Dziś na spacerze doznałem mistycznego stanu - czułem jak jestem ukrzyżowany. To było uczucie tak głęboko nasycone podaniem się, bo choć trwało kilka chwil to czułem że widzę tak całe wieki, żadnej nadziei, zero możliwości, pełne poddanie się. To była chwila a ten stan zwątpienia przesycał się do mojej świadomości i oderwał mnie od tego złosliwo szyderczy głos, który zaśmiał się mówiąc - nierób takich oczów...
Teraz w myślach cały czas jestem pod wrażeniem tego doświadczenia. Całym sobą przeciwstawiam się tej bierności.
Zaskoczyło to mnie bo biorę leki, chyba że zapomniałem dziś, teraz jest południe to od razu zabrałem się za pamięci za południowe pastylki.
Wie ktoś co to może oznaczać taki stań? Że podaję się?