Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Bolesław Leśmian
[Jam - nie Osjan! W zmyślonej postaci ukryciu]


"Jam - nie Osjan! W zmyślonej postaci ukryciu

Bezpiecznie śpiewam moją ze światem niezgodę!

Tarczą złudy obronny - zyskałem swobodę,

Którą on by zapragnął, gdyby tkwił w tym życiu.



Za niego dźwigam brzemię należnej mi sławy

I za niego o przyszłość mych pieśni się trwożę -

Żyję tak, jakbym tego życia był ciekawy -

Ginę, jak on by ginął, choć zginąć nie może!



Ten go uczci, co będzie na moim pogrzebie,

Gdy moja mgła się z niego spokrewni tumanem.

Nikt się nigdy nie dowie, czym byłem dla siebie -

Dla innych chciałbym zawsze być tylko Osjanem.



Tak rzekł śpiewak, lecz własnym smutkom nie podołał,

I nagle: Boże, Boże! - do Boga zawołał.



Jam - nie Bóg! Twarzy mojej spragniony zatraty,

Maskę Boga przywdziałem - zdradziecko pokrewną,

I za Niego stworzyłem bezrozumne światy,

Tak, jak On by je stworzył... Na pewno! Na pewno!



Za niego w mrok się wdarłem, by trwać w obłąkaniu,

Tak jak On by to czynił, gdyby chciał się wdzierać!

Za Niego mrę na krzyżu, w bolesnym przebraniu

Tak właśnie, jak On marłby, gdyby mógł umierać!



Za Niego, jakby rozpacz gnała Go po niebie,

Płacząc - w próżnię uchodzę, by marnieć - odłogiem!

Nikt się nigdy nie dowie, czym byłem dla siebie!

Dla was, co się modlicie, jestem tylko - Bogiem".




"Eliasz"
Bolesław Leśmian

Wziął go wicher i uniósł na ognistym wozie.
Leciał rozzuchwalony w powietrzu i w grozie,
Płaszcz swój zrzucił na ziemię, by z wyżyn rozstania
Płaszczem ziemi dosięgnąć na znak pożegnania.

I odtąd już go nigdy na ziemi nie było.

Wszechświat stał mu się błędną wokół bezmogiłą.
Ledwo skrzyć się nadążył rozbłyskaniec boży,
By światłem zmuskać stada zdziczałych bezdroży.
W twarz go biły obłoków wzburzone jaśminy,
Wóz miotał w byle wieczność ognia rozprószyny,
A on patrzył w to tylko, co w dal się rozwidnia,
I górując - dołując, mknął, jak śród białydnia!
Jęczała Nieskończoność, kół miażdżona złością,
A gwiazdy rozpaczały nad Nieskończonością!

Zezem spojrzał na Wenus, w jej śmigłe zaświaty,
Gdzie się gęstwił do lotu ptak żywcem liściaty,
Co zaledwo się różnił od dębów i sosen
I tą właśnie różnicą leciał w sen-pierwosen.
Prażywicznych wybroczyn leśne ustoiny
Wywiały czad istnienia w pobliża męt siny,
I mroki, woń ożywczą węsząc bezrozumnie,
Zaroiły się wokół wroniście i tłumnie.
A prorok przetarł oczy i przynaglił biegu.

Rozpędzony na zawsze w tę noc bez noclegu
Saturn, niebem zdyszany, dniał w nurtach ciemnoty
I biegł ścieżką domyślną - niepochwycień złoty.
I Jowisz jak tęczowa przewinął się plucha,
I Neptun jak cienista przemknął zawierucha -
A wóz boży, płomienie rozchyżywszy czujne,
Minął słońca podwójne i słońca potrójne
I brnął w gąszcz, gdzie z nicością zmieszane na poły,
Włóczą się niedowcieleń pełzliwe męcioły.

Tu właśnie samo z siebie wyłonione Śnisko,
Mgłami się ocierając o wieczność pobliską,
Lęgło w chorym przezroczu jadowitą chatę
Z oknami rozwartymi na śmierci poświatę,
A niczyje i nikim nie będące ciało
Do jej progów omylnym łbem się przyśniwało,
By wygoić ich kurzem od dołu do góry
Rozjątrzoną bezdomność chciwej szczęścia skóry.

Tu tkwiły włóczyzmory, w swym konaniu zwinne,
Pstrocinami złych ślepi migotliwie czynne,
Strawione zaraźliwym liszajem niebytu,
A łase na ułonmą podobiznę świtu...
Tu mgławice dłużyły rąk wyłudę białą
W schłon próżni, gdzie się dotąd nic jeszcze nie stało -
Strzęp świata, zdruzganego na prochy w przestworzu,
Bławatkował zadumą o świetlącym zbożu...

Ale prorok, w tęsknoty zapodziany trudzie,
Nie zważał na to rojne w niebiosach bezludzie
Upojony tchem mgławic, zwycięsko rozpędny,
Wsparty o krawędź wozu, a sam - nadkrawędny
Ścigał bezkres i piersią czuł radość pościgu.
A gwiazdy, drobniejące za nim w okamigu,
I światy, co we wprawnym kołują obłędzie,
I to życie, co pragnie trwać zawsze i wszędzie,
I ziemskiego pobytu krzątliwa śródzielność,
Świat i zaświat i dusza - śmierć i nieśmiertelność -
Wszystko zbladło, zmarniało w wyżynnym wspomnieniu.
Jak sen, co śnić się nie chce, a śni się wbrew chceniu.

A właśnie uwikłany w czepliwym obłoku
Trup anioła, przelatał z bielmem śmierci w oku.
Dziwny zdał się w pobliżu ogrom tego ciała
I małość pustej śmierci, co w nim wciąż malała.
Skrzydłami się w pozgonny żal nad sobą śnieżył,
Coraz wyżej ulatał coraz wyżej nie żył!

Stąd już blisko do Boga! Już Eliasz zobaczył,
Jak Bóg Smugą świetlistą w chmurze się zaznaczył.
Oczom była dostępna tej Smugi połowa,
Resztę, blednąc, zgadywał, a Bóg rzekł te słowa
- „Chcę ci wyznać to, czego nie wyznam nikomu.
Świat mój mija się ze mną! Źle mi w moim domu!
Mogłem niegdyś przymusić nicość jeszcze młodą
Do uśmiechu w mrok inny! Mrok nie był przeszkodą...
Gdybym dał inny rozkaz, innych snów narzędzie,
Czy byłoby inaczej, niż jest i niż będzie ?. . ."

- „Śniłem o tym - rzekł prorok. I posłuszny słowu -
Śniłem'' - powtórzył ciszej, a Bóg mówił znowu
- „Życiem tworzył! ,Tak, właśnie! Nieodparte życie !
Na gwiazdach, na dnie jezior, na pagórów szczycie,
W lwich paszczękach, w kłach wężów i w snu pozawzroczach,
W jamach krecich, w łzach ludzkich, i w wargach i w oczach,
Nawet w miazgach padliny, w tumanach bez treści
Jeszcze coś się mocuje, krząta i szeleści!
Cóżem jeszcze mógł czynić ? Jaką wybrać drogę ?
To - wszystko. Twór skończony. Nic nad to nie mogę!"

I głos rozległ się echem i zamilkł niebawem.
Eliasz głosu Bożego słuchał mimopławem,
Ale biegu nie zwalniał. - „Smugo! - szepnął - Smugo!
Niech Cię z chmur tym imieniem wygarniam niedługo,
Nim zgaśniesz! .. . A gdy zgaśniesz, znowu powiem: Boże!
Nie wiem, gdzie Twoje brzegi, a gdzie znoje morze ?
Lecz wiem, żem policzony pomiędzy Twe ptaki
Chcę lecieć w Twoją przyszłość! O, daj mi lot taki!"
Zaiskrzyła się Smuga - i mrok bez oporu
Przyjął skrę... Coś błysnęło w pamięciach przestworu,
Lecz nastała ta cisza, co nic nie pamięta.
Słychać było, jak czas się po gwiazdach wałęta...

I rzekł Bóg: - „Chciałbym ciebie zachować zazdrośnie
Mym niebiosom. - Spójrz! Wszechświat ma się już ku wiośnie !"

Eliasz z wozu wynurzył swą pierś i urwiście
Zwisł nad głębią i dłonie w przód rozwiał, jak liście,
I tak trwał, niby nagła mroków uroślina,
Co pnączem swego ciała w bezmiary się wspina,
I wargami zmacawszy chłód gwiezdnych przezroczy,
Do Boga wzwyż i na wprost mówił w cztery oczy:
„Tak, mogło być inaczej ! Słowa śmiesznie złote
Dla zbłagania ciemności! Chcę iść w tę Innotę,
Chcę być tam, gdzieś nie bywał! Chcę walczyć sam na sam!
Niech czuję, że zwyciężam, lub wiem, że wygasam!
Chcę wzburzoną swobodą przekroczyć mą dolę!
Puść mię tam - w bezbożyznę! Puść - na wolną wolę!
Postroń wszystko, co było! Nie poskąp mi lotu!
Już - z Tobą! . . . Już - bez Ciebie! . . . Nie żądaj powrotu!"
Smuga zgasła, i Eliasz wziął jej Zmrok za zgodę.
Wiatr pobruździł głąb nieba, jak jeziorną wodę,
A on pędził naoślep i Zgasłą ominął.
Wolny, Bogu zbyteczny - sam teraz popłynął
Wyżej i niebezpieczniej w ten zmierzch ponadniebny!
Gdzie już nie ma stworzenia i Bóg - niepotrzebny!

Wszechświat skończył się... w oczach, niby gwiazd utrata,
Utkwiła mu ta nagła skończoność wszechświata.
Zmógł się z lotem ostatnią swych pragnień bezsiłą.

I odtąd już go nigdy w wszechświecie nie było.

Wóz się zachwiał. Skry jego, niby ślepie wilcze,
Lśniły, przejrzawszy na wskroś zamysły tubylcze.
I spełniło się:.. Eliasz czuł przez jedną chwilę,
Ze spełniło się właśnie... I czuł tylko tyle...
Pochłonęła go drętwa i pilna Ciszyzna.
Wiedział, że Bóg - daleko - że nic mu nie wyzna.
Dreszcz lęku w nim zanikał raz jeszcze - raz jeszcze -
I wstrząsnęły nim obce ciału przeciwdreszcze.
Czekał, do jakich mroków pierś chętną dołoni?
Dłoń wyciągnął w niewiedzę... Lecz minął czas dłoni!
Rozwarł oczy... Czas oczu minął niepochwytnie!
Już nie było błękitu, więc trwał bezbłękitnie.
Dróg, nie było, więc drogi na pewno nie zmylił,
I z wozu gasnącego w bezświat się wychylił,
By stwierdzić jasnowidztwem ostatniego tchnienia
Możliwość innej jawy, niż jawa Istnienia!
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Oczywiście, że wszystko mogło być inaczej. Moment "stworzenia" ograniczył Absolut do ściśle określonej rzeczywistości. Ale nie trzeba być panteistą.
Trzeba współczuć Bogu, bo może Absolut nie dał rady w ogóle zaistnieć i to wszystko to jest naprawdę Niebyt.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Na tle Nieabsolutu.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Czy "bezbożyny", jak zwał, tak zwał.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Przyznam szczerze, że nie znałem do tej pory tych wierszy.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

„Tak, mogło być inaczej ! Słowa śmiesznie złote
Dla zbłagania ciemności! Chcę iść w tę Innotę,
Chcę być tam, gdzieś nie bywał! Chcę walczyć sam na sam!
Niech czuję, że zwyciężam, lub wiem, że wygasam!
Chcę wzburzoną swobodą przekroczyć mą dolę!
Puść mię tam - w bezbożyznę! Puść - na wolną wolę!



To jest dobre. Te iskry świadomości wylęgłe w ruinach rzeczywistości, na tle nicości, przez które Absolut przeziera, przez nas jednocześnie, badając swoją sytuację i jednocześnie my sami doświadczamy dramatu owej odwiecznej sytuacji egzystencjalnej Kosmosu.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Niestety innej jawy niż jawa istnienia nie ma. Nie była w ogóle możliwa.
Nawet jawa istnienia jest bardzo okrojona.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Po namyśle uznałem, że moja interpretacja Leśmiana jest dosyć swobodna. Podczas kiedy on utożsamiał Boga z przyrodą, z rzeczywistością, z tym co istnieje i stopniowe rozmontowywane rzeczywistości doprowadzało do dziwnego bezstanu, bezbłękitu, bezoczu, beztwarzy, zapadnięcia się w brak tego co jest, cofnięcia się do stanu sprzed wydobycia kształtów z nicości w stworzeniu, ja podejrzewam, że w ogóle wszystko co jest, to zaledwie rzeczywistość na pewnym stopniu pod-rzeczywistym, nie wiadomo jak daleko chybionym absolutnego celu, niegodnym jeszcze miana stworzonego przez jakiś Absolut. Ale mamy co mamy. Możemy już to uznać za Boga z braku tego, czego nie ma, albo wytwór Boga, a możemy Bogu współczuć, że go nie ma.
Raczej nikt nie rozumie mojej teorii i bardzo dobrze. Lepiej, żeby nikt tego nie rozumiał.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Catastrophique pisze: sob kwie 06, 2019 9:47 pm Potrzebujesz fachowej pomocy, Cezary. No offence.
Obejrzałem dla pokrzepienia serc: "Co dalej z tobą Karolinko?"
https://www.google.com/search?q=%22Co+d ... e&ie=UTF-8
I nie pomogło niestety.. :mrgreen:
Awatar użytkownika
Catastrophique
bywalec
Posty: 17079
Rejestracja: pt maja 24, 2013 7:49 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Wawa <3

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: Catastrophique »

Lekceważenie i wyśmiewanie problemu nie sprawi, że on zniknie. Twoje życie, rób z nim co chcesz.
Tik tak tik tak ;) | "To boldly go where no one has gone before"
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

123Eden pisze: ndz kwie 07, 2019 5:25 pm Wiara w Jezusa, nie oznacza złudzeń, chyba, że jest tylko teatralna.
Na przykład jak w scenie udzielania pierwszej pomocy ofierze wypadku przez pastora z filmu "Bóg nie umarł"(-tylko człowiek). :mrgreen:
noez
zarejestrowany użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: pn kwie 08, 2019 1:52 am

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: noez »

Nie lepiej rzucić religię?
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

misfit pisze: śr kwie 10, 2019 11:06 pm Nie lepiej rzucić religię?
Wtedy pozostanie prywatny własny duch wymyślający różne metafizyki :mrgreen:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Wspomnienia ludzi, którzy pozbyli się urojeń religijnych

Post autor: cezary123 »

Chyba, że ktoś nie ma ducha, jak to Mickiewicz pisał.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „przeżycia religijne”