Schizofrenia a refundacja leków
Moderator: moderatorzy
Schizofrenia a refundacja leków
Ten artykuł z "Gazety Wyborczej" ("Psychiatrzy alarmują: Refundacja leków mnoży schizofreników", http://wyborcza.pl/1,75248,12823610,Psy ... nikow.html) jest bardzo niepokojący: okazuje się, że schizofrenię najprawdopodobniej diagnozuje się w naszym kraju "na wyrost", żeby zdiagnozowane w ten sposób osoby miały prawo do 100-procentowej refundacji leków. Zdaniem prof. Andrzeja Kiejny z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu to wyjaśnia, dlaczego w 2007 roku na 100 tys. Polaków przypadało 78,7 osoby z rozpoznaną schizofrenią, w 2008 roku 86,6, a w 2009 roku - 89,9.
Wiadomo, jak miażdżąca jest diagnoza schizofrenii dla wielu osób i jak silnie stygmatyzowani są "schizofrenicy" w naszym społeczeństwie. Wiadomo, że wciąż bardzo często przedstawia się schizofrenię jako nieuleczalną, trwającą całe życie chorobę. Praktyki "troskliwych" psychiatrów są więc szokującym nadużyciem.
Miałam rosnące wątpliwości co do własnej diagnozy (F20 zdiagnozowano u mnie po jednym, trwającym miesiąc epizodzie - np. w USA przy trwających miesiąc objawach psychotycznych w ogóle nie diagnozuje się schizofrenii; brak jakichkolwiek objawów negatywnych i bezproblemowy powrót do normalnego życia nie przekonały psychiatrów do modyfikacji diagnozy; psychiatra z tytułem doktorskim pod wrażeniem mojej energii orzekł, że widać mam schizofrenię "z komponentem afektywnym"). Ten artykuł jeszcze pogłębił moje wątpliwości.
Wiadomo, jak miażdżąca jest diagnoza schizofrenii dla wielu osób i jak silnie stygmatyzowani są "schizofrenicy" w naszym społeczeństwie. Wiadomo, że wciąż bardzo często przedstawia się schizofrenię jako nieuleczalną, trwającą całe życie chorobę. Praktyki "troskliwych" psychiatrów są więc szokującym nadużyciem.
Miałam rosnące wątpliwości co do własnej diagnozy (F20 zdiagnozowano u mnie po jednym, trwającym miesiąc epizodzie - np. w USA przy trwających miesiąc objawach psychotycznych w ogóle nie diagnozuje się schizofrenii; brak jakichkolwiek objawów negatywnych i bezproblemowy powrót do normalnego życia nie przekonały psychiatrów do modyfikacji diagnozy; psychiatra z tytułem doktorskim pod wrażeniem mojej energii orzekł, że widać mam schizofrenię "z komponentem afektywnym"). Ten artykuł jeszcze pogłębił moje wątpliwości.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Schizofrenia a refundacja leków
To zjawisko ma dwie strony. Na forum są osoby, które proszą swoich lekarzy o wypisywanie diagnozy "schizofrenia", żeby mieć prawo do ryczałtu na leki. W innym przypadku są zmuszeni do pełnej płatności za leki, an co ich nie stać.
Sama miałam taki przypadek, gdy po receptę na leki musiałam zgłosić się do swojego lekarza rodzinnego, a na rozpoznaniu od lekarza prowadzącego miałam wypisane "zaburzenia schizoafektywne", czy coś w tym rodzaju. Musiałam jeszcze raz udać się do lekarza prowadzącego po zmianę rozpoznania, gdyż inaczej musiałabym zapłacić około 200 złotych za lek. Lek, który jest mi potrzebny, by normalnie funkcjonować. Po zmianie w dokumentacji za lek zapłaciłam 5 złotych.
Uważam, że osoby chore na wszystkie zaburzenia psychiczne powinny mieć prawo do zakupu leków w ramach ryczałtu. Wtedy nie mnożono by "schizofreników" na potęgę.
Pozdrawiam.m.
Sama miałam taki przypadek, gdy po receptę na leki musiałam zgłosić się do swojego lekarza rodzinnego, a na rozpoznaniu od lekarza prowadzącego miałam wypisane "zaburzenia schizoafektywne", czy coś w tym rodzaju. Musiałam jeszcze raz udać się do lekarza prowadzącego po zmianę rozpoznania, gdyż inaczej musiałabym zapłacić około 200 złotych za lek. Lek, który jest mi potrzebny, by normalnie funkcjonować. Po zmianie w dokumentacji za lek zapłaciłam 5 złotych.
Uważam, że osoby chore na wszystkie zaburzenia psychiczne powinny mieć prawo do zakupu leków w ramach ryczałtu. Wtedy nie mnożono by "schizofreników" na potęgę.
Pozdrawiam.m.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
No tak jest. Ja sam, gdyby nie refundacja, miałbym stwierdzone zaburzenia schizoafektywne, typ depresyjny.
Dlatego system refundacji leków w Polsce jest chory.
Dlatego system refundacji leków w Polsce jest chory.

Re: Schizofrenia a refundacja leków
Mam jakieś takie skojarzenia z chocholim tańcem!
...bo przecież wymienione w artykule leki II generacji też żadnym cudem tak naprawdę nie są...
...i są też inne mechanizmy mnożenia ilości chorych niż tylko ten generowany przez określony sposób refundacji leków...
Może są jakieś kręgi zainteresowane tym, aby chorych na schizofrenię było jak najwięcej, a nie jak najmniej???
Nie śmiem dalej snuć hipotez, bo mi leki zwiększą!
...bo przecież wymienione w artykule leki II generacji też żadnym cudem tak naprawdę nie są...
...i są też inne mechanizmy mnożenia ilości chorych niż tylko ten generowany przez określony sposób refundacji leków...
Może są jakieś kręgi zainteresowane tym, aby chorych na schizofrenię było jak najwięcej, a nie jak najmniej???
Nie śmiem dalej snuć hipotez, bo mi leki zwiększą!
Re: Schizofrenia a refundacja leków
To bardzo smutne, że niektórzy sami proszą o wypisanie takiej diagnozy tylko ze względu na refundację, zwłaszcza że to przecież w papierach chyba zostaje na zawsze, niezależnie od późniejszych doświadczeń tak zdiagnozowanej osoby ... I tak dobrze, że - inaczej niż np. w Wielkiej Brytanii - informacje o takiej diagnozie nie są chyba przekazywane "zwykłym" przychodniom, zwłaszcza że według brytyjskich badań lekarze I kontaktu gorzej traktują pacjentów z diagnozą schizofrenii.moi pisze:To zjawisko ma dwie strony. Na forum są osoby, które proszą swoich lekarzy o wypisywanie diagnozy "schizofrenia", żeby mieć prawo do ryczałtu na leki.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Diagnoza może być przecież zmienna.Joanna_S pisze:To bardzo smutne, że niektórzy sami proszą o wypisanie takiej diagnozy tylko ze względu na refundację, zwłaszcza że to przecież w papierach chyba zostaje na zawsze, niezależnie od późniejszych doświadczeń tak zdiagnozowanej osoby ...moi pisze:To zjawisko ma dwie strony. Na forum są osoby, które proszą swoich lekarzy o wypisywanie diagnozy "schizofrenia", żeby mieć prawo do ryczałtu na leki.
I dziwisz się, że ludzi nie stać na zapłacenie za lek 200 złotych?
Pozdrawiam.m.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Masz świętą rację: wielu uważa, że tak naprawdę nie ma znaczących różnic między lekami I i II generacji. Nawet ryzyko dyskinez późnych jest w rzeczywistości tylko nieznacznie zmniejszone (zob. np. Scott W. Woods i in., "Incidence of Tardive Dyskinesia With Atypical Versus Conventional Antipsychotic Medications: A Prospective Cohort Study", Journal of Clinical Psychiatry, kwiecień 2010, nr 71/4, http://psychrights.org/research/digest/ ... cs2010.pdf , gdzie piszą, że częstotliwość dyskinez pozostaje podobna do tej z lat 80. XX wieku).hvp2 pisze: ...bo przecież wymienione w artykule leki II generacji też żadnym cudem tak naprawdę nie są...
To bardzo ciekawy wątek - może napiszesz więcej o tych mechanizmach ......i są też inne mechanizmy mnożenia ilości chorych niż tylko ten generowany przez określony sposób refundacji leków...
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Napisałam, że uważam to za bardzo smutne - to wcale nie znaczy, że dziwi mnie taka postawa. Sama akurat mam takie nastawienie, że (chociaż do bogatych się nie zaliczam) nawet gdybym uważała, że muszę brać leki, wolałabym za nie płacić 200 złotych niż prosić o to, by wpisano mi w diagnozie "schizofrenia": ta diagnoza nie była dla mnie, na szczęście, miażdżąca, ale bardzo przykra i zaskakująca.moi pisze: Diagnoza może być przecież zmienna.
I dziwisz się, że ludzi nie stać na zapłacenie za lek 200 złotych?
Moi, piszesz, że diagnoza może być zmienna. Niestety ci psychiatrzy, z którymi się zetknęłam, nie przejawiali gotowości do zmiany diagnozy, chociaż podjęłam szereg prób w tym kierunku. Kiedy przeczytałam artykuł o ostrych i przemijających zaburzeniach psychotycznych, gdzie podano, że są one spowodowane silnie stresującymi przeżyciami i że objawy psychotyczne trwają wtedy do miesiąca, rozmawiałam o tym z psychiatrą, tłumacząc mu, że ten opis bardzo do mnie pasuje, o wiele bardziej niż opis schizofrenii. On jednak uważał, że takie zaburzenia rozpoznaje się wtedy, kiedy objawy psychotyczne trwają krócej niż 2 tygodnie, a już to, że atak psychozy był u mnie ewidentnie związany z bardzo bolesnym i zaskakującym dla mnie przeżyciem w ogóle go nie interesowało (podobnie jak w ogóle okoliczności mojego zachorowania).
Nie wiem, czy udałoby mi się przekonać jakiegoś psychiatrę, by zmienił diagnozę, bo oni chyba bardzo często po prostu trzymają się tego, co orzeczono wcześniej: takie przynajmniej odnoszę wrażenie ... Ci, z którymi się zetknęłam, najwyraźniej uznali, że pasuje do mnie etykietka "schizofreniczki" i że mam się z tym najzwyczajniej w świecie pogodzić.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Wszystko zależy od lekarza. Ja miałam objawy utrzymujące się kilka miesięcy, byłam z tego powodu trzykrotnie hospitalizowania, a na wypisie ze szpitala miałam diagnozę "ostre i przemijające zaburzenia psychotyczne".
Miałaś pecha, jeśli chodzi o lekarza i -z tego, co już czytałam- do sposobu leczenia. Nic więc dziwnego, że krytykujesz farmakoterapię i tradycyjne metody leczenia.
Ja, mimo trzykrotnej hospitalizacji i braku kontaktu ze mną przy przyjęciu do szpitala, nie miałam żadnych problemów z wychodzeniem na zewnątrz szpitala (do ogrodu, który notabene wcale nie był strzeżony, czy odgrodzony, można go było swobodnie opuścić i wyjść na ulicę), a po miesiącu - mogłam już wychodzić poza teren szpitala krótkie na wyjścia i przepustki.
Różnimy się doświadczeniami i tym samym podejściem do farmakoterapii i tradycyjnych metod leczenia. Ja nie szukam alternatywy, bo tradycyjne podejście mi wystarcza. Z Tobą jest inaczej. Wydaje mi się jednak, że nie jesteś do końca obiektywna w swoim krytykowaniu systemu- na przeszkodzie stoją tu te negatywne doświadczenia związane z lekarzami, leczeniem, hospitalizacją i farmakoterapią.
Pozdrawiam.m.
Miałaś pecha, jeśli chodzi o lekarza i -z tego, co już czytałam- do sposobu leczenia. Nic więc dziwnego, że krytykujesz farmakoterapię i tradycyjne metody leczenia.
Ja, mimo trzykrotnej hospitalizacji i braku kontaktu ze mną przy przyjęciu do szpitala, nie miałam żadnych problemów z wychodzeniem na zewnątrz szpitala (do ogrodu, który notabene wcale nie był strzeżony, czy odgrodzony, można go było swobodnie opuścić i wyjść na ulicę), a po miesiącu - mogłam już wychodzić poza teren szpitala krótkie na wyjścia i przepustki.
Różnimy się doświadczeniami i tym samym podejściem do farmakoterapii i tradycyjnych metod leczenia. Ja nie szukam alternatywy, bo tradycyjne podejście mi wystarcza. Z Tobą jest inaczej. Wydaje mi się jednak, że nie jesteś do końca obiektywna w swoim krytykowaniu systemu- na przeszkodzie stoją tu te negatywne doświadczenia związane z lekarzami, leczeniem, hospitalizacją i farmakoterapią.
Pozdrawiam.m.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
nie spotkalam sie z tym zeby mnie lekarze pierwszego kontaktu zle traktowali, wrecz przeciwnie mam swoja ulubiona lekarke i do niej zawsze ide jest bardzo pomocna zawsze mi sie pyta co jeszcze chce jakie badania czy leki.zwłaszcza że według brytyjskich badań lekarze I kontaktu gorzej traktują pacjentów z diagnozą schizofrenii.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Jednym takim mechanizmem jest poszerzenie kryteriów stwierdzania schizofrenii między DSMIII (być może DSMIII R), a DSM IV. To jest skala w pewnym stopniu globalna ze względu na wiodącą rolę USA w świecie zachodnim.Joanna_S pisze:To bardzo ciekawy wątek - może napiszesz więcej o tych mechanizmach .hvp2 pisze:...i są też inne mechanizmy mnożenia ilości chorych niż tylko ten generowany przez określony sposób refundacji leków...
(Nie pamiętam dokładnie tych numerów DSM, ale pamiętam, że np. z wydania poprzedniego na kolejne wydanie poszerzono definicję urojeń. W tym dawniejszym wydaniu o schizofrenii miały świadczyć jedynie "urojenia o treści niemożliwej do zaistnienia" bodajże.)
O drugim mechaniźmie świadczy raport NIK-u, który stwierdził nieprzydatność Warsztatów Terapii Zajęciowych w przywracaniu chorych rynkowi pracy. (Istnieje też raport NIK-u o nierespektowaniu praw pacjentów w szpitalach psychiatrycznych, ale to off-topic).
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Mimo wiodącej roli USA są jednak różnice w diagnozowaniu schizofrenii między poszczególnymi krajami - w USA schizofrenię orzeka się po 6 miesiącach utrzymywania się objawów. Jeśli objawy utrzymują się w okresie 1-6 miesięcy, diagnozuje się "zaburzenia schizofrenopodobne" ("schizophreniform disorder"), jeśli do 1 miesiąca - "krótkie zaburzenia psychotyczne"/"psychozę reaktywną" ("brief psychotic disorder"/"reactive psychosis"). Tak więc nie jestem pewna, czy rzeczywiście amerykańskie praktyki mają aż tak silny wpływ na praktyki polskie, gdzie schizofrenię (przynajmniej w niektórych regionach) diagnozuje się o wiele szybciej.hvp2 pisze:Jednym takim mechanizmem jest poszerzenie kryteriów stwierdzania schizofrenii między DSMIII (być może DSMIII R), a DSM IV. To jest skala w pewnym stopniu globalna ze względu na wiodącą rolę USA w świecie zachodnim.
A co masz konkretnie na myśli, pisząc, że to drugi mechanizm "mnożenia schizofreników" ?O drugim mechaniźmie świadczy raport NIK-u, który stwierdził nieprzydatność Warsztatów Terapii Zajęciowych w przywracaniu chorych rynkowi pracy.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Świetnie, że Ty masz takie pozytywne doświadczenia - ja nie wiem, w jakim stopniu to prawda z tym gorszym traktowaniem osób z diagnozą schizofrenii, ale skoro tak im wyszło w badaniach, to widać niektórzy się skarżą ...nie spotkalam sie z tym zeby mnie lekarze pierwszego kontaktu zle traktowali, wrecz przeciwnie mam swoja ulubiona lekarke i do niej zawsze ide jest bardzo pomocna zawsze mi sie pyta co jeszcze chce jakie badania czy leki.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Nie chodzi mi o amerykanskie praktyki jako takie, ale o ilustrację istniejącego trendu do poszerzania definicji zaburzenia. A skoro definicja (kryteria) obejmuje coraz więcej przypadków to schizofreników przybywa w większym stopniu niż gdyby te kryteria były nie zmienione bądź zawężone.Joanna_S pisze:Tak więc nie jestem pewna, czy rzeczywiście amerykańskie praktyki mają aż tak silny wpływ na praktyki polskie, gdzie schizofrenię (przynajmniej w niektórych regionach) diagnozuje się o wiele szybciej.hvp2 pisze:Jednym takim mechanizmem jest poszerzenie kryteriów stwierdzania schizofrenii między DSMIII (być może DSMIII R), a DSM IV. To jest skala w pewnym stopniu globalna ze względu na wiodącą rolę USA w świecie zachodnim.
Praca ma działanie lecznicze w tej chorobie. WTZ nie przygotwują do tej pracy, choć to udają. W rezultacie osoby chorują ciężej względnie nie spełniają jednego z powszechniejszych kryteriów remisji.Joanna_S pisze:A co masz konkretnie na myśli, pisząc, że to drugi mechanizm "mnożenia schizofreników" ?O drugim mechaniźmie świadczy raport NIK-u, który stwierdził nieprzydatność Warsztatów Terapii Zajęciowych w przywracaniu chorych rynkowi pracy.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 5448
- Rejestracja: ndz wrz 27, 2015 2:20 pm
- Status: Schizo
- Lokalizacja: Void
- Kontakt:
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Może macie starsze wersje DSM lub ICD (potrzebne mi do porównania z nowymi i chcę sprawdzić ile dokładnie już "chorób" wymyślili przez ten czas).hvp2 pisze:Jednym takim mechanizmem jest poszerzenie kryteriów stwierdzania schizofrenii między DSMIII (być może DSMIII R), a DSM IV...
''Insanity - a perfectly rational adjustment to an insane world.'' http://chomikuj.pl/Antypsychiatra
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Pełnych wersji nie mam na pewno. Być może mam jakieś fragmenty cytowane w innych pracach. Gdzieś też istnieją omówienia interesującego Cię przyrostu diagnoz.Schizo pisze:Może macie starsze wersje DSM lub ICD
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 5448
- Rejestracja: ndz wrz 27, 2015 2:20 pm
- Status: Schizo
- Lokalizacja: Void
- Kontakt:
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Już je znalazłam: http://www.practiceofmadness.com/2012/0 ... -conquers/ dsm-iv-tr za free oraz wszystkie poprzednie wersje: http://chomikuj.pl/engrav/E-booki/Psychologia/DSM 

''Insanity - a perfectly rational adjustment to an insane world.'' http://chomikuj.pl/Antypsychiatra
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
A może kiedy Ty byłaś diagnozowana, schizofrenię diagnozowano mniej chętnie ze względu na istniejący system refundacji leków ? Nie wiem, czy i jakie były różnice w refundacji neuroleptyków w porównaniu z rokiem 2012, ale znam osobę, u której po jednym epizodzie w tym samym szpitalu, co mój, zdiagnozowano "ostre i przemijające zaburzenia psychotyczne", tak jak u Ciebie. Ta osoba uzyskała taką diagnozę 9 lat temu: może wtedy system refundacji nie stwarzał bodźców do diagnozowania schizofrenii "na wyrost" ?moi pisze:Wszystko zależy od lekarza. Ja miałam objawy utrzymujące się kilka miesięcy, byłam z tego powodu trzykrotnie hospitalizowania, a na wypisie ze szpitala miałam diagnozę "ostre i przemijające zaburzenia psychotyczne".
Moi, problem z moim lekarzem prowadzącym w szpitalu polegał przede wszystkim na tym, że jest on zagorzałym zwolennikiem podejścia biopsychiatrycznego (w uproszczeniu: schizofrenia to skutek nierównowagi biochemicznej w mózgu, którą trzeba korygować neuroleptykami) i nie przejawia otwartości na inne podejścia. Wydaje mi się, że zdecydowana większość polskich psychiatrów też wyznaje podejście biopsychiatryczne, że ten lekarz nie był w żadnym sensie nietypowy.Miałaś pecha, jeśli chodzi o lekarza i -z tego, co już czytałam- do sposobu leczenia. Nic więc dziwnego, że krytykujesz farmakoterapię i tradycyjne metody leczenia.
Nawet gdybym nie miała za sobą bardzo przykrych doświadczeń z Trylafonem w szpitalu, byłabym tak samo krytyczna wobec farmakoterapii. W końcu na przepisanym mi później Abilify dało się w miarę normalnie żyć (choć jakość życia była znacznie gorsza), a nawet pracować ... Do odstawienia neuroleptyków skłoniło mnie w bardzo dużej mierze to, co miałam okazję przeczytać o ich skutkach, a także świadomość, że wielu ludzi z tą samą diagnozą co moja zdołało je odstawić. Nie chciałabym brać neuroleptyków nawet wtedy, gdyby nie wywoływały u mnie żadnego odczuwalnego pogorszenia jakości życia.
To Ci naprawdę zazdroszczę, warunki w Twoim szpitalu były znacznie lepsze niż w opolskim. Czy od samego początku pobytu pozwalano Ci wychodzić do ogrodu ? Jeśli tak, to można powiedzieć, że szpital trochę ryzykował, bo - jak wiadomo - są pacjenci, którzy nawet wielokrotnie podejmują próby ucieczki ze szpitala ...Ja, mimo trzykrotnej hospitalizacji i braku kontaktu ze mną przy przyjęciu do szpitala, nie miałam żadnych problemów z wychodzeniem na zewnątrz szpitala (do ogrodu, który notabene wcale nie był strzeżony, czy odgrodzony, można go było swobodnie opuścić i wyjść na ulicę), a po miesiącu - mogłam już wychodzić poza teren szpitala krótkie na wyjścia i przepustki.
Moi, myślę, że różnica w naszych podejściach nie wynika tylko z różnicy doświadczeń z psychiatrami i szpitalami. Ja już na długo przed zachorowaniem byłam bardzo krytycznie nastawiona do poglądu, że właściwą odpowiedzią na zaburzenia i inne problemy psychiczne jest łykanie tabletek. Moim zdaniem, taki pogląd opiera się na bardzo wątpliwej wizji ludzkiej psychiki (redukcja zjawisk psychicznych do procesów chemicznych) i jest niesłychanie wygodny dla przemysłu farmaceutycznego. A dowodów na bezwzględność i cynizm przemysłu farmaceutycznego jest mnóstwo (zob. choćby http://wyborcza.pl/1,76842,8806382,Wiki ... geria.html czy http://wyborcza.pl/1,75248,13145691,Eks ... ziach.html).Różnimy się doświadczeniami i tym samym podejściem do farmakoterapii i tradycyjnych metod leczenia.
Pamiętam, że gdy w 2011 roku, na niemal rok przed tym, jak zdiagnozowano u mnie schizofrenię, czytałam po raz pierwszy głośny artykuł Marcii Angell krytyczny wobec biopsychiatrii (http://www.nybooks.com/articles/archive ... llness-why i http://www.nybooks.com/articles/archive ... sychiatry/), ani przez chwilę nie pomyślałam, że może Angell, Robert Whitaker i inni krytycy biopsychiatrii przesadzają. A po wyjściu ze szpitala przeczytałam jeszcze wiele innych krytycznych wobec neuroleptyków publikacji, stopniowo dojrzewając do decyzji o ich odstawieniu wbrew sugestiom i ostrzeżeniom lekarzy. Moi, uważam, że jedną z głównych różnic między nami jest to, że Ty akceptujesz podejście biopsychiatryczne (na tym forum podkreślałaś nawet jakiś czas temu, że Twoje psychozy nie miały nic wspólnego z przeżyciami czy problemami psychicznymi), a mi się ono wydawało mocno podejrzane już na długo przed zachorowaniem.
Nie szukasz alternatywy, bo widać nie odczuwasz pogorszenia jakości życia w wyniku zażywania neuroleptyków (albo uważasz, że to nie jest zbyt wysoka cena do zapłacenia w zamian za redukcję ryzyka nawrotu) i widać nie przeraża Cię wizja uszkodzeń mózgu wywołanych neuroleptykami (albo, tak jak w poprzednim wypadku, uważasz, że nie jest to zbyt wysoka cena do zapłacenia w zamian za redukcję ryzyka nawrotu). Oczywiście jest mnóstwo osób, które - tak jak Ty - nie widzą powodu, by szukać alternatywy. Problem polega na tym, że - zwłaszcza w naszym kraju - zbyt mała jest świadomość, że jest wiele osób, które doskonale radzą sobie bez neuroleptyków. Sama jestem w pełni świadoma, że gdybym nie znała dobrze angielskiego i nie miała umiejętności krytycznej analizy różnorakich źródeł (od artykułów naukowych po ustne wypowiedzi "ekspertów"), nie wiedziałabym, jak neuroleptyki wpływają na mózg, i pewnie bym wierzyła, że jeśli je odstawię, to niemal na pewno wkrótce dostanę nawrotu. I byłabym pewnie przeświadczona, że rzeczywiście muszę mieć schizofrenię, skoro lekarze tak mówią ...Ja nie szukam alternatywy, bo tradycyjne podejście mi wystarcza.
Moi, a kto z nas jest do końca obiektywny ? Czy w ogóle możliwy jest obiektywizm, zwłaszcza kiedy dyskutujemy o tak osobistej i ważnej sprawie jak podejście do własnych problemów ze zdrowiem psychicznym ? Ja w gruncie rzeczy mam uczucie, że w miarę dobrze rozumiem stanowisko Twoje i innych osób, które od dawna biorą leki i są z tym pogodzone. Gdybyś pewnego dnia uznała, że szkody powodowane zażywaniem neuroleptyków są tak wielkie, że znacznie przewyższają korzyści wynikające z redukcji ryzyka nawrotu psychozy czy objawów psychotycznych, albo gdybyś uznała, że nawrotowi można skutecznie zapobiec w inny sposób, oznaczałoby to wniosek, że przez dłuższy czas robiłaś coś, co Ci bardziej szkodziło niż pomagało, myśląc, że to Ci bardziej pomaga niż szkodzi. A człowiekowi bardzo trudno pogodzić się z takim wnioskiem. Z zupełnie zrozumiałych względów psychologicznych Ty i wiele innych osób wolicie kłaść nacisk na ryzyko nawrotu psychozy i na związane z tym niebezpieczeństwa.Wydaje mi się jednak, że nie jesteś do końca obiektywna w swoim krytykowaniu systemu- na przeszkodzie stoją te negatywne doświadczenia związane z lekarzami, leczeniem, hospitalizacją i farmakoterapią.
Poza tym chodzi tu też o odmienne podejście do ryzyka. Różny jest stopień gotowości jednostek do jego akceptacji. Wiele osób chce maksymalnie zredukować ryzyko, że wróci u nich psychoza. Ja akurat mam ogólnie takie nastawienie, że jestem w stanie zaakceptować spory stopień ryzyka w różnych sytuacjach życiowych.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
A może są inne przyczyny wzrostu liczby chorych???!!!
Ponieważ hipoteza o 'polityce refundacyjnej', która miałaby masowo klonować chorych
jest z lekka obraźliwa. I dla chorych. I dla lekarzy. Robiąc z nich drobnych cwaniaczków.
Wbrew temu co wylewa się z prorządowych mediów nie żyjemy na Zielonej Wyspie.
Prawda może być taka.
za Tyg. 'Wprost':
Ponieważ hipoteza o 'polityce refundacyjnej', która miałaby masowo klonować chorych
jest z lekka obraźliwa. I dla chorych. I dla lekarzy. Robiąc z nich drobnych cwaniaczków.
Wbrew temu co wylewa się z prorządowych mediów nie żyjemy na Zielonej Wyspie.
Prawda może być taka.
za Tyg. 'Wprost':
Polacy: życie w Polsce sprzyja chorobom psychicznym
70 proc. Polaków uważa, że warunki życia w Polsce są szkodliwe dla zdrowia psychicznego i zwiększają ryzyko zachorowania na choroby psychiczne - wynika z sondażu CBOS. Przeciwnych takiemu poglądowi jest 21 proc. ankietowanych; 9 proc. nie ma zdania. CBOS podkreśla, że przekonanie o szkodliwych dla zdrowia psychicznego warunkach życia wyrażane jest rzadziej niż w 2005 r. (spadek o 15 punktów) i w 2008 r. (spadek o 2 punkty). Wzrasta zaś liczba osób, które nie zgadzają się z taką opinią (w 2005 r. było to 10 proc.).
Za najbardziej zagrażające zdrowiu psychicznemu ankietowani uznali: bezrobocie (65 proc. wskazań), nadużywanie alkoholu i narkotyków (48 proc.) i kryzys rodziny (46 proc.). Na dalszych miejscach znalazły się: bieda (30 proc.); zła jakość stosunków międzyludzkich (22 proc.); niepewność jutra (19 proc.); zbyt szybkie tempo życia (16 proc.). Za mniej istotne uznawano: złe warunki mieszkaniowe, konkurencję, utrudniony dostęp do usług medycznych, zagrożenie przestępczością, korupcję, nadmierną swobodę obyczajową, hałas i zanieczyszczenie środowiska.
Re: Schizofrenia a refundacja leków
Arom, ale w tym artykule piszą: "spadła liczba zaburzeń psychicznych podobnych do schizofrenii, między innymi ostre i przemijające zaburzenia psychotyczne, zaburzenia urojeniowe. W 2007 roku stwierdzono średnio 34,3 takich przypadków na 100 tys. Polaków, a w 2009 roku było ich już tylko 26,1." Tak więc częstsze stały się diagnozy schizofrenii, a rzadsze podobnych zaburzeń. Tego nie da się wytłumaczyć pogorszeniem jakości życia Polaków: gdyby było tak, jak sugerujesz, rosła by też liczba osób z diagnozą zaburzeń psychotycznych i urojeniowych. Tymczasem wyraźnie wygląda na to, że to, co dawniej diagnozowano jako łagodniejsze zaburzenia, teraz często diagnozuje się jako schizofrenię.Arom pisze:A może są inne przyczyny wzrostu liczby chorych???!!!
Czy to wniosek obraźliwy dla lekarzy ? Nie zgodziłabym się: świadczy raczej o tym, że psychiatrzy nie zdają sobie sprawy, jak niszczący jest dla wielu osób wpływ takiej diagnozy, a przekonani są, że łykanie leków będzie miało dobroczynny wpływ na każdą jednostkę, która doświadczyła zaburzeń psychotycznych. Dla pacjentów to też nie jest w żadnej mierze obraźliwe, bo nie ma nic obraźliwego w tym, że pacjent nie chce czy nie może wydawać dużej sumy na leki.