Papież i Ateiści
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
Re: Papież i Ateiści
"I oni powinni się z Ciebie śmiać."
Nie sądzę, że zmarli powinni się ze mnie śmiać, nie widzę powodu, a Ty? Myślę, że jesteś zwyczajnie niemiły.
"Ty się modlisz o ich zmartwychwstanie i powrót szczęśliwego istnienia a oni już są zbawieni i fruwają po Wszechświecie z aniołkami. Niestety jeszcze nie. Dopiero po nas wszystkich łącznie. Niebo to coś większego od Raju osoby po śmierci, która opuściła swoje ciało i resztę ludzkości."
Od kiedy Niebo to coś innego niż Raj? Mówisz, że dopiero po nas wszystkich łącznie będzie Niebo, nie wiem, kto Ci takie coś powiedział... Czyli jeżeli Ziemia czy ludzie umrą za 10 czy 100 milionów lat, to w grobie będę musiał tyle leżeć w nicości, żeby powstało Niebo? i że te wszystkie wierzenia, że zmarli na nas patrzą z Nieba są nieprawdziwe? Wielu ludzi, by się zawiodło słysząc to od Ciebie, bo wierzą, że zmarli już są w Niebie, tego chcieli i tego pragną, myślę, że rzadko, który myśli o tym, że będzie z nimi w Niebie po śmierci dopiero za 100 milionów lat jak ludzie i Ziemia umrze...
A może to jakieś Twoje wierzenia, lub bujna wyobraznia lub znak każą Ci tak myśleć, niestety zawiodę Cię, to nieprawda
"Teraz aktualnie jest już po śmiertelnej cielesnej rozłące ich z Tobą a Ciebie z nimi ale jeszcze przed powszechnym zmartwychwstaniem, Sądem Ostatecznym ( jak dana osoba przyczyniła się do dobra ogólnego wszystkich innych i całego świata nawet bezwiednie, w sytuacji daleko w czasie i przestrzeni od swojej doczesności) i wspólnym przeznaczeniem wiecznym."
Co to ma za znaczenie czy dana osoba zrobiła coś dla dobra całego świata, co to w ogóle za pisanie, dziecko, które umiera w wieku jednego roku, nie za bardzo mogło mieć wpływ na istnienie całego Świata, czy według Ciebie nie będzie go w Niebie? musisz zmienić swój światopogląd, bo o czasie, przestrzeni i przezneczaniu, akurat coś wiem,a według mnie dla Ciebie to tylko słówka i czcze gadanie Może wierzysz, że istnieje przeznaczenie wieczne, bo bez tego czułbyś się pusto, ale żeby zrozumieć przeznaczenie musiałbyś się z nim zmierzyć tutaj na Ziemi, wtedy byś wiedział o czym mówię... Pozdrawiam, bez urazy lubię Cię, bo czytam Twoje posty, jesteś bardzo wrażliwy i starasz się być pomocnym dla każdego odpisując na dużo postów, co bardzo cenię, bo nie każdy potrafi tak się skupić na innych, jednak marzenia co do mojej osoby pozostaw dla siebie, bo dla mnie to co piszesz to tylko bujna wyobraznia, nie podparta żadnymi sensownymi argumentami, to tylko słowa, choć nie powiem nie jednemu się to podoba, bo przecież każdy ma prawo żyć tak jak mu się podoba
Nie sądzę, że zmarli powinni się ze mnie śmiać, nie widzę powodu, a Ty? Myślę, że jesteś zwyczajnie niemiły.
"Ty się modlisz o ich zmartwychwstanie i powrót szczęśliwego istnienia a oni już są zbawieni i fruwają po Wszechświecie z aniołkami. Niestety jeszcze nie. Dopiero po nas wszystkich łącznie. Niebo to coś większego od Raju osoby po śmierci, która opuściła swoje ciało i resztę ludzkości."
Od kiedy Niebo to coś innego niż Raj? Mówisz, że dopiero po nas wszystkich łącznie będzie Niebo, nie wiem, kto Ci takie coś powiedział... Czyli jeżeli Ziemia czy ludzie umrą za 10 czy 100 milionów lat, to w grobie będę musiał tyle leżeć w nicości, żeby powstało Niebo? i że te wszystkie wierzenia, że zmarli na nas patrzą z Nieba są nieprawdziwe? Wielu ludzi, by się zawiodło słysząc to od Ciebie, bo wierzą, że zmarli już są w Niebie, tego chcieli i tego pragną, myślę, że rzadko, który myśli o tym, że będzie z nimi w Niebie po śmierci dopiero za 100 milionów lat jak ludzie i Ziemia umrze...
A może to jakieś Twoje wierzenia, lub bujna wyobraznia lub znak każą Ci tak myśleć, niestety zawiodę Cię, to nieprawda
"Teraz aktualnie jest już po śmiertelnej cielesnej rozłące ich z Tobą a Ciebie z nimi ale jeszcze przed powszechnym zmartwychwstaniem, Sądem Ostatecznym ( jak dana osoba przyczyniła się do dobra ogólnego wszystkich innych i całego świata nawet bezwiednie, w sytuacji daleko w czasie i przestrzeni od swojej doczesności) i wspólnym przeznaczeniem wiecznym."
Co to ma za znaczenie czy dana osoba zrobiła coś dla dobra całego świata, co to w ogóle za pisanie, dziecko, które umiera w wieku jednego roku, nie za bardzo mogło mieć wpływ na istnienie całego Świata, czy według Ciebie nie będzie go w Niebie? musisz zmienić swój światopogląd, bo o czasie, przestrzeni i przezneczaniu, akurat coś wiem,a według mnie dla Ciebie to tylko słówka i czcze gadanie Może wierzysz, że istnieje przeznaczenie wieczne, bo bez tego czułbyś się pusto, ale żeby zrozumieć przeznaczenie musiałbyś się z nim zmierzyć tutaj na Ziemi, wtedy byś wiedział o czym mówię... Pozdrawiam, bez urazy lubię Cię, bo czytam Twoje posty, jesteś bardzo wrażliwy i starasz się być pomocnym dla każdego odpisując na dużo postów, co bardzo cenię, bo nie każdy potrafi tak się skupić na innych, jednak marzenia co do mojej osoby pozostaw dla siebie, bo dla mnie to co piszesz to tylko bujna wyobraznia, nie podparta żadnymi sensownymi argumentami, to tylko słowa, choć nie powiem nie jednemu się to podoba, bo przecież każdy ma prawo żyć tak jak mu się podoba
Re: Papież i Ateiści
"Dla Niego wszyscy "żyją"."
Dla mnie też wszyscy żyją, to nie jest trudne, możesz czcić mnie jako Boga
Dla mnie też wszyscy żyją, to nie jest trudne, możesz czcić mnie jako Boga
Re: Papież i Ateiści
Jezus umierającemu przestępcy powiedział: "Dziś będziesz ze mną w raju", a nie "Dziś będziesz ze mną w niebie".Tomek1981 pisze:Od kiedy Niebo to coś innego niż Raj?
Jak widać powszechnie, dziś nieba jeszcze nie ma. Chyba się z tym zgodzisz obserwując aktualne powszechne istnienie w tym momencie.
Raj to oczekiwanie szczęśliwej zbawionej duszy na Niebo. Widzi już Boga, ale .. No właśnie to co z nami i całością Wszechświata brakuje do nieba. Czy sądzisz, że jakieś jednostki z przed kilkuset lat zbawione i przebywające u Boga miałyby niebo "obserwując" to co wyprawiają ich potomkowie tutaj, widząc całokształt bytu, ciągnące się przez lata okropne wojny, przestępstwa, głód, biedę, zło, itd.? A co na to Bóg? Jeszcze daleko do Nieba, tam, gdzie wszystko byłoby bez przerwy tak jak On - bezgrzeszne, nieśmiertelne i sensowne.
Niestety nic nie jest jeszcze przesądzone. Tylko osoby w raju mogą być już pewne swojego zbawienia i pobytu w wiecznej szczęśliwości ze wszystkimi zbawionymi nami z wszystkich czasów.
Tak jest nawet w katolicyzmie i taka jest wiara. O Salij wyraźnie odróżnia raj po śmierci, jako coś skromniejszego od powszechnego i już nieskażonego niczym Nieba po wypełnieniu się świata i Sądzie Ostatecznym.
Gdzieś w tym wykładzie to jest:
Re: Papież i Ateiści
Tak właśnieTomek1981 pisze:" Czyli jeżeli Ziemia czy ludzie umrą za 10 czy 100 milionów lat, to w grobie będę musiał tyle leżeć w nicości, żeby powstało Niebo?
Bo do nieba potrzebne jest też powszechne zmartwychwstanie i przemiana w chwalebne wszystkich ciał każdej osoby ludzkiej równej nam.
A to czekanie, to nie w nicości. Opisałeś właśnie swoją duszę. Każdy będzie czekał w sobie bez ciała. A co będzie robiła ta dusza wtedy po śmierci ciała to już możesz sobie wierzyć albo nie wierzyć, albo wyobrażać sobie. A najlepiej nie zastanawiać się nad tym przedwcześnie.
Można i tak być tylko sobą albo nikim.
Re: Papież i Ateiści
Bajki gadasz. Nie żyją i nie potrafisz zapewnić im czegoś tak aby to oni sami odczuli. A że my możemy ich pamiętać to jest naprawdę na niby, jeżeli i tak urwała im się rzeczywistość. Bóg może sprawić, że to oni sami coś z tego mają, a nie pamiętający ich żywi.Tomek1981 pisze:"Dla Niego wszyscy "żyją"."
Dla mnie też wszyscy żyją, to nie jest trudne, możesz czcić mnie jako Boga
Zgodzisz się chyba,że człowiek nie jest w stanie dokonać takiej sztuki.
Jeżeli sami przeminiemy a inni nowi potomkowie nasi będą tylko bezsilnie na to patrzeć to wtedy pojmiesz o co chodzi i to dla wszystkich, nawet tych, którzy odeszli przed naszym zaistnieniem w narodzinach.
Re: Papież i Ateiści
Najpierw wymyślają boga, żeby go czcić w małym gronie, potem narzucają tego boga innym i prześladują tych, którzy w niego nie wierzą. Posługują się różnymi straszakami, od tych nieziemskich, zamknięciem raju dla niewiernych, po te bardziej przyziemne - prześladowaniem i mordowaniem niewiernych.
Allāhu Akbar! I na kolana! Cezary, bóg jest jeden.
Allāhu Akbar! I na kolana! Cezary, bóg jest jeden.
Re: Papież i Ateiści
A my nie.Wspaniale pisze:
Allāhu Akbar! I na kolana! Cezary, bóg jest jeden.
Raczej jedna niemożliwa do uniknięcia "przyczyna" Boga- nasze istnienie i śmierć, oraz dalsza niewiadoma.
Albo na odwrót- Bóg był i będzie "przyczyną" naszego istnienia.
Re: Papież i Ateiści
Cezary dałeś sobie nawciskać o tym całym Sądzie Ostatecznym, Zmartwychwstaniach i Życiu Wiecznym W ogóle po co Ci to, życie wieczne, jak według Ciebie będzie to wyglądać? I gdzie to życie wieczne ma być? Ludzie chcą życia wiecznego, bo boją się Piekła, którego nie ma :p
Re: Papież i Ateiści
Po to, żeby nie być inną osobą, na przykład swoim dzieckiem w dowolnym pokoleniu naprzód. Ani na odwrót.Tomek1981 pisze:W ogóle po co Ci to, życie wieczne, jak według Ciebie będzie to wyglądać?
To ma tak wyglądać, że każda równoprawna osoba ludzka ma istnienie takie jak Zmartwychwstały Chrystus. Czyli wszystko co Bóg Stwórca daje swojemu dziecku. Nie mniej.
Gdzie ma być życie wieczne?
A gdzie był Wszechświat jak nie było żadnej świadomości? Będzie tam, gdzie my wszyscy.
Nie ma dopóki nie ma kto w nim siedzieć. Teraz już może być. Podobnie jak nie było a teraz może być nicość bez końca i przerwy.Tomek1981 pisze:Ludzie chcą życia wiecznego, bo boją się Piekła, którego nie ma :p
Re: Papież i Ateiści
Dobra. Ja widzę to innaczej. Wierzyłem kiedyś bardzo mocno w Boga i Chrystusa, dlatego nie życzę nikomu, by w Niego nie wierzył, bo kiedy wierzyłem w to wszystko i myślałem o tym, był to najlepszy czas w moim życiu, Bóg mnie nasłał itd. Byłem Świętym, Jezusem, Rozmawiałem ze zmarłymi, Nawracałem, Wierzyłem we wszystko co się da, bo uważałem, że jak nie wierzę we wszystko to jestem inny, jak wspomniałem był to najlepszy czas w moim życiu, bo być Świętym tu na Ziemi uważałem za cud. Rozmawiałem z Bogiem i myślałem, że Bóg rozmawia ze mną, chodziłem do Kościoła, gdzie wydawało mi się, że Ksiądz mówi o mnie, wszystko wydawało się tak jakbym był świętym, a nawet samym Bogiem. Możliwe, że Bóg tak nas wywyższył, żebyśmy czuli się Bogami na jego wzór, z biegiem czasu zaczełem zauważać jednak rzeczywistość. Nie jestem żadnym świętym, ale człowiekiem. Cieszę się z tego, bo od zawsze myślałem, że dzwigam grzechy innych ludzi. Wierzyłem w spowiedz, ale kiedy po wyznaniu grzechów księdzu, wciąż cały Świat się ze mnie śmiał, uznałem te spowiedzi za nieprawdę, to poprostu człowiek a nie żaden nasłany Święty od Boga, który wybacza nam grzechy. Grzech to przekłamanie, bo można się z nim męczyć bardzo długo, jak już pisałem wierzyłem we wszystko co mnie w życiu spotka i co jest Boskie, tak bardzo w to wierzyłem, że ucierpiałem na zdrowiu. Od czasu kiedy oddycham tak jakbym miał za godzinę umrzeć, innaczej spojrzałem na to wszystko, od 4 lat jestem obserwatorem pomiędzy kościołem a polityką, pomiędzy ateistami a wierzącymi i zastanawiam się gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce, Bóg przestał się już do mnie odzywać, zauważyłem, że kiedy się odzywał tylko się męczyłem, teraz kiedy przestał czuję ulgę. Nie boli mnie zastanawianie się czy On istnieje czy nie, nie boli mnie to, że nie chodze do Kościoła i Spowiedzi, patrzę na to innaczej, bardziej pod pryzmatem pieniędzy i zbrodni, dociera do mnie jacy zli są Księża, Ci pedofile. Dociera do mnie w co wierzę, w ten sam kościół co mordował miliony ludzi, by mieć swoją pozycję i władzę. Obserwuje Księży i Papierzy, słucham ich słów, dla mnie to tylko ludzie, którzy znalezli się na swoich miejscach biegiem ewolucji. Kościół i Ci ludzie są dobrzy, ale jak mam wierzyć w Jezusa, skoro dla Niego, by się znalezć w tym miejscu w którym są kościół mordował niewinne osoby, mogę wciąż wierzyć, ale na pewno nie uwierzę już w Kościół, bo choćby dawali miliony na potrzebujących i biednych dzieci, nie przekonają mnie, że swoją wiarę budowali na morderstwach, by się znalezć i nauczać o dobru. Ja nikogo nie zabiłem i przez okres mojego życia nauczyłem się czym jest dobro i dla mnie nie jest to pieniądz, w który wierzą wszyscy święci. Także mogą czynić dobro, ale dla mnie nigdy nie będzie to dobro, bo ten cały kościół i ludzie są naprawdę małej wiary. To takie przekonywanie ludzi do wierzenia w Jezusa za pieniądze, co już dawno nie ma nic wspólnego z wiarą w Jezusa. Światełko w kościele to nie jest Jezus, tylko światło wyprodukowane przez człowieka gdzieś w fabryce, podobnie Kościoły, budowane są za brudne pieniądze, przelane ludzką krwią, wszystkie religie, chrześcijaństwo, buddyzm, judaizm, islam, są podparte morderstwami i brudnymi sprawami co łatwo to zauważyć. Obecnie nie widzę na Świecie religi, która, by mnie zainteresowała, mimo iż jestem wierzący. Chcę tylko powiedzieć, że jest mi to niepotrzebne w przeciwieństwie do ludzi, którzy w to wierzą im dłużej żyje, tym mniej widzę w tym wszystkim Boskość, trudno mi się modlić do Boga o innych lub życie wieczne widząc jak umierają ludzie w szpitalach i niewinne dzieci, które nie doznały prawa istnienia na naszym pięknym świecie. Trudno mi patrzeć na chorych umysłowo, widząc jak się męczą w swoich urojeniach, które też miałem... Nic dla mnie nie znaczy nadzieja a teraz już nawet wiara. Nie chcę życia wiecznego, nie chcę żyć i uśmiechać się przez wieczność do Boga z setkami miliardów innych ludzi, którzy już umarli i umrą. Dla mnie nicość, może być zbawienna i szczęśliwa, nie chcę urodzić się pod postacią Sokoła czy Lwa, My jesteśmy tacy jak Oni, jak kotek, czy mucha, którą zabiliśmy. Czy mucha idzie do Nieba? Chyba nie, a dlaczego? Bo nie ma mózgu? Jeżeli ja idę do Nieba, to będę w nim również żył z setkami miliardów much, a tego nie chcę, bo znów będę je zabijał. w dzisiejszych czasach po latach wierzeń, widzę lepiej to, że lepiej żyć w nicości, tak jak w nicości żyłeś zanim się urodziłeś. Nie mamy prawa iść do Nieba, tylko dlatego, że mamy "rozwiniętą inteligencję" to tylko ewolucja a umrzemy tak samo, jak zwierzę i nie ma znaczenia czy jesteśmy inteligentni, bo i tak będzie nicość. Żyjąc możemy patrzeć, jak rozwija się ten Świat i korzystać z niego, bo naprawdę jest piękny. Lubię słońce i tęcze i wszystkich co żyją, bo ludzie teraz z natury są dobzi, mimo morderców i pedofilów jest ich dużo mniej niż w starożytności, pozostaje mi wierzyć, że nasz Świat się tak kiedyś rozwinie, że tych morderców nie będzie, bo tego akurat nie akceptuje. Wierzę, że ludzie zauważą co jest dobre a co złe i że nie będą wierzyć w pieniądz, przez który jest i było pełno morderstw, wierzę, że za mojego lub nie życia, ten pieniądz i cały pierdolony system zniknie, bo chodzby jedno morderstwo dla pieniądza jest złe. I jeżeli naprawdę ten Świat odróżnia dobro od zła, powinien to zauważyć. Może za milion lat Kościół postanowi, że pieniądz jest niepotrzebny i budujemy nową świadomość, wtedy chciałbym żyć i wierzyć Bo ja widziałem jak wygląda życie bez pieniądza i innych złych rzeczy, to było mi zesłane przez Boga w mojej podróży. Ale może była to Schiza. Mimo wszystko fajnie jest mi w to wierzyć. Lecz w obecnych czasach, mimo nawet udowodnienia, że Bóg istnieje, jest to niemożliwe. Światu potrzebny jest kop. Powtórne przyjście Jezusa. Ale czy to się zdarzy, nawet na tym forum jest człowiek, który w to wierzy, że przyjdzie Jezus Chrystus. Ja tego nie wiem, ale bardzo się, by to przydało. Drogi Cezary cieszę się, że wierzysz, że nadejdzie prawda ostateczna, bo jak pisałeś jest to w podstawach Chrześcijaństwa. Dobrze, ale gdybym urodził się w Indiach, nie byłbym chrześcijaninem pewnie a kiedy widzę co się teraz dzieje w Syrii, Afganistanie Iranie i innych podobnych, to wciąż toczy się walka o pieniądz i władzę, My żyjemy dużo spokojniej i to duża zasługa Chrześcijaństwa, ale za jaką cenę? Trudno mi być Chrześcijaninem. Nie przekonuje mnie jego historia, mimo iż chcą dobrze Pozdrawiam Swoją drogą, żaden Ksiądz, prócz kolędy za pieniądze, nie przyszedł mnie odwiedzić bezinteresownie, co widać jak się interesują swoimi wiernymi. A ja chodziłem po szpitalach wśród umierających, alkocholików i ćpunów, pedałów próbując ich przekonać na wiarę. Zmęczyło mnie to, już nikogo nie przekonuję do tego, że istnieje Bóg, chociaż lubię o tym pogadać. Dobra kończę, bo się rozpisałem. Do miłego
Re: Papież i Ateiści
No i właśnie w tym problem. Nie żyliśmy w żadnej nicości zanim się narodziliśmy. Nic z tych rzeczy. Istnienie było tak samo realne jak teraz. Czy uważasz wszystkie przeżycia groźnie i piękna innych niezliczonych świadomości wtedy za fikcyjne? Ich radość, cierpienie, tortury, nadzieję? A ich nicość, w którą wpadali po śmierci nie miała przypadkiem coś wspólnego z Twoją nicością, z której się wyłoniłeś i zaistniałeś w momencie narodzin?Tomek1981 pisze:..w dzisiejszych czasach po latach wierzeń, widzę lepiej to, że lepiej żyć w nicości, tak jak w nicości żyłeś zanim się urodziłeś. Nie mamy prawa iść do Nieba, tylko dlatego, że mamy "rozwiniętą inteligencję" to tylko ewolucja a umrzemy tak samo, jak zwierzę i nie ma znaczenia czy jesteśmy inteligentni, bo i tak będzie nicość. Żyjąc możemy patrzeć, jak rozwija się ten Świat i korzystać z niego, bo naprawdę jest piękny.
Nie sztuka wierzyć w świat innych ludzi, dzieci, którzy rodzą się jeszcze równocześnie z naszym istnieniem. Spróbuj uwierzyć w istnienie osoby ludzkiej narodzonej, kiedy już Ciebie dawno nie będzie po śmierci.
Jej przeżycia i samoświadomość będzie tak samo realna jak każdego z nas. Czyli co się stanie z istnieniem?
Bez Ciebie każdy może podszyć się pod Twoje rzekome wcielenie, nawet jak Ciebie nie było i nie będzie. I jak zaprzeczysz ich realnemu życiu i własnemu "ja"? Tu jest cała Tajemnica wiary.
Czy ta ich radość istnienia, cierpienia, śmierć, to życie między śmiercią a zmartwychwstaniem?
Według mnie nie. Każda osoba niezależnie trwa cały czas. Po śmierci ciała już w ostateczności pozadoczesnej. Ale powiedz to sobie teraz po śmierci swoich przodków od pierwszej świadomej siebie i świata istoty. Ich istnienie było tak samo prawdziwe, los ciała i jego przeżycia niepodważalne i ich "ja" tak samo realne. A jednak się nie skończyło. Po nas dopiero ma się skończyć? Dlaczego jesteśmy tak (wątpliwie) uprzywilejowani w całej czasoprzestrzeni? Czy zajdzie jakaś reinkarnacja?
„Kościół stwierdza dalsze istnienie i życie po śmierci elementu duchowego, obdarzonego świadomością i wolą, w taki sposób, że ludzkie »ja« trwa nadal. Na oznaczenie tego elementu Kościół posługuje się słowem »dusza«, dobrze znanym w Piśmie Świętym i Tradycji. Chociaż wyraz ten przybiera w Biblii różne znaczenie, Kościół uważa jednak, że nie ma po temu żadnej racji, aby go odrzucić, owszem – uznaje za rzecz bezwzględnie konieczną mieć jakiś środek słowny dla uzasadnienia wiary chrześcijańskiej” (List Kongregacji Doktryny Wiary w sprawie niektórych zagadnień związanych z eschatologią, 17.05.1979).
"Życie pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem"
http://www.milujciesie.org.pl/nr/temat_ ... ia_a1.html
Ostatnio zmieniony pn cze 03, 2013 1:52 pm przez cezary123, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Papież i Ateiści
Ja nie wiem, bo do Kościoła chodzę raz na rok, a do innych świątyń innych religii wcale.Krytyka historii ludzkiej jest uzasadniona, a ludzie wierzący przecież uczestniczyli w niej cały czas.Tomek1981 pisze:Światełko w kościele to nie jest Jezus, tylko światło wyprodukowane przez człowieka gdzieś w fabryce, podobnie Kościoły, budowane są za brudne pieniądze, przelane ludzką krwią, wszystkie religie, chrześcijaństwo, buddyzm, judaizm, islam, są podparte morderstwami i brudnymi sprawami co łatwo to zauważyć. Obecnie nie widzę na Świecie religi, która, by mnie zainteresowała, mimo iż jestem wierzący.
Uważam, że nie ma powodu, dla którego jakaś religia miałaby być ważniejsza od innych, ale nie tyle interesują mnie obrzędy i przeżycia religijne, co wspólna przyczyna wiary. Na pewno nie fikcyjna i dotycząca tego samego istnienia od początku. Reszta to naleciałości kulturowo- cywilizacyjne i tradycje,w zależności od miejsca i czasu powstawania wierzeń które tworzą takie różnice. Oczywiście niektóre religie są naiwne niektóre groźne, jedne płytsze, drugie głębsze. Ale pod tym wszystkim zawsze można dotrzeć do jednego- tajemnicy naszego równoprawnego istnienia i losu każdej jednostkowej osoby ludzkiej. Bo przecież nie żyjemy teraz drugi raz po kimś z dawnych czasów. A choć przecież on tego nie doświadcza rzeczywistość nam osobiście jeszcze nie znikła.I nie wiadomo jak to będzie dalej w istnieniu jednostki.
A to co Ty w końcu chcesz?Tomek1981 pisze: Chcę tylko powiedzieć, że jest mi to niepotrzebne w przeciwieństwie do ludzi, którzy w to wierzą im dłużej żyje, tym mniej widzę w tym wszystkim Boskość, trudno mi się modlić do Boga o innych lub życie wieczne widząc jak umierają ludzie w szpitalach i niewinne dzieci, które nie doznały prawa istnienia na naszym pięknym świecie. Trudno mi patrzeć na chorych umysłowo, widząc jak się męczą w swoich urojeniach, które też miałem... Nic dla mnie nie znaczy nadzieja a teraz już nawet wiara. Nie chcę życia wiecznego, nie chcę żyć i uśmiechać się przez wieczność do Boga z setkami miliardów innych ludzi, którzy już umarli i umrą.
Re: Papież i Ateiści
A to co Ty w końcu chcesz?
Nie mam dużych wymagań Wystarczyło, by mi żeby wszyscy byli zdrowi i żeby nie było cierpienia tutaj na Ziemi, niestety zawsze urodzi się ktoś chory, lub zachoruje w trakcie istnienia. Wiesz... Kiedyś miałem taką sytuację, że w Niemczech spotkałem chorego człowieka ze Słowacji, było to na dworcu, ciągle coś krzyczał, wyzywał, wydawał się być bardzo samotny i zagubiony nie zauważalny przez nikogo, zresztą podobnie jak ja wtedy, jakoś tak się stało, że spotkaliśmy się dwa razy, ja wiedziałem, że On potrzebuje pomocy, już nie wiem jak to się stało, ale spotkaliśmy się i bardzo chciałem mu pomóc, czułem, że potrafię, chociaż rozmawialiśmy w różnych językach, tak jakoś się stało, że spojrzałem mu w oczy i widziałem, że jest bardzo chory, nie spuszczałem z niego wzroku, podążałem tylko oczami za jego oczami, które wołały o pomoc... mówiły CZŁOWIEKU POWIEDZ MI, ŻE NIE JESTEM CHORY, BO CIERPIĘ. To trwało bardzo krótko, ale tymi moimi oczami, pokazałem mu, że nie jest sam, że nie jest chory, że jest silny i jedyny. Jego wzrok się uspokoił, stał się w minutę silnym człowiekiem, a potem jak się okazało przyjacielem. Byłem bezdomny, On chyba też... chociaż wiem, że czekał na pociąg do Bratysławy, bo mówił mi to przy pierwszym spotkaniu, tak zrozumiałem. Wziął mnie na bok silny jak nigdy, poszliśmy do takiej wnęki poza peronem, wyjął koc i mi dał, bo wiedział, że mi zimno. Był silny jak nigdy, chociaż nic nie rozmawialiśmy wspieraliśmy się myślami i tak spędziliśmy tam noc pod kocem, mimo iż byłem bez pieniędzy, dowodu to poszedłem z rana do baru poprosić o Hot Doga, byłem bardzo głodny, ale zostawiłem mu połowę tego hod doga gdy jeszcze spał i poszedłem Pod wieczór chciałem zobaczyć czy go jeszcze spotkam. Spotkałem, szedł na peron do pociągu, pomachałem mu, ale się obrucił i poszedł... Poszedłem w miejsce gdzie razem spaliśmy i zdziwiłem się bardzo, bo zostawił mi koc w którym spaliśmy Czułem, że go więcej nie zobaczę, ale wiedziałem, że jesteśmy przyjaciółmi. I wiesz... Chodzi mi o to, że wierzyłem, że go uzdrowiłem, czułem się jak Jezus, chociaż wiedziałem, że nim nie jestem... Od tamtej pory wierzę w uzdrowienia i dlatego chciałbym żeby wszyscy byli zdrowi. Myślę, że przyczyną Schizofremii jest samotność, długo się nad tym zastanawiałem. Kilka dni pózniej gdzieś straciłem ten koc, jednak mimo tego, że miałem pod sobą cały Świat (bo myślałem, że jestem w Big Braderze Świata, stworzonego przez miliarderów hehe) to kiedy bardzo potrzebowałem nowego koca, to nie długi czas potem znalazłem piękny koc na płocie. Pomyślałem wtedy, że jakiś dobry człowiek zostawił mi ten koc za dobre uczynki i tak jakiś czas chodziłem po Niemczech z tym kocem, czując się jak bezdomny Święty. Fajnie było. Myślałem, że zmieniają specjalnie dla mnie rozkład jazdy pociągów, bo przez pół roku nie mogłem wsiąść w właściwy pociąg do Berlina a potem do Polski... i tak krążyłem, najpierw po Holandii a potem Niemczech, jeżdząc pociągami i pieszo tak długo, że aż miałem popękane i poranione stopy. Dzieliłem się myślami ze światem i świat to odwzajemniał. Czasem lądowałem na Policji, gdzie często w Celach słyszałem płacz dzieci, a ja myślałem, że to płacz dzieci, którzy cierpią a ja mam zbawić Świat itd. bo bardzo kochałem dzieci jak nasz zmarły Papież. Ale to tylko część historii, jedna chwila, byłem tam pół roku a w jednym dniu działo się tyle co u nie jednego przez całe życie, tak wtedy myślałem. Dlatego moim marzeniem jest, żeby ludzie byli zdrowi. Dlatego też jestem tutaj na tym forum, by się podzielić wiedzą i pomóc, tak jak Wy to robicie. To zdrowie może być po śmierci, ale ja wolałbym, żeby było tutaj, i w to wierzę, to tyle
Nie mam dużych wymagań Wystarczyło, by mi żeby wszyscy byli zdrowi i żeby nie było cierpienia tutaj na Ziemi, niestety zawsze urodzi się ktoś chory, lub zachoruje w trakcie istnienia. Wiesz... Kiedyś miałem taką sytuację, że w Niemczech spotkałem chorego człowieka ze Słowacji, było to na dworcu, ciągle coś krzyczał, wyzywał, wydawał się być bardzo samotny i zagubiony nie zauważalny przez nikogo, zresztą podobnie jak ja wtedy, jakoś tak się stało, że spotkaliśmy się dwa razy, ja wiedziałem, że On potrzebuje pomocy, już nie wiem jak to się stało, ale spotkaliśmy się i bardzo chciałem mu pomóc, czułem, że potrafię, chociaż rozmawialiśmy w różnych językach, tak jakoś się stało, że spojrzałem mu w oczy i widziałem, że jest bardzo chory, nie spuszczałem z niego wzroku, podążałem tylko oczami za jego oczami, które wołały o pomoc... mówiły CZŁOWIEKU POWIEDZ MI, ŻE NIE JESTEM CHORY, BO CIERPIĘ. To trwało bardzo krótko, ale tymi moimi oczami, pokazałem mu, że nie jest sam, że nie jest chory, że jest silny i jedyny. Jego wzrok się uspokoił, stał się w minutę silnym człowiekiem, a potem jak się okazało przyjacielem. Byłem bezdomny, On chyba też... chociaż wiem, że czekał na pociąg do Bratysławy, bo mówił mi to przy pierwszym spotkaniu, tak zrozumiałem. Wziął mnie na bok silny jak nigdy, poszliśmy do takiej wnęki poza peronem, wyjął koc i mi dał, bo wiedział, że mi zimno. Był silny jak nigdy, chociaż nic nie rozmawialiśmy wspieraliśmy się myślami i tak spędziliśmy tam noc pod kocem, mimo iż byłem bez pieniędzy, dowodu to poszedłem z rana do baru poprosić o Hot Doga, byłem bardzo głodny, ale zostawiłem mu połowę tego hod doga gdy jeszcze spał i poszedłem Pod wieczór chciałem zobaczyć czy go jeszcze spotkam. Spotkałem, szedł na peron do pociągu, pomachałem mu, ale się obrucił i poszedł... Poszedłem w miejsce gdzie razem spaliśmy i zdziwiłem się bardzo, bo zostawił mi koc w którym spaliśmy Czułem, że go więcej nie zobaczę, ale wiedziałem, że jesteśmy przyjaciółmi. I wiesz... Chodzi mi o to, że wierzyłem, że go uzdrowiłem, czułem się jak Jezus, chociaż wiedziałem, że nim nie jestem... Od tamtej pory wierzę w uzdrowienia i dlatego chciałbym żeby wszyscy byli zdrowi. Myślę, że przyczyną Schizofremii jest samotność, długo się nad tym zastanawiałem. Kilka dni pózniej gdzieś straciłem ten koc, jednak mimo tego, że miałem pod sobą cały Świat (bo myślałem, że jestem w Big Braderze Świata, stworzonego przez miliarderów hehe) to kiedy bardzo potrzebowałem nowego koca, to nie długi czas potem znalazłem piękny koc na płocie. Pomyślałem wtedy, że jakiś dobry człowiek zostawił mi ten koc za dobre uczynki i tak jakiś czas chodziłem po Niemczech z tym kocem, czując się jak bezdomny Święty. Fajnie było. Myślałem, że zmieniają specjalnie dla mnie rozkład jazdy pociągów, bo przez pół roku nie mogłem wsiąść w właściwy pociąg do Berlina a potem do Polski... i tak krążyłem, najpierw po Holandii a potem Niemczech, jeżdząc pociągami i pieszo tak długo, że aż miałem popękane i poranione stopy. Dzieliłem się myślami ze światem i świat to odwzajemniał. Czasem lądowałem na Policji, gdzie często w Celach słyszałem płacz dzieci, a ja myślałem, że to płacz dzieci, którzy cierpią a ja mam zbawić Świat itd. bo bardzo kochałem dzieci jak nasz zmarły Papież. Ale to tylko część historii, jedna chwila, byłem tam pół roku a w jednym dniu działo się tyle co u nie jednego przez całe życie, tak wtedy myślałem. Dlatego moim marzeniem jest, żeby ludzie byli zdrowi. Dlatego też jestem tutaj na tym forum, by się podzielić wiedzą i pomóc, tak jak Wy to robicie. To zdrowie może być po śmierci, ale ja wolałbym, żeby było tutaj, i w to wierzę, to tyle
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Papież i Ateiści
Wy jak chcecie, ale ja tam idę do piekła. Już mam miejsce zarezerwowane. W niebie nudno, trzeba "sławić chwałę Pana" i niczego innego nie ma tam do roboty, a w piekle przynajmniej będą orgie. I w ogóle jest wiele cieplej.
Dowcip ukazuje manowce takich czczych dyskusji, w których sprawy nieba i piekła są brane dosłownie. Stany psychiczne są w nich traktowane jako fizyczne przedmioty, realne miejsca, etc.
Dowcip ukazuje manowce takich czczych dyskusji, w których sprawy nieba i piekła są brane dosłownie. Stany psychiczne są w nich traktowane jako fizyczne przedmioty, realne miejsca, etc.
Re: Papież i Ateiści
Stany istnienia osoby.zbyszek pisze:
Dowcip ukazuje manowce takich czczych dyskusji, w których sprawy nieba i piekła są brane dosłownie. Stany psychiczne są w nich traktowane jako fizyczne przedmioty, realne miejsca, etc.
To nie są stany psychiczne.
Nikt przecież z wierzących nie twierdzi, że niebo albo piekło już istnieje, skoro to ma być czyjś stan po nieodwracalnym końcu.