Historia z pozytywnym zakończeniem

miejsce na dowolną inną dyskusję nie dotyczącą schizofrenii

Moderator: moderatorzy

leonow
bywalec
Posty: 59
Rejestracja: wt kwie 11, 2006 3:05 pm
Kontakt:

Historia z pozytywnym zakończeniem

Post autor: leonow »

Punkt wejścia

Zdecydowałem się opublikować dwie kartki z mojego życiorysu. Pierwszą część już kiedyś skrótowo opisałem na tym forum. Starałem się opisać to wszystko, aby nie przekoloryzować i żeby nie wyszło z tego opowiadanie. Starałem się opisać wszystko najlepiej jak potrafiłem, tak abyście zrozumieli o co mi chodzi. Pewne elementy zostały wycięte, bo musiałbym się wyspowiadać z całego życiorysu, żebyście mogli je zrozumieć. Lepiej nie pisać wcale niż być źle zrozumianym.

Homo homini lupus est

Działo się to jeszcze w gimnazjum. Głupkowata szkoła - potwierdzają to ostatnie afery w telewizji. Przychodzą tam małe pyrdki, które skończyły podstawówkę i myślą, że są już takie mądre i dojrzałe... No bo przecież skończyły podstawówkę! - Zaczynamy właśnie wyższą edukację - myślą. - Właśnie dojrzeliśmy.

Co za naiwność... Znam to doskonale, bo sam też tak myślałem. Jednak ja jestem człowiekiem spokojnego i przyjacielskiego przysposobienia. Problem pojawia się, gdy ktoś ma tendencję do wywyższania się poprzez poniżanie innych. W pierwszej klasie było trzech takich zabijaków, więc jeszcze dało się ich jakoś kontrolować. Ale w drugiej przyszło jeszcze dwóch, co dało wybuchową mieszankę - Lożę Szyderców.

Wytworzył się tam taki kolektyw - zbiorowa świadomość. Jeden wymyślił jakąś głupotę, to zaraz wszyscy powtarzali. Klasa przez to była mało zgrana. Podzieliła się na wiele małych grupek, a wszystkie nawzajem się obgadywały. Ale mimo to wszyscy byli pod kontrolą Pięciu Wspaniałych.

Gdy tylko ktoś przejawiał jakieś większe ambicje, stał się zbyt lubiany, zagrażał grupie trzymającej władzę, to zaraz trzeba było go wyśmiać i zbluzgać. Taki człowiek wówczas trafiał do swoistej czwartej kasty na jakiś czas. Tak się działo chyba z każdym.

I ja też czas pewien byłem zostałem odrzucony. Chyba to trwało ponad pół roku. A powód był wręcz idiotyczny - używałem innego programu na komputerze niż Lord. A tak na prawdę chodziło o to, że byłem lepszy w pewnych dziedzinach i w obawie przed utratą uznania, wolał pozbyć się mnie jeszcze za wczasu.

Gdyby ta Ania, co się powiesiła, chodziła do gimnazjum K na peryferiach miasta P, wcale bym się nie zdziwił. Jakby tam kogoś zamordowali to też bym się nie zdziwił. Rozczarowałbym się jedynie, gdyby taka sprawa została zatuszowana kolejny raz przez dyrektora K. W końcu ma już w tym wprawę. Już raz utajnił sześćdziesięcioosobową libację na szkolnej wycieczce. Ja wśród gości byłem, miód i wino piłem.

Przerażające uczucie, kiedy wchodzisz do szkoły. Ulga, kiedy wychodzisz. Wtedy pojawił się Guru. Nie był to jakiś głos z nieba, jak to pokazują na filmach. Jakieś myśli, nad którymi straciłem kontrolę. Powstawały same i same znikały. Miały mój głos, ale nie ja je wymyślałem. Guru nie była ani moim przyjacielem ani wrogiem. Był czymś w rodzaju głosu krytyki. Krytykował ich, krytykował mnie. Krytykował wszystko za wszystko. Do niczego mnie nie nakłaniał. Czasami z nim rozmawiałem w myślach. Krytykował. I nic więcej. Pocieszało mnie, że ich krytykuje bardziej niż mnie.

Znałem go dobrze. Jak starego znajomego. Jednocześnie podobał mi się i jednocześnie go nie lubiłem ze zaprzątanie mi głowy jakimiś głupotami. Mimo wszystko nie jest dla mnie postacią pozytywną. Powoli stał się dla mnie intruzem, takim pasożytem. Coraz częściej nie zgadzałem się z nim. Zaczynał mnie irytować.

Ukończyłem gimnazjum z wynikiem 82 punktów na 100. Całkiem dobrze :) dostałem się do dobrego liceum, a Guru został w gimnazjum razem ze złymi wspomnieniami. Poznałem nowych ludzi, więc Guru stał się niepotrzebny. W nowym świecie już nie ma dla niego miejsca, bo stał się NIEPOTRZEBNY. Zastąpili go LUDZIE.

Cyfrowe serce

Jak człowiek się nudzi, to wchodzi na czaty internetowe i szuka znajomości, albo po prostu chce się ponawydurniać. Tak poznałem pewną dziewczynę. Od razu się zgadaliśmy, ale to ona pierwsza przeszła do konkretów.

Nie wierzyłem w miłość przez internet póki sam tego nie doświadczyłem. To głupota. Największy idiotyzm. Wmawianie sobie, że jest się z kimś. Kimś kogo nie widać, nie słychać, nie czuć i nie wiadomo w ogóle czy faktycznie istnieje.

Dlatego po dwóch tygodniach stwierdziliśmy, że ja szukam dziewczyny w moim mieście, a ona w swoim. Scenariusz typu "zostańmy przyjaciółmi". Ale przyjaźnią bym tego nie nazwał.

Dalej gadaliśmy o wszystkim. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Ja wiedziałem o jej najskrytszych tajemnicach, jakich nie znali nawet jej rodzice, a ona o moich sprawach. Wiedzieliśmy wszystko.

Dopiero po kilku miesiącach dotarło do mnie, co ja robię. Przecież jej może w ogóle nie być! Zdjęcia mogą być ściągnięte z jakiegoś blogu, a za drugim komputerem siedzi jakiś tajniak i mnie szpieguje. Albo ktoś z gimnazjum... Brrr... Albo jakiś pedofil bawi się ze mną... Albo może to ja mam być hipotetycznym pedofilem, a z drugiej strony policja już ostrzy na mnie zęby? Chcę zaznaczyć, że miałem wówczas 17 lat. Ona była młodsza.

Okropne uczucie, kiedy bliska ci osoba staje się szpiegiem. Sto razy myślisz, zanim napiszesz każde słowo. Wszystko co powiesz, może być użyte przeciwko tobie. Urojenia prześladowcze mnie ogarnęły. Przeraził mnie scenariusz, w którym na moim komputerze są podsłuchy albo programy szpiegujące. Miałem wrażenie, jakby ktoś włamał się do mojego życia i do wszystkich moich spraw. A z kolei ja za bardzo wszedłem w jej świat, przez co jej problemy stały się moimi problemami.

Dość! Najwyższy czas podjąć jakieś sensowne działania i skończyć tę idiotyczną znajomość! Urojenia prześladowcze zniknęły po dwóch tygodniach.

Nigdy się nie spotkaliśmy. Rozmawialiśmy jeszcze kilka miesięcy po zakończeniu. Chciała powrotu do przeszłości. Ja nie chciałem drugi raz wchodzić do tej samej rzeki. Bez sensu. Nawet jeżeli ona jest zwykłą dziewczyną, a nie szpiegiem.

Punkt wyjścia

Przeżyłem zaledwie ułamek tego, co Wy przeszliście. Ale zwróćcie uwagę na to, że już z tego wszystkiego wyszedłem. Było, minęło. I nie ma. To se nevrati. Skończyło się i żyję normalnie. Mam przyjaciół. Ostatnio poznałem fajną dziewczynę.

Wy też możecie wrócić do życia pełnego radości i miłości. Przecież nikt z Was nie jest z góry skazany na chorobę. Jesteście wystarczająco silni aby podjąć walkę i ją wygrać.
Zobacz w co inwestuje wujek Leon i napisz komentarz :)
leonow
bywalec
Posty: 59
Rejestracja: wt kwie 11, 2006 3:05 pm
Kontakt:

Post autor: leonow »

Gdybym dwa lata temu się nie pozbierał do kupy to boję się myśleć, co by było ze mną dzisiaj. Pomyśl co będzie z Tobą z kilka lat jeżeli nic nie zrobisz. A pomyśl co może być jeżeli zaczniesz działać. Miłość, szczęście, akceptacja, sukcesy, pieniądze, satysfakcja. Wtedy poczujesz satysfakcję, że udało Ci się zerwać z przeszłością i będziesz innym człowiekiem. Wtedy powiesz Tunridzie - nie udało ci się mnie zniewolić! To ja jestem panią mojego losu a nie ty!

Oczywiście wymaga to pewnego wysiłku, ale chyba jest to gra warta świeczki.
Zobacz w co inwestuje wujek Leon i napisz komentarz :)
1albert1
zaufany użytkownik
Posty: 481
Rejestracja: czw wrz 28, 2006 1:57 pm

Post autor: 1albert1 »

Zgadzam się z Leonowem 100 % , przyznam że wcześniej nie wierzyłem że może byc dobrze ale miłość i chęć powrotu do normalności zwyciężyła. Dlatego warto się pozbierać tylko że trzeba widzieć sens !!!
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Leonow, jesteś fajnym młodym człowiekiem, który doświadcza różnych sytuacji w szkole, a także z dziewczynami. Co to wszystko ma wspólnego ze schizofrenią, oprócz faktu, że piszesz pracę na ten temat ? Czy mógłbyć napisć dokładniej co to jest za praca, tj. na jaki egzamin, oraz co skłoniło Cię do zajęcia się tym tematem ?

Przesunąłem Twój wątek, z działu wątków osobistych, bo wydawało mi się, że nie oczekujesz od forum pomocy i wskazówek jak radzić sobie z kłopotami psychicznymi. Może ich nie masz, co byłoby przecież powodem do radości.

Sorry, jeśli Cię źle zrozumiałem. Przeczytałem sporo Twoich postów, lecz być może sporo Twoich uwag umknęło mojej uwadze.

pozdrawiam
zbyszek
leonow
bywalec
Posty: 59
Rejestracja: wt kwie 11, 2006 3:05 pm
Kontakt:

Post autor: leonow »

Kłopoty psychiczne zniknęły, jak już wcześniej pisałem.

Pracę już dawno napisałem. A na forum jestem ciągle, bo w przyszłości zamierzam być psychologiem i będę miał do czynienia z takimi ludźmi, jacy tutaj są (a może kiedyś ukończę też medycynę spec. psychiatria). W tym roku będę składał papiery na studnia. Temat mnie bardzo interesuje i zamierzam powiązać z nim dalsze życie, a na tym forum, choć więcej czytam niż piszę, poznaję jakie ludzie mogą mieć problemy i jak im pomagać.
Zobacz w co inwestuje wujek Leon i napisz komentarz :)
leonow
bywalec
Posty: 59
Rejestracja: wt kwie 11, 2006 3:05 pm
Kontakt:

Post autor: leonow »

Mam Ci rzucić na stół jakieś dowody? Wolisz nagrania czy zeznania świadków?

Jak nie chcesz w to wierzyć to nie musisz. Jeżeli chcesz, możesz potraktować tę historię jako bajkę. Ale bajki również mają morał, jaki warto rozważyć. Po to napisałem ten tekst.
Zobacz w co inwestuje wujek Leon i napisz komentarz :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „inne”