lawenda pisze:Tajemnica życia ma niewiele wspólnego z inteligencją. Wszechświat to wcale nie jest proces intelektualny. Intelekt jest pomocny, jest wspaniały, ale na razie wszystko przetwarzamy wyłącznie za jego pomocą, zamiast za pomocą naszych serc i mądrzejszej części nas samych.
Ale to jest z jakiejś opowieści typu paranormalne historie z pogranicza śmierci.
Zdaje się, że dalej jest mowa o reinkarnacji.
Lawenda wierzysz w reinkarnację i to jeszcze z Bogiem?
To mieszanina wybuchowa
http://www.astraldynamics.pl/artykul-20-drukuj.html
Ja jakoś nie mam zaufania do paranormalnych mętnych wywodów.
Z nauki coś wynika a z tego nie za bardzo.
lawenda pisze:A prawdziwa istota leży w tym niematerialnym, tam jest prawdziwa tajemnica. I dopóki naukowcy będą przenosić atomy z miejsca na miejsce to nie staną się panami życia i śmierci. Tego trzeba szukać w ''sercu''
Z resztą nigdy nie staniemy się panami życia i śmierci, jest nim Bóg.
Ależ owszem, staną się panami życia i śmierci.
Teraz też rozwalają nas na różne sposoby nie gorzej niż czyni to śmiertelny naturalny rozpad, tylko już złożyć nie potrafią.
A co do Boga to już pytałem.
Gdzie On jest w tym paradoksie, w którym nie wiadomo, czy ja nadal istnieję, czy ktoś drugi?
Drugi ja?
To też nieprawdziwe.
Rozwiązanie paradoksu jest ponad równością "ja".
Jeszcze poziom wyżej.
Jak to się dzieje, że widzimy śmierć kogokolwiek, a swojej własnej oczami innego już zobaczyć nie potrafimy?
A przecież wszystko nadal istnieje.
Więc może właśnie zobaczymy?
Może to jest ta tajemnica, której dotąd nie możemy rozgryść, bo nie jesteśmy i nie byliśmy jeszcze nikim, kto umiera?
Tylko wtedy co z nimi?
Czy oni wiedzą o tym istnieniu, które teraz trwa i o nas?
Bo nicości jak widać nigdzie nie ma, pomimo tylu już śmierci.
A jeżeli to są równi nam ludzie, pod względem tego czegoś podstawowego, to już dawno powinna zapanować kompletna nicość na zawsze, bo my przeszlibyśmy już cały "swój" los w którymś z poprzednich pokoleń istot.
I byśmy się już "wyczerpali' i skończyli...
Uważasz, że my dla wszystkich poprzednich losów jesteśmy czymś w rodzaju nieosiągalnej Tajemnicy istnienia?
Tak jak Bóg dla nas kiedy pomrzemy, a ktoś znowu będzie powtarzał los i powie jak wszyscy "To ja jestem"?
Jest paradoks nierozwiązywalny, ale nie wiem jak do tego wprowadzić Boga.
Czy sędzia ustalający tożsamość pozagrobowej duszy w zrekonstruowanym identycznym ciele naszego znajomego powinien zapytać:
Czy Pan istnieje Mr. Bóg?
