![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Moderator: moderatorzy
Bóg istnieje.
Poczekamy aż sam Bóg się przyzna do swego istnienia a nie my
Życie jest dramatyczne i pełne niespodzianek. Wiara jest ciekawym zjawiskiem, ale nie można cały czas na niej jechać. Trzeba trochę nauki i techniki, żeby ewoluować i żyć.
Nieugięty agnostycyzm Twojego guru (Immanuela Kanta) sprowadza się do twierdzenia: "Wiem, że rzeczywistość jest niepoznawalna".
Najpierw "To" musi samo zaistnieć. Jeżeli nie zaistnieje, to nie będzie w rzeczywistości jego właściwości charakterystycznych, które mogłyby nam dać wiedzę, czym ma być owe "To".
Kolejny samodestrukcyjny aspekt Twoich przekonań to wiesz iż noumena (świat rzeczywisty w odróżnieniu od świata zjawisk) istnieją, nie wiesz natomiast czym są. Czy możliwe jest wiedzieć, że coś jest, a zarazem nie wiedzieć zupełnie niczego o tym, czym to jest? Nie jest możliwe twierdzenie, że coś jest bez jednoczesnego wypowiadania się o tym co to jest. Nawet określenie tego jako "samo w sobie" albo "rzeczywiste" jest już powiedzeniem czegoś o tym. Ponadto Twój guru Kant uznał to za niepoznawalne "źródło" zjawisk. Wszystko to mówi coś o rzeczywistości, jest to rzeczywiste samo w sobie źródło wrażeń jakie do nas docierają. Nawet coś takiego nie jest całkowitym agnostycyzmem.
Idea bytu jest zgodna z rzeczywistością i zostaje zastosowana do całej rzeczywistości, czy to faktycznej, czy możliwej, obecnej, przeszłej, czy przyszłej. Zastosowanie jest możliwe wobec każdego stopnia rzeczywistości. Żadne twierdzenie nie jest możliwe bez bytu. Oddzielenie się od wpływu bytu oznaczałoby popełnienie intelektualnego samobójstwa i skazanie się na wieczne milczenie. Każdy kto używa czasownika "jest" i czyni jakieś twierdzenie jest zmuszony przyjąć filozofię bytu ze wszystkimi jej konsekwencjami, implikacjami i odgałęzieniami.
Ale ja nie zaprzeczam rzeczywistości.
Inny fragment:Oficjalną naukę Kościoła najlepiej streszcza hasło, że nikt nie jest bez grzechu, a oczyszczenie z tego grzechu można znaleźć tylko w Kościele. Kościół zatem jest zainteresowany, aby samoocenę społeczeństwa utrzymywać na bardzo niskim poziomie. Ma to swoje fatalne skutki dla zdrowia psychicznego jednostek (...)
Pani Agnieszka (inna niż wcześniej wspomniana) napisała:
Dla mnie religia była męczarnią i jednocześnie poparciem w trudnych momentach. Jak się wierzy, to człowiekowi się wydaje, że ktoś się nim opiekuje, że ktoś mu wybaczy i poprowadzi na dobrą drogę – dlatego ludzie się tego trzymają. Ulga po spowiedzi była jakby kamień spadł z serca. Niestety, wiele tych trudnych momentów było powodem samoudręczenia spowodowanego tą samą religią. Wieczne obwinianie się, kompleksy, niepokój, strach przed piekłem, ciągle poczucie winy i niska samoocena, to wszystko w moim przypadku było spowodowane religią.
Czyli jesteś jak w sekcie