Codzienność dnia
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Codzienność dnia
Udałem się jak zwykle na spacer. Po drodze dostałem myśli maniakalnych wręcz, by wygarnąć Bogu wszystkie jego zbrodnie, jakie dokonał przeciw życiu. Przeszło mi jak dostałem depresji, bo czułem się tak beznadziejnie, bo bezwzględny jak mu wygarnąłem to nie zechciał odpowiedzieć. Zwyczajnie juz się dawno uodpornił na mnie. Trudno w nim wywołać poczucie winy. Bezduszna istota pewnie w tym czasie słuchała chórów anielskich ku szczi jego osoby. Wręcz jestem pewien ze tak właśnie było ale nie wiem dla czego nawet nie chce tego wysłuchać.
Odpoczywałem sobie na murku i zapaliłem papierosa. Dostałem dziwnego odczucia, które było jak by jakimś niepokojem trudnym do zrozumienia. Zjadłem więc 200mg solianu i ruszyłem w dalszą drogę. Po drodze musiałem przeskoczyć pewne szambo. Kilkaset metrów dalej jest supernowoczesna oczyszczalnia ścieków, nie mniej jednak nie zadbali nigdy o ten wyciek szamba. Od taka moralność szambrwników, ze parają się i tak w wiekszym szambie wiec małe nikomu nie zaszkodzi, ale czy na pewno tak jest, to ja w to wątpię. Smród coraz większy, widać juz wielkie zbiorniki wprawiony w ruch obrotowy a w nich ogromna ilość piany. Jak tak pomyśle sobie, ile w tym jest pierwotnych organizmów, które oczyszczają te ścieki, to pomyślałem sobie ze jestem właśnie jednym z nich - tych pierwotniaków, co stale nurkuje w szambie i je zjada i w ten sposób je filtruje. Szambo, które wlewa się do umysłu i zdaje się smakować jak jedna wielka psychoza. Czasem czuje jak bucha z mojego mózgu ogień a z uszów uchodzi czarny dym. To znak ze szambo zostało oczyszczone i z totalnego ścieku dusz nieczystych, zostało odpowiednio umoralnione.
Wracam z spaceru, wiec czuje sie juz trochę zmęczony. Dodatkowy solian, sprawił tez ze wpadłem w pusty stan ciszy, krzyczę a tu nie ma echa. Śmieje się ale nie czuje w tym śmiechu. Trudno, kiedyś przejdzie. Głosy oczywiście pozostały. Wierni przyjaciele z przymusu, co przypominają mi o tym, bym czasem nie zapomniał o chorobie.
Pod koniec spaceru, spotkałem kilku bezdomnych, pchali wuzyk z makulaturą. Widząc jak sobie panowie radzą to poczułem w sobie bezsens dzisiejszego spaceru. Totalna porażka po prostu. Mogłem lepiej ten czas spędzić jak spędziłem. Usiadłem sobie na przystanku, będąc juz blisko domu. Nie chciało mi się jednak do niego wracać. Usiadła koło mnie pewna kobieta, która od razu przeszła do konsumpcji bułki. Powiedziałem więc smacznego i się uśmiechałem. Nawiązała się rozmowa, owa pani wracała z pogrzebu i krytycznie opowiadała, jak wielu tam ludzi stale z sobą gadało i się smiało a to w końcu pogrzeb. Jakoś tak mi się wyrwało, ze jak ja umrę to chciałbym by się ludzi na moim pogrzebie cieszyli i w ogóle niech będzie mały. Niech się radują z tego jak mnie chowają, bo sam bym się zaśmiał jak było by mi dane na swoim pogrzebie być. Pani się oburzyła i szybko obraziła. Chyba zabrzmiałem nadzwyczaj niepoważnie w jej punkcie odniesieniu. Lecz nagle spytała, jak mozna radować się jak się chowie siostrę? Odpowiedziałem, cóz współczuje, ja bym zył dobrymi wspomnieniami i ciepłymi myślami, ale ja nie jestem całkiem normalny. Zaraz potem odesłałem od przystanku i udałem sie do domu.
Odpoczywałem sobie na murku i zapaliłem papierosa. Dostałem dziwnego odczucia, które było jak by jakimś niepokojem trudnym do zrozumienia. Zjadłem więc 200mg solianu i ruszyłem w dalszą drogę. Po drodze musiałem przeskoczyć pewne szambo. Kilkaset metrów dalej jest supernowoczesna oczyszczalnia ścieków, nie mniej jednak nie zadbali nigdy o ten wyciek szamba. Od taka moralność szambrwników, ze parają się i tak w wiekszym szambie wiec małe nikomu nie zaszkodzi, ale czy na pewno tak jest, to ja w to wątpię. Smród coraz większy, widać juz wielkie zbiorniki wprawiony w ruch obrotowy a w nich ogromna ilość piany. Jak tak pomyśle sobie, ile w tym jest pierwotnych organizmów, które oczyszczają te ścieki, to pomyślałem sobie ze jestem właśnie jednym z nich - tych pierwotniaków, co stale nurkuje w szambie i je zjada i w ten sposób je filtruje. Szambo, które wlewa się do umysłu i zdaje się smakować jak jedna wielka psychoza. Czasem czuje jak bucha z mojego mózgu ogień a z uszów uchodzi czarny dym. To znak ze szambo zostało oczyszczone i z totalnego ścieku dusz nieczystych, zostało odpowiednio umoralnione.
Wracam z spaceru, wiec czuje sie juz trochę zmęczony. Dodatkowy solian, sprawił tez ze wpadłem w pusty stan ciszy, krzyczę a tu nie ma echa. Śmieje się ale nie czuje w tym śmiechu. Trudno, kiedyś przejdzie. Głosy oczywiście pozostały. Wierni przyjaciele z przymusu, co przypominają mi o tym, bym czasem nie zapomniał o chorobie.
Pod koniec spaceru, spotkałem kilku bezdomnych, pchali wuzyk z makulaturą. Widząc jak sobie panowie radzą to poczułem w sobie bezsens dzisiejszego spaceru. Totalna porażka po prostu. Mogłem lepiej ten czas spędzić jak spędziłem. Usiadłem sobie na przystanku, będąc juz blisko domu. Nie chciało mi się jednak do niego wracać. Usiadła koło mnie pewna kobieta, która od razu przeszła do konsumpcji bułki. Powiedziałem więc smacznego i się uśmiechałem. Nawiązała się rozmowa, owa pani wracała z pogrzebu i krytycznie opowiadała, jak wielu tam ludzi stale z sobą gadało i się smiało a to w końcu pogrzeb. Jakoś tak mi się wyrwało, ze jak ja umrę to chciałbym by się ludzi na moim pogrzebie cieszyli i w ogóle niech będzie mały. Niech się radują z tego jak mnie chowają, bo sam bym się zaśmiał jak było by mi dane na swoim pogrzebie być. Pani się oburzyła i szybko obraziła. Chyba zabrzmiałem nadzwyczaj niepoważnie w jej punkcie odniesieniu. Lecz nagle spytała, jak mozna radować się jak się chowie siostrę? Odpowiedziałem, cóz współczuje, ja bym zył dobrymi wspomnieniami i ciepłymi myślami, ale ja nie jestem całkiem normalny. Zaraz potem odesłałem od przystanku i udałem sie do domu.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Wyprawa do marketu
Nie ma to jak popołudniowy wypad do marketu. Ludzie się mniej spieszą, choć zwykle auta rzadziej przepuszczają pieszych
Kiedy dotarłem w okolice marketu, to odwiedziłem swoich naturalnych przyjaciół, by ich nakarmić. To są naturalne szczury!!!
Przynajmniej 2 razy w tygodniu je doglądam i dokarmiam. Co za bestie
archetypowa dzikość
W markecie odkryłem mega sexi kasjerkę, a jaka szybka przy tym, po mimo ze była kolejka to doznałem fascynacji Jej skutecznością kasowania. Piękność zarazem klasa sama w sobie. To by tłumaczyło chyba dla czego to była najdłuższa kolejka a i tak ludzie się w niej nowi ustawiali
Wracając do domu, doświadczyłem odczucia obecności Boga. Nie by był w tym jakiś przekaz, wyłącznie odczucie które mnie uspokoiło, bo przynajmniej zakładam, ze przestał się fetyszofać dobroczynnym wpływem śpiewu anielskiego w myśl zasady ze od muzyki piękniejsza jest tylko cisza.

Nie ma to jak popołudniowy wypad do marketu. Ludzie się mniej spieszą, choć zwykle auta rzadziej przepuszczają pieszych

Kiedy dotarłem w okolice marketu, to odwiedziłem swoich naturalnych przyjaciół, by ich nakarmić. To są naturalne szczury!!!



W markecie odkryłem mega sexi kasjerkę, a jaka szybka przy tym, po mimo ze była kolejka to doznałem fascynacji Jej skutecznością kasowania. Piękność zarazem klasa sama w sobie. To by tłumaczyło chyba dla czego to była najdłuższa kolejka a i tak ludzie się w niej nowi ustawiali

Wracając do domu, doświadczyłem odczucia obecności Boga. Nie by był w tym jakiś przekaz, wyłącznie odczucie które mnie uspokoiło, bo przynajmniej zakładam, ze przestał się fetyszofać dobroczynnym wpływem śpiewu anielskiego w myśl zasady ze od muzyki piękniejsza jest tylko cisza.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
Re: Codzienność dnia
Powyższy tekst brzmi jak Jean Paul Sartre ("Mdłości") albo Herman Hesse ("Wilk stepowy")...
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1485
- Rejestracja: czw sie 17, 2017 5:26 pm
- Status: portier
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Codzienność dnia
Meduzola pisz językiem ludzkim please 

- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Dziś z samego rana trudny rozpoczął się dzień. Nie wiem i nie twierdze ze wstałem lewą nogą, bo nie ustaliłem tego która noga jako pierwsza oparła się na tyle solidnie podłogi by się nie wywrócić, w tym właśnie problem, bo zrobiłem wielkie buuuum ałłłł, ale nie było to groźne.
To było odkrywcze, bo leżąc na ziemi, zauważyłem pod łóżkiem zwinięty w kulkę kawałek papieru. Rozwijam, a tu jakiś telefon. Nie pamiętam bym kiedyś tak zwiną jakiś telefon. Zadzwoniłem wiec pod ten numer i odebrał mechanik. No to pięknie, dzień zaczyna się od bezsensu.
W południe coś się zmieniło. Chyba odkryłem głęboka metamorfozę beznadziejności w transpersonalnym znaczeniu samego bezsensu. Południe stało się więc głębszą myślą. By tego nie popsuć, udałem się zoo by poszukać ewolucji. Mało zwierząt spotkałem, remont zmienił moje nastawienie ze jednak dziś wstałem chyba lewa nogą.
To było odkrywcze, bo leżąc na ziemi, zauważyłem pod łóżkiem zwinięty w kulkę kawałek papieru. Rozwijam, a tu jakiś telefon. Nie pamiętam bym kiedyś tak zwiną jakiś telefon. Zadzwoniłem wiec pod ten numer i odebrał mechanik. No to pięknie, dzień zaczyna się od bezsensu.

W południe coś się zmieniło. Chyba odkryłem głęboka metamorfozę beznadziejności w transpersonalnym znaczeniu samego bezsensu. Południe stało się więc głębszą myślą. By tego nie popsuć, udałem się zoo by poszukać ewolucji. Mało zwierząt spotkałem, remont zmienił moje nastawienie ze jednak dziś wstałem chyba lewa nogą.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Alex1950
- zaufany użytkownik
- Posty: 650
- Rejestracja: czw sie 31, 2017 10:02 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Nowa Huta
Re: Codzienność dnia
Czyli ma "znaczenie", która nogą człowiek wstaję z łóżka
Chyba większość ludzi początek dnia ma "słaby". Z każdą godziną się rozkręca. W szczególności jak jest co robić.

Nie przestawaj się uśmiechać, bo to sprawia że jesteś najpiękniejsza
Re: Codzienność dnia
Czy eklektyzm (czerpanie pisarza z róźnych stylów, epok, nurtów) to objaw ambiwalencji ? Ateistyczna, nihilistyczna post-post-modernistyczna proza to dla wielu czytelników zastrzyk energii... Co ja mam urządzać publiczny czat w wątku Bratniej Duszy, Danielek? Empatyczny ateista w manii. Gustaw Holoubek i Wielka Improwizacja... Egzystecjalizm...
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Nie twierdze tak i nie przeczę, lecz stwierdzam, ze mój ateizm nie jest ateizm, bo jest nadzwyczaj głęboką wiarą a stan kontaktu z wyższą i nadprzyrodzoną istotą i ma to maniakalny aspekt, bo mój ateizm jest głębokim zaprzeczeniem prawdziwości tego odniesienia, a ze ma charakter wyłącznie uczuciowy, bez zrozumienia tych uczuć, jest swoistą empatią i gdyby nie to, ze mój ateizm rozumi to, w odniesieniu transpersonalnym, to i w pełni akceptuje i nie noguje zarazem.
Mój ateizm więc i jego forma, jest nadzwyczaj silną formą zrozumienia kontaktu z absolutem i jego zaakceptowania w sobie do tak dalekich punktów odniesienia, ze zrozumienie to jest wyłącznie w odniesieniu, ze to ja jestem tym odczuwanym absolutem, jest to moja dusza z która rozmawiam i nie przypisuje jej zdolności nadprzyrodzonych.
Jest więc moją codziennością i zarazem przeżyciem religijnym. Jest całkowitym ateizmem i wykluczeniem wiary. A ze powstaje tak często i nie potrafię się tego odczucia pozbyć, jest formą mani, która zmusza mnie do stałego konfliktu, bo jak ze mam zostać wierzącym, nie akceptując całokształt nauk religii i widząc i czując w nich wielkie czasem zło? Odnosząc sie do opisów Bóstw i ich czynów, nie znam dla nich usprawiedliwienia opierając sie o moje zrozumienie i odczuwanie empatii. Jak tez mam zostać ateistą, skoro odczuwam w sobie bardzo silny kontakt emocjonalny, który w odczuciu ma aspekt nadprzyrodzony? Odpowiem Wam - mi się to udaje tylko przez głębokie szukanie odpowiedzi i zrozumienie ich, odnosząc je do zrozumień innych ludzi, bo ja siebie nie uważam za całkiem normalnego
Mój ateizm więc i jego forma, jest nadzwyczaj silną formą zrozumienia kontaktu z absolutem i jego zaakceptowania w sobie do tak dalekich punktów odniesienia, ze zrozumienie to jest wyłącznie w odniesieniu, ze to ja jestem tym odczuwanym absolutem, jest to moja dusza z która rozmawiam i nie przypisuje jej zdolności nadprzyrodzonych.
Jest więc moją codziennością i zarazem przeżyciem religijnym. Jest całkowitym ateizmem i wykluczeniem wiary. A ze powstaje tak często i nie potrafię się tego odczucia pozbyć, jest formą mani, która zmusza mnie do stałego konfliktu, bo jak ze mam zostać wierzącym, nie akceptując całokształt nauk religii i widząc i czując w nich wielkie czasem zło? Odnosząc sie do opisów Bóstw i ich czynów, nie znam dla nich usprawiedliwienia opierając sie o moje zrozumienie i odczuwanie empatii. Jak tez mam zostać ateistą, skoro odczuwam w sobie bardzo silny kontakt emocjonalny, który w odczuciu ma aspekt nadprzyrodzony? Odpowiem Wam - mi się to udaje tylko przez głębokie szukanie odpowiedzi i zrozumienie ich, odnosząc je do zrozumień innych ludzi, bo ja siebie nie uważam za całkiem normalnego

- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
Re: Codzienność dnia
I jak tam? Uważasz, że to już wszystko, naprawdę wszystko, co możliwe jest w pełnej rzeczywistości dla istoty istniejącej? Wątpienie w swoją absolutność jest cenną cechą bogów i filozofów. Wiem, że nic nie wiem i nie wiem czy już jestem tym Absolutem.Bratnia dusza pisze: Mój ateizm więc i jego forma, jest nadzwyczaj silną formą zrozumienia kontaktu z absolutem i jego zaakceptowania w sobie do tak dalekich punktów odniesienia, ze zrozumienie to jest wyłącznie w odniesieniu, ze to ja jestem tym odczuwanym absolutem, jest to moja dusza z która rozmawiam i nie przypisuje jej zdolności nadprzyrodzonych.

- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Absolutem, to zdaje się być jedynie mitologiczną formą, tego co jest organiczne i strasznie ograniczone, takie starcie się religii o mur rzeczywistości.
No nic, w każdym razie doznałem wielkiego zwątpienia w to wszystko. Rzeczywistość stała się taka prosta jak nigdy wcześniej. Tak sobie pomyślałem, ze to takie okropne i wstrętne, ze ja po prostu muszę byc chory na umyślę by to znieś

- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
Re: Codzienność dnia
Lepiej poszukać zdrowych sensów, choćby i najmniejszych i najprostszych. Aby tylko trochę stworzyć w ogóle ponad poziom nieskażonej nicości.
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Wiesz co, kiedyś bym na to inaczej patrzył, ale to była rzeczywistość w tak prostej definicji, ze jej nie mogłem zaakceptować. To nie było doznaniem urojonym.
Często stosuje terapie śmiechem, szukam wszystkiego co mnie rozśmieszy, bo czuje jak pod wpływem śmiechu, oczyszczam się z pewnego bardzo toksycznego uczucia, które jest tak patologicznym stanem, który zarazem rzeczywistym wynikiem błędu zapisu informacji typowym w schizofrenii. Tylko ze ja potrafię ten stan leczyć, tylko nie da się to zrobić świadomie, bo świadomość zwyczajnie przestaje istnieć gdy się choc troche zetknie z tym odczuciem. Śmiech jest wyjątkiem, neutralizuje to odczucie.
Ta rzeczywistość to był stan, w którym nie było błędu w świadomości. Nowy wymiar samouświadomienia siebie, do tego nie byłem ogolony, nie do zaakceptowania tez była każda kolejna odkryta prawda. To jak przebudzić się po długim snie. Szybko skupiłem się nad odczuciem tej patologii o której pisałem, gdy udało się to, był to swoisty przycisk do zniekształcenia tej świadomości. Ulga ogromna, mogłem znów się uśmiechnąć a nawet gwizdać po drodze i zwyczajnie nawet sie nie ogolić.
Rzeczywistość jest groźna
oj bardzo 
Często stosuje terapie śmiechem, szukam wszystkiego co mnie rozśmieszy, bo czuje jak pod wpływem śmiechu, oczyszczam się z pewnego bardzo toksycznego uczucia, które jest tak patologicznym stanem, który zarazem rzeczywistym wynikiem błędu zapisu informacji typowym w schizofrenii. Tylko ze ja potrafię ten stan leczyć, tylko nie da się to zrobić świadomie, bo świadomość zwyczajnie przestaje istnieć gdy się choc troche zetknie z tym odczuciem. Śmiech jest wyjątkiem, neutralizuje to odczucie.
Ta rzeczywistość to był stan, w którym nie było błędu w świadomości. Nowy wymiar samouświadomienia siebie, do tego nie byłem ogolony, nie do zaakceptowania tez była każda kolejna odkryta prawda. To jak przebudzić się po długim snie. Szybko skupiłem się nad odczuciem tej patologii o której pisałem, gdy udało się to, był to swoisty przycisk do zniekształcenia tej świadomości. Ulga ogromna, mogłem znów się uśmiechnąć a nawet gwizdać po drodze i zwyczajnie nawet sie nie ogolić.
Rzeczywistość jest groźna


- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Ale też ma to coś w sobie, co choć zdaje się być trudnym fenomenem, jest zarazem prosta, tylko wymaga nie tylko odpowiedzialności, co też inicjatywy. Nie był bym sobą, gdybym w swym Szuszalewie nie pragną iść z nią w parze, tak lekko jak uginający sie dotyk powietrza a zarazem tak dosłownie by biegnąc przez mokry las po deszczu, chlupiąc i pryskając dookoła rosą. Nie twierdze przy tym wcale, ze nie myślałem o tym by zrobić to tez po nago.
Kiedyś w lesie napotkałem watahę dzików. Byłem pewien ze są prawdziwe nawet po ich zapachu. Dzik ma strasznie psychodeliczne dźwięki. Zahipnotyzowały mnie i stałem się ich wielkim wielbicielem. Sąsiedzi są innego zdania i dzików unikają. Mozę to dobrze nawet, bo gdyby nie unikali to wyłącznie by pogonić kijem. Kiedyś dziki zbliżyły sie do jeziora i przepędziły rybaka do wody a zaraz potem zjadły mu całe żarcie i sobie poszły. Rybak zgorszył się wodą i złożył skargę na dziki. Nagonka w pogoni za naturą, przybrała na szaleństwie zbiorowej paniki, gdy pojawiły się na osiedlu poryte trawniki. No ja tam jedynie stwierdziłem, ze widocznie dobra jest tam ziemia z wieloma robaczkami. Dzik lubi ryć i nie widzi w tym żadnego świństwa, nawet jak za koszenie trawnika zapłaciła spółdzielnia mieszkaniowa.
Jezus Chryste! Nie mogę się doczekać kiedy grzybki będą w lasku. Nie wiem tez dla czego, nigdy nie zbłądziłem w żadnym lesie. Bywało ciężko czasem, by nie zwątpić w wiarę orientacji i nie sugerować się zmęczeniem i czasem przecierania nieznanych szlaków. Raz dostałem szyszką w czoło, wiewiórka nawet sie nie kryła ze mnie upolowała. Dobrze ze juz słyszałem ulicę, bo i zmęczony byłem na tyle, ze nie miałem ochoty wspinać się na drzewo szyszką w zębach by oddać zgubę.

Kiedyś w lesie napotkałem watahę dzików. Byłem pewien ze są prawdziwe nawet po ich zapachu. Dzik ma strasznie psychodeliczne dźwięki. Zahipnotyzowały mnie i stałem się ich wielkim wielbicielem. Sąsiedzi są innego zdania i dzików unikają. Mozę to dobrze nawet, bo gdyby nie unikali to wyłącznie by pogonić kijem. Kiedyś dziki zbliżyły sie do jeziora i przepędziły rybaka do wody a zaraz potem zjadły mu całe żarcie i sobie poszły. Rybak zgorszył się wodą i złożył skargę na dziki. Nagonka w pogoni za naturą, przybrała na szaleństwie zbiorowej paniki, gdy pojawiły się na osiedlu poryte trawniki. No ja tam jedynie stwierdziłem, ze widocznie dobra jest tam ziemia z wieloma robaczkami. Dzik lubi ryć i nie widzi w tym żadnego świństwa, nawet jak za koszenie trawnika zapłaciła spółdzielnia mieszkaniowa.
Jezus Chryste! Nie mogę się doczekać kiedy grzybki będą w lasku. Nie wiem tez dla czego, nigdy nie zbłądziłem w żadnym lesie. Bywało ciężko czasem, by nie zwątpić w wiarę orientacji i nie sugerować się zmęczeniem i czasem przecierania nieznanych szlaków. Raz dostałem szyszką w czoło, wiewiórka nawet sie nie kryła ze mnie upolowała. Dobrze ze juz słyszałem ulicę, bo i zmęczony byłem na tyle, ze nie miałem ochoty wspinać się na drzewo szyszką w zębach by oddać zgubę.

- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Deprywacja zmysłowa, zdaje się być mi teraz stanem naturalnym i choć nie wypływa z samej odczuwalnej potrzeby spokoju, to jest samoistną i niepełną kwarantanną kompletacji.
Zatrzymałem się więc. Zaprzestałem używania swojej tendencji schizofrenicznej, która wszystkiemu się przyglądała i uznawała za jedność odszukaną całość. Całkowita odmienna percepcja, nie balansująca świadomość w wielopłaszczyznie. Spokój stał się niby obojętny, albo odnalazł coś i nie ma potrzeby szukania. Ulga czy lenistwo, a może przesyt.
Utraciłem zdolność zapadania w głębokie zamyślenie. Nawet oczy stały się żywsze i mimika twarzy czy gestykulacja bardziej odpowiada odpowiedzi tańczących liści pod wpływem wietrznego przepływu informacji. Nie mam potrzeby tego zmieniać i dla tego stan ten teraz nie jest pod moim świadomym wpływem. A przynajmniej ja tego tak nie czuje.
Zatrzymałem się więc. Zaprzestałem używania swojej tendencji schizofrenicznej, która wszystkiemu się przyglądała i uznawała za jedność odszukaną całość. Całkowita odmienna percepcja, nie balansująca świadomość w wielopłaszczyznie. Spokój stał się niby obojętny, albo odnalazł coś i nie ma potrzeby szukania. Ulga czy lenistwo, a może przesyt.
Utraciłem zdolność zapadania w głębokie zamyślenie. Nawet oczy stały się żywsze i mimika twarzy czy gestykulacja bardziej odpowiada odpowiedzi tańczących liści pod wpływem wietrznego przepływu informacji. Nie mam potrzeby tego zmieniać i dla tego stan ten teraz nie jest pod moim świadomym wpływem. A przynajmniej ja tego tak nie czuje.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Poezja napisana przy tym stanie mentalnym z przed minuty.
Cień ostoi a w nim metamorfoza, nieugięta czasoprzestrzeń
która jest jak rzeka, płynę w niej i czuje się bezpiecznie.
Tylko czasem chce zawrócić a czas niezłomny nie ulega,
moje pragnienia, nie dodają mi sił płynąć pod prąd...
Cóż pozostało więc?
Niemożliwość zatacza kręgi wspomnień
i wijąc się - w wirach, pienią się
unosząc się, po nieboskłonie obłoków.
Tylko proszę Cię, nie wstrzymuj za długo oddechu
nie przejmuj się tez, ze wpłynęliśmy do spokojnego jeziora.
Nie gorsz się tym i wybierzmy dowolny kierunek
a w nim największy z możliwych rozbiegów!
Wyskoczyłem z tej oazy spokoju i biegnę,
strumień sięgając mi do kostek - nie zatrzymuje mnie.
On, u samego źródła wybija się samego wnętrza ziemi
-wzrok tam nie sięga.
Zapadła wiec ciemność?
Obłoki zakryły cały nieboskłon
- jak błyskawica, co rozpoczyna deszcze w czasie suszy
bo nasiona lubią wodę, nie pytam teraz więc co z nich wyrośnie.
Cień ostoi a w nim metamorfoza, nieugięta czasoprzestrzeń
która jest jak rzeka, płynę w niej i czuje się bezpiecznie.
Tylko czasem chce zawrócić a czas niezłomny nie ulega,
moje pragnienia, nie dodają mi sił płynąć pod prąd...
Cóż pozostało więc?
Niemożliwość zatacza kręgi wspomnień
i wijąc się - w wirach, pienią się
unosząc się, po nieboskłonie obłoków.
Tylko proszę Cię, nie wstrzymuj za długo oddechu
nie przejmuj się tez, ze wpłynęliśmy do spokojnego jeziora.
Nie gorsz się tym i wybierzmy dowolny kierunek
a w nim największy z możliwych rozbiegów!
Wyskoczyłem z tej oazy spokoju i biegnę,
strumień sięgając mi do kostek - nie zatrzymuje mnie.
On, u samego źródła wybija się samego wnętrza ziemi
-wzrok tam nie sięga.
Zapadła wiec ciemność?
Obłoki zakryły cały nieboskłon
- jak błyskawica, co rozpoczyna deszcze w czasie suszy
bo nasiona lubią wodę, nie pytam teraz więc co z nich wyrośnie.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Dostałem silnych stanów lękowych. Mimo wszystko to dobra okazja do zastanowienia się na czym mi naprawdę zależy. Wiele nowego zrozumienia i co za tym idzie, wiele nowych negatywnych spraw i odkryłem i wygrzebałem. Lęk nie ustaje a ja ratuje się świadomym i miarowym oddychaniem. To ciekawe, ale od dawna miałem tak, ze z chwilą kiedy odblokuje coś naprawdę ważnego i dobrego w sobie, to czuje ja mną poszarpie w wnętrzu. Dawno juz takich reakcji nie miałem do dziś.
Życie i tak szykuje mi sprawdzian. Pewne jest ze to ostatni rok gdy jestem na rencie i nie otrzymam przedłużenia, bo choć chorowałem wiele lat wcześniej, to do szpitala dostałem sie pierwszy raz po ukończeniu szkoły. Teraz to wyszło na jaw i nie mam podstaw do renty.
Sytuacja idzie w parze z wieloma bardzo silnymi wpływami, które przynajmniej chciałbym przejść całkowicie właściwie. Z każdym dniem więcej zachodzi u mnie więcej zmian. Nastawiony jestem na pracę, inne rozwiązania będą porażką. Praca to szczególnym dla mnie będzie nauczycielem zycia i rzeczywistości.
Rok temu wiedząc o tym, wpadłem w panikę ale zadna z zmian nie była prawdziwa i trwała. Ale utorowało to pewną drogę. Teraz jest inaczej i bardziej przyziemne czynniki torują drogę.
Same lęki przyjmuje jako karę, bo nauka nie poszła w las to kara niech je mocniej zakotwiczy. Zasługuje na nie. Nie mam pewności czy zmiany są całkowicie trwałe, choć nadzwyczaj silne oddziaływania nabyte kiedyś, przestają oddziaływać. Ale nie wszystkie, lub ja nie wiem które są od traumy a które wrodzone. W każdym razie nie widzę związku z problemem więc teraz tego nie rozpatruje, choć wiem ze, jak chce naprawdę być szczęśliwy kiedyś w zyciu i nie być sam, to i to muszę lepiej zrozumieć.
Pewna lekarka poleciła mi tez niedawno bardzo dobrego lekarza i chce załatwić mi psychoterapie. No niemniej jednak nie wie o problemach np. z rentą. Nie wydaje mi się bym był wstanie pracując, jeszcze przechodzić psychoterapie. Jestem zdecydowanie za słaby by stoczenie walki z rzeczywistością, dało mi siłe na psychoterapie. Choć moze sie mylę, ale to zdaje się być przyszłością...
Życie i tak szykuje mi sprawdzian. Pewne jest ze to ostatni rok gdy jestem na rencie i nie otrzymam przedłużenia, bo choć chorowałem wiele lat wcześniej, to do szpitala dostałem sie pierwszy raz po ukończeniu szkoły. Teraz to wyszło na jaw i nie mam podstaw do renty.
Sytuacja idzie w parze z wieloma bardzo silnymi wpływami, które przynajmniej chciałbym przejść całkowicie właściwie. Z każdym dniem więcej zachodzi u mnie więcej zmian. Nastawiony jestem na pracę, inne rozwiązania będą porażką. Praca to szczególnym dla mnie będzie nauczycielem zycia i rzeczywistości.
Rok temu wiedząc o tym, wpadłem w panikę ale zadna z zmian nie była prawdziwa i trwała. Ale utorowało to pewną drogę. Teraz jest inaczej i bardziej przyziemne czynniki torują drogę.
Same lęki przyjmuje jako karę, bo nauka nie poszła w las to kara niech je mocniej zakotwiczy. Zasługuje na nie. Nie mam pewności czy zmiany są całkowicie trwałe, choć nadzwyczaj silne oddziaływania nabyte kiedyś, przestają oddziaływać. Ale nie wszystkie, lub ja nie wiem które są od traumy a które wrodzone. W każdym razie nie widzę związku z problemem więc teraz tego nie rozpatruje, choć wiem ze, jak chce naprawdę być szczęśliwy kiedyś w zyciu i nie być sam, to i to muszę lepiej zrozumieć.
Pewna lekarka poleciła mi tez niedawno bardzo dobrego lekarza i chce załatwić mi psychoterapie. No niemniej jednak nie wie o problemach np. z rentą. Nie wydaje mi się bym był wstanie pracując, jeszcze przechodzić psychoterapie. Jestem zdecydowanie za słaby by stoczenie walki z rzeczywistością, dało mi siłe na psychoterapie. Choć moze sie mylę, ale to zdaje się być przyszłością...
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- Bratnia dusza
- zaufany użytkownik
- Posty: 309
- Rejestracja: śr sty 03, 2018 5:55 pm
- Status: Rencista
- płeć: mężczyzna
Re: Codzienność dnia
Stany lękowe przeszły całkowicie. W sumie kryzys miał przebieg około 8 godzin. Od pewnego czasu, nie stosuje inaczej jak wyłącznie doraźnie neuroleptyków. W sumie to prawie pól roku. Ostatnia dawka prawie tydzień temu, ale dziś zastanawiałem się nad tym, ale stan lękowy uznałem za wartościowy bo pomagał mi przeżyć głębszy kryzys i w tym czasie, to było dla mnie psychicznym lekarstwem. Czuję się jak po kilku miesiącach psychoterapii. Lęk skasował mi wiele tendencji do złych nawyków i zagadnień. Choć były momenty ze naprawdę byłem na granicy paniki z względu na realność lęku. Ale nie utrudnił mi w wizycie lekarskiej i tym samym, miał na mnie tylko dobry wpływ. No ale tylko z względu na wyjątkowość czasu dzisiejszego.
- jak mogę im przebaczyć?
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości
- gdybyś ich nie potępił nie musiałbyś przebaczać
de mello - minuta mądrości