Słowo ambicja ma różne znaczenia.
Jedno to wygórowane poczucie własnej godności danej osoby, czasem nawet z przewrażliwieniem na swoim punkcie, to znaczy na przykład niewspółmiernej reakcji na byle żart innych na temat jego osoby, czy też manipulację polegającą na tym, że ktoś mówi z powątpiewaniem o jego możliwościach w danej sferze życia zawodowego, osobistego lub całościowo.
Chora ambicja prowadzi do tragedii i dramatów i nieszczęść swoich i innych osób na drodze.
Drugie znaczenie to chaotyczne i gwałtowne dążenie do sławy, chwały, zaszczytów i sukcesu, po trupach, koncentrując się na własnej osobie a nie na celach.
Jeszcze inne znaczenie to zdrowa ambicja czyli chęć maksymalnego wykorzystania swoich możliwości i na przykład przeżycia i zrozumienia jak najwięcej w życiu, najtrudniejszych i najcenniejszych spraw, nawet jeżeli droga jest wąska i kręta i niepewna a cel za horyzontem. Łączy się z wytrwałością i pełnym nadziei i wiary dążeniem pomimo trudnych początków, przeszkód i niesatysfakcjonujących od razu efektów.
Ambicji, tak jak innych dobrych cech można się nauczyć. Dziecko rodzi się jako tabula rasa, umysł i ciało ćwiczy się w reakcji z otoczeniem w życiu.
Inna sprawa, że kiedyś pewna dziewczyna przy pani psycholog wyraziła się w ten sposób, kiedy wyliczaliśmy swoje mocne strony i ograniczenia (bo według pani doktor psychologii człowiek nie ma słabych stron, tylko ograniczenia):
- Mama mówi, że jestem za mało ambitna
Pani psycholog od razu załapała temat, coś wie i patrzy na nią dziwnie:
- Ano właśnie, ano właśnie. "Mama mówi, że". A czy twój partner też tak uważa, czy inni ludzie też?"
Czy nie chodzi wyszło jednocześnie w tym przypadku zależność dorosłego człowieka od krytyki rodziców, czy samoocena nie jest zniekształcona, dlaczego dziewczyna nie powiedziała co sama o sobie myśli, na temat swoich ograniczeń itd.
Chodziło jednocześnie o pomiar poczucia wartości i samooceny i usamodzielnienia się i co tam jeszcze.
Przy mnie było tak:
- Czy jak ktoś ci mówi, że nic nie umiesz, do niczego itd., to bardzo cię to niszczy?
- Nie - odpowiedziałem spokojnie.
I dała mi spokój.
Akurat wtedy miałem potężne poczucie wartości a cały trick polegał na tym, że nikt mi jeszcze takich rzeczy nie mówił, było spokojnie, od czasu do czasu uznanie, czasem pochwały, czasem współczucie, a głównie i tak skupiałem się na sobie nie biorąc pod uwagę innych ludzi, byłem oddalony od marności tego padołu łez, miałem swój świat a nawet Wszechświat, bo dużo się uczyłem i fascynowałem Nauką. Nie miałem okazji jeszcze spotkać się z taką prowokacją, więc uznałem, że nawet gdybym został poddany takiej ocenie, to byłyby jakieś bzdury, które bym olał.
I tak bywa do dziś w większości sytuacji. Są jednak punkty, w których można rozdrażnić czyjąś ambicję okropnie i prowadzi to do niekontrolowanego afektu.
(Powiedzieć partnerowi w łóżku, że seks do niczego, że przez niego nie ma orgazmu albo mężowi, że puści się z jego lepszym kolegą, bo on nie umie,
powiedzieć matce, że źle wychowuje dzieci, czy dziecku, że jest niechcianym znajduchem, co zginie marnie w życiu jak zwierzątko w lesie, bo jest kaleką) itd.
Dlatego może warto nauczyć się hamowania afektu związanego z naruszeniem tego rodzaju ambicji. Silne poczucie wartości stabilizuje niszczący wpływ i wściekłe odruchy.
