Ja także prowadziłam podobne rozmowy, było to w fazie ostrej, podczas pobytu w szpitalu.ksiezniczka8 pisze: Moje głosy polegają na tym, że rozmawiam ze znajomymi, bliski mi osobami, których w danej chwili przy mnie nie ma. Ale to ja w głowie wymyślam wypowiedzi tych osób. I robię to prawie tylko wtedy kiedy jestem sama. Czy ktoś miał podobnie. U mnie zdiagnozowanie schizofrenii miało miejsce właśnie po objawie słyszenia głosów.
Rozmowy te toczyły się jedynie wewnątrz mojej głowy. Czasami trudno było odróżnić ton głosu rozmówcy, gdyż moja telepatia sięgnęła nawet po gadu-gadu. Rozmowa przez gg była cichsza.
Piszę teraz ten post w tempie grafomana z "Dżumy" (był grafoman w "Dżumie", prawda? Taki, co pisał o amazonce).
Czy wy też tak macie? Że w sytuacji konieczności nazywania swoich przeżyć psychicznych mózg nagle odmawia posłuszeństwa?
Innego typu głosy pojawiały się w chwilach zmęczenia i gorączki w ciągu całego życia. Wtedy było to np. radio i to radio, które w żaden sposób nie odnosiło się do mojej osoby. A może tylko zazwyczaj.
Ostatnio miałam jednak taki prawdziwy, najprawdziwszy głos, taki "słyszalny". Było to na granicy snu i jawy - dobrze, bo jawę zamierzam trzymać od takich rzeczy jak głosy z daleka. Wyczuwałam obecność złego człowieka na sali, bałam się otworzyć oczy, otworzyłam je dopiero w momencie gdy usłyszałam krótkie zdanie wyrażające niechęć do mojej osoby (co to było za zdanie, zapomniałam jeszcze tego samego dnia). Intruza nie było. Pani doktor uspokoiła mnie, że omamy - słuchowe czy wzrokowe - które pojawiają się tuż przed zaśnięciem albo zaraz po wybudzeniu mają charakter fizjologiczny, że nic w nich złego nie należy się dopatrywać.
Miałam też pół- albo i ćwierćgłosy, polegało to na tym, że w szumie wody albo melodii pozytywki dopatrywałam się zakodowanych informacji. Słuchając muzyki, musiałam wyobrazić sobie, jakie słowa pasują do danej melodii. I to były słowa kierowane do mnie