Mistyka a schizofrenia

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Mistyka a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

"ODERWAĆ SIĘ OD RZECZYWISTOŚCI, ABY SIĘ W NIEJ ZAKORZENIĆ


Niepokoi mnie usłyszane gdzieś podejrzenie, że duchowa droga mistyków polega na celowym wpędzaniu się w schizofrenię. Najpierw mistycy uwalniają się od wszelkich pragnień i pożądań, które związywały ich z rzeczywistością. Kiedy wreszcie nastąpi całkowity zanik ziemskich pragnień, czyli zupełne oderwanie się od rzeczywistości, przychodzi jakaś straszna noc ducha: człowiek wchodzi w rozdzierającą go próżnię, aż wreszcie zaczyna się ona wypełniać zupełnie inną rzeczywistością, nieziemską, która była celem tej drogi. Do złudzenia przypomina to schizofrenię, która na tym polega, że to, co rzeczywiste, w ogóle dla schizofrenika nie istnieje, istnieje zaś to, czego w rzeczywistości nie ma".


(...)
Toteż pisma mistyków -- w każdym razie mistyków katolickich -- przepełnione są szacunkiem dla ludzkiej codzienności. Oderwanie się nie może przecież oznaczać ucieczki. Stąd św. Teresa z Awili powiada, że wątpliwa to kontemplacja, jeśli wskutek zachwycenia się Bogiem zakonnicy zdarzyło się przypalić obiad. Zaś zdaniem Mistrza Eckharta człowiek święty "w każdej chwili gotów jest zejść z siódmego nieba, żeby podać szklankę wody choremu bratu". Można powiedzieć jeszcze więcej: Zgodnie z obietnicą Ewangelii (Mt 19,29), człowiek zjednoczony z Bogiem odzyskuje całą rzeczywistość stworzoną, od której w Jego poszukiwaniu się oderwał, stokroć wspanialszą.
Zauważmy jeszcze, że w dążeniu mistycznym da się stwierdzić nie tylko pragnienie oderwania od różnych spraw tego świata, ale również od samego siebie. Każdy z nas jest osobą, takimi zostaliśmy stworzeni. Czy pragnienie oderwania od samego siebie nie jest więc wypaczeniem myśli Bożej wobec człowieka? Przecież słyszymy często z ambony, że powinniśmy realizować samych siebie i dążyć do pełni swego człowieczeństwa! Przecież krytykujemy czasem mistykę hinduską czy buddyjską za jej nieliczenie się z faktem, że człowiek jest niepowtarzalną osobą!

Otóż Ten, którego chcemy kochać ponad wszystko i dla którego pragniemy oderwać się nawet od samych siebie, jest Bogiem Wszechobecnym. Ale tak cudownie wszechobecnym, że w każdym miejscu jest Go nieskończenie więcej niż rzeczy i osób, które to miejsce wypełniają. On, Nieskończony, w każdym miejscu jest cały bez reszty. Zarazem jest oczywiście większy od każdego miejsca i nawet cały wszechświat nie jest w stanie Go ogarnąć. Również we mnie jest On nieskończenie bardziej niż ja sam w sobie. Toteż odrywanie się w miłości od samego siebie może być podwójne. Na zewnątrz -- jeśli nie waham się samego siebie tracić, aby udzielać się Temu, którego kocham, między innymi przez udzielanie się bliźnim. Ale od samego siebie mogę odrywać się również niejako ku wnętrzu: jeśli pragnę przebić skorupę mojego "ja", aby wejść głębiej jeszcze i objąć w miłości Tego, który jest mi bliższy niż ja sam sobie. Jedno i drugie oderwanie się od samego siebie jeśli tylko miłość, która je sprawia, jest prawdziwa -- cudownie mnie rozszerza i wcale nie niszczy mojej osobowej tożsamości. Wręcz przeciwnie.


Jacek Sali "Pytania nieobojętne"
http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_05.htm

Powiem szczerze, że prawie nic z tego nie rozumiem. Ale dosyć ciekawe :)

Na początek warto zbadać twierdzenie:
"Noc ducha" nie jest pustką schizofreniczną.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Mistyka a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

"Noc ducha utrwala miłość ostatecznie. Bez tego doświadczenia człowiekowi może wydawać się, że kocha umiłowanego, a on kocha jedynie z nim przebywać, kocha korzyści i przyjemności, jakich wspólnota z ukochanym mu dostarcza. W nocy ducha dokonuje się maksymalne wyostrzenie wyboru: mogę wybrać ukochanego i tylko jego, bez łączących się z tym radości i zaspokojeń, mogę go też, oczywiście, odrzucić. Może nawet we własnym małżeństwie zaznała Pani podobnego stanu ducha. Jeśli tak, to wie Pani z własnego doświadczenia, że nie ma on nic wspólnego z ucieczką od rzeczywistości i że w każdym razie nie chodzi tu o tworzenie jakiegoś świata iluzorycznego.

Wręcz przeciwnie, miłość, która przetrwa nawet noc ducha, wychodzi z niej oczyszczona i zaczyna jak światło słoneczne przenikać całą codzienność. Znika gdzieś nużąca szarość dnia powszedniego, rutynowe i zdawałoby się, jałowe obowiązki zaczynają nabierać wyrazu i wdzięku, człowieka przepełnia radość życia. Krótko mówiąc, prawdziwa miłość nie oddziela od świata, ale zwraca go przemienionym. Po nocy ducha następuje jakby powrót do pierwszego stanu zakochania -- ale tym razem jest to miłość, która nie tylko pragnie oddać się całkowicie ukochanemu, ona jest do tego naprawdę zdolna. I właśnie ona jest źródłem światła, przenikającego cały świat i każdy kolejny dzień.

Nawiasem mówiąc, wiele małżeństw, nie rozumiejąc tych mechanizmów, ustaje w miłości lub nawet ulega rozbiciu to właśnie w momencie wielkiej szansy. Próby, o których tu mówimy, szczytujące niekiedy nocą ducha, są przecież szansą dla miłości".

http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_05.htm


No tak, w pustce schizofrenicznej może wystąpić brak możliwości odczuwania emocji itp., a nie ów dziwny rezonans z głębią transcendencji drugiego człowieka i Absolutu Wszechświata i to nie jest to samo.

Była pewna dziewczyna, studentka teologii, która chciała sprawdzić w praktyce tę swoją wiarę, miłość i teorie o cudach mistyki i los dał jej ku temu tego szansę. Dosyć przykrą, ale prawdziwą. Jak samo życie.
Wszystko jest w 5 odcinku serialu dokumentalnego "Dekalog po dekalogu".
Tylko osób o mocnych nerwach.
Ja obejrzałem i wysłuchałem tego, co i jak mówiła, do końca, dopiero chyba za trzecim razem.
Pewnie jej się udało zdać egzamin z teologii i miłości do swojego chłopaka.

Szkoda tylko, że Natura nic z tego nie rozumie i robi swoje.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Mistyka a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

https://www.gosc.pl/doc/806698.Bog-nie-jest-statysta
I nie jest też sadystą.
Po prostu należy mu współczuć. Kosmos był za mały, żeby Absolut zaistniał i Bóg utknął w przestrzeni tylko konfiguracyjnej i potencjalnej za słabej rzeczywistości. Może gdyby pojawił się pierwszy, przed rzeczywistością w ogóle, to by było inaczej. Ale z czego niby miałby powstać!?
Ta sama pustka.
Noc ducha :auto-ambulance:
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Mistyka a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

Rzucam mistykę, to nie na moje nerwy.
Wolę atomistykę i elektronikę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „przeżycia religijne”