DMUCHAWCE, tomik wierszy o miłości Kasi Karmecity
Moderator: moderatorzy
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
DMUCHAWCE, tomik wierszy o miłości Kasi Karmecity
DMUCHAWCE
(WIERSZE O MIŁOŚCI)
KATARZYNA KARMECITA
SPIS TREŚCI:
4. Ja
5. Jestem
6. Zapałki
7. Świeczka cieńsza od zapałki
8. Samotność
9. Przyjdź
10. Świt
11. Różą na śniadanie
12. Rozmowa
13. Dla Błękitnego
14. Baranki
15. Morże
16. Kasztan
17. Spojrzenia
18. Twój nos
19. Nasz bagaż
20. Pęczek latarni
21. Nie cofaj się już
22. Pierwszy raz
23. Razem
24. Przeszłość
25. Jamnikt
26. Rozkwit
27. Dmuchawce
28. Dlaczego?
29. Mów szeptem
30. Głodno do Ciebie
31. Tajemnice pęcznieją
32. Ślady
33. Gdy odchodzę
34. Powrót
35. Na rozstajach
36. Zachód
37. Nie pytaj
(WIERSZE O MIŁOŚCI)
KATARZYNA KARMECITA
SPIS TREŚCI:
4. Ja
5. Jestem
6. Zapałki
7. Świeczka cieńsza od zapałki
8. Samotność
9. Przyjdź
10. Świt
11. Różą na śniadanie
12. Rozmowa
13. Dla Błękitnego
14. Baranki
15. Morże
16. Kasztan
17. Spojrzenia
18. Twój nos
19. Nasz bagaż
20. Pęczek latarni
21. Nie cofaj się już
22. Pierwszy raz
23. Razem
24. Przeszłość
25. Jamnikt
26. Rozkwit
27. Dmuchawce
28. Dlaczego?
29. Mów szeptem
30. Głodno do Ciebie
31. Tajemnice pęcznieją
32. Ślady
33. Gdy odchodzę
34. Powrót
35. Na rozstajach
36. Zachód
37. Nie pytaj
Ostatnio zmieniony ndz sty 07, 2007 1:44 pm przez Kasia Karmecita, łącznie zmieniany 1 raz.
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
JA
Trochę z Małego Księcia szalikiem ciepłym główkę
Trochę smagła dama na pustym dziedzińcu
Echem, stukotem obcasów
I czarnym płaszczem przemykać
Z kapturem na głowie
Wynioślej chyba lecz tajemnie
Jedwabnie może
Bo ja nawet dżdżownice w powabie
Jedwabić bym chciała
Cudaknąć, kontrakcikiem zaszpanić
I czuć zadziwienie srebrzyste
Lub glistę z obrzydzeniem
A fe! – powiedzieć
Jak dama z globusem
Ale zawsze jednak
Księciem Małym
Zdechłą Calineczką żałośnie
A na koniec
Opanuj się
Przecież to tylko
Murzynek na stole
JESTEM
Nocną gwiazdą
Co chciałaby przyćmić słońce
I patyczkiem
Co miewa trzy końce
I ślimakiem
Tym na pierogi
Horyzontem
Gdzieś na końcu drogi
Jestem
ZAPAŁKI
Chciałem zapalić nam światło
Szukałem po omacku
Kontaktu
Nie mogłem znaleźć
Spalam na razie zapałki
Ciepło
ŚWIECZKA CIEŃSZA OD ZAPAŁKI
Ocieram się o ciepło ludzkich ognisk
I rąk spragnionych
Przemykam wśród tłumu
I ciągle się mijam
Czasem rąbek sukni
Rozżarzę w czyimś domu
Szafirem
I zgaszę
Bo moja świeczka
Jest cieńsza od zapałki
SAMOTMOŚĆ
Gdzieś wtuliłabym ramiona
Skuliła głowę, jak gołąb
Szukam w człowieku przystani
Zacumować na chwilę nasz czas
I odpłynąć dalej
Trochę na przekór
Wskazówkom naszych zegarów
PRZYJDŹ
Maczałam myśli
Jak za długie sznurówki
W słowach dla Ciebie
I karmiłam chlebem dla ptaków
By urosły puszyste
Oswoić
Chociaż tak swoiste
Wytopię Ci z nich ptaka
I zanurzę w tłumie
By nie był tak samotny
Jak nocny wiersz
Położę się wiatrem
I ugnę czubkiem drzewa
Nad Tobą
Będę trochę bezradna
Gdy będziesz
Poezja tak rzadko
Wybrzusza moje słowa
Już jestem gotowa
Przyjdź
Trochę z Małego Księcia szalikiem ciepłym główkę
Trochę smagła dama na pustym dziedzińcu
Echem, stukotem obcasów
I czarnym płaszczem przemykać
Z kapturem na głowie
Wynioślej chyba lecz tajemnie
Jedwabnie może
Bo ja nawet dżdżownice w powabie
Jedwabić bym chciała
Cudaknąć, kontrakcikiem zaszpanić
I czuć zadziwienie srebrzyste
Lub glistę z obrzydzeniem
A fe! – powiedzieć
Jak dama z globusem
Ale zawsze jednak
Księciem Małym
Zdechłą Calineczką żałośnie
A na koniec
Opanuj się
Przecież to tylko
Murzynek na stole
JESTEM
Nocną gwiazdą
Co chciałaby przyćmić słońce
I patyczkiem
Co miewa trzy końce
I ślimakiem
Tym na pierogi
Horyzontem
Gdzieś na końcu drogi
Jestem
ZAPAŁKI
Chciałem zapalić nam światło
Szukałem po omacku
Kontaktu
Nie mogłem znaleźć
Spalam na razie zapałki
Ciepło
ŚWIECZKA CIEŃSZA OD ZAPAŁKI
Ocieram się o ciepło ludzkich ognisk
I rąk spragnionych
Przemykam wśród tłumu
I ciągle się mijam
Czasem rąbek sukni
Rozżarzę w czyimś domu
Szafirem
I zgaszę
Bo moja świeczka
Jest cieńsza od zapałki
SAMOTMOŚĆ
Gdzieś wtuliłabym ramiona
Skuliła głowę, jak gołąb
Szukam w człowieku przystani
Zacumować na chwilę nasz czas
I odpłynąć dalej
Trochę na przekór
Wskazówkom naszych zegarów
PRZYJDŹ
Maczałam myśli
Jak za długie sznurówki
W słowach dla Ciebie
I karmiłam chlebem dla ptaków
By urosły puszyste
Oswoić
Chociaż tak swoiste
Wytopię Ci z nich ptaka
I zanurzę w tłumie
By nie był tak samotny
Jak nocny wiersz
Położę się wiatrem
I ugnę czubkiem drzewa
Nad Tobą
Będę trochę bezradna
Gdy będziesz
Poezja tak rzadko
Wybrzusza moje słowa
Już jestem gotowa
Przyjdź
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
ŚWIT
Chciałabym, abyś mnie ułożył jak dziecko
W kołyskę swoich ramion
I przytulił tak delikatnie najpierw
Aby ośmielić wszystkie moje skurczone
Paluszki
Strzępione na gitarach przydrożnych
Chciałabym uciec w Ciebie
Kroczkami Japonki napełnić
Twą ciszę, Kochany
W ukojeniu na mgiełce zawisnąć
Nad rannym miastem
Narodzić się
Trąbami Michała Archanioła
RÓŻĄ NA ŚNIADANIE
Na blacie pomidora
Malowałam dla Ciebie
Kromkę chleba
A może łamanie
Teraz na tym stole
Może mniej soczyście
Namaluję z liściem
Laurowym
Pączek
W paluszkach zakropionych łzami
By nie zżółkła
Serwetka
Naczynie szklane
Chyba że wolisz te herbaciane
ROZMOWA
Gadałam dziś z Twoim duchem
Moim duszkiem ukrytym
Za słona mi ale
Nieco paluszki czerwone
Czasem troszkę straszek
A TY tak lekko
Ustami na mnie
I tak nie wiesz gdzie kiedy
Bo ja taka
Jakaś
Jaka?
Daleko
Choć czasem na rozmowie
Szepcikiem
DLA BŁĘKITNEGO
Czasem gdy już zasypiam
Jesteś gościem u mnie
Wchodzisz wysokim dźwiękiem
Pełnej Ciebie muzyki
A ja chowam oczy w płachtach powiek
Wciskam uszy w białe rymy
I po prostu płaczę
Nie wiem czemu
Czasem buduję bloki
Z małą windą dla Ciebie
Sklejam chwiejną ławeczkę
Mogę być wysoko
Nagle wiem jak być z Tobą
Biegnę po białą kartkę
Musi być tak po prostu...
Wypisał się długopis.
BARANKI
Od czego zacząć by
Powiedzieć wszystko to
Co chcę powiedzieć Ci
No właśnie, tylko co
Codziennie rano przed goleniem
Dam Ci tysiąc owieczek z piany
By Cię chroniły przed zranieniem
I jeszcze jeden czarny baranek
Niech Cię głaszcze po smutku brwi
Jak poszukać słów
Aby głodny wiatr
Nadal mógł być Twój
A nie spać się kładł
O owieczki dbaj
Jak to będzie gdy
Trupków cała twarz
Płoszyć będzie sny
Jak zakończyć by
Wszystko trwało wciąż
Owieczkowy świt
Zawieszony głos
MORŻE
Nogi same mnie dziś niosły do Ciebie
Może
Też niebieskie
Morze
Jestem w niebie
Tak powiedzieć tylko
Gwiazdy
Świecą
I że w tym karku nachylonym nieco
Na wszelkie krówki i stworzonka Boże
Święty Boże nie pomoże
Się
Odkochać
Chciałabym, abyś mnie ułożył jak dziecko
W kołyskę swoich ramion
I przytulił tak delikatnie najpierw
Aby ośmielić wszystkie moje skurczone
Paluszki
Strzępione na gitarach przydrożnych
Chciałabym uciec w Ciebie
Kroczkami Japonki napełnić
Twą ciszę, Kochany
W ukojeniu na mgiełce zawisnąć
Nad rannym miastem
Narodzić się
Trąbami Michała Archanioła
RÓŻĄ NA ŚNIADANIE
Na blacie pomidora
Malowałam dla Ciebie
Kromkę chleba
A może łamanie
Teraz na tym stole
Może mniej soczyście
Namaluję z liściem
Laurowym
Pączek
W paluszkach zakropionych łzami
By nie zżółkła
Serwetka
Naczynie szklane
Chyba że wolisz te herbaciane
ROZMOWA
Gadałam dziś z Twoim duchem
Moim duszkiem ukrytym
Za słona mi ale
Nieco paluszki czerwone
Czasem troszkę straszek
A TY tak lekko
Ustami na mnie
I tak nie wiesz gdzie kiedy
Bo ja taka
Jakaś
Jaka?
Daleko
Choć czasem na rozmowie
Szepcikiem
DLA BŁĘKITNEGO
Czasem gdy już zasypiam
Jesteś gościem u mnie
Wchodzisz wysokim dźwiękiem
Pełnej Ciebie muzyki
A ja chowam oczy w płachtach powiek
Wciskam uszy w białe rymy
I po prostu płaczę
Nie wiem czemu
Czasem buduję bloki
Z małą windą dla Ciebie
Sklejam chwiejną ławeczkę
Mogę być wysoko
Nagle wiem jak być z Tobą
Biegnę po białą kartkę
Musi być tak po prostu...
Wypisał się długopis.
BARANKI
Od czego zacząć by
Powiedzieć wszystko to
Co chcę powiedzieć Ci
No właśnie, tylko co
Codziennie rano przed goleniem
Dam Ci tysiąc owieczek z piany
By Cię chroniły przed zranieniem
I jeszcze jeden czarny baranek
Niech Cię głaszcze po smutku brwi
Jak poszukać słów
Aby głodny wiatr
Nadal mógł być Twój
A nie spać się kładł
O owieczki dbaj
Jak to będzie gdy
Trupków cała twarz
Płoszyć będzie sny
Jak zakończyć by
Wszystko trwało wciąż
Owieczkowy świt
Zawieszony głos
MORŻE
Nogi same mnie dziś niosły do Ciebie
Może
Też niebieskie
Morze
Jestem w niebie
Tak powiedzieć tylko
Gwiazdy
Świecą
I że w tym karku nachylonym nieco
Na wszelkie krówki i stworzonka Boże
Święty Boże nie pomoże
Się
Odkochać
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
KASZTAN
Biała brzoskwinia
Obciągnięta
Drewnianym szkiełkiem
Przyjaźń zamknięta w dłoni
Ja i Ty
Kolczasty spokój
SPOJRZENIA
Patrzysz na mnie, lecz ja udaję, że Cię nie widzę
Wolno mi przecież nie zauważyć
Lecz przecież czuję, gdy patrzysz na mnie
Lecz ja się boję spojrzeć na Ciebie
Bo w moich oczach można zbyt wiele zobaczyć
Dla mnie na razie spojrzenia są wszystkim
Nie chcę odkrywać w Tobie Twoich tajemnic
Mogę upewnić się, wciąż będąc niepewna
Owinę rzęsami spojrzenia
Nie chcę mącić kolorów Twoich tęczówek
Widzę w nich więcej, niż chciałbyś, żebym widziała
Chcę znać to tylko, co chcesz mi pokazać
Miłość to nie jest papieros
Nie zniknie jak popiół na wietrze
Ona jest czysta jak ten pierwszy raz
Dotkniemy jej każdym spojrzeniem
TWÓJ NOS
Taki masz nos, taki masz nos
Że nawet patrzeć wstyd
Taki nasz los, taki nasz los
Urósł Ci taki nos
Taki masz nos, taki masz nos
Że nawet wiatr się zmieści
Żaden zapach Ci nie ucieka
Wyczujesz nawet kłosy z daleka
I chabry jak oczy niebieskie
Taką masz twarz, taką masz twarz
Jak kacze jajo na wiosnę
Gdzie ja z Tobą wyjdę, gdzie pokażę się
Gdy podrosnę
Taką mam twarz, taką mam twarz
Jak kacze jajo na wiosnę
Gdyby była inna to
Widziałbyś każda krostę
Taki mam nos, taką mam twarz
Ty masz też taki nos i twarz
Aż dwa nosy
Nos w nos, twarz w twarz
NASZ BAGAŻ
Mamy ze sobą cały bagaż życia
Mamy ze sobą cały bagaż życia
Daj mi swój plecak, bo chcę sobie w nim pogrzebać
Chciałabym widzieć Twoje pierwsze wyrzucone buty
Mamy ze sobą cały bagaż życia
Mamy ze sobą cały bagaż życia
I ja bym chciała widzieć Twoje pierwsze
Wyrzucone buty
Ale to jest tylko chwila
Czy to jest nasza chwila
Mamy tyle do zbadania, do poznania, do kochania
Mamy tyle do zbadania, do poznania, do kochania
Chciałabym widzieć Twoje pierwsze wyrzucone buty
Czy to jest nasza chwila
Pozwól przekazać sobie wszystko co dzień
Pozwól przekazać sobie wszystko co dzień
To jest chwila, chwila nam pomoże
Poznać swoje pierwsze wyrzucone buty
Chciałabym widzieć Twoje pierwsze
Wyrzucone buty
PĘCZEK LATARNI
Ścieżka wolno się ślimaczy
Chowa rogi za zakrętem drogi
Księżyc gada z latarniami
A ja chodzę ze skrzydłami
Przyniosłam Ci dziś pęczek latarni
Bardzo proszę wstaw je do wazonu
By nie zwiędły nam znowu tak szybko
Jak ostatnio, gdy poszliśmy w różne strony
Ścieżka wolno się ślimaczy
Chowa rogi za zakrętem drogi
Jak ta kózka przybrykałam
Cały bukiet uzbierałam
Ścieżka wolno się ślimaczy
Swoje rogi chowam już do domu
Księżyc mówi mi tajemnie
Umiem mówić, nie mów nic nikomu
NIE COFAJ SIĘ JUŻ
Nie możesz być jedyny
Bo gdy odejdziesz
Zabierzesz z mojego drzewa
Najbardziej kruchy liść
Lecz jeśli będziesz
Odkryj mnie
Dotknij
I nie cofaj się już
Biała brzoskwinia
Obciągnięta
Drewnianym szkiełkiem
Przyjaźń zamknięta w dłoni
Ja i Ty
Kolczasty spokój
SPOJRZENIA
Patrzysz na mnie, lecz ja udaję, że Cię nie widzę
Wolno mi przecież nie zauważyć
Lecz przecież czuję, gdy patrzysz na mnie
Lecz ja się boję spojrzeć na Ciebie
Bo w moich oczach można zbyt wiele zobaczyć
Dla mnie na razie spojrzenia są wszystkim
Nie chcę odkrywać w Tobie Twoich tajemnic
Mogę upewnić się, wciąż będąc niepewna
Owinę rzęsami spojrzenia
Nie chcę mącić kolorów Twoich tęczówek
Widzę w nich więcej, niż chciałbyś, żebym widziała
Chcę znać to tylko, co chcesz mi pokazać
Miłość to nie jest papieros
Nie zniknie jak popiół na wietrze
Ona jest czysta jak ten pierwszy raz
Dotkniemy jej każdym spojrzeniem
TWÓJ NOS
Taki masz nos, taki masz nos
Że nawet patrzeć wstyd
Taki nasz los, taki nasz los
Urósł Ci taki nos
Taki masz nos, taki masz nos
Że nawet wiatr się zmieści
Żaden zapach Ci nie ucieka
Wyczujesz nawet kłosy z daleka
I chabry jak oczy niebieskie
Taką masz twarz, taką masz twarz
Jak kacze jajo na wiosnę
Gdzie ja z Tobą wyjdę, gdzie pokażę się
Gdy podrosnę
Taką mam twarz, taką mam twarz
Jak kacze jajo na wiosnę
Gdyby była inna to
Widziałbyś każda krostę
Taki mam nos, taką mam twarz
Ty masz też taki nos i twarz
Aż dwa nosy
Nos w nos, twarz w twarz
NASZ BAGAŻ
Mamy ze sobą cały bagaż życia
Mamy ze sobą cały bagaż życia
Daj mi swój plecak, bo chcę sobie w nim pogrzebać
Chciałabym widzieć Twoje pierwsze wyrzucone buty
Mamy ze sobą cały bagaż życia
Mamy ze sobą cały bagaż życia
I ja bym chciała widzieć Twoje pierwsze
Wyrzucone buty
Ale to jest tylko chwila
Czy to jest nasza chwila
Mamy tyle do zbadania, do poznania, do kochania
Mamy tyle do zbadania, do poznania, do kochania
Chciałabym widzieć Twoje pierwsze wyrzucone buty
Czy to jest nasza chwila
Pozwól przekazać sobie wszystko co dzień
Pozwól przekazać sobie wszystko co dzień
To jest chwila, chwila nam pomoże
Poznać swoje pierwsze wyrzucone buty
Chciałabym widzieć Twoje pierwsze
Wyrzucone buty
PĘCZEK LATARNI
Ścieżka wolno się ślimaczy
Chowa rogi za zakrętem drogi
Księżyc gada z latarniami
A ja chodzę ze skrzydłami
Przyniosłam Ci dziś pęczek latarni
Bardzo proszę wstaw je do wazonu
By nie zwiędły nam znowu tak szybko
Jak ostatnio, gdy poszliśmy w różne strony
Ścieżka wolno się ślimaczy
Chowa rogi za zakrętem drogi
Jak ta kózka przybrykałam
Cały bukiet uzbierałam
Ścieżka wolno się ślimaczy
Swoje rogi chowam już do domu
Księżyc mówi mi tajemnie
Umiem mówić, nie mów nic nikomu
NIE COFAJ SIĘ JUŻ
Nie możesz być jedyny
Bo gdy odejdziesz
Zabierzesz z mojego drzewa
Najbardziej kruchy liść
Lecz jeśli będziesz
Odkryj mnie
Dotknij
I nie cofaj się już
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
PIERWSZ RAZ
Chciałem Cię uczesać dziewczyno
Wyszłaś z wody mokra i drżąca
Potem jeszcze raz wrzucić
Nie pytac o zgodę
Lecz gdy pęka ta cienka granica
Ślad odrzutowca na niebie
Boli dziewczęcy róż
Bo ten jeden jedyny raz
Będzie na zawsze piękniejszy
Może morze...
RAZEM
Nasycam źródlaną wodą
Sznury wirujących liści
Znikajmy we mgle na szczytach
I niech nasze imię się ziści…
PRZESZŁOŚĆ
Nie podniosę oczu
Mogę Cię porazić
Przeszłością
JAMNIKT
Przystępuję do Ciebie
Dłużej szczękać nie mogę
Jamnikt
ROZKWIT
Wiesz, to jest tak piękne
Rozwijasz mój kwiat
Podnoszę głowę
I wychodzę na wiatr
W pogniecionych rzęsach
Jeszcze łzy przeszłości drżą
Delikatnie lecz mocno
Rozwijasz mój pąk
Nagle oddech mi ustał
Mogłeś patrzeć jak łkam
Mogłeś potłuc mi lustra
Nie zburzyłeś mi ścian
DMUCHAWCE
Gdzieś zgasło drzewo
Płonące w lesie
Tylko na nie spadł deszcz
Już ucichł płomień
Gdzieś benzyna lśni
Flamastrowy dom
Już w ciszy zasypiam
Chyba Lobos gdzieś gra
Gitarowy piach
Gdy już wszystko się skończy
Zerwij kiedyś dmuchawca
I zdmuchnij go za nas
DLACZEGO?
Dlaczego miłość jest tak przezroczysta?
MÓW SZEPTEM
Mów szeptem, by nie płoszyć słów
Jeszcze nie wypowiedzianych
Chciałem Cię uczesać dziewczyno
Wyszłaś z wody mokra i drżąca
Potem jeszcze raz wrzucić
Nie pytac o zgodę
Lecz gdy pęka ta cienka granica
Ślad odrzutowca na niebie
Boli dziewczęcy róż
Bo ten jeden jedyny raz
Będzie na zawsze piękniejszy
Może morze...
RAZEM
Nasycam źródlaną wodą
Sznury wirujących liści
Znikajmy we mgle na szczytach
I niech nasze imię się ziści…
PRZESZŁOŚĆ
Nie podniosę oczu
Mogę Cię porazić
Przeszłością
JAMNIKT
Przystępuję do Ciebie
Dłużej szczękać nie mogę
Jamnikt
ROZKWIT
Wiesz, to jest tak piękne
Rozwijasz mój kwiat
Podnoszę głowę
I wychodzę na wiatr
W pogniecionych rzęsach
Jeszcze łzy przeszłości drżą
Delikatnie lecz mocno
Rozwijasz mój pąk
Nagle oddech mi ustał
Mogłeś patrzeć jak łkam
Mogłeś potłuc mi lustra
Nie zburzyłeś mi ścian
DMUCHAWCE
Gdzieś zgasło drzewo
Płonące w lesie
Tylko na nie spadł deszcz
Już ucichł płomień
Gdzieś benzyna lśni
Flamastrowy dom
Już w ciszy zasypiam
Chyba Lobos gdzieś gra
Gitarowy piach
Gdy już wszystko się skończy
Zerwij kiedyś dmuchawca
I zdmuchnij go za nas
DLACZEGO?
Dlaczego miłość jest tak przezroczysta?
MÓW SZEPTEM
Mów szeptem, by nie płoszyć słów
Jeszcze nie wypowiedzianych
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
GŁODNO DO CIEBIE
Wieczór, strach skreślił mi tuszem rzęsy
Słońce się majta na horyzoncie
Głodno do Ciebie, labirynt w chlebie
Coś by się zjadło, powidła z chabrów
Głodno do Ciebie, dziura krwi w niebie
Ptaki opadły, opuszki zbladły
Ptaki już wplotły w pianę z chmur pióra
Usłysz krzyk cienki jak błyskawica
TAJEMNICE PĘCZNIEJĄ
Mamy wspólne kolory
Mamy wspólny kształt
Stopiliśmy się w jedno
Jak dwie talie kart
Kiedy schodzę na ziemię
Tajemnice pęcznieją
Ślady lekkich spacerów
Wśród spalonych drzew
Znów wracają pytania
Te o przeszłość i przyszłość
Lecz gdy myślę dziś o nas
Każda struna mi drga
Gdy jesteśmy zbyt blisko
Nie wiem jaką masz twarz
Muszę wejść w drugą stronę
Muszę odnaleźć czas
Wtedy trzeba znów zabrać
Cichy spokój nad morze
I wypędzić te mewy
I wyleczyć się w snach
Ale nawet, gdy zniknę
Gdzieś zostanie mój list
Kiedyś wyślę z pociągu
Delikatny gwizd
ŚLADY
Czasem boli i nie ma gdzie pójść
W pomruk miasta wysyłam swój dźwięk
Chwilę krąży, dociera gdzieś
Korytarze z ludzkich rąk
Jest pod mostem ślimak i piach
Mam sandały i mogą stąd wyjść
Przyszedł do mnie z pustyni gość
Został chwilę, próbując pić
Ktoś powoli odebrał mi mnie
Jeśli oddasz mi teraz mnie znów
Już nie będę mówić o bólu
Lecz jest strach przed brakiem słów
GDY ODCHODZĘ
W załamaniach wiatru
Który smukłą szyję Boga
Przyozdabia sznurem tęczy
I w tym deszczu, co firanką
Powściągliwość kryje twarzy
I w ostatnich blaskach słońca
Co świat wtulą w futro nocy
I gdy zza spalonych drzwi
Przez spróchniałą ścianę domu
Wymskną się światełka gwiazd
To w tych gwiazdach i w tym deszczu
W nocnym pochyleniu wiatru
Mnie odnajdziesz
POWRÓT
Mozartem uniosłam się
Nad kieliszki jaśminów
I trwałam tak w łagodnym zawieszeniu
W kwiatostanie gwiazd
Rozpięłam pajęczyny
I niezgrabne nuty moje
Ukryłam w gwiezdnym cieniu
I smukłością Boga
Próbowałam wrócić
Między nas
ROZSTAJACH
Takie powroty są
Jak rozgrzana pustynna przestrzeń
Ze studnią miniętą przed chwilą
Znowu utyjemy od łez
Kryształki soli roztopią się
Na rozstajach
ZACHÓD
To największe piękno
Nie, nie pokażę Ci go, nie potrafię
Chociaż czasami jednoczę się
Z zachodem słońca
Zebrało się na wieczór
Czerwone cegły skwierczały
Jak frytki w oleju
Zachodzącego słońca
Wieczór
Strach skreślił mi tuszem rzęsy
Słońce się majta na horyzoncie
Wieczór
Czerwona kula
Splątana w puszkach dmuchawca
Nocą zarasta
Wieczór
Różowy koniuszek flamastra
Ścieka za horyzont
Wieczór
W złotych żebrach kaloryfera
Słońce rurki ubiera
W iskierki zachodu
NIE PYTAJ
Kiedy miłość umiera
Nie pytaj dlaczego
Okryj ją całunem rzęs
Zachowaj stopy na inny dzień
Gdy znikniesz
Zniknie tylko cień
Wieczór, strach skreślił mi tuszem rzęsy
Słońce się majta na horyzoncie
Głodno do Ciebie, labirynt w chlebie
Coś by się zjadło, powidła z chabrów
Głodno do Ciebie, dziura krwi w niebie
Ptaki opadły, opuszki zbladły
Ptaki już wplotły w pianę z chmur pióra
Usłysz krzyk cienki jak błyskawica
TAJEMNICE PĘCZNIEJĄ
Mamy wspólne kolory
Mamy wspólny kształt
Stopiliśmy się w jedno
Jak dwie talie kart
Kiedy schodzę na ziemię
Tajemnice pęcznieją
Ślady lekkich spacerów
Wśród spalonych drzew
Znów wracają pytania
Te o przeszłość i przyszłość
Lecz gdy myślę dziś o nas
Każda struna mi drga
Gdy jesteśmy zbyt blisko
Nie wiem jaką masz twarz
Muszę wejść w drugą stronę
Muszę odnaleźć czas
Wtedy trzeba znów zabrać
Cichy spokój nad morze
I wypędzić te mewy
I wyleczyć się w snach
Ale nawet, gdy zniknę
Gdzieś zostanie mój list
Kiedyś wyślę z pociągu
Delikatny gwizd
ŚLADY
Czasem boli i nie ma gdzie pójść
W pomruk miasta wysyłam swój dźwięk
Chwilę krąży, dociera gdzieś
Korytarze z ludzkich rąk
Jest pod mostem ślimak i piach
Mam sandały i mogą stąd wyjść
Przyszedł do mnie z pustyni gość
Został chwilę, próbując pić
Ktoś powoli odebrał mi mnie
Jeśli oddasz mi teraz mnie znów
Już nie będę mówić o bólu
Lecz jest strach przed brakiem słów
GDY ODCHODZĘ
W załamaniach wiatru
Który smukłą szyję Boga
Przyozdabia sznurem tęczy
I w tym deszczu, co firanką
Powściągliwość kryje twarzy
I w ostatnich blaskach słońca
Co świat wtulą w futro nocy
I gdy zza spalonych drzwi
Przez spróchniałą ścianę domu
Wymskną się światełka gwiazd
To w tych gwiazdach i w tym deszczu
W nocnym pochyleniu wiatru
Mnie odnajdziesz
POWRÓT
Mozartem uniosłam się
Nad kieliszki jaśminów
I trwałam tak w łagodnym zawieszeniu
W kwiatostanie gwiazd
Rozpięłam pajęczyny
I niezgrabne nuty moje
Ukryłam w gwiezdnym cieniu
I smukłością Boga
Próbowałam wrócić
Między nas
ROZSTAJACH
Takie powroty są
Jak rozgrzana pustynna przestrzeń
Ze studnią miniętą przed chwilą
Znowu utyjemy od łez
Kryształki soli roztopią się
Na rozstajach
ZACHÓD
To największe piękno
Nie, nie pokażę Ci go, nie potrafię
Chociaż czasami jednoczę się
Z zachodem słońca
Zebrało się na wieczór
Czerwone cegły skwierczały
Jak frytki w oleju
Zachodzącego słońca
Wieczór
Strach skreślił mi tuszem rzęsy
Słońce się majta na horyzoncie
Wieczór
Czerwona kula
Splątana w puszkach dmuchawca
Nocą zarasta
Wieczór
Różowy koniuszek flamastra
Ścieka za horyzont
Wieczór
W złotych żebrach kaloryfera
Słońce rurki ubiera
W iskierki zachodu
NIE PYTAJ
Kiedy miłość umiera
Nie pytaj dlaczego
Okryj ją całunem rzęs
Zachowaj stopy na inny dzień
Gdy znikniesz
Zniknie tylko cień
Kasia
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: pt kwie 28, 2006 8:03 am
- Lokalizacja: Warszawa