Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
W tematach dotyczących choroby proszę pisać w odpowiednim poddziale "dyskusji ogólnej".
-
- zbanowany
- Posty: 1110
- Rejestracja: śr maja 16, 2012 11:22 pm
- Lokalizacja: http://www.pieknyumysl.com
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Słońce się wypali, ziemia wyjałowi, zabraknie składników odżywczych. Ekosystem się posypie. Przetrwają tylko te gatunki, które nie są podatne! Jednych przybędzie, a drugich ubędzie! Żerowanie! Politycy osłabią pewne społeczeństwa by inne wzmocnić!
www.kopalniawiedzy.pl
Do produkcji leków składniki się skończą! Choroby śmiertelnej najnowsze i najlepsze leki nie uleczą, ani lekarze tego świata najlepsi.
W planetę ziemia nic nie uderzy!
Radary i tarcze antyrakietowe są już? Putin uderzy pierwszy!
Bankructwa i plajty, zadłużenia i kredyty!
Ludzi się za dużo napłodziło!
Wina przemysłu, biznesu, kleru und polityków and naukowców! Nawalili wszyscy oni i to mocno! Wojny to już straty największe! Wojna trwa! Wojna jest cały czas wszędzie!
www.kopalniawiedzy.pl
Do produkcji leków składniki się skończą! Choroby śmiertelnej najnowsze i najlepsze leki nie uleczą, ani lekarze tego świata najlepsi.
W planetę ziemia nic nie uderzy!
Radary i tarcze antyrakietowe są już? Putin uderzy pierwszy!
Bankructwa i plajty, zadłużenia i kredyty!
Ludzi się za dużo napłodziło!
Wina przemysłu, biznesu, kleru und polityków and naukowców! Nawalili wszyscy oni i to mocno! Wojny to już straty największe! Wojna trwa! Wojna jest cały czas wszędzie!
Zapraszamy wszystkich na nasz czat!
http://www.pieknyumysl.com
Z nami nie przegrasz! Z nami zawsze wygrasz!
http://www.pieknyumysl.com
Z nami nie przegrasz! Z nami zawsze wygrasz!
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
CZAS APOKALIPS
CO TO JEST APOKALIPSA?
„Apokalipsa" to słowo greckie, z lekka tylko spolszczone. Po grecku apokalypsis oznacza „objawienie", a mówiąc dokładniej „odsłonięcie", odsłonięcie jakiejś ukrytej tajemnicy. Stało się ono określeniem nowego gatunku literackiego*, który narodził się w świecie biblijnym w trudnych czasach zagrożenia, walki o wierność Najwyższemu, prześladowania i męczeństwa.
W kanonie chrześcijańskim są dwie księgi apokalips: jedna to zamykająca Nowy Testament, a tym samym całą Biblię, Apokalipsa św. Jana (we współczesnych przekładach polskich na ogół nazywana Objawieniem św. Jana), drugą zaś jest Księga Daniela. Ponadto w Biblii hebrajskiej znajdziemy jeszcze parę tekstów o charakterze apokaliptycznym, jak na przykład 38 i 39 rozdział Ezechiela, całą drugą część Księgi Zachariasza (Za 9-14), dzieło nie owego znanego nam już Zachariasza z końca VI w. (por. s. 43), lecz innego proroka żyjącego zapewne już w epoce hellenistycznej, czy rozdziały 24-27 z Księgi Izajasza, pochodzące być może z czasów Aleksandra Wielkiego. Również autorzy Nowego Testamentu nieraz przemawiają do nas językiem apokalips, przede wszystkim zaś odnajdujemy ów język w wielkich mowach Jezusa, w których zapowiada On zburzenie Świątyni jerozolimskiej i przyjście u kresu wieków Syna Człowieczego (Mt 24, Mk 13, Łk 21).
Jeżeli jednak dzisiaj w potocznej rozmowie ktoś użyje słowa „apokalipsa", nikt (lub prawie nikt) nie pomyśli wówczas o gatunku literackim. Słowo to wieje dla nas grozą, wiąże się z wyobrażeniem jakiejś katastrofy czy zgoła kataklizmu. Gdy coś takiego się dzieje, mówimy wtedy nieraz: to prawdziwa apokalipsa! Wynika to w znacznej mierze z niewłaściwego zrozumienia owych apokaliptycznych tekstów Ewangelii, jak również Objawienia św. Jana.
Przyjrzyjmy się zatem bliżej kilku wersetom z 21 rozdziału Ewangelii św. Łukasza, a na pewno pomoże to nam nieco lepiej zorientować się, o co tu naprawdę chodzi. Jezus zapowiada tam swoim uczniom kres, a może raczej wypełnienie wieków i mówi: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnic. Ludzie mdleć będą ze strachu i oczekiwania wydarzeń zagrażających ziemi. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku, z wielką mocą i chwałą". Oczekujemy tutaj jakiegoś wezwania do ucieczki i szukania schronienia przed tym, co nadchodzi, albo przynajmniej do pokuty i opłakiwania własnych grzechów. Tymczasem czytamy: „A gdy to się dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy [!], ponieważ zbliża się wasze odkupienie". Potem jeszcze piękna, króciutka przypowieść-porównanie: „Popatrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest królestwo Boże" (Łk 21,25-31).
W taki sposób nie zapowiada się przecież kataklizmu! Przyjście królestwa porównane jest do przyjścia lata - w naszym klimacie powiedzielibyśmy zapewne: wiosny. Apokalipsa to wezwanie nie do rozpaczy, ale, wręcz przeciwnie, do niezłomnej nadziei. Sens właściwy pism należących do tego gatunku literackiego można by streścić słowami: „nabierzcie ducha i podnieście głowy", bo Bóg na pewno zwycięży!...
...W pismach proroków wizje nie stanowią nigdy ani właściwej treści, ani potwierdzenia ich posłannictwa, w apokaliptyce właśnie w wizjach zawarte jest zasadnicze przesłanie.
Apokalipsy przemawiają przy tym specyficznym, właściwym sobie językiem, a jego nieznajomość może prowadzić do najdziwniejszych nieporozumień. Jest to język symbolu, bo symbolem staje się wszystko. Wszystkie liczby mają wartość symboliczną. Podobnie bywa zresztą także i w innych księgach biblijnych, gdzie nienawykły do tego zjawiska czytelnik łatwo się gubi. Dla nas liczba jest z zasady rezultatem liczenia, choć i my mówimy czasem: „Sto lat cię nie widziałem!" albo „Tysiąc razy ci to powtarzam!"... W świecie biblijnym było jednak zgoła inaczej. Oczywiście, gdy jakiś syn Izraela miał cztery osły lub siedem sztuk złota, zarówno cztery, jak i siedem znaczyło dla niego całkiem to samo, co dla nas dzisiaj. Zdarzają się zatem również w Piśmie liczby, które są po prostu liczbami, zwłaszcza w księgach historycznych. W apokalipsach jednak wszystkie liczby są zawsze symbolami. Dlatego też nie mają żadnego sensu wszelkie rachunki przeprowadzone na liczbach występujących w Księdze Daniela i w Objawieniu św. Jana. Przekonało się już o tym wielu rachmistrzów, usiłujących w każdym pokoleniu wciąż na nowo obliczyć datę końca świata i powtórnego przyjścia Chrystusa...
Liczby, te, które często się powtarzają, mają zresztą zwykle stałą wartość symboliczną, dlatego też nie są trudne do rozszyfrowania. I tak, siedem to pełnia, doskonałość, sześć (siedem minus jeden) - niedoskonałość, trzy i pół (połowa siódemki) - niedoskonałość, cierpienie, czas próby (takie właśnie znaczenie ma też trzy i pół dnia, trzy i pół roku, określane nieraz jako „czas, czasy i połowa czasu", a w przeliczeniu na miesiące i dni: 42 miesiące lub 1260 dni). Dalej, dwanaście to Izrael, cztery - cały świat stworzony (cztery wiatry, cztery strony świata i cztery części świata, tj.: ziemia, morze, niebo i otchłań), tysiąc zaś to po prostu bardzo wiele. Symbolika ta obejmuje również kwadraty tych liczb i ich wielokrotności, zwłaszcza tam, gdzie mnożnikiem jest tysiąc. Toteż, kiedy czytamy na przykład w 7 rozdziale Apokalipsy Janowej o stu czterdziestu czterech tysiącach „pieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela", trzeba pamiętać, że jest to 12 x 12 x 1000, czyli tyle, co nieskończenie wiele, choć jednocześnie dwunastka wskazuje, że chodzi tu o Izrael (stary albo stary i nowy zarazem).
Symboliczne znaczenie mają też kolory, chociaż nie jest to tak Wyraźnie ustalone, jak przy liczbach. Biały jest kolorem zwycięstwa l wieczności, a może również wyrażać czystość i radość eschatologiczną, cały świat Boży. Czarny to nieszczęście, ucisk, utrapienie, Czerwony - gwałt i wojny, szkarłat i purpura - rozpusta, zielony - rozkład i śmierć. Symbolami są także obrazy i poszczególne wizje, dlatego też nie należy ich sobie wyobrażać. Dobrym i prostym przykładem może być tu Baranek z Apokalipsy Janowej. Jest to Baranek „jakby zabity", lecz stojący, który ma „siedem rogów i siedmioro oczu" (Ap 5,6). Zabity - bo ukrzyżowany, jednak Itojący - bo zmartwychwstały, tyle raczej łatwo zrozumieć, ale co dalej? Otóż róg jest wszędzie w Biblii symbolem mocy, oko zaś to lymbol wiedzy i widzenia, siedem, jak już wiemy, oznacza pełnię i doskonałość. A zatem jest to Baranek, który posiada pełnię mocy i wiedzy, mówiąc naszym językiem: Baranek zmartwychwstały, wszechmogący i wszechwiedzący. Niestety, nie wszystkie obrazy, podobnie jak i nie wszystkie liczby, są w pismach apokaliptycznych tak łatwe do rozszyfrowania. Czasem wizjoner otrzymuje pomoc l wysoka, ale nam i to nie zawsze wystarcza.
Jest jeszcze jedna cecha charakterystyczna owych pism, która wywołuje często zamęt lub niepokój w sercach dzisiejszych czytelników. Autorzy ich ukrywają się zazwyczaj za imieniem jakiegoś wielkiego męża z odległej przeszłości. I tak, zbiór najstarszych apokalips apokryficznych to tak zwana Pierwsza Księga Henocha. Oczywiście, poza tym imieniem nie ma ona nic wspólnego z Heno-chem, siódmym z kolei patriarchą sprzed potopu (por. Rdz 5,21-24). Najczęściej ów rzekomy autor jest zarazem bohaterem księgi, to znaczy, iż to on właśnie miał otrzymać objawienia dotyczące nieraz początków, a przede wszystkim końca świata. Wśród owych bohaterów spotykamy poza Henochem także Adama, Noego, Abrahama, dwunastu synów Jakuba, Mojżesza, Eliasza, Barucha, Ezdrasza... Chrześcijańskie apokalipsy będą przypisywane apostołom, Piotrowi, Tomaszowi, Jakubowi, Pawłowi.
Nasuwa się tu pytanie o Objawienie św. Jana. Czyżby i w tym przypadku imię Apostoła odgrywało rolę pseudonimu? Tradycja starożytna upatrywała w autorze raczej Jana Apostoła, chociaż nie całkiem jednoznacznie. Dzisiejsi bibliści (również katoliccy) są mniej tego pewni. W każdym bądź razie jedno nie ulega wątpliwości. Autor Janowej Apokalipsy, w przeciwieństwie do apokalips żydowskich, nie pojawia się jako postać z dalekiej przeszłości. Nie ukrywa się pod płaszczem fikcji literackiej, lecz mocno podkreśla swoją solidarność w próbie, która w jego własnej teraźniejszości dotyka wszystkich współczesnych mu chrześcijan: „Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie oraz w wytrwałości w Jezusie" (Ap 1,9). Co więcej: apokalipsy starotestamentowe są w znacznej mierze opowieściami o tytułowych bohaterach, Jan natomiast nie mówi niemal nic o sobie. Jedyne, co się dla niego liczy, to tajemnica, jaką ma przedstawić. Dlatego też zwrócono słusznie uwagę, że właściwie, wbrew tradycyjnemu tytułowi, nie jest to Apokalipsa św. Jana, lecz raczej, zgodnie z pierwszymi słowami dzieła, Apokalipsa Jezusa Chrystusa*.
Anna Świderkówna "Rozmów o Biblii ciąg dalszy"
CO TO JEST APOKALIPSA?
„Apokalipsa" to słowo greckie, z lekka tylko spolszczone. Po grecku apokalypsis oznacza „objawienie", a mówiąc dokładniej „odsłonięcie", odsłonięcie jakiejś ukrytej tajemnicy. Stało się ono określeniem nowego gatunku literackiego*, który narodził się w świecie biblijnym w trudnych czasach zagrożenia, walki o wierność Najwyższemu, prześladowania i męczeństwa.
W kanonie chrześcijańskim są dwie księgi apokalips: jedna to zamykająca Nowy Testament, a tym samym całą Biblię, Apokalipsa św. Jana (we współczesnych przekładach polskich na ogół nazywana Objawieniem św. Jana), drugą zaś jest Księga Daniela. Ponadto w Biblii hebrajskiej znajdziemy jeszcze parę tekstów o charakterze apokaliptycznym, jak na przykład 38 i 39 rozdział Ezechiela, całą drugą część Księgi Zachariasza (Za 9-14), dzieło nie owego znanego nam już Zachariasza z końca VI w. (por. s. 43), lecz innego proroka żyjącego zapewne już w epoce hellenistycznej, czy rozdziały 24-27 z Księgi Izajasza, pochodzące być może z czasów Aleksandra Wielkiego. Również autorzy Nowego Testamentu nieraz przemawiają do nas językiem apokalips, przede wszystkim zaś odnajdujemy ów język w wielkich mowach Jezusa, w których zapowiada On zburzenie Świątyni jerozolimskiej i przyjście u kresu wieków Syna Człowieczego (Mt 24, Mk 13, Łk 21).
Jeżeli jednak dzisiaj w potocznej rozmowie ktoś użyje słowa „apokalipsa", nikt (lub prawie nikt) nie pomyśli wówczas o gatunku literackim. Słowo to wieje dla nas grozą, wiąże się z wyobrażeniem jakiejś katastrofy czy zgoła kataklizmu. Gdy coś takiego się dzieje, mówimy wtedy nieraz: to prawdziwa apokalipsa! Wynika to w znacznej mierze z niewłaściwego zrozumienia owych apokaliptycznych tekstów Ewangelii, jak również Objawienia św. Jana.
Przyjrzyjmy się zatem bliżej kilku wersetom z 21 rozdziału Ewangelii św. Łukasza, a na pewno pomoże to nam nieco lepiej zorientować się, o co tu naprawdę chodzi. Jezus zapowiada tam swoim uczniom kres, a może raczej wypełnienie wieków i mówi: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnic. Ludzie mdleć będą ze strachu i oczekiwania wydarzeń zagrażających ziemi. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku, z wielką mocą i chwałą". Oczekujemy tutaj jakiegoś wezwania do ucieczki i szukania schronienia przed tym, co nadchodzi, albo przynajmniej do pokuty i opłakiwania własnych grzechów. Tymczasem czytamy: „A gdy to się dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy [!], ponieważ zbliża się wasze odkupienie". Potem jeszcze piękna, króciutka przypowieść-porównanie: „Popatrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest królestwo Boże" (Łk 21,25-31).
W taki sposób nie zapowiada się przecież kataklizmu! Przyjście królestwa porównane jest do przyjścia lata - w naszym klimacie powiedzielibyśmy zapewne: wiosny. Apokalipsa to wezwanie nie do rozpaczy, ale, wręcz przeciwnie, do niezłomnej nadziei. Sens właściwy pism należących do tego gatunku literackiego można by streścić słowami: „nabierzcie ducha i podnieście głowy", bo Bóg na pewno zwycięży!...
...W pismach proroków wizje nie stanowią nigdy ani właściwej treści, ani potwierdzenia ich posłannictwa, w apokaliptyce właśnie w wizjach zawarte jest zasadnicze przesłanie.
Apokalipsy przemawiają przy tym specyficznym, właściwym sobie językiem, a jego nieznajomość może prowadzić do najdziwniejszych nieporozumień. Jest to język symbolu, bo symbolem staje się wszystko. Wszystkie liczby mają wartość symboliczną. Podobnie bywa zresztą także i w innych księgach biblijnych, gdzie nienawykły do tego zjawiska czytelnik łatwo się gubi. Dla nas liczba jest z zasady rezultatem liczenia, choć i my mówimy czasem: „Sto lat cię nie widziałem!" albo „Tysiąc razy ci to powtarzam!"... W świecie biblijnym było jednak zgoła inaczej. Oczywiście, gdy jakiś syn Izraela miał cztery osły lub siedem sztuk złota, zarówno cztery, jak i siedem znaczyło dla niego całkiem to samo, co dla nas dzisiaj. Zdarzają się zatem również w Piśmie liczby, które są po prostu liczbami, zwłaszcza w księgach historycznych. W apokalipsach jednak wszystkie liczby są zawsze symbolami. Dlatego też nie mają żadnego sensu wszelkie rachunki przeprowadzone na liczbach występujących w Księdze Daniela i w Objawieniu św. Jana. Przekonało się już o tym wielu rachmistrzów, usiłujących w każdym pokoleniu wciąż na nowo obliczyć datę końca świata i powtórnego przyjścia Chrystusa...
Liczby, te, które często się powtarzają, mają zresztą zwykle stałą wartość symboliczną, dlatego też nie są trudne do rozszyfrowania. I tak, siedem to pełnia, doskonałość, sześć (siedem minus jeden) - niedoskonałość, trzy i pół (połowa siódemki) - niedoskonałość, cierpienie, czas próby (takie właśnie znaczenie ma też trzy i pół dnia, trzy i pół roku, określane nieraz jako „czas, czasy i połowa czasu", a w przeliczeniu na miesiące i dni: 42 miesiące lub 1260 dni). Dalej, dwanaście to Izrael, cztery - cały świat stworzony (cztery wiatry, cztery strony świata i cztery części świata, tj.: ziemia, morze, niebo i otchłań), tysiąc zaś to po prostu bardzo wiele. Symbolika ta obejmuje również kwadraty tych liczb i ich wielokrotności, zwłaszcza tam, gdzie mnożnikiem jest tysiąc. Toteż, kiedy czytamy na przykład w 7 rozdziale Apokalipsy Janowej o stu czterdziestu czterech tysiącach „pieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela", trzeba pamiętać, że jest to 12 x 12 x 1000, czyli tyle, co nieskończenie wiele, choć jednocześnie dwunastka wskazuje, że chodzi tu o Izrael (stary albo stary i nowy zarazem).
Symboliczne znaczenie mają też kolory, chociaż nie jest to tak Wyraźnie ustalone, jak przy liczbach. Biały jest kolorem zwycięstwa l wieczności, a może również wyrażać czystość i radość eschatologiczną, cały świat Boży. Czarny to nieszczęście, ucisk, utrapienie, Czerwony - gwałt i wojny, szkarłat i purpura - rozpusta, zielony - rozkład i śmierć. Symbolami są także obrazy i poszczególne wizje, dlatego też nie należy ich sobie wyobrażać. Dobrym i prostym przykładem może być tu Baranek z Apokalipsy Janowej. Jest to Baranek „jakby zabity", lecz stojący, który ma „siedem rogów i siedmioro oczu" (Ap 5,6). Zabity - bo ukrzyżowany, jednak Itojący - bo zmartwychwstały, tyle raczej łatwo zrozumieć, ale co dalej? Otóż róg jest wszędzie w Biblii symbolem mocy, oko zaś to lymbol wiedzy i widzenia, siedem, jak już wiemy, oznacza pełnię i doskonałość. A zatem jest to Baranek, który posiada pełnię mocy i wiedzy, mówiąc naszym językiem: Baranek zmartwychwstały, wszechmogący i wszechwiedzący. Niestety, nie wszystkie obrazy, podobnie jak i nie wszystkie liczby, są w pismach apokaliptycznych tak łatwe do rozszyfrowania. Czasem wizjoner otrzymuje pomoc l wysoka, ale nam i to nie zawsze wystarcza.
Jest jeszcze jedna cecha charakterystyczna owych pism, która wywołuje często zamęt lub niepokój w sercach dzisiejszych czytelników. Autorzy ich ukrywają się zazwyczaj za imieniem jakiegoś wielkiego męża z odległej przeszłości. I tak, zbiór najstarszych apokalips apokryficznych to tak zwana Pierwsza Księga Henocha. Oczywiście, poza tym imieniem nie ma ona nic wspólnego z Heno-chem, siódmym z kolei patriarchą sprzed potopu (por. Rdz 5,21-24). Najczęściej ów rzekomy autor jest zarazem bohaterem księgi, to znaczy, iż to on właśnie miał otrzymać objawienia dotyczące nieraz początków, a przede wszystkim końca świata. Wśród owych bohaterów spotykamy poza Henochem także Adama, Noego, Abrahama, dwunastu synów Jakuba, Mojżesza, Eliasza, Barucha, Ezdrasza... Chrześcijańskie apokalipsy będą przypisywane apostołom, Piotrowi, Tomaszowi, Jakubowi, Pawłowi.
Nasuwa się tu pytanie o Objawienie św. Jana. Czyżby i w tym przypadku imię Apostoła odgrywało rolę pseudonimu? Tradycja starożytna upatrywała w autorze raczej Jana Apostoła, chociaż nie całkiem jednoznacznie. Dzisiejsi bibliści (również katoliccy) są mniej tego pewni. W każdym bądź razie jedno nie ulega wątpliwości. Autor Janowej Apokalipsy, w przeciwieństwie do apokalips żydowskich, nie pojawia się jako postać z dalekiej przeszłości. Nie ukrywa się pod płaszczem fikcji literackiej, lecz mocno podkreśla swoją solidarność w próbie, która w jego własnej teraźniejszości dotyka wszystkich współczesnych mu chrześcijan: „Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie oraz w wytrwałości w Jezusie" (Ap 1,9). Co więcej: apokalipsy starotestamentowe są w znacznej mierze opowieściami o tytułowych bohaterach, Jan natomiast nie mówi niemal nic o sobie. Jedyne, co się dla niego liczy, to tajemnica, jaką ma przedstawić. Dlatego też zwrócono słusznie uwagę, że właściwie, wbrew tradycyjnemu tytułowi, nie jest to Apokalipsa św. Jana, lecz raczej, zgodnie z pierwszymi słowami dzieła, Apokalipsa Jezusa Chrystusa*.
Anna Świderkówna "Rozmów o Biblii ciąg dalszy"
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Aleś się naprodukował. A vlog wcale nie odnosi się do apokalipsy
Tłumaczy co Jezus miał na myśli mówiąc " Przyjdę zasię".
To kler wymyślił apokalipsę.
Wiem jednak, że łatwiej przeczytać opis niż obejrzeć filmik.
Tłumaczy co Jezus miał na myśli mówiąc " Przyjdę zasię".
To kler wymyślił apokalipsę.
Wiem jednak, że łatwiej przeczytać opis niż obejrzeć filmik.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
ale gościu farmazoni dotrwałem do trzeciego oka i chyba sfer astralnych przyczynowych skutkowych
Kamil to NEW AGE ?
Kamil to NEW AGE ?
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
A czym ma być przyjście powtórne Jezusa "na Sąd" jak nie tą właśnie "straszną" apokalipsą?Kamil R J pisze:Aleś się naprodukował. A vlog wcale nie odnosi się do apokalipsy
Tłumaczy co Jezus miał na myśli mówiąc " Przyjdę zasię".
To kler wymyślił apokalipsę.
Wiem jednak, że łatwiej przeczytać opis niż obejrzeć filmik.
Chyba nie będzie aż tak groźnie.
Po powtórnym przyjściu BOGA do nas nie będzie już stopniowania zasług i dalszych losów aby awansować wyżej.
Bóg i Pan- Chrystus jest Jeden.
Niebo jest jedno i jedno szczęście dla wszystkich jednocześnie to samo.
Ten cały mistycyzm Listkiewicza to robota w celu zostania przywódcą duchowym dla wielu naiwnych słuchaczy o niezrealizowanych potrzebach duchowych.
Przekłada się to na kasę ze sprzedaży książek filmów i wywiadów,
A poza tym dlaczego Listkiewicz używa protestanckiego przekładu Biblii ze średniowiecza?
http://www.biblia-internetowa.pl/Jan/14/3.html
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
A może ma cytować zmodyfikowaną i najbardziej zakłamaną Biblię tysiąclecia?
Dla mnie naiwny jesteś Ty. Poza tym już kilka razy pomawiasz osobę której w ogóle nie znasz.
Sam sobie wystawiasz świadectwo.
Wolisz za to wierzyć w przekłady Biblii, które stworzyła instytucja mająca krew na rękach, morze przelanej krwi w imię prawdy jedynej. Współczuję Ci, że jesteś taki naiwny.
Co do samego protestantyzmu - to o wiele normalniejsza religia bo nie wierzy ślepo w te katolickie dogmaty, które Ty uznajesz za prawdę. Społeczeństwa protestanckie są normalniejsze a ludzie żyją w nich dostatniej.
Nie wierzą w katolickie bajki i cuda, mesjaszy i to, że samo wszystko się zrobi.
Luter wyrugował trochę tą ciemnotę, która w naszym kraju dalej się panoszy.
To przez ciemnotę i zamiatanie wszystkiego pod dywan mieliśmy kilka katastrof.
Polacy żyją w oderwaniu od rzeczywistości, w wielkiej nieświadomości do której w sporej mierze przyczyniła się sekta watykańska. Sekta, której owocem indoktrynacji jest taka a nie inna moralność polskiego społeczeństwa, gdzie dzieci od dziecka nasiąkały katolickim dogmatem i wykuwaniem regułek o Bogu.
To przełożyło się na inne aspekty życia - na oświatę, politykę.
Nie bez powodu stan polskiej edukacji jest tak tragiczny, nie bez powodu w szkole wkuwaliśmy wszystko na pamięć. Dlatego w Polsce nie ma twórców, poszukiwaczy -bo w społeczeństwach gdzie panuje sekta watykańska wszelkie prawdy są już dawno ustalone i nie ma od nich odwołania.
Dlatego próbujemy wyrwać się z tej nienormalności czerpiąc jak papugi wszystko z Zachodu, w wiecznym rozdwojeniu.
Ale ta sekta kiedyś upadnie a ludzi, którzy myślą tak jak Ty będzie coraz mniej.
Takich ludzi, którzy mówią po nazwisku do prezydenta Bronisława Komorowskiego czy Pana Piotra Listkiewicza.
To są spadkobiercy mentalności bogoojczyźnianej pod przewodnictwem nieomylnego pana w sukience.
Sam Komorowskiego nie lubię ale to właśnie niewolnicy mentalni sekty tak się zachowują.
Dla mnie naiwny jesteś Ty. Poza tym już kilka razy pomawiasz osobę której w ogóle nie znasz.
Sam sobie wystawiasz świadectwo.
Wolisz za to wierzyć w przekłady Biblii, które stworzyła instytucja mająca krew na rękach, morze przelanej krwi w imię prawdy jedynej. Współczuję Ci, że jesteś taki naiwny.
Co do samego protestantyzmu - to o wiele normalniejsza religia bo nie wierzy ślepo w te katolickie dogmaty, które Ty uznajesz za prawdę. Społeczeństwa protestanckie są normalniejsze a ludzie żyją w nich dostatniej.
Nie wierzą w katolickie bajki i cuda, mesjaszy i to, że samo wszystko się zrobi.
Luter wyrugował trochę tą ciemnotę, która w naszym kraju dalej się panoszy.
To przez ciemnotę i zamiatanie wszystkiego pod dywan mieliśmy kilka katastrof.
Polacy żyją w oderwaniu od rzeczywistości, w wielkiej nieświadomości do której w sporej mierze przyczyniła się sekta watykańska. Sekta, której owocem indoktrynacji jest taka a nie inna moralność polskiego społeczeństwa, gdzie dzieci od dziecka nasiąkały katolickim dogmatem i wykuwaniem regułek o Bogu.
To przełożyło się na inne aspekty życia - na oświatę, politykę.
Nie bez powodu stan polskiej edukacji jest tak tragiczny, nie bez powodu w szkole wkuwaliśmy wszystko na pamięć. Dlatego w Polsce nie ma twórców, poszukiwaczy -bo w społeczeństwach gdzie panuje sekta watykańska wszelkie prawdy są już dawno ustalone i nie ma od nich odwołania.
Dlatego próbujemy wyrwać się z tej nienormalności czerpiąc jak papugi wszystko z Zachodu, w wiecznym rozdwojeniu.
Ale ta sekta kiedyś upadnie a ludzi, którzy myślą tak jak Ty będzie coraz mniej.
Takich ludzi, którzy mówią po nazwisku do prezydenta Bronisława Komorowskiego czy Pana Piotra Listkiewicza.
To są spadkobiercy mentalności bogoojczyźnianej pod przewodnictwem nieomylnego pana w sukience.
Sam Komorowskiego nie lubię ale to właśnie niewolnicy mentalni sekty tak się zachowują.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Dlaczego?
I do Karola Wojtyły niektórzy ludzie- jego przyjaciele mówili po imieniu http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ ... tyly_18034
Jakbym był policjantem to też mówiłbym do niego Pan Papież, albo obywatel Wojtyła.
Na Rydzyka też
http://www.rp.pl/artykul/812283.html
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/grodzka- ... omosc.html
http://wiadomosci.onet.pl/forum/grodzka ... zytaj.html
Wszyscy ludzie są równi. Tytuły to tylko dobrowolny szacunek.
Nie przypisuj mi bałwochwalstwa.
I do Karola Wojtyły niektórzy ludzie- jego przyjaciele mówili po imieniu http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ ... tyly_18034
Jakbym był policjantem to też mówiłbym do niego Pan Papież, albo obywatel Wojtyła.
Na Rydzyka też
http://www.rp.pl/artykul/812283.html
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/grodzka- ... omosc.html
http://wiadomosci.onet.pl/forum/grodzka ... zytaj.html
Wszyscy ludzie są równi. Tytuły to tylko dobrowolny szacunek.
Nie przypisuj mi bałwochwalstwa.
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Najbardziej podoba mi się przekład Biblia Poznańska, albo Edycja Świętego Pawła 2009 Najnowszy Przekład z języków oryginalnych z komentarzem. Opracowany przez Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Towarzystwa Świętego Pawła.Kamil R J pisze:A może ma cytować zmodyfikowaną i najbardziej zakłamaną Biblię tysiąclecia?
Wolisz za to wierzyć w przekłady Biblii, które stworzyła instytucja mająca krew na rękach, morze przelanej krwi w imię prawdy jedynej. Współczuję Ci, że jesteś taki naiwny.
Co do samego protestantyzmu - to o wiele normalniejsza religia bo nie wierzy ślepo w te katolickie dogmaty, które Ty uznajesz za prawdę. Społeczeństwa protestanckie są normalniejsze a ludzie żyją w nich dostatniej.
Nie wierzą w katolickie bajki i cuda, mesjaszy i to, że samo wszystko się zrobi.
Luter wyrugował trochę tą ciemnotę, która w naszym kraju dalej się panoszy.
http://biblia.apologetyka.com/search
http://pl.wikipedia.org/wiki/Biblia_Paulist%C3%B3w
A o wojnach "Bożych" dogmatyczno- religijnych protestantów z katolikami, ateistami i mistykami a także o "przywódcach i przewodnikach duchowych" jako też o nadzwyczajnym współczuciu Buddy znam taką bajeczkę:
"
Należałoby - rzekł sobie - wypełnić tę próżnię, którą jestem, a przez to odmienić jej nieznośną monotonię. A zatem wymyślmy coś; kiedy to wymyślimy, pomyślane stanie się, albowiem nie ma nic oprócz myśli naszych. - Jak widać, stał się już nieco zadufały, bo rozmyślał o sobie w liczbie mnogiej.
Byłożby możliwe - rzekł sobie tedy - aby istniało coś poza mną? Powiedzmy na chwilę, choć to brzmi nieprawdopodobnie, szaleńczo nawet, że tak. Niechaj się to inne nazywa Gozmozem. A więc istnieje Gozmoz i ja w nim jako cząsteczka jego!
Tu zatrzymał się, rozważył rzecz i całkiem mu się ta hipoteza wydała bezzasadną. Brak było wszelkich dla niej racji, wszelkich podstaw, argumentów, przesłanek, uznał ją tedy za uroszczenie czyste, za nadmiar uzurpacji, zawstydził się mocno i powiedział sobie:
O tym, co jest na zewnątrz mnie, jeżeli w ogóle jest tam cokolwiek, nic nie wiem. O tym atoli, co wewnątrz, będę wiedział, zaledwie to coś pomyślę, któż bowiem, jeśli nie ja sam
- u kroćset! - ma się znać na myślach moich?! - I wymyślił po raz drugi Gozmoz, ale teraz osadził go już we własnym wnętrzu duchowym; wydało mu się to daleko skromniejsze, przyzwoitsze i bliższe postawy rzeczowej, ku jakiej dążył. I jął wypełniać ten swój Gozmoz pomyślanymi różnościami. Najpierw, że wprawy jeszcze nie miał, wymyślił Paciorkitów, którzy zajmowali się wychwindrzaniem byle czego, oraz Poklepcytów, którzy lubowali się w śwai. I pobili się zaraz Poklepcyci z Paciorkitami o śwaję, aż dostał Majmasz - Śmietnik bólu głowy i nic z tego stworzenia świata oprócz migreny dlań nie wynikło.
Cyberiada Stanisław Lem
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
(..)Jeśli cię rozumiem, pragniesz, abyśmy uszczęśliwiali, kogo się tylko da. Przedmiotem tym zajmowaliśmy się gruntownie około piętnaścieset wieków temu. Dzieli się on na felicytologię nagłą, czyli niespodziewaną, i powolną, czyli ewolucyjną. Ewolucyjna polega na tym, aby i palcem nie ruszać, w przeświadczeniu, iż każda cywilizacja tak czy inaczej powolutku sama da sobie radę; w sposób nagły zaś można uszczęśliwić albo po dobremu, albo siłą. Uszczęśliwianie siłą sprowadza, jak wykazuje rachunek, sto do ośmiuset razy więcej nieszczęść niż powstrzymanie się od wszelkiej aktywności. Po dobremu zaś uszczęśliwiać też nie można, bo - aczkolwiek wydaje się to dziwne - skutki są takie same, czy użyjesz Superbogotronu, czy też Infernatora Pieklicowego, zwanego też Gehennicą. Słyszałeś może o tak zwanej Mgławicy Kraba?”
”Owszem” - Klapaucjusz na to - “jest to resztka powłok Gwiazdy Supernowej, która wybuchła ongiś”...
”A jużci” - rzekł głos. - “Gwiazdy Supernowej, rzeczywiście! Była tam, mój poczciwcze, planeta w miarę rozwinięta, ociekająca, jako taka, niemałą ilością łez i krwi. Opuściliśmy na nią jednego ranka osiemset milionów Spełniarek Życzeń, aleśmy nie oddalili się jeszcze od niej i na tydzień światła, kiedy rozleciała się w drobny mak i rozlatuje do dnia dzisiejszego! Podobnie było z planetą Hominasów... czy mam ci o niej opowiedzieć?”
”Nie trzeba!” - burknął Klapaucjusz. - “Nie wierzę, aby nie dało się, w sposób przemyślny i przezorny, uszczęśliwiać!”
”Nie wierzysz? Co ja na to poradzę? Próbowaliśmy tego sześćdziesiąt cztery tysiące pięćset trzynaście razy. Włosy wstają jeszcze na wszystkich posiadanych przeze mnie głowach, kiedy sobie przypomnę rezultaty. Wierzaj mi, żeśmy nie szczędzili trudu dla dobra innych! Zbudowaliśmy specjalną aparaturę do zdalnej spektroskopii marzeń, wszelako pojmujesz chyba, że jeśli na jakiejś planecie szaleje wojna religijna i każda ze stron marzy o tym, aby wyrżnąć drugą, nie w tym widzieliśmy nasze zadanie, aby te życzenia pospełniać! Chodziło tedy o to, żeby uszczęśliwiać, idei wyższego dobra nie naruszając. Ale to nie wszystko, albowiem większość cywilizacji kosmicznych w głębinach ducha życzy sobie rzeczy, do których nie śmie się jawnie przyznać, więc znów dylemat, czy pomagać im w tym, co one robią przez resztki wstydu i przyzwoitości, czy też wspełnianiu skrytych rojeń? Wziąć by ot - choćby dwie dla przykładu: Demencytów i Amencytów; pierwsi, w stadium uczciwego średniowiecza, żywcem palili paktujących z diabłem rozpustników, a zwłaszcza rozpustnice, raz dlatego, że im zazdrościli uciech z szatanem zażytych, a dwa, że katować w aureoli wymiaru sprawiedliwości sprawiało im nadzwyczajną lubość. Amencyci znów w nic już, oprócz ciała własnego, nie wierzyli i maszynami mu dosładzali, lecz z powściągiem pewnym, nazywając to zajęcie rozrywką; mieli oni pudła szklane, do których wtłaczali różne gwałty, mordy, pożogi, powiększając sobie tylko apetyt ich oglądaniem. Opuściliśmy na ich planety deszcz urządzeń, które tak były obliczone, aby żądze zaspokajać bez szkody niczyjej, a to stwarzaną w sobie sztuczną rzeczywistością; za czym Demencyci w sześć, Amencyci zasię w pięć tygodni zachwycili się na śmierć, w głos wrzeszcząc ze szczęścia doznawanego! Czy o takie może metody chodzi ci, niedorozwinięta istoto?”
”Jesteś głupcem albo potworem!” - warknął Klapaucjusz, gdy ja już od zmysłów całkiem odchodziłem. - “Jak śmiesz chełpić się tak plugawymi czynami?”
”Ja się nimi nie chełpię, jak się z nich spowiadam” - odparł spokojnie głos. - “Próbowaliśmy wszak, mówię, wszystkich kolejno sposobów. Obruszaliśmy na planety deszcze bogactw, potopy sytości i nadmiaru, paraliżując na nich wszelki wysiłek i pracę; dawaliśmy dobre rady, w zamian za które ogień otwierano do naszych kompotierów, to jest talerzy latających. Bo, zaprawdę, należałoby ducha przerobić pierwej w tych, których zamierza się uszczęśliwić”...
”Podobno możecie i to uczynić!” - zgrzytnął Klapaucjusz.
”Ależ możemy, pewno, że możemy! Ot, wziąć by choć sąsiadów naszych, zamieszkujących ziemiopodobną, czyli ziemiowatą planetę, Antropanów! Zajmują się oni wychwindrzaniem i turbaczeniem głównie, a to z obawy przed prukwiarnią, która jest według nich poza bytem i czeka na grzeszników swoją paszczą wiecznymi płomieniami wysadzaną; naśladując zaś błogosławionych Cymbrabeliansów, rajskiego Łambudasa i unikając Ohydancji z jej Ohydansami, młodzieniec antropański staje się z wolna dzielniejszy, lepszy, szlachetniejszy, niż byli jego ośmioręcy przodkowie. Prawda, walczą Antropanowie z Bajoranami o prymat Dusu nad Musem, względnie Musu nad Dusem (gdyż są tu zdań sprzecznych), ale zauważ, że w takich wojnach ginie tylko ich część, podczas gdy ty chciałbyś, abym ja, wyrwawszy im z głów wszystką ich wiarę w wychwindrzania, prukwiarnie i całą resztę, uczynił ich gotowymi do racjonalnego uszczęśliwienia. Lecz w ten sposób dokonałoby się morderstwo psychiczne, bo powstałe istoty nie byłyby już wszak ani Bajoranami, ani Antropanami; czyż tego nie rozumiesz?”
”Przesąd należy zastąpić wiedzą!” - rzekł twardo Klapaucjusz.
”Ależ oczywiście! Wszelako zważ, proszę, że żyje tam teraz około siedmiu milionów pokutników, którzy nieraz życie całe strawili na gwałceniu własnej natury, aby tym bliźnich od prukwiarni zbawić; jakże tedy wyjawię im w ciągu minut, i to tak, aby nie mieli już żadnych wątpliwości, że wszystko to było na nic i że zmarnowali całe życie na praktykach dokładnie bezużytecznych? Czyż to nie byłoby okrucieństwem? Wiedza sama musi zastąpić przesąd, ale do tego potrzebny jest czas.(...)
- Dyrektywa Wszechżyczliwości, mój drogi, jeśli nazbyt generalna, rozmaite może rodzić owoce - wyjaśnił mu Klapaucjusz przystępnie. - Ten, komu lubo, chce rychło, aby innym też się lubo stało, a krnąbrnych zaczyna wnet w szczęśliwość łomem popychać.
- A więc Dobro może rodzić Zło! O, jakże perfidną jest Natura Rzeczy! - zakrzyknął Trurl. - Wypowiadam tedy bój Naturze samej! Żegnaj, Klapaucjuszu! Widzisz mnie chwilowo pokonanym, lecz jedna bitwa o wyniku wojny nie stanowi!
W samotności zasiadł czym prędzej do ksiąg i szpargałów, chmurny, lecz tym bardziej zacięty. Rozum podpowiadał, że nieźle byłoby przed następnym doświadczeniem otoczyć domostwo
murami, a przez ich otwory wystawić gardziele armatnie, lecz nie mógł wszak żadną miarą od tego rozpoczynać budowy życzliwości powszechnej, toteż postanowił tworzyć odtąd już tylko modele redukcyjne, w skali l : 100 000, w ramach eksperymentalnej socjologii zmikrominiaturyzowanej. Dla lepszej pamięci, aby je zawsze mieć na oku, zawiesił na ścianach pracowni wykaligrafowane hasła, jako to: wytyczną 1) Dobrowolności Miłej, 2) Łagody Perswazyjnej, 3) Życzliwości Delikatnej, 3) Opiekuństwa Subtelnego - i zabrał się do przekładania owych haseł na byt praktyczny. Na początek zmontował tysiąc elektroludków pod mikroskopem, obdarzywszy ich niewielkim rozumkiem i niewiele większym umiłowaniem Dobra, bo się już w tym zakresie lękał fanatyzmu; krążyli tedy dosyć ospale w szkatułeczce przydanej im na mieszkanie, a podobnej, przez ów ruch miarowy i monotonny, do zegarowego mechanizmu. Poddał im nieco mądrości, przykręcając śrubkę myślnika, i zaraz żwawiej się zaruszali, a zrobiwszy z opiłków instrumenciki, jęli nimi podważać ściany i wieczko. Zwiększył z kolei potencjał Dobra; zaraz ofiarną zrobiła się społeczność, każdy leciał tam pędem przed siebie, żywo rozglądając się za takimi, których dolę wypada polepszyć, a specjalny był popyt na wdowy i sieroty, szczególnie po ociemniałych. Takimi atencjami je otaczano, takie im świadczono dusery, że poniektóre biedactwa chroniły się za mosiężnym zawiaskiem puzdra, i miał już przed sobą istną cywilizacyjną zawieruchę. Niedobór sierot oraz nędzarzy spowodował bowiem kryzys; nie mogąc na tym padole, to jest w pudełku, znaleźć obiektów zasługujących na wyjątkowo aktywną życzliwość, mikrolud po osiemnastu generacjach wytworzył wiarę w Sierotę Absolutną, której do końca odsierocić ani doszczęśliwić w ogóle nie można: furtką takiej nieskończoności uchodził w transcendencję nadmiar życzliwości, na metafizykę przerobionej. Patrząc w zaświat, społeczeństwo zaludniło go obficie - pośród istot czczonych pojawiła się Dziwowdoda, a także Pan Niebios, też zasługujący na wyjątkowe współczucie; tym samym świat doczesny silnie zaniedbano i organizacje zakonne pochłonęły większość świeckich. Nie tak był to sobie wyobrażał Trurl; dodał racjonalizmu, sceptycyzmu i trzeźwości, aż wszystko się uspokoiło.
Nie na długo jednak. Pojawił się Elektrowolter, głoszący, iż żadnej Absolutnej Sieroty nie ma, a jest jeno Kosmos, czyli Sześcian, siłami Natury utworzony; absolutysci sierocińscy wyklęli go, potem Trurl musiał wyjść na sprawunki, a kiedy wrócił po dwóch godzinach, pudełko skakało po całej szufladzie, bo się rozpoczęła wojna religijna. Ładował je altruizmem, lecz tylko skwierczeć zaczęło; znów dodał kilka miarek rozumu - wychłódło, lecz później ruchy się wzmogły i z krzątaniny niezrozumiałej jęły wynikać czworoboki maszerujące nieprzyjemnie regularnym krokiem. W pudle wiek właśnie upłynął; po absolutystach i elektrowolterianach nie zostało śladu, wszyscy rozprawiali jeno na temat Dobra Powszechnego, pisano o nim rozprawy, całkowicie świeckie, lecz wynikła wnet kwestia pochodzenia całej społeczności: jedni powiadali, że się wylęgła z prochu za mosiężnym zawiasem, inni natomiast - że był to skutek kosmicznej inwazji z zewnątrz; aby rozstrzygnąć to
palące pytanie, budowano Wielki Świder, mając zamiar Kosmos, to jest pudło, przewiercić i zbadać, co się na zewnątrz znajduje. A ponieważ niewiadome siły mogły tam przebywać, wzięto się zarazem do odlewania armatek. Trurl tak się tym zaniepokoił i rozczarował, że czym prędzej wszystko rozebrał i bliski niemal płaczu rzekł sobie: - Rozum prowadzi do oschłości, a Dobro do szaleństw! Jakże to, skąd taka fatalność konstrukcyjno - dziejowa?"
Cyberiada Stanisław Lem
”Owszem” - Klapaucjusz na to - “jest to resztka powłok Gwiazdy Supernowej, która wybuchła ongiś”...
”A jużci” - rzekł głos. - “Gwiazdy Supernowej, rzeczywiście! Była tam, mój poczciwcze, planeta w miarę rozwinięta, ociekająca, jako taka, niemałą ilością łez i krwi. Opuściliśmy na nią jednego ranka osiemset milionów Spełniarek Życzeń, aleśmy nie oddalili się jeszcze od niej i na tydzień światła, kiedy rozleciała się w drobny mak i rozlatuje do dnia dzisiejszego! Podobnie było z planetą Hominasów... czy mam ci o niej opowiedzieć?”
”Nie trzeba!” - burknął Klapaucjusz. - “Nie wierzę, aby nie dało się, w sposób przemyślny i przezorny, uszczęśliwiać!”
”Nie wierzysz? Co ja na to poradzę? Próbowaliśmy tego sześćdziesiąt cztery tysiące pięćset trzynaście razy. Włosy wstają jeszcze na wszystkich posiadanych przeze mnie głowach, kiedy sobie przypomnę rezultaty. Wierzaj mi, żeśmy nie szczędzili trudu dla dobra innych! Zbudowaliśmy specjalną aparaturę do zdalnej spektroskopii marzeń, wszelako pojmujesz chyba, że jeśli na jakiejś planecie szaleje wojna religijna i każda ze stron marzy o tym, aby wyrżnąć drugą, nie w tym widzieliśmy nasze zadanie, aby te życzenia pospełniać! Chodziło tedy o to, żeby uszczęśliwiać, idei wyższego dobra nie naruszając. Ale to nie wszystko, albowiem większość cywilizacji kosmicznych w głębinach ducha życzy sobie rzeczy, do których nie śmie się jawnie przyznać, więc znów dylemat, czy pomagać im w tym, co one robią przez resztki wstydu i przyzwoitości, czy też wspełnianiu skrytych rojeń? Wziąć by ot - choćby dwie dla przykładu: Demencytów i Amencytów; pierwsi, w stadium uczciwego średniowiecza, żywcem palili paktujących z diabłem rozpustników, a zwłaszcza rozpustnice, raz dlatego, że im zazdrościli uciech z szatanem zażytych, a dwa, że katować w aureoli wymiaru sprawiedliwości sprawiało im nadzwyczajną lubość. Amencyci znów w nic już, oprócz ciała własnego, nie wierzyli i maszynami mu dosładzali, lecz z powściągiem pewnym, nazywając to zajęcie rozrywką; mieli oni pudła szklane, do których wtłaczali różne gwałty, mordy, pożogi, powiększając sobie tylko apetyt ich oglądaniem. Opuściliśmy na ich planety deszcz urządzeń, które tak były obliczone, aby żądze zaspokajać bez szkody niczyjej, a to stwarzaną w sobie sztuczną rzeczywistością; za czym Demencyci w sześć, Amencyci zasię w pięć tygodni zachwycili się na śmierć, w głos wrzeszcząc ze szczęścia doznawanego! Czy o takie może metody chodzi ci, niedorozwinięta istoto?”
”Jesteś głupcem albo potworem!” - warknął Klapaucjusz, gdy ja już od zmysłów całkiem odchodziłem. - “Jak śmiesz chełpić się tak plugawymi czynami?”
”Ja się nimi nie chełpię, jak się z nich spowiadam” - odparł spokojnie głos. - “Próbowaliśmy wszak, mówię, wszystkich kolejno sposobów. Obruszaliśmy na planety deszcze bogactw, potopy sytości i nadmiaru, paraliżując na nich wszelki wysiłek i pracę; dawaliśmy dobre rady, w zamian za które ogień otwierano do naszych kompotierów, to jest talerzy latających. Bo, zaprawdę, należałoby ducha przerobić pierwej w tych, których zamierza się uszczęśliwić”...
”Podobno możecie i to uczynić!” - zgrzytnął Klapaucjusz.
”Ależ możemy, pewno, że możemy! Ot, wziąć by choć sąsiadów naszych, zamieszkujących ziemiopodobną, czyli ziemiowatą planetę, Antropanów! Zajmują się oni wychwindrzaniem i turbaczeniem głównie, a to z obawy przed prukwiarnią, która jest według nich poza bytem i czeka na grzeszników swoją paszczą wiecznymi płomieniami wysadzaną; naśladując zaś błogosławionych Cymbrabeliansów, rajskiego Łambudasa i unikając Ohydancji z jej Ohydansami, młodzieniec antropański staje się z wolna dzielniejszy, lepszy, szlachetniejszy, niż byli jego ośmioręcy przodkowie. Prawda, walczą Antropanowie z Bajoranami o prymat Dusu nad Musem, względnie Musu nad Dusem (gdyż są tu zdań sprzecznych), ale zauważ, że w takich wojnach ginie tylko ich część, podczas gdy ty chciałbyś, abym ja, wyrwawszy im z głów wszystką ich wiarę w wychwindrzania, prukwiarnie i całą resztę, uczynił ich gotowymi do racjonalnego uszczęśliwienia. Lecz w ten sposób dokonałoby się morderstwo psychiczne, bo powstałe istoty nie byłyby już wszak ani Bajoranami, ani Antropanami; czyż tego nie rozumiesz?”
”Przesąd należy zastąpić wiedzą!” - rzekł twardo Klapaucjusz.
”Ależ oczywiście! Wszelako zważ, proszę, że żyje tam teraz około siedmiu milionów pokutników, którzy nieraz życie całe strawili na gwałceniu własnej natury, aby tym bliźnich od prukwiarni zbawić; jakże tedy wyjawię im w ciągu minut, i to tak, aby nie mieli już żadnych wątpliwości, że wszystko to było na nic i że zmarnowali całe życie na praktykach dokładnie bezużytecznych? Czyż to nie byłoby okrucieństwem? Wiedza sama musi zastąpić przesąd, ale do tego potrzebny jest czas.(...)
- Dyrektywa Wszechżyczliwości, mój drogi, jeśli nazbyt generalna, rozmaite może rodzić owoce - wyjaśnił mu Klapaucjusz przystępnie. - Ten, komu lubo, chce rychło, aby innym też się lubo stało, a krnąbrnych zaczyna wnet w szczęśliwość łomem popychać.
- A więc Dobro może rodzić Zło! O, jakże perfidną jest Natura Rzeczy! - zakrzyknął Trurl. - Wypowiadam tedy bój Naturze samej! Żegnaj, Klapaucjuszu! Widzisz mnie chwilowo pokonanym, lecz jedna bitwa o wyniku wojny nie stanowi!
W samotności zasiadł czym prędzej do ksiąg i szpargałów, chmurny, lecz tym bardziej zacięty. Rozum podpowiadał, że nieźle byłoby przed następnym doświadczeniem otoczyć domostwo
murami, a przez ich otwory wystawić gardziele armatnie, lecz nie mógł wszak żadną miarą od tego rozpoczynać budowy życzliwości powszechnej, toteż postanowił tworzyć odtąd już tylko modele redukcyjne, w skali l : 100 000, w ramach eksperymentalnej socjologii zmikrominiaturyzowanej. Dla lepszej pamięci, aby je zawsze mieć na oku, zawiesił na ścianach pracowni wykaligrafowane hasła, jako to: wytyczną 1) Dobrowolności Miłej, 2) Łagody Perswazyjnej, 3) Życzliwości Delikatnej, 3) Opiekuństwa Subtelnego - i zabrał się do przekładania owych haseł na byt praktyczny. Na początek zmontował tysiąc elektroludków pod mikroskopem, obdarzywszy ich niewielkim rozumkiem i niewiele większym umiłowaniem Dobra, bo się już w tym zakresie lękał fanatyzmu; krążyli tedy dosyć ospale w szkatułeczce przydanej im na mieszkanie, a podobnej, przez ów ruch miarowy i monotonny, do zegarowego mechanizmu. Poddał im nieco mądrości, przykręcając śrubkę myślnika, i zaraz żwawiej się zaruszali, a zrobiwszy z opiłków instrumenciki, jęli nimi podważać ściany i wieczko. Zwiększył z kolei potencjał Dobra; zaraz ofiarną zrobiła się społeczność, każdy leciał tam pędem przed siebie, żywo rozglądając się za takimi, których dolę wypada polepszyć, a specjalny był popyt na wdowy i sieroty, szczególnie po ociemniałych. Takimi atencjami je otaczano, takie im świadczono dusery, że poniektóre biedactwa chroniły się za mosiężnym zawiaskiem puzdra, i miał już przed sobą istną cywilizacyjną zawieruchę. Niedobór sierot oraz nędzarzy spowodował bowiem kryzys; nie mogąc na tym padole, to jest w pudełku, znaleźć obiektów zasługujących na wyjątkowo aktywną życzliwość, mikrolud po osiemnastu generacjach wytworzył wiarę w Sierotę Absolutną, której do końca odsierocić ani doszczęśliwić w ogóle nie można: furtką takiej nieskończoności uchodził w transcendencję nadmiar życzliwości, na metafizykę przerobionej. Patrząc w zaświat, społeczeństwo zaludniło go obficie - pośród istot czczonych pojawiła się Dziwowdoda, a także Pan Niebios, też zasługujący na wyjątkowe współczucie; tym samym świat doczesny silnie zaniedbano i organizacje zakonne pochłonęły większość świeckich. Nie tak był to sobie wyobrażał Trurl; dodał racjonalizmu, sceptycyzmu i trzeźwości, aż wszystko się uspokoiło.
Nie na długo jednak. Pojawił się Elektrowolter, głoszący, iż żadnej Absolutnej Sieroty nie ma, a jest jeno Kosmos, czyli Sześcian, siłami Natury utworzony; absolutysci sierocińscy wyklęli go, potem Trurl musiał wyjść na sprawunki, a kiedy wrócił po dwóch godzinach, pudełko skakało po całej szufladzie, bo się rozpoczęła wojna religijna. Ładował je altruizmem, lecz tylko skwierczeć zaczęło; znów dodał kilka miarek rozumu - wychłódło, lecz później ruchy się wzmogły i z krzątaniny niezrozumiałej jęły wynikać czworoboki maszerujące nieprzyjemnie regularnym krokiem. W pudle wiek właśnie upłynął; po absolutystach i elektrowolterianach nie zostało śladu, wszyscy rozprawiali jeno na temat Dobra Powszechnego, pisano o nim rozprawy, całkowicie świeckie, lecz wynikła wnet kwestia pochodzenia całej społeczności: jedni powiadali, że się wylęgła z prochu za mosiężnym zawiasem, inni natomiast - że był to skutek kosmicznej inwazji z zewnątrz; aby rozstrzygnąć to
palące pytanie, budowano Wielki Świder, mając zamiar Kosmos, to jest pudło, przewiercić i zbadać, co się na zewnątrz znajduje. A ponieważ niewiadome siły mogły tam przebywać, wzięto się zarazem do odlewania armatek. Trurl tak się tym zaniepokoił i rozczarował, że czym prędzej wszystko rozebrał i bliski niemal płaczu rzekł sobie: - Rozum prowadzi do oschłości, a Dobro do szaleństw! Jakże to, skąd taka fatalność konstrukcyjno - dziejowa?"
Cyberiada Stanisław Lem
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Nie wiem jak Ty Kamilu R. ale ja zacznę czytać Lema . Nie wiem jak to się stało ale dotąd nigdy nie sięgałam po jego książki...i żałuję.
A do Ciebie Cezary mam pytanie co polecasz na początek? Tylko wiesz, nie jestem tak "świadoma" jak Kamil więc coś bardziej dla prostych i bezmyślnych jak ja
A do Ciebie Cezary mam pytanie co polecasz na początek? Tylko wiesz, nie jestem tak "świadoma" jak Kamil więc coś bardziej dla prostych i bezmyślnych jak ja
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Polecam "Cyberiadę" i "Dzienniki Gwiazdowe". A potem "Głos Pana" i "Summa technologiae"
Uwaga. Przy tych dziełach, choć głębokie i filozoficzne, szczególnie "Dziennikach Gwiazdowych" można pęknąć ze śmiechu.
I druga uwaga:
Lem był agnostykiem!
Sprawiono mu katolicki pogrzeb z wątpliwościami, czy to było uczciwe wobec niego, ale kierując się słowami poety Różewicza
"Nie jest ważne co Różewicz myśli o Panu Bogu, ale co Pan Bóg myśli o Różewiczu".
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75475,3259574.html#ixzz29kY7Vv24
Uwaga. Przy tych dziełach, choć głębokie i filozoficzne, szczególnie "Dziennikach Gwiazdowych" można pęknąć ze śmiechu.
I druga uwaga:
Lem był agnostykiem!
Sprawiono mu katolicki pogrzeb z wątpliwościami, czy to było uczciwe wobec niego, ale kierując się słowami poety Różewicza
"Nie jest ważne co Różewicz myśli o Panu Bogu, ale co Pan Bóg myśli o Różewiczu".
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75475,3259574.html#ixzz29kY7Vv24
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Czy nazwałem gdzieś Ciebie osobą bezmyślną?Agni pisze:
Tylko wiesz, nie jestem tak "świadoma" jak Kamil więc coś bardziej dla prostych i bezmyślnych jak ja
Nie dorabiaj mi proszę gęby ideała, który zjadł wszystkie rozumy.
Mam wiele wad ale wybacz - nie będę tu o nich pisał.
Przedstawiam tu odwieczną, ponadreligijną wiedzę mistyczną, która była przed Jezusem i po nim.
Także Jezus ją głosił.
Lem może wspaniale pobudza wyobraźnię ale z rozwojem duchowym to nie ma nic wspólnego
W każdym razie życzę przyjemnej lektury, sam lubię fantastykę.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Nie ma żadnej mistyki bez Jezusa Chrystusa.Przedstawiam tu odwieczną, ponadreligijną wiedzę mistyczną, która była przed Jezusem i po nim.
Także Jezus ją głosił.
Jedyną religią mistyczną jest katolicyzm.
Tylko w nim są ciągle objawienia mistyczne.
Tylko katolicyzm nie zmienia się jak chorągiewka, gdy wieje wiatr postępu.
To protestanci nawracają się na katolicyzm.
A Jezus przyjdzie jak złodziej.
I będzie Armageddon.
Proroctwa się spełniają.
I będzię ostateczna bitwa zła i dobra.
Módl się.
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Oj - masz prawo w to wierzyć. Tylko nie wrzucaj we mnie swojego lęku proszę
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Kamilu ja Ci nic nie dorabiam...sam sobie wystawiasz świadectwo . Jak czytam że to w co wierzę to bajki i ciemnota która "w naszym kraju dalej się panoszy", to rozumiem że posiadasz jakąś tajemną wiedzę żeby tak twierdzić. Wątpię żebyś ją miał:), więc to tylko Twoje poglądy. Kiedyś oboje przekonamy się które są słuszne. Nie należę do sekty. Powinieneś wiedzieć jaka jest róźnica między sektą a religią trwającą 2 tysiące lat... Myślę że wiesz i używasz takich słów świadomie. Tym gorzej. Nie dziw się że drażnią one ludzi, którzy tak jak ja wierzą w "ciemnotę". Obwinianie za całe zło w Polsce kościoła katolickiego jest co najmniej ignoranctwem...kościół to słabi ludzie tacy jak Ty i ja Aż strach myśleć co by było bez Boga... Chrześcijaństwo jest nierozerwalnie związane z e uropejską (i nie tylko) kulturą. Odrzucając wiarę odrzucasz ogromny dorobek ludzkości, którego chyba nie negujesz? Czym chcesz to zastąpić? Wiarą w siebie samego?... Byli już tacy co zanadto wierzyli w swoje "moce". Gdzie teraz są?... Zwykle niechlubnie zapisani w podręcznikach historii.
Co do Lema to nigdy nie interesowałam się fantastyką, nie licząc bajek Grimmów:), więc i po jego książki nie sięgałam. Ale lubię "łamańce głowy" dlatego myślę źe warto. Ludzka myśl filozoficzna, jak sam słusznie zauważyłeś niekoniecznie rozwija duchowo, ale pogłowić się warto i zaczerpnąć coś dla siebie:)
Co do Lema to nigdy nie interesowałam się fantastyką, nie licząc bajek Grimmów:), więc i po jego książki nie sięgałam. Ale lubię "łamańce głowy" dlatego myślę źe warto. Ludzka myśl filozoficzna, jak sam słusznie zauważyłeś niekoniecznie rozwija duchowo, ale pogłowić się warto i zaczerpnąć coś dla siebie:)
Ostatnio zmieniony sob paź 20, 2012 12:01 pm przez Agni, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
A Tobie Cezary dziękuję za odpowiedź. Zacznę od "Cyberiady". Pozdrawiam
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Agni - więcej dystansu. Ja nigdzie nie piszę o krytyce wiary w ogóle, nie krytykuję księży z osobna ale instytucję.
Mistycyzm nie jest żadną tajemną wiedzą - ona jest dostępna dla każdego.
To chrześcijaństwo od setek lat wyznaczało sposób myślenia, dorabiało etykietki wszystkiemu co odmienne dla tej religii. Stąd proste podziały - wszystko co ma chociażby jakiekolwiek znamiona nauk Wschodu jest związane z Szatanem. Tak działa ta instytucja, która zarabia na Bogu a służy mamonie.
Co do sekty - religie mają dokładnie takie same mechanizmy ale działają o wiele bardziej subtelnie.
Dzieci są indoktrynowane w wierze w katolickie dogmaty. Do uniwersalnych w większości przykazań dodano masę przykazań kościelnych, które wmówiły człowiekowi, że aby stawać się lepszym człowiekiem musi przychodzić po tzw. sakramenty i dawać na tacę.
Nikt nie ściga ludzi po odejściu od religii ale część z nich z powodu prania mózgu przez lata popada w depresję, psychozę.
Czuje, że zrobiło coś złego. Na tym forum jest sporo osób, które miały urojenie o treści religijnej,
Nie ma drugiej takiej religii która tak bardzo motywuje ludzi strachem, straszy Szatanem mówiąc non stop o sile nagatywnej a mało co o Bogu.
Mistycyzm nie jest żadną tajemną wiedzą - ona jest dostępna dla każdego.
To chrześcijaństwo od setek lat wyznaczało sposób myślenia, dorabiało etykietki wszystkiemu co odmienne dla tej religii. Stąd proste podziały - wszystko co ma chociażby jakiekolwiek znamiona nauk Wschodu jest związane z Szatanem. Tak działa ta instytucja, która zarabia na Bogu a służy mamonie.
Co do sekty - religie mają dokładnie takie same mechanizmy ale działają o wiele bardziej subtelnie.
Dzieci są indoktrynowane w wierze w katolickie dogmaty. Do uniwersalnych w większości przykazań dodano masę przykazań kościelnych, które wmówiły człowiekowi, że aby stawać się lepszym człowiekiem musi przychodzić po tzw. sakramenty i dawać na tacę.
Nikt nie ściga ludzi po odejściu od religii ale część z nich z powodu prania mózgu przez lata popada w depresję, psychozę.
Czuje, że zrobiło coś złego. Na tym forum jest sporo osób, które miały urojenie o treści religijnej,
Nie ma drugiej takiej religii która tak bardzo motywuje ludzi strachem, straszy Szatanem mówiąc non stop o sile nagatywnej a mało co o Bogu.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
To ciekawe bo ja jestem skłonna krytykować pojedyńczych księży a nie instytucję. Ta "instytucja" dobrze się trzyma właśnie pomimo wielu błądzących ludzi na przestrzeni wieków. Kamilu to o czym piszesz działo się może w średniowieczu od tego czasu dokonał się duży postęp. Nikt nikogo nie straszy Bogiem i Jego niszczycielską, bezlitosną siłą. Od razu widać że nie bywasz w kościele albo nie masz odrobiny dobrej woli by się wsłuchać w sens tego co głosi Kościół Katolicki. Ja postrzegam Boga jak stwórcę który chce mojego dobra i mnie kocha. Przestrzega przed popełnianiem błędów ale jest też wyrozumiały i miłosierny wobec ludzkich ułomności. I odwraca się tylko od tych, którzy na własne życzenie odwrócą się od Niego... Ale też ich nie przekreśla, póki żyjemy jest droga powrotu. Nie mów mi że nigdy nie słyszałeś o MIŁOSIERDZIU? Pójdź sobie do kościoła w pierwszą niedzielę po Wielkanocy a dowiesz się co jest istotą Katolicyzmu. WIARA DAJE NADZIEJĘ NIE LĘK
A za niczyje wizje nie odpowiadam, domyślam się jedynie że są różne przyczyny. To jak ktoś postrzega Boga to często wina drugiego człowieka który mu ten obraz przekazuje. Może też bym się Go bała gdybym słuchała o Nim od Ciebie . No i nie zapominajmy o szatanie bo wyłącznie on w naszym życiu miesza...
A za niczyje wizje nie odpowiadam, domyślam się jedynie że są różne przyczyny. To jak ktoś postrzega Boga to często wina drugiego człowieka który mu ten obraz przekazuje. Może też bym się Go bała gdybym słuchała o Nim od Ciebie . No i nie zapominajmy o szatanie bo wyłącznie on w naszym życiu miesza...
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
A co do sakramentów to mnie pomagają. Za uczestnictwo we Mszy. Św nikt płacić nie musi, tak jak za przyjmowanie Komuni Św. a to jest wlaśnie istota katolicyzmu. Reszta to mogą być kwestie sporne, ale za niedawanie na tacę kary nie ma
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Ewangelia Jana- Przyjdę zasię
Nadzieja matką głupich w przeciwieństwie do wiary
Oczywiście znam księży których mógłbym krytykować i takich których wspominam dobrze.
Jednak w przeciwieństwie do księży uważam, że każdy od urodzenia ma w sobie sporo naturalności i dobra, które pochodzą od Boga. Religia to dobro niszczy, zaciemnia. Dlatego krytykuję charakter instytucji a nie ludzi.
Religia to rak na świadomości.
Masz prawo wierzyć w co chcesz. Ja jedynie przedstawiam swój pogląd.
Nie czuję potrzeby chodzenia do Kościoła. Nie jest mi to potrzebne aby stawać się kimś lepszym.
Świątynia Boga jest w człowieku . Wiara a religia to zupełnie co innego.
Mistycyzm zawiera możliwie najczystsze nauki duchowe, które istniały od zawsze.
Jeśli cokolwiek Ci w nich przeszkadza to fakt, że podważają one katolicki dogmat. Przeszkadza Ci pewnie też sposób w jaki to prezentuje. Nie jestem idealny i być może niektóre moje słowa są za ostre.
Jak jednak wspominałem - krytykuję instytucję. O moich niektórych doświadczeniach z księżmi pisałem w innych wątkach. M.in. " Moje pożegnanie z religią".
Oczywiście znam księży których mógłbym krytykować i takich których wspominam dobrze.
Jednak w przeciwieństwie do księży uważam, że każdy od urodzenia ma w sobie sporo naturalności i dobra, które pochodzą od Boga. Religia to dobro niszczy, zaciemnia. Dlatego krytykuję charakter instytucji a nie ludzi.
Religia to rak na świadomości.
Masz prawo wierzyć w co chcesz. Ja jedynie przedstawiam swój pogląd.
Nie czuję potrzeby chodzenia do Kościoła. Nie jest mi to potrzebne aby stawać się kimś lepszym.
Świątynia Boga jest w człowieku . Wiara a religia to zupełnie co innego.
Mistycyzm zawiera możliwie najczystsze nauki duchowe, które istniały od zawsze.
Jeśli cokolwiek Ci w nich przeszkadza to fakt, że podważają one katolicki dogmat. Przeszkadza Ci pewnie też sposób w jaki to prezentuje. Nie jestem idealny i być może niektóre moje słowa są za ostre.
Jak jednak wspominałem - krytykuję instytucję. O moich niektórych doświadczeniach z księżmi pisałem w innych wątkach. M.in. " Moje pożegnanie z religią".
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU