CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Właśnie wyobrażam sobie taką sytuację. Koleś dowiaduje się że ma krwiaka i umrze za trzy dni, podchodzi do niego przypadkowy facet i geście współczucia klepie go po ramieniu i mu mówi wszystko będzie dobrze, "tam" będzie ci lepiej i nie biorąc odpowiedzialności za swe słowa idzie dalej w swoją stronę. Może ironia.
Tak sobie myślę, ze dobre to niż nic albo dać po sobie poznać, ze jest źle tej umierającej osobie.
Miałem kilka lat temu taką bardzo smutną sytuację. Otóż gdy umierała moja bratowa na nowotwór, która też była moją przyjaciółką jeszcze kiedy była w stanie sie poruszać a rak ją bardzo zniszczył, przyjechaliśmy do nich w odwiedziny. Moja bratowa liczyła z mojej strony na słowa otuchy i zapewnienia, że wyjdzie z tego, bo przecież zawsze mogła liczyć na moje pocieszenia, to tym razem gdy ją zobaczyłem, zatkało mnie i miałem minę jakbym to ja miał umrzeć i widać było po mnie ze jest z nią bardzo źle. Ona była tym bardziej zrezygnowana i załamana.
Nie mogłem wydusić z siebie nic pozytywnego, ciepłego, tylko ta moja mina, ze oto tracę na zawsze moją przyjaciółkę. Byłem zdruzgotany. Chciała bardzo żyć, jak nigdy. Nie wiedziałem co jej powiedzieć. A wystarczyło choćby powiedzieć, ze jesteśmy z tobą, zawsze będziemy.
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Jezus tak jakby tę odpowiedzialność nagle wziął. Trzeba mu współczuć, jeżeli nic z tego :)
Nawet nie chcę o tym myśleć. Po co te moje latanie za młodzika co niedziele na msze i nabożeństwa? Po co to a na co to?

Może tak być, ale co za różnica kiedy umrzemy i tam nie będzie nic, więc znikniemy i game over. Wszystko będzie obojętne.
Druga opcja to taka, ze umieramy z myślą o raju, a tu lipa i narodzimy się znów w innym czasie i w nowym ciele a nasza świadomość moze się nie zorientować o poprzednim życiu i znów będziemy snuli marzenia o lepszym życiu czyli Raju, a potem powtórka z rozgrywki i tak w koło Macieja.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Kicius_XXL pisze: A wystarczyło choćby powiedzieć, ze jesteśmy z tobą, zawsze będziemy.
No właśnie tak zareagował Jezus. :)

Pisarz Ewangelii wkładając takie słowa owym postaciom rozmawiającym w dramatycznej przedśmiertnej zytuacji z pewnością był człowiekiem wrażliwym i miał wyobraźnię.
Świadkowie Jehowy przesuwając przecinek doprowadzili do sytuacji, w której wydawać by się mogło, że rozmowa odbywała się mniej więcej o czymś takim:

-Jezusie Królu Żydowski, wspomnij na mnie kiedy wreszcie dostąpisz sprawiedliwości i otrzymasz należną władzę i królestwo, niesłusznie skazany prawdziwy królewiczu, naturalny pierworodny kandydacie do tronu Królestwa Bożego, wygnany przez złych poddanych, rywali i zniszczony.
-Zaprawdę powiadam ci dziś, będziesz ze mną w Raju! Zawziąłem się i dopnę celu choćby za milion lat, a tobie obiecuję protekcję za wiarę we mnie i lojalność. Z góry wierzysz, że jednak zostanę Królem. Cudownie. Nie wiesz nawet jak to wszystko pięknie się spełni. Będzie 144 000 nieśmiertelnych. Organizacja Niebiańska już zaczęła działać tysiące lat temu zaraz po grzechu Adama i Ewy a moje ukrzyżowanie stanowi niesłychanie ważny etap planu Jehowy Boga dotyczącego odzyskania należnej mu chwały zwierzchego władcy Wszechświata i przywrócenia pierwotnego planu raju na Ziemi na tle pięknego Wszechświata. To tylko jeden śmiertelnik z Ziemi będący marionetką i zakładnikiem Satana wszystko w tym lokalnym obszarze chwilowo zepsuł.


I ludzie tak wierzą. Jeszcze dodając cały scenariusz opracowany na podstawie Biblii, tą cała kwestię sporną pomiędzy Satanem a Jehową, i inne pomniejsze zmieniające się ciągle interpretacje szczegółów i ważniejszych elementów doktryny wszystko układa się w pewną logiczną całość.
Niestety na podstawie Biblii można opracować olbrzymią liczbę podobnych i różnych sprzecznych z poprzednimi scenariuszy zbawienia metafizycznego. Ileż jest niedokończonych.. Zmieniające się światło w naukach ŚJ dowodzi tego doskonale.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Kicius_XXL pisze: pt kwie 07, 2017 11:29 pm
Jezus tak jakby tę odpowiedzialność nagle wziął. Trzeba mu współczuć, jeżeli nic z tego :)
Nawet nie chcę o tym myśleć. Po co te moje latanie za młodzika co niedziele na msze i nabożeństwa? Po co to a na co to?

Może tak być, ale co za różnica kiedy umrzemy i tam nie będzie nic, więc znikniemy i game over. Wszystko będzie obojętne.
Druga opcja to taka, ze umieramy z myślą o raju, a tu lipa i narodzimy się znów w innym czasie i w nowym ciele a nasza świadomość moze się nie zorientować o poprzednim życiu i znów będziemy snuli marzenia o lepszym życiu czyli Raju, a potem powtórka z rozgrywki i tak w koło Macieja.
Znikniemy a cała rzeczywistość pozostanie jak gdyby nigdy nic. Nawet leżące gdzieś nasze ciało będzie się zgadzało co do jednego atomu z tym sprzed chwili. Dla mnie nie jest obojętne co się stanie w rzeczywistości po śmierci mojego mikroskopijnego organizmu. To wielka tajemnica.

Co do ponownych narodzin i niepoznawalności prawdy i swojej sytuacji, to tak właśnie jest. Nicość nic nie dodaje do rzeczywistości i nawet jak nas nie ma, to i tak "w ogóle" możemy tylko istnieć. Nicość sama też przecież nie istnieje. Tak jest od pokoleń do teraz. Nie wiem co z tego wynika w praktyce ale to niesamowite. W każdym razie wynika z tego po prostu świat z jego prawami i historią.

Jeżeli Jezus się pomylił albo przeliczył, to trudno. Wracamy do problemu Absolutu. Jeżeli rzeczywistość jest za skromna w ogóle na takie cuda... W każdym razie jest dowodem na to, że w starożytności zajmowano się takimi sprawami w taki a nie inny sposób. Religia i historia.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

cezary123 pisze: Znikniemy a cała rzeczywistość pozostanie jak gdyby nigdy nic. Nawet leżące gdzieś nasze ciało będzie się zgadzało co do jednego atomu z tym sprzed chwili. Dla mnie nie jest obojętne co się stanie w rzeczywistości po śmierci mojego mikroskopijnego organizmu. To wielka tajemnica.
Podobne nastawienie do rzeczywistości widać na przykład tu:


"Pochwała wielkości Stwórcy i godności człowieka


1 Kierownikowi chóru. Na wzór z Gat1. Dawidowy.

2 O Panie, nasz Boże,
jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!
Tyś swój majestat wyniósł nad niebiosa2.
3 Sprawiłeś, że [nawet] usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę,
na przekór Twym przeciwnikom,
aby poskromić nieprzyjaciela i wroga.

4 Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
5 czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

6 Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich,
chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
7 Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich;
złożyłeś wszystko pod jego stopy:
8 owce i bydło wszelakie,
a nadto i polne stada,
9 ptactwo powietrzne oraz ryby morskie,
wszystko, co szlaki mórz przemierza.

10 O Panie, nasz Panie,
jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!"

Psalm 8 BT


Jest to po prostu zagadka relacji naszego organizmu do całokształtu rzeczywistości i materii. Uniwersalne przesłanie.
Można szukać Pana Adonaja a można i bez niego, jeżeli to wszystko to tylko jedynie możliwe przebłyski czegoś większego, w czym dałby radę w ogóle dopiero zaistnieć.. :)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Człowiek pyta rzeczywistość: Czy Ty jesteś Bogiem?
W odpowiedzi słyszy: Nie, ja nie jestem Bogiem, bo pojęcie Bóg jest zbyt wzniosłe i niedościgłe żeby tak powiedzieć i nie godzi się nazywać tego okrucieństwa i niedoskonałości imieniem Absolutu. Być może nie godzi się tak nazwać niczego co w ogóle dało radę zaistnieć. Bóg byłby gdzieś nieskończenie powyżej, gdyby....
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Można w stworzeniu i całym świecie jedynie dojść potrzeby istnienia Boga, nie dowodu na to, że to już On. Reszta to kwestia wiary.
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Czasem mam ochotę skoczyć pod pociąg tylko dlatego by dowiedzieć się co się stanie z moją świadomością. Czy mimo, ze dusza odłączy się od ciała będę nadal sobą, świadomy istnienia? Będę posiadał te same myśli z mózgiem jak i bez. A może ciało narzuca ograniczenia i po oddzieleniu się poczuję czas, przestrzeń, świat niematerialny głębiej, bez ograniczeń. Będę czuł wszystko pełną parą, widział dalej, słyszał dźwięki dotąd niesłyszalne? Wszystko zacznę odbierać inaczej, może tylko pozytywnie?
Co by się stało z moją duszą po śmierci? Czy wstąpiłbym do pięknego Raju, gdzie spotkałbym, swoją zmarłą rodzinę, mamę, przyjaciół, kolegów. Może już tam na mnie czekają wraz aniołami i Najwyższym. To jest moje pragnienie, w to wierzę by to czekało na mnie po śmierci.
Skakanie pod pociąg oczywiście byłoby tylko aktem mojej głupoty. Zostawiłbym swoją rodzinę, co wszystko osiągnąłem, co mnie cieszy.
Być moze po śmierci ilość atomów zostałaby zachowana ciągle ta sama w postaci nam teraz nie znanej. Odrodziłbym się może w innym ciele tu na Ziemi. To wszystko jest fascynujące, niewiadome i ciekawe. Może warto jeszcze pociągnąć kilkadziesiąt lat tu na Ziemi w tym ciele. Moze jeszcze ludzie odkryją przez technologiczne możliwości coś nowego?
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Kicius_XXL pisze: ndz kwie 09, 2017 8:42 am To wszystko jest fascynujące, niewiadome i ciekawe. Może warto jeszcze pociągnąć kilkadziesiąt lat tu na Ziemi w tym ciele. Moze jeszcze ludzie odkryją przez technologiczne możliwości coś nowego?
Nic nie wiadomo, ale wiadomo jedno. Cała nasza historia idzie materialnie za nami. Każdy akt głupoty też.
W katolicyzmie jest coś takiego jak "prawo człowieka do wzrastania w łasce", nawet do ostatniej sekundy życia. Człowiek śmiertelnie chory, który już praktycznie nie ma możliwości doświadczenia zbyt wielu pozytywnych doznań swoją świadomością ma jednak prawo do prawdy o sobie. Dopóki istnieje w swojej postaci, być może jednokrotnej na wieki, musi do ostatniej chwili tak kształtować siebie, żeby niczego nie żałować, nic nie było zafałszowane, wszystkie dobre dążenia sprawiedliwie uzyskane. Wtedy może zniknąć z błogim przeświadczeniem, że zrobił wszystko, żeby było prawdziwie i najlepiej. Często udaje się to dopiero na łożu śmierci. Często w ostatnim momencie dopiero ktoś coś o sobie samym pozna i może naprawić. Jeżeli zniknie zanim to zrobi, to coś pozostanie nieprawdziwe.

Z technologią przenosin osobowości z jednego ciała do drugiego musimy poczekać. Poza tym występują tu straszliwe paradoksy duszy i nie wiadomo czy ta przenoszona świadomość nie ugrzęźnie na wieki w nicości a ta niby nasza to będzie tylko kopia - ktoś inny żywy. Zmartwychwstanie wśród byłych umarłych w raju na Ziemi może nic nie dać ani im ani nam. Zależy jak będzie mądrze to zrobione i czy rzeczywistość jest wystarczająco skomplikowana i pojemna niematerialnie, duchowo. Jeżeli możliwe byłoby przeniesienie mojej duszy po śmierci ciała, to równie dobrze może być możliwe przeniesienie mnie w inne ciało bez śmierci, teraz, za życia, w dowolnej chwili. Po co rozwalać jakiekolwiek ciało, skoro tak pięknie sobie żyje i funkcjonuje. Niech żyje wiecznie. Bez ciągłej postaci trudno stwierdzić czy ktoś istniał czy nadal istnieje. Bez tego dawnego ciała w przestrzeni świata. Ja otworzę oczy w innym ciele a moje poprzednie dotychczasowe odmaszeruje sobie ode mnie samoistnie i pomacha mi z dala na ulicy :)
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Odradzanie się duszy w nowym ciele poprzez reinkarnację mnie przygniata. Budzi we mnie niechęć i ten nonsens sprawia, ze ręce opadają. Nie wiem, może przez ten poniedziałek że jestem dziś wykończony. Jeśli faktycznie nasza świadomość istnieje tyle samo co czas, Wszechświat? Ile już razy pojawiłem się w materialnej postaci? Ile się nacierpiałem? Może w innych czasach było mi dobrze, a nawet bardzo dobrze. W średniowieczu może doświadczałem tortur, jeszcze wcześniej moze straciłem kończyny na jakiejś wojnie, bitwie. Może chorowałem, może byłem papieżem, królem. Może całe życie spędziłem w więzieniu. Cieszę się, ze nie pamiętam swojego poprzedniego życia.
Załóżmy, ze umieram i moja świadomość dostaje nowe ciało i zaczynam nowe życie jako niemowle. Uczą mnie wszystkiego od nowa, mowy nazw przedmiotów, zwierząt itd.. Nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe środowisko i staję się zupełnie nową osobą. Inteligentną czy ociężałą to już zależy od ludzi i środowiska w którym sie obracam.
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Może urodzę się znów za 100lat, za 500lat, za 1000 lat. Technicznie jest już w tamtych czasach mozliwe by przedłużać sobie życie o 50 lat, 100 lat i 500lat. Im więcej człowiek ma lat, tym więcej nabiera doświadczeń i wiedzy. Możliwości wykorzystania pojemności mózgu stają się niepojętnie większe niż dzisiaj. Udaje nam się stworzyć super organizm wspomagany impulsami elektrycznymi zarówno mięsni, kości, ścięgna jak i pobudzać elektrycznie mózg. Mamy niesłychane mozliwości. Opanowane mamy telepatię, telekinezę, siłą umysłu możemy przesuwać przedmioty. Może już możemy opuszczać swoje ciała bez uszczerbku i podróżować bez niego po czym wracać z powrotem. Moze stworzymy niestarzejące się ciało i sami staniemy się nieśmiertelni i posiądziemy moce nadprzyrodzone. Nie wykluczam, ze jest to możliwe.
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Wychowałem się jednak w duchu religijnym i wolałbym Niebo gdzie spotkam wszystkich bliskich którzy odeszli I przeskoczyłbym te wszystkie niepotrzebne wcielenia. Gdzie życie wyglądałoby bez ograniczeń z wszystkimi możliwościami.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Kicius_XXL pisze: pn kwie 10, 2017 8:12 pm Odradzanie się duszy w nowym ciele poprzez reinkarnację mnie przygniata. Budzi we mnie niechęć i ten nonsens sprawia, ze ręce opadają. Nie wiem, może przez ten poniedziałek że jestem dziś wykończony. Jeśli faktycznie nasza świadomość istnieje tyle samo co czas, Wszechświat? Ile już razy pojawiłem się w materialnej postaci? Ile się nacierpiałem? Może w innych czasach było mi dobrze, a nawet bardzo dobrze. W średniowieczu może doświadczałem tortur, jeszcze wcześniej moze straciłem kończyny na jakiejś wojnie, bitwie. Może chorowałem, może byłem papieżem, królem. Może całe życie spędziłem w więzieniu. Cieszę się, ze nie pamiętam swojego poprzedniego życia.
Podobnie jak nie odczuwasz i nie pamiętasz obecnego drugiego czyjegoś życia. A ono jest w kimś. W miliardach istot. Lepsze, gorsze, rozkoszne, tragiczne. Wszędzie jakaś dusza doświadcza siebie samego i to ona właśnie przeżywa świat a nie Ty :)
Reinkarnacja i wędrówka dusz rozbija się też o tamten dziwny paradoks. Da się okrążyć prawdę z dwóch stron: ktoś istnieje i Ty istniejesz. Nie da się jednak stwierdzić co jest w samym sednie sprawy, to znaczy czy możliwe jest bycie kimś innym czy tylko sobą. Pośmiertnie lub teraz równocześnie za życia. W sumie dobrze, że tak dziwnie nie możemy dojść prawdy o tym zjawisku.
Możemy tylko domyślać się, że w nicości tak znika punkt odniesienia do czegokolwiek, że nikt nie odradza się czy nie rodzi się zmęczony. Jeżeli komuś znika wszystko, tak jakby nigdy nie istniało a pozostaje tylko neutralna obiektywna rzeczywistość ciągle trwającego Wszechświata to nie da się stwierdzić czy ktoś ma swoją kontynuację w innej osobie. To wykracza poza sens języka i rzeczywistości w ogóle. Wie to tylko ta dusza, której ciało umarło. Albo nadal istnieje albo ma ciemność i brak punktu odniesienia do nas i czegokolwiek. W każdym razie jeżeli to działa, to tak jakby powrócić do swojej pierwszej chwili kiedy była tylko rzeczywistość i nasze pierwsze przeżycia w ogóle w istnieniu. I historia innych, na zewnątrz nas. Nie widziałem dziecka zmęczonego poprzednim wcieleniem :)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Kicius_XXL pisze: pn kwie 10, 2017 8:17 pm Wychowałem się jednak w duchu religijnym i wolałbym Niebo gdzie spotkam wszystkich bliskich którzy odeszli I przeskoczyłbym te wszystkie niepotrzebne wcielenia. Gdzie życie wyglądałoby bez ograniczeń z wszystkimi możliwościami.
Adam z Ewą też by tak chcieli. Niestety muszą czekać aż wszyscy ludzie się narodzą :)
Zawsze znajdzie się jakiś człowiek, którego jeszcze nigdy nie było, no i musi się narodzić i stać się sobą. Inaczej już by żył więcej niż jeden raz a reinkarnacji przecież nie ma! Są tylko nowe osoby i nicość zmarłych-brak punktu odniesienia do czegokolwiek. W chwili śmierci nic się nie stało. Dosłownie.

Też bym wolał Niebo i dostąpienie idealnej rzeczywistości dla siebie i wszystkich, łącznie z biednym Stwórcą. Zmęczony jestem ciągłym oszukiwaniem samego siebie dla dobra krótkiego życia, grozą sytuacji i realnym światem w ruinach niedoskonałych, który jako jedyny w takiej postaci dał radę w ogóle zaistnieć.
Ale w takiej sytuacji nie mamy wyboru. Albo to i cieszmy się z takich możliwości albo w ogóle nic.
Nasi przodkowie chcieliby z pewnością, żebyśmy w tym momencie czerpali z tych możliwości z uśmiechem. Oni już znajdują się poza oknem istnienia przesuwającym się wzdłuż czasu. My dziwnym trafem akurat w nim.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Niebo jest najbardziej potrzebne Bogu. Idealna pełna rzeczywistość dla Stwórcy, żeby wreszcie było wiadomo, że to Absolut i pełnia i żeby wreszcie wiedział ile może i że nic Go nie ogranicza. Żadna śmierć, ruiny, bariery, prawa przyrody, warunki brzegowe. W to powinniśmy wierzyć dla Niego. My jakoś i tak przeżyjemy, przyzwyczailiśmy się, mamy cywilizację...

:)
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Reinkarnacja i wędrówka dusz rozbija się też o tamten dziwny paradoks. Da się okrążyć prawdę z dwóch stron: ktoś istnieje i Ty istniejesz. Nie da się jednak stwierdzić co jest w samym sednie sprawy, to znaczy czy możliwe jest bycie kimś innym czy tylko sobą. Pośmiertnie lub teraz równocześnie za życia. W sumie dobrze, że tak dziwnie nie możemy dojść prawdy o tym zjawisku.
Możemy tylko domyślać się, że w nicości tak znika punkt odniesienia do czegokolwiek, że nikt nie odradza się czy nie rodzi się zmęczony. Jeżeli komuś znika wszystko, tak jakby nigdy nie istniało a pozostaje tylko neutralna obiektywna rzeczywistość ciągle trwającego Wszechświata to nie da się stwierdzić czy ktoś ma swoją kontynuację w innej osobie. To wykracza poza sens języka i rzeczywistości w ogóle. Wie to tylko ta dusza, której ciało umarło. Albo nadal istnieje albo ma ciemność i brak punktu odniesienia do nas i czegokolwiek. W każdym razie jeżeli to działa, to tak jakby powrócić do swojej pierwszej chwili kiedy była tylko rzeczywistość i nasze pierwsze przeżycia w ogóle w istnieniu. I historia innych, na zewnątrz nas. Nie widziałem dziecka zmęczonego poprzednim wcieleniem :)
Nasza świadomość załóżmy, ze od zawsze istnieje. Po śmierci tracimy obecne ciało a jeśli po jakimś czasie dostajemy nowe, zaczynamy od nowa. Mamy tą swoją stałą świadomość, ale rodząc się jako niemowlę dostajemy nowiutki mózg, ale zupełnie zresetowany. Nie mamy żadnego doświadczenia, nic nie umiemy, działają tylko bodźce niezbędne do przeżycia czyli wiemy, że chce nam sie pić i jeść, wydalamy i mamy zdolność do uczenia się. Zaczynamy w nowym środowisku z nowymi ludźmi i nasza osobowość staje sie zupełnie inna niż w poprzednim życiu. Niby jesteśmy tą samą świadomością, jej kontynuacją ale inną osobą, bo ludzie wokół sprawią, ze staniemy sie kimś innym, inaczej myślący i wszystko inaczej odbierający i potrzebujący. Możemy być tym razem kobietą? Od narodzin wygląda na to, ze wszystko zapisuje się od nowa.
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

A może świadomość nasza to nie tylko neurony i synapsy w mózgu. Może cała historia zapisuje się jeszcze gdzieś indziej w innym formacie? Jeśli istniejemy, my czyli świadomość nasza od początku Wszechświata to nasza historia ma gdzie się zapisywać, jest przestrzeni aż nadto we Wszechświecie. Jak to może wyglądać, z jakich cząsteczek się składa tego nie wiem, ale skoro czarna materia choć nieodkryta to wiemy, ze istnieje i istnieje wiele innych form nieodkrytych, których nie można wykluczyć.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

Kicius_XXL pisze: Mamy tą swoją stałą świadomość, ale rodząc się jako niemowlę dostajemy nowiutki mózg, ale zupełnie zresetowany. Nie mamy żadnego doświadczenia, nic nie umiemy, działają tylko bodźce niezbędne do przeżycia czyli wiemy, że chce nam sie pić i jeść, wydalamy i mamy zdolność do uczenia się. Zaczynamy w nowym środowisku z nowymi ludźmi i nasza osobowość staje sie zupełnie inna niż w poprzednim życiu. Niby jesteśmy tą samą świadomością, jej kontynuacją ale inną osobą, bo ludzie wokół sprawią, ze staniemy sie kimś innym, inaczej myślący i wszystko inaczej odbierający i potrzebujący.
Możemy być tą dawną świadomością a może to być równie dobrze ktoś identyczny poza nami. Nie wiadomo od czego to zależy, że w ogóle teraz jesteśmy sobą w tym czasie, pokoleniu i miejscu a nie w każdym innym, tam, gdzie byli jacyś świadomi ludzie. To jest najgorsze, że nie wiadomo, czy w ogóle ktoś czy coś we Wszechświecie to kontroluje i wie, dlaczego mamy być sobą a nie "nie być" w ogóle kimkolwiek świadomym z tego tłumu postaci. (i to jest też zagadka dusz wszystkich zmarłych, naszych przodków i ich ewentualnego dalszego istnienia, bo to jest równoważne zjawisko).
Na pewno pomimo śmierci wszyscy znajdujemy się w jednej i obiektywnej, ciągle trwającej rzeczywistości świata. Podmiot poznający rzeczywistość ukształtuje różną osobę w zależności od miejsca i czasu i warunków jej życia. Już teraz w trakcie naszego jednego życia "umieramy" wielokrotnie i odradzamy się w zupełnie innych warunkach. Możemy całkowicie przeminąć z naszą postacią dawniejszą i znaleźć się w zupełnie nowych nieznanych warunkach. Ja dziesięcioletni biologicznie i co gorsza społecznie całkowicie umarłem i przeminąłem. A to, co powoduje, że czujemy się ciągle istniejący i złączeni z obiektywną rzeczywistością i nie zapada nam ciemność przed oczami - stale jeszcze trwa.
Kicius_XXL pisze: A może świadomość nasza to nie tylko neurony i synapsy w mózgu. Może cała historia zapisuje się jeszcze gdzieś indziej w innym formacie?

A może to po prostu zewnętrzna jedyna obiektywna rzeczywistość, do której podłączeni jesteśmy jako podmioty poznające przez chwilę. Wspólna dla nas i dawniejszych istot, które już zmarły i straciły punkt odniesienia do czegokolwiek, i dla tych, którzy jeszcze się nie narodzili i nie uzyskali z nią styku. Wtedy nam się tak tylko wydaje, że istniejemy jako pokolenia, ludzie rodzący się i umierający wielokrotnie. Wtedy naprawdę nie wiadomo, co jest po śmierci, jeżeli znika sens tego pytania przy nieistnieniu jakiejś jednostkowej przyłączonej świadomości. Niby nic nie ma i z jej strony i ze strony dalej trwającej nienaruszonej rzeczywistości, ale sens tego jest już nieuchwytny dla nikogo i niczego na świecie.
Nie wiadomo tylko jak to zrobić, żeby być kimś innym po jego narodzeniu a nie sobą. I nie wiadomo jak to się stało, że po śmierci tylu pokoleń naszych przodków jednak to my sami zaistnieliśmy jeszcze aktualnie i sobie prowadzimy własne życie. Może można być każdym a nie tylko sobą. Wtedy i mity o reinkarnacji były niepotrzebne a sens śmierci ograniczałby się tylko albo aż do przemijania postaci, warunków rzeczywistości i przeżyć. Ale nawet wtedy śmierć jest niewymownie smutna. Szczególnie ta powodująca przemijanie innych, bliskich naszych, znanych postaci i relacji z nimi na tle naszego ciągłego nieprzerwanego istnienia i postrzegania. Nie pragniemy tak bardzo duszy nieśmiertelnej (która może okazać się ową jedną zewnętrzną, obiektywną rzeczywistością świata bez znikania i nicością nicości czyli brakiem jakiegokolwiek dodatkowego zjawiska w chwili naszej biologicznej śmierci, dostępną dla nas jako tego wszystkiego wieczne "zwierciadło") jak ciągłości życia bez przemijania. Chcemy zatrzymać to, co przeżywamy na wieki. Nasze postacie ludzkie, przeżycia, relacje, warunki w których zaznaliśmy szczęścia.
Nie chciałbym odrodzić się na siłę w innej postaci, jeżeli w tej jednorazowej nie zaznam szczęścia i prawdy o sobie i świecie. To by było kombinowanie i niedoskonałe oszustwo.
Dobrowolnie zmieniać losy, postacie, odradzać się a potem wracać do siebie, do swojego oryginalnego "ja" i dziedzictwa życiowego to co innego. To mogłoby być rozwijające. :)
Awatar użytkownika
Kiciuś_XXL
moderator
moderator
Posty: 2970
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 1:35 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: Kiciuś_XXL »

Tak sobie zawsze myślałem, że w momencie gdy umieramy a zanim narodzimy się od nowa, mamy tylko wtedy świadomość istnienia naszych wszystkich wcieleń. Zaraz po śmierci znajdujemy się w miejscu, gdzie zostajemy rozliczeni ze swojego zarówno poprzedniego życia jaki i wszystkich wcześniejszych. Dostajemy upomnienia, wynagradzani i propozycje co do następnego życia i jego jakości. W chwili naszego poczęcia o wszystkim zapominamy a przypomni nam się dopiero znów kiedy umrzemy. Trochę mi sie to nie podoba, bo byłoby to związane z wschodnią filozofia o reinkarnacji. Bardziej mi odpowiada pogląd, że jednak umieramy i czekamy gdzieś tam w przestrzeni na odpowiednią chwilę by się znów móc narodzić w odpowiednim miejscu w odpowiedniej chwili.

I druga opcja to wiara w Stwórcę miłosiernego i Jezusa który pojawił się na Ziemi by głosić dobrą nowinę o wiecznym życiu w Niebie. Jak już wspomniałem to tam mam spotkać wszystkich moich bliskich i cieszyć się i żyć beztrosko. To mi nadaje sens istnieniu i narodzin. Cały czas myślę o tych co odeszli i wierzę, ze się spotkamy
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: CzyŚwiatkowie Jehowy mają wpływ na chorobę

Post autor: cezary123 »

I jedna i druga opcja potrzebuje do zadziałania osób trzecich (innych naszych wcieleń z ich/naszymi błędami i zasługami przednarodzeniowymi albo owego Jezusa wcielonego z Nieba - też z zewnętrzną wzorcową niekaralną historią).
Sądzę jednak, że najrozsądniej byłoby zastanowić się tylko nad sobą samym, nad swoją rzeczywistością. Być może nie mamy możliwości styku pośmiertnego z rzeczywistością żadnej innej osoby, już zmarłej, czy tej, która narodzi się po nas.
Wtedy wszystko zależy tylko od nas samych. Dobro, zło, wyrzuty sumienia, satysfakcja z godnego istnienia. To jest przynajmniej pewne, jak to, że myślimy więc istniejemy.
Myślimy o innych, o naszych zmarłych, tęsknimy za nimi a przecież nawet za ich życia nie mieliśmy dostępu do ich rzeczywistości tak od środka. Nie byliśmy nimi i nie możemy być nawet po reinkarnacji. Nie wiemy nawet dokładnie kim oni naprawdę byli, co myśleli o sobie, świecie i nas.
Zmartwychwstanie i spotkanie ich postaci zapamiętanych przez nas z pewnością będzie obfitować w niesamowite wzruszenia i radości, ale to oni sami muszą sami wiedzieć co z nimi jest.
ODPOWIEDZ

Wróć do „przeżycia religijne”