie. Ale zawsze elita stada ludzkiego ma większe prawa od szarych jednostek. Mierzi mnie to, ale uczestnicząc w życiu cywilizacji staram się być wyczulony na takie sprawy i nie włączać się w coś, co by sprawiło, że stanę się nieuchronnie taki sam jak oni.
Inna sprawa, że Hawking posługuje się pojęciem Boga, kiedy ma na myśli istotę lub zjawisko, któremu można przypisać zbiór praw przyrody rządzących Kosmosem. Kiedy poznamy zasadę działania rzeczywistości, zrozumiemy dlaczego i jak powstał Wszechświat i my sami – wtedy zrozumiemy „umysł Boga”. Ale Bóg nie jest konieczny do wyjaśnienia powstania i rozwoju Kosmosu. Najwyższy w ogóle możliwy byt ogarniający całą rzeczywistość może być Bogiem ale nie musi. Zależy jak ktoś zechce to uznać. Może jeszcze Bogiem nie być. I to najprawdopodobniej nam się przytrafiło niestety od razu.
„Jak Bóg może być święty i pozwalać na bezbożność stworzenia” ?
A może tak, że stworzenie musi być siłą rzeczy mniej doskonałe od Stwórcy? Bo inaczej stałoby się mu równe i Bozia czułaby dyskomfort, że stworzyła coś na swoim poziomie zamiast poddanych?
Teodycee są bardzo śmieszne i straszne.
Niejaką nadzieję budzi teodycea mówiąca, że widzimy tylko fragment sensu, fragment rzeczywistości i naprawdę w całości ma to większy sens. I tylko tędy droga – ujrzeć całą rzeczywistość, taką, że nic poza nią już nie wystąpi, całą historię, całą czasoprzestrzeń z perspektywy i wtedy obliczyć albo skonstruować sens. Jaki on będzie – nie wiadomo. To już na razie kwestia wiary w dobro czy zło ostateczne.
Minuta 3:39 i zaczyna się, to co mówiłem.
Satan w Edenie. Zbuntowana istota nadludzka z dworu anielskiego Boga, która wprowadziła zło do świata bożej dobroci. To jeszcze bardziej zamota sprawę niż szukanie odpowiedzi na problemy przy występowaniu samego neutralnego czy dobrego Stwórcy. Z jednym samotnym i konkretnym Absolutem można by było się dogadać, ale jak zacznie się niebiańska rywalizacja samców, wymierzanie sobie sprawiedliwości nawzajem i inne tego typu zjawiska, to będzie gorzej, niż u nas w stadzie ludzkim nieraz.
Ale jak kto lubi, to może sobie motać.
9:47 - „bo karą za grzech jest śmierć”
Może to i podstawowa nauka teologiczna, ale bez sensu.
Nic nam nie wiadomo jak by Absolut postąpił z istotami, które jemu czy sobie nawzajem zawiniły, gdyby wszystko występowało w wariancie rzeczywistości pełnej, a nie ograniczonej, w której śmierć, rozpad czy koniec bytu i tak i tak występuje. (albo niemożność zaistnienia, co na jedno wychodzi).
Bardzo naciągane. Zastaliśmy świadomością na tym świecie śmierć, to już wykorzystujemy to do wymierzania sprawiedliwości i jeszcze przypisujemy to Bogu. Kara śmierci jest obecnie bardzo kontrowersyjna. Świadomość rzeczywistości i humanizm rozwija się ciągle.
Skąd śmierć niewinnych? Skąd rozpad istot nie potrafiących rozpoznać dobra i zła, zwierząt, roślin, jednokomórkowców? Ale ładnie można usprawiedliwić postępowanie Boga Stwórcy wobec istot rozumnych przez ostatnie kilkaset tysięcy lat. Podejrzewam, że Stwórca byłby o wiele mądrzejszy i inaczej rozstrzygał sprawiedliwość. (Ale nie – przecież gdyby zaistniał, to nie byłoby zła i grzechu od początku, ludzie by się kochali, istoty nie krzywdziły i nie cierpiały. No to w sumie racja, że w złym, pozbawionym Absolutu świecie - złe kary. Jedno napędza drugie, a innego świata nie ma).
10:37 „Nadprzyrodzone zło”
I zaczyna się jazda. Niby jakie dowody na istnienie takiego świata i takich istot? Na jakich zasadach to działa i co to daje? Jaki to ma wpływ na świat i środowisko, w którym anioły i tak nie ewoluują? I czy nie łatwiejszą rzeczą dla Stwórcy byłoby naprawić bezosobowe zło naturalnego świata niż skonstruować choćby jedną istotę nadprzyrodzoną? A może na odwrót – łatwiej jest stworzyć anioła niż zdezynfekować średniowieczne miasto, żeby dżuma nie wybiła tysięcy organizmów? Albo ostrzec na podstawie pomiarów ruchów tektonicznych płyt przed trzęsieniem ziemi i tsunami, żeby 200 000 ludzi mogło sobie uciec od śmierci.
Nie wiem, nie roztrząsam już kwestii technicznych budowy anioła.
11:42 „Bóg ześle je na Ziemię w przyszłych czasach wielkiego ucisku”
Znaczy się tych upadłych aniołów. No to będzie wesoło. Tego to jeszcze nie słyszałem. Podobno ktoś zrzucił już satana na Ziemię w 1914 r. i wypędził go z nieba, ale myślałem że to bajki. Teologia jest naprawdę niesamowita.
No i zaczyna się to samo: Satanowi dana została suwerenność nad tym światem na chwilę, autorytet, władzę, żeby sobie pohasał itd. Demony mają możliwość zwieść ludzkość przeciwko Bogu, a Bóg patrzy tylko, kto się nie da. Cóż to za selekcja i na co? Na jaką cechę organizmu?
A miliony dzieci głodują w Afryce i Azji, kataklizmy niszczą ludzkość, pedofile gwałcą w ciemnych zaułkach a Bozia sobie igrzyska urządza pomiędzy nami a demonami.
12:45 „Wieczne zło w postaci piekła”. „Ludzie, którzy idą do piekła, to jest większość rasy ludzkiej, będzie na zawsze zła”.
Skoro większość, to z dużym prawdopodobieństwem można uznać, że i sam John MacArthur tam się wpakuje. Straszne, nie?
Zaczyna się psychologiczne rycie psychiki, że tam wyrzuty sumienia się nigdy nie skończą, kara nie zostanie złagodzona itd. Kto ze złych odczuwa wyrzuty sumienia? Takie gadanie jest tylko po to, żeby podporządkować i przestraszyć dobrych wrażliwych. Oczywiście tacy będą wiecznie się katować za wszystko i przeżywać. (O ile wieczność i nieskończoność świadomości dała radę w ogóle zaistnieć. Jeżeli nie, to restart w chwili śmierci i szukaj wiatru w polu. Nie ma kontynuacji ani nagrody ani kary).
Cała obecna nauka o resocjalizacji czyli:
"Resocjalizacja – proces modyfikacji osobowości jednostki społecznej w celu przystosowania jej do życia w danej zbiorowości, a w węższym rozumieniu w społeczeństwie".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Resocjalizacja
ma na celu jak najbardziej humanitarną modyfikację osobowości delikwenta, żeby jak najmniej cierpiał a jak najszybciej skorzystał.
Bardziej humanitarna i skuteczna byłaby zmiana osobowości przestępcy przed dopuszczeniem go do popełnienia zbrodni niż wieczne piekło później. Lepiej żeby potencjalnego zabójcę przerobić cichaczem biochemicznie, psychologicznie czy neurologiczne na artystę czy miłośnika kwiatków czy pozwolić mu wykorzystać chorą wolną wolę i dopuścić do seryjnej tragedii, cierpienia i śmierci wielu niewinnych istot a potem katować przez nieskończoność świadomością tych zdarzeń? Stwórca ponoć ma do dyspozycji wiedzę i technikę dla nas niewyobrażalną jeszcze.
Jakoś mało etyczne są te plany Stwórcy. (albo jest to zapadanie się teologów w przepaść absurdu i grozy w ruinach bezstwórczych, które wciągają ponętnie, wabiąc prostymi, nadprzyrodzonymi odpowiedziami na trudne, realne problemy istnienia).
„Wszystko uczynił Bóg dla siebie, nawet niegodziwego na dzień sądu.”
„Spójrzcie teraz, że to ja, tylko ja jestem, a nie ma innych bogów oprócz mnie. Ja zabijam i ja ożywiam, ja ranię i ja leczę, i nikt nie wyrwie z mojej ręki”.
„Któż uczynił usta człowieka? Albo kto czyni niemego lub głuchego, widzącego lub ślepego? Czyż nie ja, Pan?”
„Potem przywołał głód na Ziemię.”
„Nie bali się Pana. Pan więc zesłał na nich lwy, które ich zabijały.”.
Akurat cytaty z Tory i innych Ksiąg Starego Testamentu mnie nie przerażają, bo nie takie tam już czytałem. Przekleństwa i błogosławieństwa były niezłe. Nie wiem za bardzo czemu cytowanie takich rzeczy ma służyć? Przecież to tylko ludzkie oryginalne domysły religijne z tamtych czasów. Świadczą więcej o sytuacji i mentalności owych ludzi niż o naturze nadprzyrodzonego Absolutu (który nie zerkał pewnie zza chmurek wtedy, niestety i nie pamięta tamtych scen).
Nie widzę innej korzyści z zajmowania się sprawami istnienia w ten sposób, jak skorzystanie z ulg podatkowych i innych przywilejów na świecie dla istot zajmujących się kultem spraw nadprzyrodzonych. Ale może i to jest wystarczający powód dla niektórych jednostek i systemów.
Dalszy ciąg jutro.