Wiersze i inne formy literackie już publikowane
Moderator: moderatorzy
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Dumka na cztery pary oczu
Mężczyzna patrzy na formę
Upraszcza logicznie treść
Racjonalnie wychwytuje meritum
Dostrzega istotne szczegóły
Pomija tą fraktalność obrazu
Koncentrując się na istocie
Kobieta zmysłowo chłonie
Każdy szczegół i dodaje
Swojej wrażliwości dodatki
Fantazjuje gdy brakuje jej
Do opisu istotnego detalu
Lubi dostrzeganie nie myślenie
Ona rozbuje jego rzeczywistość
Tak że zmęczony zacznie uciekać
Ją znuży jego ciche bycie
Ją zaintryguje tajemnicza cisza
Myśli jego i spokój w bycie
Tylko jeden jest taki dla niej
Tylko jeden on dla niej
Tylko nie zawsze krzyżują się ich drogi
Więc na skalach wszelkich cech
Do zrozumienia wzajemnego
Musi być to najważniejsze szczęście
By się spotkali
Bo mogą potem każdego dnia
Chronić i bronić swojego szczęścia trwanie
Ulotność chwili zawsze w nich zostanie wspomnieniem
Dlatego nie mogą nie myśleć i nie czuć w empatii
Nie mogą zaniechać odpuszczać zapominać
By kiedyś zrozumieć co się straciło czy zabiło
Każde uczucie jest jak kwiat róży
Wymaga pielęgnacji i starania
Nie tylko od święta ale codziennie
Mężczyzna patrzy na formę
Upraszcza logicznie treść
Racjonalnie wychwytuje meritum
Dostrzega istotne szczegóły
Pomija tą fraktalność obrazu
Koncentrując się na istocie
Kobieta zmysłowo chłonie
Każdy szczegół i dodaje
Swojej wrażliwości dodatki
Fantazjuje gdy brakuje jej
Do opisu istotnego detalu
Lubi dostrzeganie nie myślenie
Ona rozbuje jego rzeczywistość
Tak że zmęczony zacznie uciekać
Ją znuży jego ciche bycie
Ją zaintryguje tajemnicza cisza
Myśli jego i spokój w bycie
Tylko jeden jest taki dla niej
Tylko jeden on dla niej
Tylko nie zawsze krzyżują się ich drogi
Więc na skalach wszelkich cech
Do zrozumienia wzajemnego
Musi być to najważniejsze szczęście
By się spotkali
Bo mogą potem każdego dnia
Chronić i bronić swojego szczęścia trwanie
Ulotność chwili zawsze w nich zostanie wspomnieniem
Dlatego nie mogą nie myśleć i nie czuć w empatii
Nie mogą zaniechać odpuszczać zapominać
By kiedyś zrozumieć co się straciło czy zabiło
Każde uczucie jest jak kwiat róży
Wymaga pielęgnacji i starania
Nie tylko od święta ale codziennie
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Dlaczego mnie nie chciałaś mamo?
Matka mnie nienawidzi
Nie rozumie i szanuje
Jestem jej sceniczną porażką
Jestem jej daremnym trudem
Jestem jej obrazą i udziwnieniem
Jestem jej garbem i wymysłem
Z poczucia winy o brak
Macieżyńskiej miłości
Obdarowuje mnie jedzeniem
Kiedyś jeszcze przedmiotami
Jednak uważa że jem za dużo
Za mało pracuję i za głośno
Za często próbuje dotrzeć
Do jej zamkniętego zimnego serca
Mam poczucie winy
O to że mnie nie kocha
Winię siebie
Mam do niej żal
Boli mnie to
Czego pragnę
By otworzyłą serce dla mnie
Boli mnie to
Dowiedziałam się za późno
Czym jest mój stan
Demony które słyszę
Towarzyszą mi od lat
A mają podobne słowa jak ona
Moim demonem jest matka
Kocham ją i nienawidzę
Współczuję jej i mam do niej żal
Relacje między nami
Są trudne
Mamo ja widzę jak na mnie patrzysz
Ta burza w Twoim wzroku stały gniew
Widzę zmęczone oczy słyszę sarkazm
Zniecierpliwienie nawet przy prostych pytaniach
Byłam w jej brzuchu a później byłam samotna
Jestem samotna od lat
Litości Boże
Ile można łaknąć dobrego słowa
Czułego dotyku na policzku
Przytulenia
Umieram każdego dnia
Każdego dnia się rodzę
Tak od lat uciekam i wracam
Mam dość
Mam dość
Nie mogę już dłużej czekać
Muszę zapomnieć na co czekam
Moje życie w poczekalni minęło
W pustej poczekalni
Ludzie przychodzili odchodzili
A ja patrzyłam na drzwi
Pokoju z etykietą Matka
Nie otworzyły się nigdy
Żegnam Cię pragnienie
Moje serce pęka
Nie będę zbierać jego okruchów
Po stracie serca nic się nie czuje
Dlaczego mnie nie chciałaś mamo?
Mych dłoni wyciągniętych
Mych oczu wpatrzonych
<już nie mogę...>
Matka mnie nienawidzi
Nie rozumie i szanuje
Jestem jej sceniczną porażką
Jestem jej daremnym trudem
Jestem jej obrazą i udziwnieniem
Jestem jej garbem i wymysłem
Z poczucia winy o brak
Macieżyńskiej miłości
Obdarowuje mnie jedzeniem
Kiedyś jeszcze przedmiotami
Jednak uważa że jem za dużo
Za mało pracuję i za głośno
Za często próbuje dotrzeć
Do jej zamkniętego zimnego serca
Mam poczucie winy
O to że mnie nie kocha
Winię siebie
Mam do niej żal
Boli mnie to
Czego pragnę
By otworzyłą serce dla mnie
Boli mnie to
Dowiedziałam się za późno
Czym jest mój stan
Demony które słyszę
Towarzyszą mi od lat
A mają podobne słowa jak ona
Moim demonem jest matka
Kocham ją i nienawidzę
Współczuję jej i mam do niej żal
Relacje między nami
Są trudne
Mamo ja widzę jak na mnie patrzysz
Ta burza w Twoim wzroku stały gniew
Widzę zmęczone oczy słyszę sarkazm
Zniecierpliwienie nawet przy prostych pytaniach
Byłam w jej brzuchu a później byłam samotna
Jestem samotna od lat
Litości Boże
Ile można łaknąć dobrego słowa
Czułego dotyku na policzku
Przytulenia
Umieram każdego dnia
Każdego dnia się rodzę
Tak od lat uciekam i wracam
Mam dość
Mam dość
Nie mogę już dłużej czekać
Muszę zapomnieć na co czekam
Moje życie w poczekalni minęło
W pustej poczekalni
Ludzie przychodzili odchodzili
A ja patrzyłam na drzwi
Pokoju z etykietą Matka
Nie otworzyły się nigdy
Żegnam Cię pragnienie
Moje serce pęka
Nie będę zbierać jego okruchów
Po stracie serca nic się nie czuje
Dlaczego mnie nie chciałaś mamo?
Mych dłoni wyciągniętych
Mych oczu wpatrzonych
<już nie mogę...>
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Piszę
Dziś znowu mogę
Powiedzieć kilka słów
Dziś znowu mogę
Zaistnieć znowu tu
Więc piszę piszę piszę
Dzień był niezwykły
Życie przyspiesza
Czyżby miała nastąpić
Nowa katastrofa albo upadek
O tym więc próbuję
Pisać pisać pisać
Mama miała niezły nastrój
Choć jest stale zmęczona
Ojciec przyszedł i był nieobecny
Reszta domu jak mrówki w mrowisku
Ja uwierzyłam znowu, że mogę
Coś zmienić na lepsze i o tym
Napiszę ...
Jest cel jest nowa droga
Jest pewna uwaga i lekka trwoga
Jest jakieś wyjście za drzwi domu
Bez dotykania klamki i butów
Nowe możliwości horyzonty poznania
Przecież skoro nie miłością sława i władzą
To muszę żyć aby poznawać
Dopóki mnie to ekscytuje i zatrzymuje
Będę o tym pisać...
Więc o czym mowa
Schizolka ma częściej w myśli fantazje
A jej potrzeba realiow ruchu zaangażowania
Móóówię wam...
Weźcie zmuście się pokrewne dusze
Do działania innego myślenia
A doznacie przeniesienia z piekła
Może warto zapamiętywać myśli w kajecie
Po jakimś czasie zrozumienie
Coś, podniesie się pułap dna do odbicia sie
Piszcie piszcie piszcie
Każdy znas lubi czytać o tym
Przestaje być samotny
piszę
Dziś znowu mogę
Powiedzieć kilka słów
Dziś znowu mogę
Zaistnieć znowu tu
Więc piszę piszę piszę
Dzień był niezwykły
Życie przyspiesza
Czyżby miała nastąpić
Nowa katastrofa albo upadek
O tym więc próbuję
Pisać pisać pisać
Mama miała niezły nastrój
Choć jest stale zmęczona
Ojciec przyszedł i był nieobecny
Reszta domu jak mrówki w mrowisku
Ja uwierzyłam znowu, że mogę
Coś zmienić na lepsze i o tym
Napiszę ...
Jest cel jest nowa droga
Jest pewna uwaga i lekka trwoga
Jest jakieś wyjście za drzwi domu
Bez dotykania klamki i butów
Nowe możliwości horyzonty poznania
Przecież skoro nie miłością sława i władzą
To muszę żyć aby poznawać
Dopóki mnie to ekscytuje i zatrzymuje
Będę o tym pisać...
Więc o czym mowa
Schizolka ma częściej w myśli fantazje
A jej potrzeba realiow ruchu zaangażowania
Móóówię wam...
Weźcie zmuście się pokrewne dusze
Do działania innego myślenia
A doznacie przeniesienia z piekła
Może warto zapamiętywać myśli w kajecie
Po jakimś czasie zrozumienie
Coś, podniesie się pułap dna do odbicia sie
Piszcie piszcie piszcie
Każdy znas lubi czytać o tym
Przestaje być samotny
piszę
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Czy mogę zabić ołowianego motyla?
Ołowiany motyl usiadł mi w głowie
Teraz widzę w lustrze barwy jego życia
Tam niosła go spokojna rzeka czasu
A tu wyrzuciła fala morza krwi
Zasiadł w mojej głowie pije moje sny
Szuka w moich oczach tęczowego blasku
Nad uszami szumi zagłuszając śpiew duszy
Czuję jak stąpa ostrożnie między zwojami
Ale pył jego skrzydeł zatruwa moją radość
Więc strużka morskiej wody płynie z oczu
Usta suche i zaciśnięte przez kosmiczną dal
Nigdzie nie mogę dostrzec swojej tęczy
Twórca zabrał barwy by malować niebo
Noce są księgami a piszę je w pustce
Czy warto otwierac okno, by dostać motyla?
Nie mogę zrozumieć rytmu tego szumu
Ale w dzisiejszych czasach nawet kakofonia
Wnosi jakiś asumpt w pędzący czas
Musisz się przemienić być może
Jest to odbicie od dna
Oczyszczenie
Ołowiany motyl usiadł mi w głowie
Teraz widzę w lustrze barwy jego życia
Tam niosła go spokojna rzeka czasu
A tu wyrzuciła fala morza krwi
Zasiadł w mojej głowie pije moje sny
Szuka w moich oczach tęczowego blasku
Nad uszami szumi zagłuszając śpiew duszy
Czuję jak stąpa ostrożnie między zwojami
Ale pył jego skrzydeł zatruwa moją radość
Więc strużka morskiej wody płynie z oczu
Usta suche i zaciśnięte przez kosmiczną dal
Nigdzie nie mogę dostrzec swojej tęczy
Twórca zabrał barwy by malować niebo
Noce są księgami a piszę je w pustce
Czy warto otwierac okno, by dostać motyla?
Nie mogę zrozumieć rytmu tego szumu
Ale w dzisiejszych czasach nawet kakofonia
Wnosi jakiś asumpt w pędzący czas
Musisz się przemienić być może
Jest to odbicie od dna
Oczyszczenie
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
On nadal wiele znaczy w moim życiu
Chociaż mi dziś nie mówiłeś
Słów co miłości nadzieję by dały
Chociaż mi tylko poradziłeś
Choć sam jesteś niedoskonały
To dłoń co świecę zapaliła
Była tak czysta i spokojna
Była to chwila bardzo miła
Była to duszy utulenie
I nowe cele się pojawiły
Jakby zasiane w ogrodzie stokrotki
Prostej rozmowy chwile to były
A wymiar wewnątrz taki słodki
Bo było w tym tyle prawdy i szczerości
Oboje sobie to oddaliśmy
Nie ma już tej płytkiej miłości
Razem jednak pozostaliśmy
W tym związku
Odchodzę od ciebie i im dalej
Tym dostrzegam inaczej te chwile
Mojej choroby trucizny szalej
Ulotne i ciężkie bólu motyle
Odchodzę wracam uciec nie umiem
Od tego jak się śmiałam z tobą
Gdy dostrzec prawdziwie umiałam
Gdy byłam przez chwilę sobą
Niekiedy nie wiem kim jestem
Chociaż mi dziś nie mówiłeś
Słów co miłości nadzieję by dały
Chociaż mi tylko poradziłeś
Choć sam jesteś niedoskonały
To dłoń co świecę zapaliła
Była tak czysta i spokojna
Była to chwila bardzo miła
Była to duszy utulenie
I nowe cele się pojawiły
Jakby zasiane w ogrodzie stokrotki
Prostej rozmowy chwile to były
A wymiar wewnątrz taki słodki
Bo było w tym tyle prawdy i szczerości
Oboje sobie to oddaliśmy
Nie ma już tej płytkiej miłości
Razem jednak pozostaliśmy
W tym związku
Odchodzę od ciebie i im dalej
Tym dostrzegam inaczej te chwile
Mojej choroby trucizny szalej
Ulotne i ciężkie bólu motyle
Odchodzę wracam uciec nie umiem
Od tego jak się śmiałam z tobą
Gdy dostrzec prawdziwie umiałam
Gdy byłam przez chwilę sobą
Niekiedy nie wiem kim jestem
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Cztery pory roku schizolki
I idzie jesień taka kolorowa
Dla dusz co patrzeć mogą spokojnie
Moja jesień płacze w ciemnym kącie
Nie widzi barw i walczy bez ustanku
O mały luźny oddech o chwilę ulgi
Odkąd pamiętam cierpię jesienią
I nawet pigułki nie niosą ukojenia
Może przeżyje do zimy
Po niej zima z trupim obliczem
Zimnym i białym świata okryciem
W ciemności malują się klęsk obrazy
Nie goją się uczucia i bolą urazy
Pamięć nie zamyka przeszłości
Szukam ukojenia w ciszy
Jednak tej ciszy nie mogę usłyszeć
Demony mają pole do popisu
I żaden się nie leni piłują
Na kawałki dzielą moje istnienie
Wiosna ma zapach zmęczenia
Chociaż jej zieleń daje ukojenie
Regeneruje zdrowie podnosi duszę
I mogę usłyszeć ptaki za oknem
Myśli w swojej głowie próbuję porzadkowac
Zanim nadejdzie inna pora
Nadal nie jestem silna jestem chora
Uczepiam się myśli o początku
Nie myślę że wiele się zmieni
Minie weselsze lato
Ciepłe i miłe w swej formie
Gdy zaczynam widzieć kolory
Następuje koniec tej radosnej pory
We wspomnieniam musi mi starczyć
Tego letniego przebudzenia
Do siego roku do nowego zaistnienia
Tylko wiosna i lato porami życia
Umieram wtedy nie tak często
Nowy rok obietnica zmiany
Jednak na ich drodze znowu staną zimne ściany
Progi ponad głowę i brak siły
Jesienią marzę o eutanazji
Wiosną pragnę spokoju
Latem pragnę miłości
Zimą szukam nadziei
Rok mój zmienia nastroje
Takie są lata moje żałosne
I idzie jesień taka kolorowa
Dla dusz co patrzeć mogą spokojnie
Moja jesień płacze w ciemnym kącie
Nie widzi barw i walczy bez ustanku
O mały luźny oddech o chwilę ulgi
Odkąd pamiętam cierpię jesienią
I nawet pigułki nie niosą ukojenia
Może przeżyje do zimy
Po niej zima z trupim obliczem
Zimnym i białym świata okryciem
W ciemności malują się klęsk obrazy
Nie goją się uczucia i bolą urazy
Pamięć nie zamyka przeszłości
Szukam ukojenia w ciszy
Jednak tej ciszy nie mogę usłyszeć
Demony mają pole do popisu
I żaden się nie leni piłują
Na kawałki dzielą moje istnienie
Wiosna ma zapach zmęczenia
Chociaż jej zieleń daje ukojenie
Regeneruje zdrowie podnosi duszę
I mogę usłyszeć ptaki za oknem
Myśli w swojej głowie próbuję porzadkowac
Zanim nadejdzie inna pora
Nadal nie jestem silna jestem chora
Uczepiam się myśli o początku
Nie myślę że wiele się zmieni
Minie weselsze lato
Ciepłe i miłe w swej formie
Gdy zaczynam widzieć kolory
Następuje koniec tej radosnej pory
We wspomnieniam musi mi starczyć
Tego letniego przebudzenia
Do siego roku do nowego zaistnienia
Tylko wiosna i lato porami życia
Umieram wtedy nie tak często
Nowy rok obietnica zmiany
Jednak na ich drodze znowu staną zimne ściany
Progi ponad głowę i brak siły
Jesienią marzę o eutanazji
Wiosną pragnę spokoju
Latem pragnę miłości
Zimą szukam nadziei
Rok mój zmienia nastroje
Takie są lata moje żałosne
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Nie ma takiego
Nie ma takiego
Który by nigdy nie wątpił
Nie ma takiego
Który by nie pragnął kochać
Są tacy którzy czuli litość
Są tacy którzy czuli pogardę
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
Nie ma takiego
Który nie widziałby bólu
Nie ma takiego
Który nie szukałby nadziei
Są tacy co umieją tylko brać
Są tacy co nie przestają bić
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
A teraz bij gryź wysysaj krew
Zabijesz mnie i poczujesz strach
Następny na liście jesteś ty
A ponad tobą teraz gra
Będziesz uciekać
Będziesz uciekać
Ucieczka
Ucieczka
Strach
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
AAAAAAAAAAAAAAh
AA AA A
Nie ma takiego
Który by nigdy nie wątpił
Nie ma takiego
Który by nie pragnął kochać
Są tacy którzy czuli litość
Są tacy którzy czuli pogardę
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
Nie ma takiego
Który nie widziałby bólu
Nie ma takiego
Który nie szukałby nadziei
Są tacy co umieją tylko brać
Są tacy co nie przestają bić
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
A teraz bij gryź wysysaj krew
Zabijesz mnie i poczujesz strach
Następny na liście jesteś ty
A ponad tobą teraz gra
Będziesz uciekać
Będziesz uciekać
Ucieczka
Ucieczka
Strach
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
Nie mów mi że mam się wziąć w garść
Że po każdym upadku trzeba wstać
Ja już wiem jak smakuje krew
Ja już czułam strach
AAAAAAAAAAAAAAh
AA AA A
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Mogiła złych myśli
Mała Ania się uczyła
Codzień mleka szklankę piła
Nauczyli ją uprzejmości
Ale kryli od nagości
Nie znała Ania pożądania
Nie znała mózgu prania
Z głową w chmurach chodziła
Zawsze czysta zawsze miła
Przyszedł diabeł Anię kusił
Gorszyć próbował wiarę zdusić
Dzielna była silna Ania
Odpędziła w piekło drania
Pięknie długo się modliła
Ciągle wiara w niej iskrzyła
Przyszedł dzień próby
Nie doszło do zguby
Byłaby w niebie dzielna Ania
Nie zabiła i nie kradła
Nie czuła chuci mało jadła
Ale znudzony Bóg znów wysłał diabła
Zabrał jej rodzinę w czarną godzinę
I znalazł słabość biednej Ani
Jej serca to nie rani
Nie czułe było dziewczę młodę
Lubiało spokój i wygodę
Diabeł już znał jej słabości
Pokazał jej luksus wiedzy krynicę
Dał jej z dumy i posiadania radości
Wzgardę do uczuć i nagości
Zimna i pusta była Ania
Bóg więc przewrotnie dał jej kochania
Czar gdy ujrzy to pokocha
No i diabła pierwszego ujrzała niebocha
Tylko że diabeł miłości nieczuje
A ona miłości tej potrzebuje
Zgubiły Anię pycha i brak cierpienia
Doprowadziły do udręczenia
Bóg się zlitował zabrał miłość
Wstydzi się biedna Ania
Ale czy winą było to kochanie
Które było karą?
Mała Ania się uczyła
Codzień mleka szklankę piła
Nauczyli ją uprzejmości
Ale kryli od nagości
Nie znała Ania pożądania
Nie znała mózgu prania
Z głową w chmurach chodziła
Zawsze czysta zawsze miła
Przyszedł diabeł Anię kusił
Gorszyć próbował wiarę zdusić
Dzielna była silna Ania
Odpędziła w piekło drania
Pięknie długo się modliła
Ciągle wiara w niej iskrzyła
Przyszedł dzień próby
Nie doszło do zguby
Byłaby w niebie dzielna Ania
Nie zabiła i nie kradła
Nie czuła chuci mało jadła
Ale znudzony Bóg znów wysłał diabła
Zabrał jej rodzinę w czarną godzinę
I znalazł słabość biednej Ani
Jej serca to nie rani
Nie czułe było dziewczę młodę
Lubiało spokój i wygodę
Diabeł już znał jej słabości
Pokazał jej luksus wiedzy krynicę
Dał jej z dumy i posiadania radości
Wzgardę do uczuć i nagości
Zimna i pusta była Ania
Bóg więc przewrotnie dał jej kochania
Czar gdy ujrzy to pokocha
No i diabła pierwszego ujrzała niebocha
Tylko że diabeł miłości nieczuje
A ona miłości tej potrzebuje
Zgubiły Anię pycha i brak cierpienia
Doprowadziły do udręczenia
Bóg się zlitował zabrał miłość
Wstydzi się biedna Ania
Ale czy winą było to kochanie
Które było karą?
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
Studnia
Nabieram w dłonie blasku gwiazd
Uśmiecha chłodno się oblicze pełni
Kręgi rozmazują blaskiem obraz czerni
Spadające marzenia w oczach blask
Początek i koniec nadziei
Na jej dnie nadzieje powrotu
Ofiary małe by znależć się znów
W tej chwili w tej przestrzeni tu
By wyrwać się z życia kołowrotu
I spojrzeć w czystą toń
Nabiorę dłońmi obmyję twarz już
Spłuczę kurz codziennych spraw
Nie dla gwizdów nie dla braw
Nie jak bohater nie jak tchórz
Bo nie uciekam i nie odchodzę
Czekam spokojna na błękit nowy
Na podeszczowej tęczy łuk
Znak który dał nam Bóg
Że nie zatopią nas potopu wody
W jej toni początek prawdy
Obchodzę dookoła jej krąg
Czując jej chłodny spokój
Marząc by duszy niepokój
Zmyć przy obmyciu rąk
I nie zabrudzić jej teraz i nigdy
A gdy słoneczna zaświeci latarnia
Z cienia wynurza się obraz świata
W słoncu mam siostre chwil w księżycu brata
Co z czoła chmurne myśli zgarnia
I zatapia na dnie studni
Uśmiecha chłodno się oblicze pełni
Kręgi rozmazują blaskiem obraz czerni
Spadające marzenia w oczach blask
Początek i koniec nadziei
Na jej dnie nadzieje powrotu
Ofiary małe by znależć się znów
W tej chwili w tej przestrzeni tu
By wyrwać się z życia kołowrotu
I spojrzeć w czystą toń
Nabiorę dłońmi obmyję twarz już
Spłuczę kurz codziennych spraw
Nie dla gwizdów nie dla braw
Nie jak bohater nie jak tchórz
Bo nie uciekam i nie odchodzę
Czekam spokojna na błękit nowy
Na podeszczowej tęczy łuk
Znak który dał nam Bóg
Że nie zatopią nas potopu wody
W jej toni początek prawdy
Obchodzę dookoła jej krąg
Czując jej chłodny spokój
Marząc by duszy niepokój
Zmyć przy obmyciu rąk
I nie zabrudzić jej teraz i nigdy
A gdy słoneczna zaświeci latarnia
Z cienia wynurza się obraz świata
W słoncu mam siostre chwil w księżycu brata
Co z czoła chmurne myśli zgarnia
I zatapia na dnie studni
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
odchodzą w dal
odchodzą w dal chwile nowe
jak klatki serialu w tv
czasem pedzą jak formuła jeden
czasem są dla nas zbyt wolne
nie odchodzą nigdy ślady z nich
zapis pamięci jest stały jednostajny
więc kiedy czujesz się wolny?
więc kiedy czujesz się ograniczony?
ochodzą w dal gładkie lica
siateczką zmarszczeń zapisuje się czas
gdy przyszłość lękiem się otwiera
przeszłość w przyszłości powraca
i tak krąg czasu się zamyka
powolny początek i koniec
szybka i pełna przestrzeń czasu
gdy teraz jest w tej chwili
a reszta z uwagi umyka
wtedy się żyje
odchodzą w dal dłonie powitania
pod kamiennymi leżą kocami
czekają do ostatniej chwili pamięci
kiedyś odejdą w niepamięć
ale póki bliskie serce stuka
do drzwi żółtych liści jesieni
póty zimy martwość ich nie zamyka
na każdy czas istnieje otwartość
odchodzą w dal niewinności oczy
co celem są każdej brzydkiej chwili
kiedy narzędzie zmiany na gorsze
dodaje do słodyczy dziegciu
i miodu beczkę czyni bez wartości
samotnej beczki żałują gdy ostatnia
inaczej jest tylko jedną z wielu
tych co odchodzą bez pamięci
odchodzą w dal zostawiając ślady
tropy na ziemi niebie i wodzie
zamknięte na wczoraj otwarte na jutro
gryzio zębem czasu spragnionego starca
co stale odnawia swoje oblicze
każdego dnia pierwszego dając nadzieję
więc dla niej często stawiając próby
człowiekowi czy godny czy nie godny
jest kotwicą dla życia na spokojnej
i sztormowej toni
odchodzą w dal....
jak klatki serialu w tv
czasem pedzą jak formuła jeden
czasem są dla nas zbyt wolne
nie odchodzą nigdy ślady z nich
zapis pamięci jest stały jednostajny
więc kiedy czujesz się wolny?
więc kiedy czujesz się ograniczony?
ochodzą w dal gładkie lica
siateczką zmarszczeń zapisuje się czas
gdy przyszłość lękiem się otwiera
przeszłość w przyszłości powraca
i tak krąg czasu się zamyka
powolny początek i koniec
szybka i pełna przestrzeń czasu
gdy teraz jest w tej chwili
a reszta z uwagi umyka
wtedy się żyje
odchodzą w dal dłonie powitania
pod kamiennymi leżą kocami
czekają do ostatniej chwili pamięci
kiedyś odejdą w niepamięć
ale póki bliskie serce stuka
do drzwi żółtych liści jesieni
póty zimy martwość ich nie zamyka
na każdy czas istnieje otwartość
odchodzą w dal niewinności oczy
co celem są każdej brzydkiej chwili
kiedy narzędzie zmiany na gorsze
dodaje do słodyczy dziegciu
i miodu beczkę czyni bez wartości
samotnej beczki żałują gdy ostatnia
inaczej jest tylko jedną z wielu
tych co odchodzą bez pamięci
odchodzą w dal zostawiając ślady
tropy na ziemi niebie i wodzie
zamknięte na wczoraj otwarte na jutro
gryzio zębem czasu spragnionego starca
co stale odnawia swoje oblicze
każdego dnia pierwszego dając nadzieję
więc dla niej często stawiając próby
człowiekowi czy godny czy nie godny
jest kotwicą dla życia na spokojnej
i sztormowej toni
odchodzą w dal....
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- bywalec
- Posty: 52
- Rejestracja: śr wrz 12, 2007 8:32 pm
myślenie
tutaj jest teraz takie i już
tamto jest inne tam i inne i już
to jest teraz takie i gdzieś i już
nie jest nie ma więc będzie i już
było tam tu to nie ma i jest i już
a kiedy nie będzie nigdy, wtedy nie wiesz
czy było już?
stopa stopa krok do przodu
stopa stopa krok do tyłu
stopa stopa krok w bok
zdobywca
tchórz
obserwator
luz
spięcie
luz
spięcie
niezgodność
wczoraj ostre czarne i białe
jutro szarości skala
nim wszytsko w czerni zgaśnie
oddzieli się przestrzeń światła od ciemności
nastaną ostre granice
których nie będzie przekroczyć mógł nikt
kontrowersje
serce rytm serce rytm
tkliwość
i tu koniec
dopisz sobie
przecież myślisz...................... . ?!
tamto jest inne tam i inne i już
to jest teraz takie i gdzieś i już
nie jest nie ma więc będzie i już
było tam tu to nie ma i jest i już
a kiedy nie będzie nigdy, wtedy nie wiesz
czy było już?
stopa stopa krok do przodu
stopa stopa krok do tyłu
stopa stopa krok w bok
zdobywca
tchórz
obserwator
luz
spięcie
luz
spięcie
niezgodność
wczoraj ostre czarne i białe
jutro szarości skala
nim wszytsko w czerni zgaśnie
oddzieli się przestrzeń światła od ciemności
nastaną ostre granice
których nie będzie przekroczyć mógł nikt
kontrowersje
serce rytm serce rytm
tkliwość
i tu koniec
dopisz sobie
przecież myślisz...................... . ?!
Potrzebuję tego co każdy - akceptacji i zrozumienia.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Przyjaźń Twoja
Gdy nie widzę Cię długo
Myślę, że nic nie wypełni
Tej ogromnej zimnej pustki
Nie dam sobie rady bez Ciebie
Wracaj każdego dnia
Wracaj
Ty zanim powiesz coś
Zastanowisz się aby nie ranić
Gdy odpowiesz to myślisz
Aby słowa nie były pustką
Marnym pyłem
Zostawiasz ślad we mnie
Zostawiasz
A przyjaźń Twoja
Jak słońce grzeje serce
Jak bezpiecznie chroni
Ile daje spokoju i ukojenia
Te ciepłe słowa
Nie rzucasz na wiatr
Nie rzucasz
Dzielę z Tobą
Radości i smutki
Razem znajdujemy
Odpowiedzi i rady
Razem mamy wrażenie
Trzeba chronić tą przyjaźń
Chronić
Teraz mam Was dwóch
Nie kochanków nie braci
A prawdziwych przyjaciół
Cierpliwych i wytrwale
Podających dłoń gdy się potykam
Przyjmujących dłoń
Gdy Was dotyka życie
Dotyka
Jestem dumna że jesteście
Stale mną zainteresowani
Bo ja jestem z Wami
I będę zawsze
Zawsze
Przyjaźń Twoja
Rozjaśnia ciemność
Topi lód
Koi ból
Daje odpowiedzi
Podnosi na duchu
Ociera łzy
Drży by nie stracić
Stawia na świeczniku
Najwyższe z uczuć
Przyjaźń
Myślę, że nic nie wypełni
Tej ogromnej zimnej pustki
Nie dam sobie rady bez Ciebie
Wracaj każdego dnia
Wracaj
Ty zanim powiesz coś
Zastanowisz się aby nie ranić
Gdy odpowiesz to myślisz
Aby słowa nie były pustką
Marnym pyłem
Zostawiasz ślad we mnie
Zostawiasz
A przyjaźń Twoja
Jak słońce grzeje serce
Jak bezpiecznie chroni
Ile daje spokoju i ukojenia
Te ciepłe słowa
Nie rzucasz na wiatr
Nie rzucasz
Dzielę z Tobą
Radości i smutki
Razem znajdujemy
Odpowiedzi i rady
Razem mamy wrażenie
Trzeba chronić tą przyjaźń
Chronić
Teraz mam Was dwóch
Nie kochanków nie braci
A prawdziwych przyjaciół
Cierpliwych i wytrwale
Podających dłoń gdy się potykam
Przyjmujących dłoń
Gdy Was dotyka życie
Dotyka
Jestem dumna że jesteście
Stale mną zainteresowani
Bo ja jestem z Wami
I będę zawsze
Zawsze
Przyjaźń Twoja
Rozjaśnia ciemność
Topi lód
Koi ból
Daje odpowiedzi
Podnosi na duchu
Ociera łzy
Drży by nie stracić
Stawia na świeczniku
Najwyższe z uczuć
Przyjaźń
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Wiosna
Nie mogę się dobudzić
Po zimowym śnie
Teraz powietrze kwiatem
I lasem pachnie
Pracowite owady
Pukają do okien
Wiatr niesie radość
Niekiedy deszcz
Spłukuje zimowe sny
Chociaż jeszcze śnię
To czuję jak bratnia
Dobra natura wzywa
Oczy by podziwiały
Uszy by chłonęły śpiew
A usta by śpiewały
Nową pieśń nadziei i życia
Każdy kwiat wzywa
Każdy ptak budzi
Zielona trawa daje oddech
Listki zasłaniają smutek
W sercu rodzi się nowe uczucie
Myśli krążą raz dalej to znowu
Starają się opisać tą radość
Jaką stara się obudzić
Wiosna
Po zimowym śnie
Teraz powietrze kwiatem
I lasem pachnie
Pracowite owady
Pukają do okien
Wiatr niesie radość
Niekiedy deszcz
Spłukuje zimowe sny
Chociaż jeszcze śnię
To czuję jak bratnia
Dobra natura wzywa
Oczy by podziwiały
Uszy by chłonęły śpiew
A usta by śpiewały
Nową pieśń nadziei i życia
Każdy kwiat wzywa
Każdy ptak budzi
Zielona trawa daje oddech
Listki zasłaniają smutek
W sercu rodzi się nowe uczucie
Myśli krążą raz dalej to znowu
Starają się opisać tą radość
Jaką stara się obudzić
Wiosna
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Dzięki
Dzięki za komentarz:)
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Pogoń
Tak w spokojnej niszy
Można obserwować pościgi
Ucieczki i niezdarne piruety
Można stać jak posąg
Bez emocji i snów
Iść równym krokiem
Ku wyjściu na wiatr
Niech uniesie lekkie myśli
Na baner kolorowych obłoków
Napisze smutnym oczom
Wyrazy otuchy i skruchy
Wesołe niech błyszczą
Radością siejąc blask
Ucieka wskazówka zegara
By powracać do chwil
W naszej pamięci zapisanych
Otwarte okna oczu
Morskie muszle uszu
Dłonie tańczące nad ziemią
A wewnątrz muzyka życia
Zmienia się rytm jej
Gdy nowa pieśń się zaczyna
Nie goni się chwil upadłych
Nie ucieka przed okruchami nieba
Nie zamyka się świata w snach
Nie otwiera się duszy w bólu
Ta pogoń ma cel stały
Jeden cel każdego spełnienia
Sens nadziei i naczynie wiary
Pogoń za szczęściem
Które się określa myślami
Albo tego co jest niespodzianką
Poruszyła się firanka
Gdy lekki wiatr odwiedził
Samotnego co nie goni
Ale ucieka od pogoni
Można obserwować pościgi
Ucieczki i niezdarne piruety
Można stać jak posąg
Bez emocji i snów
Iść równym krokiem
Ku wyjściu na wiatr
Niech uniesie lekkie myśli
Na baner kolorowych obłoków
Napisze smutnym oczom
Wyrazy otuchy i skruchy
Wesołe niech błyszczą
Radością siejąc blask
Ucieka wskazówka zegara
By powracać do chwil
W naszej pamięci zapisanych
Otwarte okna oczu
Morskie muszle uszu
Dłonie tańczące nad ziemią
A wewnątrz muzyka życia
Zmienia się rytm jej
Gdy nowa pieśń się zaczyna
Nie goni się chwil upadłych
Nie ucieka przed okruchami nieba
Nie zamyka się świata w snach
Nie otwiera się duszy w bólu
Ta pogoń ma cel stały
Jeden cel każdego spełnienia
Sens nadziei i naczynie wiary
Pogoń za szczęściem
Które się określa myślami
Albo tego co jest niespodzianką
Poruszyła się firanka
Gdy lekki wiatr odwiedził
Samotnego co nie goni
Ale ucieka od pogoni
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Gdybym w tłumie zobaczyła...
Gdybym w tłumie zobaczyła
Sprzymierzeńca do prawdy
Pewnie mogłabym za lasem
Myśli tak bez końca iść
Media wciąż pokazują
Czarne puzzle układanki
Szare elementy same się
Wpasowują w tło
Na tych najpiękniejszych
Obrazkach jest życie
Które ma godność i sens
Ale jest ich tak mało
Są do ogrodów bramy
Z krat co ich dotyk
Rani zmysły i serca
A myśli goni do marzeń
Ktoś bity każdego dnia
Świadomie i nieświadomie
Przez gruboskórne otoczenie
Nie widzi ogrodu tylko pustynie
W czerni nie ma usprawiedliwienia
Dla brudu co się klei do duszy
Nie ma tajemnicy co pobudza
Wyobraźnię do marzeń
Szare dni dopasowują się
Do kroju człowieka zaganianego
Szukającego barw w zasięgu
Jego ślepych zmęczonych oczu
Manipulacje prowadzą tłum
Do miejsc gdzie wielkie banery
Obiecują sytość spokój i sen
A zabierają okruchy prawdy
Do sejfów wybrańców
Nie ufam tłumowi ani tym
Co malują twarze tak aby
Zawsze budziły ufność
Zmęczonych ludzi
Sprzymierzeńca do prawdy
Pewnie mogłabym za lasem
Myśli tak bez końca iść
Media wciąż pokazują
Czarne puzzle układanki
Szare elementy same się
Wpasowują w tło
Na tych najpiękniejszych
Obrazkach jest życie
Które ma godność i sens
Ale jest ich tak mało
Są do ogrodów bramy
Z krat co ich dotyk
Rani zmysły i serca
A myśli goni do marzeń
Ktoś bity każdego dnia
Świadomie i nieświadomie
Przez gruboskórne otoczenie
Nie widzi ogrodu tylko pustynie
W czerni nie ma usprawiedliwienia
Dla brudu co się klei do duszy
Nie ma tajemnicy co pobudza
Wyobraźnię do marzeń
Szare dni dopasowują się
Do kroju człowieka zaganianego
Szukającego barw w zasięgu
Jego ślepych zmęczonych oczu
Manipulacje prowadzą tłum
Do miejsc gdzie wielkie banery
Obiecują sytość spokój i sen
A zabierają okruchy prawdy
Do sejfów wybrańców
Nie ufam tłumowi ani tym
Co malują twarze tak aby
Zawsze budziły ufność
Zmęczonych ludzi
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Paranoja
Szwagier zapisał się na karate
Trenują ostro na płocie z bratem
Siostra codziennie się maluje
Ze szwagrem co wieczór baluje
Staruszkowie sklerozę zapominają nocą
Koty na podwórzu ostro się kocą
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Mamy codziennie tu paranoje
Pan Zbychu wyzywa innych że gnoje
Bo co tylko płot zreperuje
To mu ktoś ogrodzenie psuje
Pani Anna nadyma się jak ropucha
Krzyczy często choć nikt jej nie słucha
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Dzieci roznoszą wszy i śmieci
Wyłażą z domów jak słońce świeci
Zapalają żywą pochodnie z kota
Choć to barbarzyńska jest robota
Robią to z nudy i głupoty
Cierpią przez paranoje koty
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Wariat rozebrał się do rosołu
Zanim podszedł do nakrytego stołu
Wariatka grzebie w bucie drutem
Hans wystukuje na marsza nutę
Samobójca szósty raz się truje
Wyłażą z kątów zdrajcy i szuje
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
A każdy taki na głos deklamuje
Swoje parodie i się muruje
Na piętrze wysoko ponad nami
Czując się władzą i panami
Nad światem kota i płota
I tak nie wylezą ze swojego błota
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Kot pewnie się niedługo się spali
Pan Zbychu szwagrowi dowali
Brat stuknie w pysk politykę
Dzieci wydepczą ścieżkę na brykę
Koty zesrają się na klatce
Na złość złośliwej Annie sąsiadce
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Trenują ostro na płocie z bratem
Siostra codziennie się maluje
Ze szwagrem co wieczór baluje
Staruszkowie sklerozę zapominają nocą
Koty na podwórzu ostro się kocą
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Mamy codziennie tu paranoje
Pan Zbychu wyzywa innych że gnoje
Bo co tylko płot zreperuje
To mu ktoś ogrodzenie psuje
Pani Anna nadyma się jak ropucha
Krzyczy często choć nikt jej nie słucha
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Dzieci roznoszą wszy i śmieci
Wyłażą z domów jak słońce świeci
Zapalają żywą pochodnie z kota
Choć to barbarzyńska jest robota
Robią to z nudy i głupoty
Cierpią przez paranoje koty
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Wariat rozebrał się do rosołu
Zanim podszedł do nakrytego stołu
Wariatka grzebie w bucie drutem
Hans wystukuje na marsza nutę
Samobójca szósty raz się truje
Wyłażą z kątów zdrajcy i szuje
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
A każdy taki na głos deklamuje
Swoje parodie i się muruje
Na piętrze wysoko ponad nami
Czując się władzą i panami
Nad światem kota i płota
I tak nie wylezą ze swojego błota
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
Kot pewnie się niedługo się spali
Pan Zbychu szwagrowi dowali
Brat stuknie w pysk politykę
Dzieci wydepczą ścieżkę na brykę
Koty zesrają się na klatce
Na złość złośliwej Annie sąsiadce
Ref: Wdeptani w prostej paranoi
Ktoś gryzie kość ktoś się goni
Komuś totalnie wszystko zwisa
Byle zawsze pełna misa
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: sob kwie 26, 2008 7:56 pm
Wyobcowana
Czuć, że każde miejsce
Nawet te pod stopami
Nawet te przed nami
Jest nie nasze i obce
Każdy nawet krewny
Nie jest nawet obojętny
Jest w rzeszy źle życzących
I wróg najzajadliwszy
Niewybaczający i fałszywy
Ciągle czuć niepewność
Ciągle czuć nienawiść
Ciągle czuć samotność
Czuć brak bezpieczeństwa
Nawet w gronie krewnych
Być jak napięta struna
Ostro szarpana przez otoczenie
I okrutny los bez szans
Na miłość szacunek i sprawiedliwość
Chcieć umierać gdy w sercu boli
Bo to najbliższe jest nazajadliwszym
Nieprzejednanym wrogiem
Nawet te pod stopami
Nawet te przed nami
Jest nie nasze i obce
Każdy nawet krewny
Nie jest nawet obojętny
Jest w rzeszy źle życzących
I wróg najzajadliwszy
Niewybaczający i fałszywy
Ciągle czuć niepewność
Ciągle czuć nienawiść
Ciągle czuć samotność
Czuć brak bezpieczeństwa
Nawet w gronie krewnych
Być jak napięta struna
Ostro szarpana przez otoczenie
I okrutny los bez szans
Na miłość szacunek i sprawiedliwość
Chcieć umierać gdy w sercu boli
Bo to najbliższe jest nazajadliwszym
Nieprzejednanym wrogiem