Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W dyskusji ogólnej proszę używać działu powyżej, tutaj tylko o konkretnych szpitalach, przychodniach, etc.
W dyskusji ogólnej proszę używać działu powyżej, tutaj tylko o konkretnych szpitalach, przychodniach, etc.
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Nie byłem w szpitalach psychiatrycznych za granicą, ale to co mówisz jest
prawdą. Choroba psychiczna, jest w polskim systemie zdrowotnym, względnie na równi z przestępczością, alkoholizmem i wadami behawioralnymi.. Niestety taki stan rzeczy, bierze się z przeświadczenia, że ofiara jest sama sobie winna, mimo, iż do stanu paranoi/psychoz częściej prowadzi nieopanowany stres. 


Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
W jakich latach przebywałes w polskich szpitalach.Bo wiesz sporo od tego czasu sie zmieniło.Wiem bo byłem za komuny i ostatnio 2 lata temu.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Jeśli chodzi o mnie to ostatni raz w Polsce byłem w 2013 roku. Nie wierze w to że zaszły zmiany w szpitalach, przynajmniej w tym co byłem bo zdanie ludzi chorych psychicznie na temat warunków itd. nie jest brane pod uwagę i traktowane jest jako objaw chorobowy. Zgodzę się tylko z tym że są lepsze i gorsze placówki ale ja byłem w takim molochu gdzie warunki były tragiczne. Dodam tylko że w tym samym szpitalu alkoholicy i zboczeńcy mieli o wiele lepsze warunki, ich oddziały były remontowane i przystosowywane do standardów europejskich gdzie u chorych psychicznie nie robiono nic. Tak właśnie traktuje się ludzi poważnie chorych i ma się ich za margines społeczny.
-
- moderator
- Posty: 3376
- Rejestracja: pt cze 12, 2020 11:55 pm
- Status: twój najgorszy koszmar
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Nie byłam w Choroszczy, za to byłam w ipinie w Warszawie. Trafiłam na oddział Klinika nerwic. Tam to było spoko. Ale i tak miałam powody żeby uciec. Jedzenie dobre, warunki dobre. Tylko ludzie pipy. Słabi psychicznie i zdesperowani.
viewtopic.php?t=40441nie dyskutuj z debilem - wpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem
Wątek Zażalenia na pycioslawę. Chcesz coś dodać? Wbijaj śmiało.
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Bardziej współczuję zboczeńcom niż alkoholikom... Z fizycznym pociągiem do alkoholu ludzie się nie rodzą, nie to, co z tą głupią seksualnością, pragnieniami seksualnymi... Lepiej z alkoholem, nikotyną czy dragami w ogóle nie zaczynać! Intoksykanty to gie. "Seks" to niemniejsze gie niż intoksykanty, swoją drogą.
Molestowanie seksualne mojej psychice jawi się jako "małe piwo" w porównaniu z nierządnym obcowaniem płciowym, zwłaszcza takim, które prowadzi lub może prowadzić do prokreacji. Dla mnie seks to tylko stosunek, inne zachowania seksualne to dla mnie jak (raczej umiarkowane) pobicie wobec zabójstwa... Chociaż grzeszenia innymi czynnościami seksualnymi też nie chcę, oczywiście.
Nie trzeba mieć schizofrenii czy psychozy, aby być wyraźniej upośledzonym psychicznie. Niekiedy ktoś, kto ma zaburzenia osobowości lub emocjonalne, funkcjonuje gorzej od osoby chorującej na psychozę (zwłaszcza w remisji). Czasami ktoś, kto nie leżał w całodobowym, jest bardziej zaburzony niż ten, co spędził tam wiele miesięcy...
Molestowanie seksualne mojej psychice jawi się jako "małe piwo" w porównaniu z nierządnym obcowaniem płciowym, zwłaszcza takim, które prowadzi lub może prowadzić do prokreacji. Dla mnie seks to tylko stosunek, inne zachowania seksualne to dla mnie jak (raczej umiarkowane) pobicie wobec zabójstwa... Chociaż grzeszenia innymi czynnościami seksualnymi też nie chcę, oczywiście.
Nie trzeba mieć schizofrenii czy psychozy, aby być wyraźniej upośledzonym psychicznie. Niekiedy ktoś, kto ma zaburzenia osobowości lub emocjonalne, funkcjonuje gorzej od osoby chorującej na psychozę (zwłaszcza w remisji). Czasami ktoś, kto nie leżał w całodobowym, jest bardziej zaburzony niż ten, co spędził tam wiele miesięcy...
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Pacjent w (ponuro mówiąc) klaustrofobicznym i ciemniowym-sztandarowym oddziale nie ma zupełnie, żadnych praw. Nawet więźniowie mogą składać skargi i pisać do rzeczników. Tu takie stanowiska funkcjonują jako sztuczne na potrzeby dyrekcji. Umierający, i majaczący pod wpływem morfiny ma większą rzeszę odbiorców, niż skrzywdzony przez gorsze traktowanie, w środowisku wymoczków i stałej klienteli, schizofrenik.

To masz nie po kolei z głową



-
- moderator
- Posty: 3376
- Rejestracja: pt cze 12, 2020 11:55 pm
- Status: twój najgorszy koszmar
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Jak zwykle nawiązujesz do siebie. To jest przerost ego czy jeszcze coś gorszego? Wątpliwe, że koprofilia jest gorsza niż niektóre jazdy, które potrafią mieć schizofrenicy czy tam chadowcy jeszcze dla przykładu w manii. Zaburzenie osobowości bądź emocjonalne zazwyczaj skupia się wewnątrz, natomiast schizofrenicy i chadowcy wychodzą na zewnątrz. Nie zawsze, fakt. Ale popularny fetysz NIGDY nie będzie gorszy od jazd schizofrenicznych, kiedy chory w tym samym momencie czuje, słyszy i widzi coś, co nie istnieje, bądź jest agresywny wobec siebie i innych. Skończ gadać w kółko to samo, już nikt Ciebie nie bierze na poważnie zauważyłam.
viewtopic.php?t=40441nie dyskutuj z debilem - wpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem
Wątek Zażalenia na pycioslawę. Chcesz coś dodać? Wbijaj śmiało.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Nie życzę nikomu psychozy, brak kontaktu z rzeczywistością, siłą wiozą cię do szpitala, wiążą do łóżka i kują dupę zastrzykami do tego momentu aż dojdziesz do siebie. To tak w wielkim skrócie, ogólnie to jest tragedia i piekło dla chorego.
-
- moderator
- Posty: 3376
- Rejestracja: pt cze 12, 2020 11:55 pm
- Status: twój najgorszy koszmar
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
W sumie nie tylko mam na myśli ten fetysz, ale również urojenia religijne. Bardzo popularne.pycioslawa pisze: ↑czw sty 28, 2021 11:06 pmJak zwykle nawiązujesz do siebie. To jest przerost ego czy jeszcze coś gorszego? Wątpliwe, że koprofilia jest gorsza niż niektóre jazdy, które potrafią mieć schizofrenicy czy tam chadowcy jeszcze dla przykładu w manii. Zaburzenie osobowości bądź emocjonalne zazwyczaj skupia się wewnątrz, natomiast schizofrenicy i chadowcy wychodzą na zewnątrz. Nie zawsze, fakt. Ale popularny fetysz NIGDY nie będzie gorszy od jazd schizofrenicznych, kiedy chory w tym samym momencie czuje, słyszy i widzi coś, co nie istnieje, bądź jest agresywny wobec siebie i innych. Skończ gadać w kółko to samo, już nikt Ciebie nie bierze na poważnie zauważyłam.
Nie każdy przechodzi psychozę aż tak intensywnie. Na forum maksymalnie połowa użytkowników miała tak, jak opisujesz. Pewnie mniej. Mnie by pewnie kuli w dupę, ale matka nie dała mnie zaciągnąć do szpitala. Chciała, żebym przeszła to w domu. No i jeździłam czasami do lekarki w tragicznym stanie, chciałam tych zastrzyków w dupę. No ale obeszło się bez, po prostu dostawałam końskie dawki leków w domowym zaciszu. Byłam agresywna wobec siebie, ciągle się cięłam, ale wobec otoczenia raczej nie. Często łapała mnie katatonia, pomimo braku schizofrenii katatonicznej. No i te ciągłe schizy. W najgorszych momentach byłam kompletnie odcięta od świata zewnętrznego, był tak przekształcony że nie dało się go nazwać już światem. Ale wyszłam z tego, zostały mi tylko niektóre objawy, których uporczywie nie mogę się pozbyć.
viewtopic.php?t=40441nie dyskutuj z debilem - wpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem
Wątek Zażalenia na pycioslawę. Chcesz coś dodać? Wbijaj śmiało.
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Mam faktyczną "obsesję" na punkcie głębokości i wyjątkowości moich objawów być może w dużej części z powodu "strachu", "lęku" przed dotkliwą karą od Boga (typu męczarnie (zwłaszcza w nieskończoność), anihilacja, brak osiągnięcia zbawienia bez końca). A zaburzenia psychiczne mają tendencję do zmniejszania odpowiedzialności moralnej, mniejszego lub większego.
"Boję się", że nie jestem na tyle chory czy zaburzony, że nie mogłem i nie mogę popełnić grzechu śmiertelnego, utracić łaski uświęcającej i być skazanym po śmierci na wieczne potępienie. TO MÓJ WIELKI "LĘK".
Mógłbym być najmniej zaburzonym z całej ludzkości (i nawet tak małym w rankingu osób, jakie istnieją we wszechbycie, że nikt nie byłby mniejszy ode mnie (tylko pewnie ktoś byłby równy mnie (i to raczej wiele takich osób), żeby najniższa osoba we wszechbycie nie była samotna w swojej niskości), ale bylebym był zbawiony na wieki i nie doświadczał większego zła typu tortury. Prędzej mam ciężką nerwicę od wielu lat niż schizofrenię paranoidalną.
Ciekawostka: na OCD można dostać orzeczenie o niepełnosprawności i niezdolności do pracy w dowolnym stopniu (nie tylko lekkim (dawna III grupa inwalidzka), jeżeli OCD jest ekstremalne, to może być znaczny stopień niepełnosprawności czy nawet niezdolność do samodzielnej egzystencji! Fragment ze strony o standardach orzecznictwa lekarskiego ZUS z 2020 roku - https://www.zus.pl/documents/10182/2419 ... 48217d2ce1 - (z własnymi wyróżnieniami):
Uważam, że jeżeli komuś ze względu na stan psychiczny nie dali zgody na zawarcie ważnego małżeństwa (sakramentalnego czy cywilnego), to znaczy, że zaburzenia psychiczne są poważne. Bardzo ciekawi mnie to, czy mi by dali zgodę na zawarcie sakramentalnego małżeństwa. Nie trzeba mieć schizofrenii, aby nie wydali zgody na małżeństwo sakramentalne. Część osób ze schizofrenią może zawrzeć ważne małżeństwo (np. użytkownik alechandro pisał na czacie, że mu pozwolili, a on chyba ma F20). Część osób z zaburzeniami osobowości (np. schizoidalnymi) czy emocjonalnymi (np. ciężkie OCD) lub rozwojowymi (np. coś zdiagnozowane jako zespół Aspergera, jedno z całościowych zaburzeń rozwoju) może być uznana za niezdolnych do ważnego zawarcia małżeństwa przez Kościół Katolicki czy prawo cywilne. Tak więc jak osobie z F20 pozwolą na małżeństwo sakramentalne i cywilne i zawrze je ważnie, to przynajmniej w pewnym sensie ta osoba z F20 autentycznie jest mniej zaburzona niż ktoś z na tyle poważnymi problemami osobowościowymi, że nie może ważnie zawrzeć małżeństwa według prawa kościelnego czy cywilnego.
"Boję się", że nie jestem na tyle chory czy zaburzony, że nie mogłem i nie mogę popełnić grzechu śmiertelnego, utracić łaski uświęcającej i być skazanym po śmierci na wieczne potępienie. TO MÓJ WIELKI "LĘK".
Mógłbym być najmniej zaburzonym z całej ludzkości (i nawet tak małym w rankingu osób, jakie istnieją we wszechbycie, że nikt nie byłby mniejszy ode mnie (tylko pewnie ktoś byłby równy mnie (i to raczej wiele takich osób), żeby najniższa osoba we wszechbycie nie była samotna w swojej niskości), ale bylebym był zbawiony na wieki i nie doświadczał większego zła typu tortury. Prędzej mam ciężką nerwicę od wielu lat niż schizofrenię paranoidalną.
Ciekawostka: na OCD można dostać orzeczenie o niepełnosprawności i niezdolności do pracy w dowolnym stopniu (nie tylko lekkim (dawna III grupa inwalidzka), jeżeli OCD jest ekstremalne, to może być znaczny stopień niepełnosprawności czy nawet niezdolność do samodzielnej egzystencji! Fragment ze strony o standardach orzecznictwa lekarskiego ZUS z 2020 roku - https://www.zus.pl/documents/10182/2419 ... 48217d2ce1 - (z własnymi wyróżnieniami):
Nie każdy z F20 dostaje znaczny stopień niepełnosprawności czy niezdolność do samodzielnej egzystencji. Chyba większość osób ze schizofrenią ma "tylko" umiarkowany stopień niepełnosprawności i całkowitą niezdolność do pracy, które są odpowiednikiem II, a nie I grupy inwalidzkiej. Przy OCD niemal zawsze nie ma I grupy, o II też trudniej, niż w przypadku schizofrenii, ale w SKRAJNYCH przypadkach na OCD można dostać niezdolność do samodzielnej egzystencji z ZUS czy znaczny stopień niepełnosprawności od zespołu orzekającego o stopniu niepełnosprawności, są to odpowiedniki byłej pierwszej grupy inwalidzkiej.Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne mogą być przyczynami orzekania o niezdolności do pracy. W skrajnych przypadkach może być konieczne orzeczenie o niezdolności do samodzielnej egzystencji – gdy dochodzi do spędzenia wielu godzin na wykonywaniu czynności przymusowych z zaniedbaniem podstawowych obowiązków i działań życiowych i z doprowadzeniem do stanu wyczerpania fizycznego.
Próby terapii dają na ogół niekorzystne i krótkotrwałe efekty. Zakres natręctw może ulegać stopniowemu zwiększaniu, a chorzy przyjmują postawę rezygnacyjną.
Uważam, że jeżeli komuś ze względu na stan psychiczny nie dali zgody na zawarcie ważnego małżeństwa (sakramentalnego czy cywilnego), to znaczy, że zaburzenia psychiczne są poważne. Bardzo ciekawi mnie to, czy mi by dali zgodę na zawarcie sakramentalnego małżeństwa. Nie trzeba mieć schizofrenii, aby nie wydali zgody na małżeństwo sakramentalne. Część osób ze schizofrenią może zawrzeć ważne małżeństwo (np. użytkownik alechandro pisał na czacie, że mu pozwolili, a on chyba ma F20). Część osób z zaburzeniami osobowości (np. schizoidalnymi) czy emocjonalnymi (np. ciężkie OCD) lub rozwojowymi (np. coś zdiagnozowane jako zespół Aspergera, jedno z całościowych zaburzeń rozwoju) może być uznana za niezdolnych do ważnego zawarcia małżeństwa przez Kościół Katolicki czy prawo cywilne. Tak więc jak osobie z F20 pozwolą na małżeństwo sakramentalne i cywilne i zawrze je ważnie, to przynajmniej w pewnym sensie ta osoba z F20 autentycznie jest mniej zaburzona niż ktoś z na tyle poważnymi problemami osobowościowymi, że nie może ważnie zawrzeć małżeństwa według prawa kościelnego czy cywilnego.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Kotek Ty płaczesz nad swoim zaburzeniem a ja Ci powiem że ja w czasie ataku psychozy czy objawów chorobowych jestem w stanie tylko leżeć na łóżku i czekać na zmiłowanie losu. Nie masz problemu rozpisywać się tutaj gdzie ja nie jestem w stanie zrobić herbaty o pisaniu już nie mówiąc. Także skończ pisać o wyższości swoich objawów nad f20 bo kiedy jest psychoza to i pielucha bywa na dupie. Co innego jak jest remisja ale tego dostępuje tylko jakiś procent, reszta się cały czas męczy. Życzę Ci zdrowia i mniej płakania nad sobą bo nic to nie da jak się samemu za siebie nie weźmiesz.
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Jak pielucha na pupie, to należy się pierwsza grupa inwalidzka... Ludzie mnie mogą z reguły nie lubić albo przynajmniej irytować się mną, najróżniejsi ludzie, wierzący czy niewierzący, z problemami psychicznymi czy bez nich. Oznacza to, że naprawdę jestem "dziwakiem" i "nienormalnym". W jakim stopniu, to już inna sprawa. Nie musi być to bardzo duży stopień, ale do przeciętnego człowieka ewidentnie mi daleko. Od "zawsze" dużym problemem jest dla mnie wzięcie prysznica, umycie głowy (głównie przez słabą tolerancję dyskomfortu fizycznego czy "lęk" przed jej doświadczaniem). Nie lubię zakładać "eleganckich" ubrań, "nie czuję potrzeby" ubierania się odświętnie w ogóle, eleganckie ubrania bywają też mniej wygodne niż te "powszednie".
Do pracy na normalnych warunkach całkowicie się nie nadaję (ale z jakąś naprawdę banalną pracą (roznoszenie ulotek) dawałem sobie radę, chociaż nawet do sprzątania czy ochrony nie chcieli mnie przyjąć, nawet z orzeczeniem o niepełnosprawności), ale nie dostałem znacznego stopnia niepełnosprawności czy niezdolności do samodzielnej egzystencji (i nie uważam, że to przesada, tylko I grupa mogłaby nią być w moim przypadku) - dobrze, że mam rentę socjalną i zasiłek pielęgnacyjny, mogę dzięki temu "godnie żyć" na tym świecie. Nie trzeba leżeć na oddziale zamkniętym, trafić tam przymusowo, mieć diagnozę psychozy, żeby dostać orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy w ZUS-ie czy umiarkowany stopień niepełnosprawności z symbolem 02-P od zespołu orzekania do spraw niepełnosprawności.
"Strasznie doskwiera" mi możliwość doświadczania dużego zła typu wieczne potępienie czy większe cierpienie (np. przez koronawirusa czy inne zakażenie). A bezżenność strasznie "tnie skrzydła", rozleniwia może bardziej niż leki i same Fxx.
Do pracy na normalnych warunkach całkowicie się nie nadaję (ale z jakąś naprawdę banalną pracą (roznoszenie ulotek) dawałem sobie radę, chociaż nawet do sprzątania czy ochrony nie chcieli mnie przyjąć, nawet z orzeczeniem o niepełnosprawności), ale nie dostałem znacznego stopnia niepełnosprawności czy niezdolności do samodzielnej egzystencji (i nie uważam, że to przesada, tylko I grupa mogłaby nią być w moim przypadku) - dobrze, że mam rentę socjalną i zasiłek pielęgnacyjny, mogę dzięki temu "godnie żyć" na tym świecie. Nie trzeba leżeć na oddziale zamkniętym, trafić tam przymusowo, mieć diagnozę psychozy, żeby dostać orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy w ZUS-ie czy umiarkowany stopień niepełnosprawności z symbolem 02-P od zespołu orzekania do spraw niepełnosprawności.
"Strasznie doskwiera" mi możliwość doświadczania dużego zła typu wieczne potępienie czy większe cierpienie (np. przez koronawirusa czy inne zakażenie). A bezżenność strasznie "tnie skrzydła", rozleniwia może bardziej niż leki i same Fxx.
-
- moderator
- Posty: 3376
- Rejestracja: pt cze 12, 2020 11:55 pm
- Status: twój najgorszy koszmar
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
No dobra, jesteś zaburzony i to znacznie, jesteś też ekscentryczny co wynika z Twojego zaburzenia osobowości, ale dużo osób w F20 ma też zaburzenie osobowości - w tym i ja, ponoć. Też jestem osobą unikającą mycia się, jestem do Ciebie całkiem podobna co już zauważyłeś, ale nie zmienia to faktu, że nie da się Ciebie przyrównać do osoby w psychozie. Dużo rzeczy sam sobie dopisujesz, bo użalasz się zamiast pracować nad życiem, godnym życiem. Wowo ma bardzo ciężkie psychozy, ale bardzo nad sobą pracuje i dlatego dobrze żyje.
viewtopic.php?t=40441nie dyskutuj z debilem - wpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem
Wątek Zażalenia na pycioslawę. Chcesz coś dodać? Wbijaj śmiało.
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Dzięki. Ewidentnie ciężkich psychoz, jak wiele osób z tego forum, nie miałem - MUSZĘ to przyznać. U mnie stan jest stabilny - cały czas na poziomie drugiej grupy inwalidzkiej od wielu lat, w ogóle bez ostrych epizodów, podczas których jest się niezdolnym do samodzielnej egzystencji czy na miesiące ląduje się w szpitalu zamkniętym, w ogóle bez halucynacji, urojeń typu: ktoś mnie podsłuchuje, inni znają moje myśli czy je słyszą. U innych są wyraźniejsze różnice w poziomie funkcjonowania między (np. kilkumiesięcznymi) okresami w życiu - raz ostry epizod (na poziomie znacznego stopnia niepełnosprawności), potem remisja (na poziomie umiarkowanego), ten cykl może się powtarzać.
Bałbym się iść na oddział zamknięty, chociażby z lęku przed zakażeniem (gdy byłem przez dobę na pewnym oddziale (15-16.02.2016), to toaleta była dość obskurna, bez mydła czy ręcznika chyba nawet), lęku przed tym, że ktoś zrobi mi krzywdę (np. inni pacjenci)). Oczywiście nie chciałbym też doświadczać nudy na oddziale zamkniętym.
Ponad 10 lat temu nauczycielka języka polskiego ze szkoły średniej stwierdziła, że jestem okaleczony przez religię. Mogę myśleć, że miała rację, chociaż i bez religijności pewnie bym się zwykle nie mył, miał natręctwa związane z lękiem przed cierpieniem doczesnym (np. zakażeniem), byłbym aspołeczny i dziwaczny. Gdyby nie religia, to mógłbym skończyć w jeszcze gorszym miejscu niż zamknięty oddział psychiatryczny, bo do trzeciej klasy gimnazjum napastowałem i molestowałem seksualnie innych (nie miałem ukończonych 16 lat, byłem przed bierzmowaniem), gdyby to wystąpiło kilkanaście miesięcy później, to może miałbym sprawę w sądzie i wyrok skazujący na więzienie... Muszę też przyznać, że religia była pewnie kluczowym elementem, który sprawił, że przestałem dotykać innych po intymnych częściach ciała czy obnażać te części.
Osoby dotknięte zboczeniami seksualnymi często nie wybierają swoich skłonności, niekiedy przejawiają anomalie już w wieku kilku lat (tak było z moją nieszczęsną koprofilią na przykład). Pragnienia seksualne, normalne lub nie, mogą głęboko siedzieć w człowieku, niestety, i ich niezaspokajanie niekiedy może wywoływać u dotkniętego nim człowieka dyskomfort. Wtedy jest wyraźny problem... Za niektóre praktyki seksualne grozi kara więzienia albo utrata statusu niekaralności. Myślę, że powinna być możliwość bezpiecznego pozbycia się pragnień seksualnych, tak, aby nie grzeszyć, nie popełniać czynów zabronionych w ogóle, ale i nie truć swojego organizmu substancjami mającymi wyeliminować odczuwanie tej durnej chuci...
A co, jeśli ktoś ma ewidentne pragnienia do pedofilii lub zoofilii czy nekrofilii, nie z własnej woli? Czy po pierwszym, pojedynczym występku (który nie musi być obcowaniem płciowym, stosunkiem seksualnym, tylko innymi czynnościami seksualnymi typu obmacywanie, ściąganie majtek czy nawet oglądanie pornografii dziecięcej) zamykać takich ludzi w więzieniach (gdzie mogą padać ofiarą - według mnie jeszcze bardziej zdemoralizowanych - więźniów, którzy gnębią pedofilów np. cierpieniem fizycznym czy gwałtami) czy pozbawiać niekaralności (co może przeszkadzać w życiu, np. w szukaniu pracy i zwiększać ryzyko wykluczenia społecznego) osoby dotknięte pewną grupą zaburzeń, a nie leczyć psychiatrycznie (może i w odosobnieniu), aby mogły pozbyć się złych skłonności i pragnień oraz godnie żyć, bez użerania się z obrzydliwymi pokusami np. do wykorzystywania seksualnego dzieci?
Przy alkoholizmie, nikotynizmie czy narkomanii początek problemów może wynikać po prostu z chęci zażycia intoksykantów rekreacyjnie (np. dla "haju"), dobrowolnego pofolgowania sobie, a nie odczuwania fizycznego czy psychicznego uzależnienia, pragnienia zażycia substancji odurzającej czy mającej potencjał uzależnienia. I większej winę przy toksykomanii widziałbym właśnie wtedy, kiedy nie odczuwa się pragnienia czy potrzeby picia, palenia czy ćpania niż wtedy, kiedy jest się w nałogu mimo woli, czuje się pragnienie i potrzebę zażywania szkodliwych substancji (kiedy to według mnie jest mniejsza wina, niż przy przestępstwach seksualnych i świadomego i dobrowolnego (nie pod wpływem pragnień, "potrzeb") trucia się intoksykantami - wtedy według mnie jest wina nawet większa niż przy wielu czynnościach seksualnych (zwłaszcza tych, które nie grożą prokreacją, sam fakt posiadania zaburzenia seksualnego, odczuwanego jako mimowolna skłonność, w pewnym stopniu (chociaż może być on mały) zmniejsza winę), bo pociąg seksualny i pragnienia oraz preferencje seksualne ma się raczej niezależnie od woli czy wyboru), bo uzależnienie fizyczne jest raczej głębsze od "tylko psychiczno-fizycznego", a nie czysto fizycznego, pragnienia aktywności seksualnej).
Tak więc z nieumiarkowanym piciem alkoholu, nikotyną, narkotykami należy po prostu nie zaczynać. Dobra jest całkowita abstynencja od alkoholu (mnie na szczęście do picia, jarania i ćpania dla szpanu w ogóle nie ciągnie i nie ciągnęło (chociaż do aktywności seksualnej niestety ciągnęło)).
Bałbym się iść na oddział zamknięty, chociażby z lęku przed zakażeniem (gdy byłem przez dobę na pewnym oddziale (15-16.02.2016), to toaleta była dość obskurna, bez mydła czy ręcznika chyba nawet), lęku przed tym, że ktoś zrobi mi krzywdę (np. inni pacjenci)). Oczywiście nie chciałbym też doświadczać nudy na oddziale zamkniętym.
Ponad 10 lat temu nauczycielka języka polskiego ze szkoły średniej stwierdziła, że jestem okaleczony przez religię. Mogę myśleć, że miała rację, chociaż i bez religijności pewnie bym się zwykle nie mył, miał natręctwa związane z lękiem przed cierpieniem doczesnym (np. zakażeniem), byłbym aspołeczny i dziwaczny. Gdyby nie religia, to mógłbym skończyć w jeszcze gorszym miejscu niż zamknięty oddział psychiatryczny, bo do trzeciej klasy gimnazjum napastowałem i molestowałem seksualnie innych (nie miałem ukończonych 16 lat, byłem przed bierzmowaniem), gdyby to wystąpiło kilkanaście miesięcy później, to może miałbym sprawę w sądzie i wyrok skazujący na więzienie... Muszę też przyznać, że religia była pewnie kluczowym elementem, który sprawił, że przestałem dotykać innych po intymnych częściach ciała czy obnażać te części.
Osoby dotknięte zboczeniami seksualnymi często nie wybierają swoich skłonności, niekiedy przejawiają anomalie już w wieku kilku lat (tak było z moją nieszczęsną koprofilią na przykład). Pragnienia seksualne, normalne lub nie, mogą głęboko siedzieć w człowieku, niestety, i ich niezaspokajanie niekiedy może wywoływać u dotkniętego nim człowieka dyskomfort. Wtedy jest wyraźny problem... Za niektóre praktyki seksualne grozi kara więzienia albo utrata statusu niekaralności. Myślę, że powinna być możliwość bezpiecznego pozbycia się pragnień seksualnych, tak, aby nie grzeszyć, nie popełniać czynów zabronionych w ogóle, ale i nie truć swojego organizmu substancjami mającymi wyeliminować odczuwanie tej durnej chuci...
A co, jeśli ktoś ma ewidentne pragnienia do pedofilii lub zoofilii czy nekrofilii, nie z własnej woli? Czy po pierwszym, pojedynczym występku (który nie musi być obcowaniem płciowym, stosunkiem seksualnym, tylko innymi czynnościami seksualnymi typu obmacywanie, ściąganie majtek czy nawet oglądanie pornografii dziecięcej) zamykać takich ludzi w więzieniach (gdzie mogą padać ofiarą - według mnie jeszcze bardziej zdemoralizowanych - więźniów, którzy gnębią pedofilów np. cierpieniem fizycznym czy gwałtami) czy pozbawiać niekaralności (co może przeszkadzać w życiu, np. w szukaniu pracy i zwiększać ryzyko wykluczenia społecznego) osoby dotknięte pewną grupą zaburzeń, a nie leczyć psychiatrycznie (może i w odosobnieniu), aby mogły pozbyć się złych skłonności i pragnień oraz godnie żyć, bez użerania się z obrzydliwymi pokusami np. do wykorzystywania seksualnego dzieci?
Przy alkoholizmie, nikotynizmie czy narkomanii początek problemów może wynikać po prostu z chęci zażycia intoksykantów rekreacyjnie (np. dla "haju"), dobrowolnego pofolgowania sobie, a nie odczuwania fizycznego czy psychicznego uzależnienia, pragnienia zażycia substancji odurzającej czy mającej potencjał uzależnienia. I większej winę przy toksykomanii widziałbym właśnie wtedy, kiedy nie odczuwa się pragnienia czy potrzeby picia, palenia czy ćpania niż wtedy, kiedy jest się w nałogu mimo woli, czuje się pragnienie i potrzebę zażywania szkodliwych substancji (kiedy to według mnie jest mniejsza wina, niż przy przestępstwach seksualnych i świadomego i dobrowolnego (nie pod wpływem pragnień, "potrzeb") trucia się intoksykantami - wtedy według mnie jest wina nawet większa niż przy wielu czynnościach seksualnych (zwłaszcza tych, które nie grożą prokreacją, sam fakt posiadania zaburzenia seksualnego, odczuwanego jako mimowolna skłonność, w pewnym stopniu (chociaż może być on mały) zmniejsza winę), bo pociąg seksualny i pragnienia oraz preferencje seksualne ma się raczej niezależnie od woli czy wyboru), bo uzależnienie fizyczne jest raczej głębsze od "tylko psychiczno-fizycznego", a nie czysto fizycznego, pragnienia aktywności seksualnej).
Tak więc z nieumiarkowanym piciem alkoholu, nikotyną, narkotykami należy po prostu nie zaczynać. Dobra jest całkowita abstynencja od alkoholu (mnie na szczęście do picia, jarania i ćpania dla szpanu w ogóle nie ciągnie i nie ciągnęło (chociaż do aktywności seksualnej niestety ciągnęło)).
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
To o czym piszesz to jest norma wśród chorych na f20, nie dbają o siebie ani o otoczenie w którym żyją, niektórzy pomału z tego wychodzą a większość do końca życia będzie już w tym tkwić. To jest właśnie to do czego doprowadza psychoza, nie wspominając później o długiej i ciężkiej depresji z którą też jest poważny problem. Pisze o tym bo wszystko to przechodziłem.pycioslawa pisze: ↑sob sty 30, 2021 5:54 pm No dobra, jesteś zaburzony i to znacznie, jesteś też ekscentryczny co wynika z Twojego zaburzenia osobowości, ale dużo osób w F20 ma też zaburzenie osobowości - w tym i ja, ponoć. Też jestem osobą unikającą mycia się, jestem do Ciebie całkiem podobna co już zauważyłeś, ale nie zmienia to faktu, że nie da się Ciebie przyrównać do osoby w psychozie. Dużo rzeczy sam sobie dopisujesz, bo użalasz się zamiast pracować nad życiem, godnym życiem. Wowo ma bardzo ciężkie psychozy, ale bardzo nad sobą pracuje i dlatego dobrze żyje.
Re: Szpital psychiatryczny w Choroszczy
Jedni mają i schizofrenię, i (jednocześnie może nawet) poważne zaburzenia afektywne.
Ja nigdy nie miałem chęci do dbania o siebie (mycie się, fryzura, "klasowe" ubrania) - ta sfera dla mnie jakby nie istniała, nie czułem jej...
Na studiach jakoś sobie radziłem, jeszcze na pierwszym semestrze studiów magisterskich (pierwsza połowa 2014 r.) miałem same 4,5 i 5,0. Potem w drugiej połowie września zacząłem dostrzegać "koincydencje", które mnie fascynowały, i na dwóch kolejnych semestrach moje średnie chyba nie przekraczały już 4,0... Przed pojawieniem się "koincydencji" diagnozowano u mnie zespół Aspergera (F84.5) i mieszane zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (F42.2). W 2015 r. pojawiała się diagnoza ze spektrum schizofrenii (zaburzenia schizotypowe, F21), ale nie była to sama schizofrenia (F20). W 2015 r. byłem jeszcze pod opieką psychiatry dzieci i młodzieży, ponieważ studiowałem.
Około 16 r. ż. (2007 - 2008) zacząłem "bać się" obcych ludzi, że chcą mnie zabić, otruć, skrzywdzić, w ogóle nie zawierałem znajomości, nie mówiąc już o przyjaźniach (i oczywiście związku). Nawet nie czułem braku znajomych i przyjaciół, z wyjątkiem braku dziewczyny, sympatii, żony (tak było od dzieciństwa, odkąd pamiętam...). Mimo tego nie miałem pewności, że chcą mi to zrobić. W szkole podstawowej i gimnazjum "koledzy" mnie prześladowali, byłem ofiarą mobbingu szkolnego. Od liceum wolałem być ostrożniejszy i unikać robienia z siebie "głupka", "dziwaka".
Ja nigdy nie miałem chęci do dbania o siebie (mycie się, fryzura, "klasowe" ubrania) - ta sfera dla mnie jakby nie istniała, nie czułem jej...
Na studiach jakoś sobie radziłem, jeszcze na pierwszym semestrze studiów magisterskich (pierwsza połowa 2014 r.) miałem same 4,5 i 5,0. Potem w drugiej połowie września zacząłem dostrzegać "koincydencje", które mnie fascynowały, i na dwóch kolejnych semestrach moje średnie chyba nie przekraczały już 4,0... Przed pojawieniem się "koincydencji" diagnozowano u mnie zespół Aspergera (F84.5) i mieszane zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (F42.2). W 2015 r. pojawiała się diagnoza ze spektrum schizofrenii (zaburzenia schizotypowe, F21), ale nie była to sama schizofrenia (F20). W 2015 r. byłem jeszcze pod opieką psychiatry dzieci i młodzieży, ponieważ studiowałem.
Około 16 r. ż. (2007 - 2008) zacząłem "bać się" obcych ludzi, że chcą mnie zabić, otruć, skrzywdzić, w ogóle nie zawierałem znajomości, nie mówiąc już o przyjaźniach (i oczywiście związku). Nawet nie czułem braku znajomych i przyjaciół, z wyjątkiem braku dziewczyny, sympatii, żony (tak było od dzieciństwa, odkąd pamiętam...). Mimo tego nie miałem pewności, że chcą mi to zrobić. W szkole podstawowej i gimnazjum "koledzy" mnie prześladowali, byłem ofiarą mobbingu szkolnego. Od liceum wolałem być ostrożniejszy i unikać robienia z siebie "głupka", "dziwaka".
Ostatnio zmieniony sob sty 30, 2021 7:12 pm przez kotek, łącznie zmieniany 1 raz.