Pytania do Mędrca
Mistrzu, powiedz nam jak dojść do oświecenia! – Przekrzykiwał się tłum ludzi, jedne przez drugiego, w stronę starca siedzącego na starej bambusowej macie. Zbieranina ludzi, którzy nazwali się sami „uczniami”, przybyła do małej chatki wysoko w Tybetańskich górach, już wiele lat temu.
Do tej pory czekali dzielnie przed starą ruderą, cierpiąc niewygody i medytując w bólach, wierząc że sama aura mistrza ich uświęci. Po latach wielu miało już dość oczyszczających wyrzeczeń i niewygód. Iście ludzko pragnęli osiągnąć nirwanę… oczywiście nie sami. Tylko mistrz mógł im ją podarować.
– Święty!.. Ty spoczywasz w świetle! Pokornie błagamy zaprowadź nas do niego. – chóralnie zaintonował motłoch.
Uśmiech starego, zgarbionego człowieka, prawie nigdy nie schodził z jego starej, pomarszczonej twarzy. W tej chwili również obdarzał nim szczodrze zebranych, jednak wyraźnie biło od niego głębokie współczucie, gdy odezwał się zachrypłym głosem. – Dzieci, nie jestem mistrzem. Nie ma niczego co mógłbym odkryć, ponieważ nie ma nic ukrytego przed wami. Wszystko macie przed sobą.
- Nauczycielu widzimy, że przemawia przez ciebie wielka mądrość. Poznałeś swoją naturę, siedzisz i jesteś wolny od trudów życia. Niewzruszony, pełen spokoju…
- Tak.. – Przerwał starzec. – Jestem szczęśliwy.
– Jak to szczęśliwy? Jesteś oświecony!
- Czym jest oświecenie?
- Wystąpił pierwszy z brzegu najbardziej spragniony światła spełnienia i błogości. Bez namysłu z pełną powagą zaczął recytować. – Mistrzu, oświecenie to wyjście po za krąg inkarnacji, zobaczenie swojej istoty, swojej prawdziwej natury…
- Wszyscy widzicie swoją istotę. – Przerwał staruszek. Widząc zakłopotanie na twarzach zamknął oczy i spytał. – Jesteś?
- Jestem…
- Doświadczasz?
- Doświadczam…
- Wiec żyj, doświadczaj i bądź szczęśliwy.
- Ależ mistrzu! To marnowanie czasu. Śmierć przyjdzie po mnie i zastanie nieprzygotowanego…
- Nie przygotowanego na co? Dlaczego martwisz się o jutro? Dlaczego używasz pojęć których nie rozumiesz? – Nastała kompletna cisza. Starzec po dłuższej przerwie kontynuował. – Jesteś doświadczeniem…
Recytowaliście to tyle razy a nic nie rozumiecie. Jesteś „tu i teraz” jakiego więc „jutra” szukasz? … Czym jest śmierć?
- Nauczycielu, śmierć to koniec życia, koniec doświadczania… – Starzec wybuchł bardzo chrypiącym, aczkolwiek ciepłym śmiechem.
– Jeżeli śmierć to koniec doświadczania to jak możesz, zrobić coś po niej, nie doświadczając tego? Jeżeli jesteś doświadczeniem to nie możesz doświadczyć niedoświadczenia… bo to dalej doświadczenie… a jeżeli dalej doświadczasz to z definicji znaczy że żyjesz. Dlaczego nie widzicie, że śmierć względem was, to tylko paradoksalne pojęcie. Bez myślenia o śmierci da się żyć… Wy jednak zatracacie życie w myśleniu o czymś co nawet nie istnieje. – Starzec przestał się śmiać, otworzył oczy i spojrzał niezwykle przenikliwym wzrokiem jak by bezpośrednio w oczy każdego. – Widzę że wszyscy śpicie… Boicie się śmierci a przecież nie poznaliście czym jest życie.
– Mistrzu.. – Wyrwał się z ciszy ktoś z tłumu. – Naucz nas jak się przebudzić? Powiedz, czym jest życie?
- Nie mogę was nauczyć czym jest życie bo wy nim jesteście. Sami musicie sobie to uświadomić.
- Nauczycielu wskaż nam drogę. Będziemy podążać za twoimi wskazówkami, by osiągnąć w przyszłości, świadomość tak świętą jak Twoja.
- Świętą… – parsknął śmiechem staruch. Po czym uśmiechnął się z politowaniem. – Znów słowa których nie rozumiecie. – W tłumie zaczęły się szepty: „On bluźni, może przemawiają przez niego demony?” , „Czy on na pewno jest oświecony? „ . Starzec kontynuował.
- Dlaczego chcecie szukać czegoś czego nie można zgubić? Przestańcie szukać a znajdziecie.
- Mistrzu pokarz nam jak przestać szukać… – Dziadek odetchnął głęboko. Stare ciało zmęczone rozmową postanowiło wykrzesać z siebie jeszcze trochę mądrości.
- Koncepcja szukania wymaga koncepcji czasu, która jest tylko koncepcją. Waszą naturą jest doświadczanie w punkcie „tu i teraz”, tak więc do póki na coś czekacie nie możecie tego doświadczyć. Sami pozbawiacie się tej możliwości. Możecie doświadczyć siebie jedynie „teraz”… albo nie doświadczać siebie, bytując w iluzji, że kiedyś to nastąpi.
- Po chwili konfuzji, barwienie malującej się na twarzach zebranych, znów przemówił ktoś z tłumu. – Mistrzu.. a więc oświeć nas „teraz”!
- Staruszek nie odpowiedział. Po chwili głębszej medytacji, z lekką rezygnacją lecz również z nieskończonym współczuciem i miłością uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze… a wiec weźcie koraliki i nawleczcie je na nitkę… niech będzie ich powiedzmy… 108… Za ich pomocą będziecie medytować święte słowa które wam objawię. Każdy koralik to jedno powtórzenie. Medytować będziecie przynajmniej trzy razy dziennie… a niech tam cztery. Święte głoski które was uwolnią od przywiązań i oświecą… – Ostatnie zdanie ledwo przeszło starcowi przez gardło. Odchrząknął i z mocą zaintonował… – „Om mani padme hum” .
Om oznacza – dumę / pychę ,
Ma oznacza zazdrość / żądzę ,
Ni oznacza – namiętność / pożądanie ,
Pad oznacza – głupotę / uprzedzenie ,
Me oznacza – biedę / posiadanie ,
Hum oznacza – agresję / nienawiść .
Medytując wyzbędziecie się tego… niech będzie, nazwijmy to „zła”. Niech tak się stanie… idźcie! – Tłum pokłonił się i z szacunkiem, tyłem wycofał się za drzwi. W pomrukach tłumu już dało się słyszeć żarliwe mantrowanie. Niektórzy głośniej wychwalali mistrza nad mistrzami krzycząc „Jednak! Oświecony!” , „Wielki mistrz… Budda”, „Wcielenie Boga na ziemi…” . Gdy wszyscy wyszli w izbie został tylko jedne chłopiec. Zbliżył się do starego człowieka.
- Nauczycielu, przecież to co im kazałeś robić jest sprzeczne z tym co mówiłeś. Rzekłeś, że nie można poznać siebie, czekając niecierpliwie i pragnąc nieustannie. To da im oświecenie?
- Nie… ale chociaż przestaną myśleć o głupotach. Jeżeli już mają śnić to niech chociaż śnią sny o cnotach i pięknie. Kto wie… może jak się znudzą mantrowaniem i zaczną myśleć to ujrzą swoją naturę. – Staruszek znów się roześmiał. – …może gdy oczyszczą tępe główki z głupich myśli, dostrzegą zwierciadło świadomości. – Młodzieniec zamyślił się. Starzec z nadzieją spojrzał na chłopca. Było w nim coś, co wydawało się dawać nadzieję… starał się myśleć samodzielnie. Czegoś jednak jeszcze brakowało… Chłopiec wycofał się w niskim pokłonie wraz ze słowami.
– Dziękuje, zaprawdę jesteś oświecony mistrzu. – „A jednak potrzeba mu jeszcze czasu…” pomyślał starzec i wymruczał pod nosem. – Nie, nie jestem.
*****
Szukamy oświeconych… Chcemy mieć przewodników, autorytety. Niektórzy po prostu świadomie „doświadczają”. Po prostu żyją… bo cóż innego mieli by robić? …Racja, zawsze można jeszcze bawić się w zadawanie pytań i tworzenie odpowiedzi…
Oświecenie nie istnieje… a może istnieje? Jak ułożymy mu definicje to będzie istnieć dzięki nam. Nie zapominajmy jednak że to będzie etykietka. Mentalny obraz. Nie będzie to doświadczenie… a doświadczenia w etykiecie nie zamkniemy. Jest wiec sens nadużywać etykiet? Może jedynie jako „drogowskazów”. Chociaż czasem, postarajmy się doświadczyć swojej natury… wtedy będziemy świadomi, że etykiety są etykietami a nasze doświadczenie doświadczeniem.
Dopóki nie doświadczysz siebie znasz tylko etykietkę, którą myślisz że jesteś. Gdy doświadczysz, wszystkie etykietki wraz z etykietką „oświecenie” i etykietą „ja”, są już tylko etykietkami.