A niby dlaczego rzeczywistość miałaby mieć takie ograniczenia? Pewnie da się wszystko, tylko na odpowiednim poziomie wiedzy i techniki i poznania głębi i skomplikowania Wszechświata.
I zwróć uwagę, że paradoks zaczyna się dopiero po fizycznym powieleniu siebie. Dopóki osoba jest jedna, nie ma wątpliwości i nie ma przestrzeni zaistnienia owego zjawiska. Każdy spaceruje sobie w tłumie i nie ma wątpliwości, gdzie samego siebie zlokalizować. Zna swoją tajemnicę. Nikt inny jej nie zna i nie natrafi na niego metodami fizycznymi. Każdy człowiek przecież istnieje, czuje, żyje i jest sobą. Dopiero dotknięcie śmierci zmienia stan rzeczy. Ktoś umiera a świat nie znika. Nas to nie rusza.
Dochodzi w końcu do nas samych, ale nikt tego nie rozumie.
Ciekawa sprawa zaczyna się, kiedy rozważamy zarówno powielenie siebie jak i powielenie kogoś innego, innych osób, które i tak nie były nami.
Chodzi nie tyle o zlokalizowanie siebie wśród innych a o zlokalizowanie dowolnej osoby tak, żeby odkryć jej tożsamość i nie pomylić z innym człowiekiem nawet wśród miliona sobowtórów rozrzuconych po całej powierzchni planety.
Sądzę, że paradoks zaczyna się, kiedy bierzemy swoją jednostkową tożsamością pod uwagę więcej niż jeden taki podmiot, a to jest niewykonalne zrozumienie i wyobrażenie sobie tego w nas.