shekspir pisze:Lepiej za wczasu zmienić kierunek specjalizacji np. z nauczycielskiej na tłumacza, jeśli chodzi o języki obce.
Nawet jeśli o o to chodzi, znam osobę, która stara się o licencję tłumacza i z jej działań wynikło, że łatwiej dostać pozwolenie do wykonywania zawodu od lekarza pracy (nawet mając poważne problemy - czysto hipotetyczna kwestia, lecz chyba większość wie, jakie prawa rządzą w systemie opieki zdrowotnej

), niż zdać egzamin licencyjny na tłumacza.
To coś w stylu, jeśli ktoś się przypadkiem interesuje, zrobienia aplikacji kończąc Prawo.
Nadzieja zawsze jest, abstrahując od przepisu.
Shekspir, teraz zwracam się stricte do Ciebie:
wyobraź sobie, że jestem takim hobbystycznym lingwistą. Życie temu poświęcam, bo to kocham. Szczerze interesuję się tym wątkiem, bo zależy mi na tym, aby zdobyć informacje, o które toczy się tu bój.
Zasiewasz w moim sercu niepewność. Lata pracy (ciężkiej pracy, poświęceń) stają w konfrontacji z niepewnością, która miesza się z problemami, z którymi boryka się zaledwie garstka ludzi żyjących na tej ziemi. Więc wsparcie, jak jest, to nie z każdej strony, bo człowiek z natury ucieka przed czymś, czego nie jest w stanie ogarnąć (a ogarnia głównie na zasadzie "czuję", czując więc - sam musiałby napotkać podobny problem). Wciąż w mej świadomości kotłują się myśli wokół owego tajemniczego dowodu, w którego jesteś posiadaniu, a którego za nic nie chcesz ujawnić. Może kiedyś, ktoś go wykorzysta przeciw mnie, przeciw temu co kocham robić, zabroni mi to robić? (przewiduję w czarnowidztwie, będąc zmęczonym nauką, walką o swoje, życiem i chorobą). Stres rośnie na sile...
Poddaję się i unikam bolesnej porażki, bo mimo, że dowiadywałem się w urzędach i u lekarzy - wciąż gdzieś podświadomie kłębi się bariera, dla mnie osobiście nie do przejścia, która wyzwala takie pokłady negatywnej energii, z którą zmierzyć się subiektywnie nie jestem w stanie. Zawalam egzamin: jeden, drugi, trzeci...
Problemy, tym razem faktycznie poparte życiowymi podstawami narastają.
Wycofuję się w poczuciu klęski.
Na szczęście, ta historia mnie nie dotyczy. Jednak są wrażliwe osoby, do których mogłaby pasować.
Warto czasem zastanowić się, co mogą spowodować nasze słowa pisane gdzieś w eterze internetu(który jest coraz bardziej powszechny wśród różnych grup społecznych).
P.S.
A także, co nasze myśli mogą spowodować u nas samych.