forum dla osób dotkniętych schizofrenią, ich rodzin oraz zainteresowanych ''Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką, jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga.'' Antoni Kępiński
hvp2 pisze: ↑pn gru 17, 2018 4:43 am
Wg mnie kluczowe pytanie brzmi:
Czy z takim stanem życia społecznego jest Ci dobrze czy też raczej się męczysz
Nie trochę się męczę jak umrze babcia i mama to skończę w DPSie. I tu nie chodzi o brak domu, pieniędzy czy jakaś bieda finansowa, czy dalsza rodzinę.
Marzy mi rodzina i przyjaciele. Ale w moim przypadku to spełnienie mojego pragnienia jest równie prawdopodobne jak zdobycie przeze mnie nagrody Nobla.
Najsmutniejsza jest świadomość, że najgorsze w tym wszystkim nie jest to czego nie ma a to co jest...
AniaNieIstnieje pisze: ↑pn gru 17, 2018 5:22 am
Nie trochę się męczę jak umrze babcia i mama to skończę w DPSie. I tu nie chodzi o brak domu, pieniędzy czy jakaś bieda finansowa, czy dalsza rodzinę.
Marzy mi rodzina i przyjaciele. Ale w moim przypadku to spełnienie mojego pragnienia jest równie prawdopodobne jak zdobycie przeze mnie nagrody Nobla.
To o co chodzi z tym DPS-em, jeśli nie chodzi "o brak domu, pieniędzy czy jakaś bieda finansowa, czy dalsza rodzinę."
(DPS postrzegam jako skrajną życiową chujnię, gdyż: 1. jest się tam pozbawionym wolności i prywatności;
2. są tam przymusowo podawane leki psychotropowe; 3. nuda, monotonia, brak nadziei.)
Niestety chodzi o życiowa to chujnia. Rodzinę mam co mnie nie "adoptuje". Mam długi po uszy i moja sytuacja finansowa jest zatrważająca.
Możliwe że matka mnie wydziedziczy "dla mojego dobra" bo ojczym wspaniałomyślnie "da mi jeść". Babcia ma dom ale on pewnie też w.w względu pójdzie na matkę.
Po za tym należę do osób o których mówi się "niezaradna życiowo" nawet jakbym nawet miała dom i nawet najgorsza możliwe praca nie zapewni mi spokoju ducha i będę się bała po zmroku zostać sama w domu. A wynajem np. jednego pokoju jest problematyczny, bo mogę się bać np. współlokatora. Jakby przytrafiłoby mi się to np. w nocy to 2 mg xanxu może być mało.
Najsmutniejsza jest świadomość, że najgorsze w tym wszystkim nie jest to czego nie ma a to co jest...
Troche też tam wiem o samotności. Od podstawówki jak w wieku 12 lat zacząłem mieć objawy to powoli się alienowałem od rówieśników. W końcu skończyłem podstawówke poszedłem do liceum i choroba wybuchła kilka razy mocniej. Odciąłem się całkwoicie od ostatnich znajomych bo nie byłem w stanie z nimi wytrzymać. I tak przez 3 lata liceum(miałem nauczanie indywidualne w domu) miałem prawie zerowy kontakt z rówieśnikami. Jak inni chodzili na przyjęcia, podrywali dziewczyny, itd. itp. to ja wtedy jak taka za przeproszeniem p...a siedziałem w domu, ale nie z wyboru tylko moja choroba była tak poważna że nie byłem w stanie wyjść do ludzi.
Przełom nastąpił w 3 klasie liceum jak się podleczyłem i poszedłem do Imbryka, jest to oddział dzienny szpitala psychiatrycznego na czeskiej w Łodzi. Tam dopiero w bólach powoli, bardzo powoli oswajałem się z ludzmi.
Takie wychodzenie na siłę nic nie da, jak się nie ma chęci i siły. Też chodziłem na oddział dzienny, ale wytrzymałem tam tylko miesiąc, mimo, że bardzo fajni ludzie mi się trafili(chodzi o to, że byli kontaktowi, byłem wówczas jedynym schizofrenikiem), ja byłem natomiast totalnie wycofany ze względu na narastającą depresję.
Sierpniu dopadła mnie już całkowicie depresja. Poszedłem do nowej lekarki, to mi dała skierowanie do szpitala, ale ja się nie posłuchałem i poszedłem do mojej dotychczasowej psychiatry, która teraz przyjmuje teraz tylko prywatnie. Ona po wysłuchaniu moich objawów, zdiagnozowała depresję w przebiegu schizofrenii. Depresja była spowodowana nawarstwianiem problemów, oraz skutkiem ubocznym pewnego leku na padaczkę. Dostałem Dulsevię, która nie pomagała, a potem Anafranil, po którym ozdrowiałem. Jestem teraz bardziej kontaktowy niż wtedy, gdy chodziłem na ODzPsch. Minęły też wszelkie "rozważania" filozoficzne i egzystencjalne, które mnie nękały.
Dziwi mnie, że niektórzy psychiatrzy nie chcą osobom z F20.0 wypisywać antydepresantów...
Nie chcą wypisywać bo antydepresanty zwiększają psychozy(głownie urojenia) u osób które mają do nich sklonności. Ja ci moge powiedzieć na moim przykładzie, na rynku jest bardzo dużo antydepresantów ale dla mnie nadaje się tylko jakieś połowa albo i mniej i nie dlatego że są nieskuteczne tylko dlatego że powodują urojenia. A ja z urojeniami mam problem. O takiej np. sertalinie moge zapomnieć.
Ja też mam schizofrenię, ale o lżejszym przebiegu, chociaż wymagam dwóch neuroleptyków. Brałem sertralinę i to w maksymalnej dawce, fluoksetynę, paroksetynę, duloksetynę, trazodon, a teraz klomipraminę. Będę jednak chciał zmienić klomipraminę na lżejszą tianeptynę.