cezary123 pisze:Kamil Kończak pisze:
Ale nie przed księdzem. Przed samym sobą.
To co w takim razie według Ciebie oznacza prawo udzielania sakramentów tylko przez duchownych?
Na przykład chwilę przed przeistoczeniem kawałek opłatka jest tylko opłatkiem, chwilę potem i tylko w rękach kapłana staje się ciałem Chrystusa.
Albo spowiedź. Samooskarżanie się pozostaje zwykłą analizą dokonaną przez śmiertelnika, a tylko przed kapłanem ma wartość sakramentu przebaczenia przez Boga samego?
Udzielanie "sakramentu" jest pustym rytuałem, który nie oznacza nic. Co to jest ciało Chrystusa? Czyżby mięśnie, skóra? Wiara w to, że opłatek zamienia się w co innego jest zakamuflowanym okultyzmem.
Oczywiście KK może to robić, inni już nie. KK opakował wiele okultystycznych i pogańskich wierzeń - dzięki temu tak wiele osób odnajduje się w tej prymitywnej religii. Wystarczy, że powołali się na Jezusa - i już mogą robić wszytko w majestacie Boga. Wciskać ludziom każdą możliwą ciemnotę.
To prawo jest uzurpatorstwem czyli jednym z największych możliwych grzechów. "My księża namiestnicy samego Boga (chociaż nigdy go nie wiedzieli ani nie żyją tak jakby istniał) a oni prosty lud który ma przychodzić po "sakramenty" czyli nabijać nam kabzę.
Każdy normalny człowiek widzi jednak, że opłatek przed "przeistoczeniem" i po jest dokładnie taki sam.
A jak ktoś twierdzi, że to ma wymiar duchowy popełnia zwyczajny grzech bałwochwalstwa którego KK jest pełen. Sakrament czyli to co święte istnieje jedynie naszym wnętrzu kiedy realnie zbliżamy się do Boga oczyszczając swoje serce z brudów czyli z egoizmu, próżności, dumy, pychy i innych brzydkich cech. Wtedy się udoskonalamy, zbliżamy się do świętości.
Nigdzie nie pisałem samooskarżaniu - pisałem o refleksji nad swoimi błędami i poprawie ich, zmianie złego postępowania. Wtedy musimy siłą woli stłamsić swoje ego, które jest próżne i nie chce przyznać się do błędu.
To wymaga wysiłku. Spowiedź nie ma żadnej wartości - Bóg nie odpuszcza w czasie spowiedzi żadnych grzechów - co posiałeś to musisz zebrać. Jeśli popełniłeś błąd to napraw go - przeproś kogo masz przeprosić i zacznij się zachowywać tak jak powinieneś. To ma prawdziwą wartość a nie ekshibicjonizm w konfesjonale i iluzoryczne poczucie wybaczenia - tak jakby ksiądz był Bogiem. To jest perfidne oszustwo, które wpędza ludzi w złudzenia. Oczywiście nie przeczę, że ludzie po spowiedzi czują ulgę - jeśli szczerze się wyspowiadali (to jest bardzo rzadkie) to może im być lżej. Jednak to samo czujemy kiedy wygadamy się przyjacielowi czy psychologowi. W przypadku spowiedzi na to poczucie nałożone jest jeszcze kłamstwo, że Bóg w tym momencie odpuszcza grzechy. Jednak tak się nie dzieje bo ludzie dalej trwają w swoich starych schematach.
Bóg jednak wie jacy jesteśmy zanim cokolwiek wypowiemy. My możemy mówić jedno ale on wie czy to jest szczere czy nie. Dlatego nic nie trzeba mówić. Dla niego liczą się tylko czyny. A obrazić to można człowieka, który posiada dumne ego. Są nawet ludzie, których nie można urazić bo nie utożsamiają się ze swoim ego a co dopiero Boga, który jest miłością. Karą za oddalenie się od Boga jest nasze własne zagubienie.
Samo pojęcie nagród i kar jest związane z naszym ludzkim umysłem (kiedy ludzie robią coś z mniejszego lub większego egoizmu a nie bezinteresownie) - dlatego np. buddyzm i mistycyzm także mówią o działaniu bezpragnieniowym. Abyśmy nie stali się ofiarami naszych własnych złudzeń - kiedy np. dajemy siebie drugiej osobie a potem nie dostajemy w zamian tego samego - czujemy się więc oszukani - mamy wtedy pretensje do wszystkich tylko nie do siebie. Ale to tylko nasza wina ponieważ podświadomie oczekiwaliśmy gratyfikacji za szlachetne w naszym mniemaniu zachowanie. I tak żyjemy w tym systemie samooszukiwania.