Buddyzm a schizofrenia

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
W dyskusji na tematy religijne oraz duchowości, lecz nie związane ze schizofrenią proszę używać działu tematy dowolne -> filozofia.
dami79
zarejestrowany użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: pn sty 24, 2011 9:36 am

Buddyzm a schizofrenia

Post autor: dami79 »

Witam,
Jakieś 10 lat temu praktykowałem ZEN, to bylo dla mnie wartościowe doświadczenie. Niestety po okolo 3 latach musialem przerwac, moje zycie bylo wtedy pelne stresu i nie potrafilem w pelni poddac sie medytacji.
Dwa lata temu zaczelo sie cos ze mna dziac zlego. Co skonczylo sie 1.5 roku temu ostra psychoza, w najgorszym stanie tzn. halucynacje, omamy sluchowe, urojenia moze bylem 2 tygodnie. Szybko trafilem do lekarza ktory dal mi 20mg olanzapiny i wszystko mi przeszlo. Obecnie biore sobie samowolnie 100mg solianu, czuje sie swietnie, pracuje i po chorobie nie ma juz sladu. Czuje sie na tyle dobrze, ze tesknie czasem do zazen i tych wgladow ktorych doswiadczalem kiedys. Przyznam, ze boje sie medytowac, znalazlem w sieci rozne opinie na ten temat i nie wiem czy to jest dopuszczalne w schizofrenii i czy nie skoncze w psychozie. Czy ktoś ma na ten temat jakies informacje lub doswiadczenia osobiste? A jezeli takowe posiada jak wyglada taka praktyka, czy leki pomagaja czy przeszkadzaja? Z gory dzieki za odpowiedz.
Awatar użytkownika
boris
zaufany użytkownik
Posty: 2093
Rejestracja: wt cze 08, 2010 4:06 pm

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: boris »

Wiele zależy od jednostki, jakich nieodpowiednich działań się podjęła. Medytacja oczyszcza umysł, ale skoro ktoś ma bagaż "złego działania" którego normalnie doświadczyłby w przyszłym życiu, medytacja powoduje tylko, że dana osoba dokopuje się do nich tutaj i teraz. Tak jest np z osobami które nadużywały alkoholu albo narkotyków.
Takie działanie (picie alkoholu) prowadzi do odrodzin albo w piekle, albo w świecie zwierząt, albo do szaleństwa. I niestety tego już się nie da uniknąć, można rezultat tego złego działania przykryć dobrymi uczynkami, czyli przesunąć je w czasie - albo zostać arahatem i już się nie odradzać. Sam byłem świadkiem jak pewna chińska mniszka po paru tygodniach medytacji odleciała, przypomniało jej się, że kiedyś była generałem odpowiedzialnym za śmierć wielu ludzi. Oczywiście fakt czy to rzeczywiste wspomnienia czy urojenia nie ma tu znaczenia, liczy się to, że zwijała się na podłodze w apopleksji. Po pewnym czasie doszła do siebie, ale przy ponownych próbach medytacji znów powtórzyło się to samo. Z drugiej strony możesz medytować po kilkanaście godzin dziennie po kilka miesięcy bez żadnych przeszkód - mówię z własnego doświadczenia. Wszystko zatem zależy od twoich osobistych obciążeń.
Ale pamiętaj o tym co powiedział Szósty Patriarcha

Żywemu każe się siedzieć
a martwy odchodzi leżąc.
Czy celem naszej pracy
Jest sterta cuchnących kości?

Praktyka uważności nie ogranicza się do siedzenia, równie dobrze możesz sobie chodzić i być uważnym ruchów ciała. Dodatkowo możesz próbować oczyszczać umysł przez inne medytacje, na schizofrenię metta wydaje się bardzo odpowiednia http://www.metta.lk/polish/Metta-Przyjaznosc-pl.html

Pytanie jest, jak ostatnio wszedłeś w psychozę. Jeżeli był to proces stopniowy, to możesz teraz spróbować bardziej intensywnej praktyki i przy pierwszych niepokojących objawach zawsze masz czas ją przerwać. Ale wydaje mi się, że jeżeli chodzi o godzinkę dziennie w domu to nie ma większego zagrożenia. Problemy mogą się zacząć, gdy pójdziesz na sesje medytacyjną. Po dłuższej medytacji, na Kjolcze w Falenicy w 1990 roku o ile dobrze pamiętam, przynajmniej dwie osoby zaczęły mieć problemy psychiczne, jedna nadużywała uprzednio alkoholu, druga eksperymentowała kiedyś z narkotykami.
http://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
Powiedzmy przeciwnikowi otwarcie, że nie podzielamy jego idei, ponieważ je rozumiemy, i że on nie podziela naszych, ponieważ ich nie rozumie.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

boris pisze:Sam byłem świadkiem jak pewna chińska mniszka po paru tygodniach medytacji odleciała, przypomniało jej się, że kiedyś była generałem odpowiedzialnym za śmierć wielu ludzi. Oczywiście fakt czy to rzeczywiste wspomnienia czy urojenia nie ma tu znaczenia, liczy się to, że zwijała się na podłodze w apopleksji.
Nie ma żadnych przeszłych, czy przyszłych wcieleń. To tylko złudzenia, które na własne życzenie produkuje mózg danej osoby.
Musiałby ten generał sam osobiście przyjść do tej mniszki i potwierdzić że właśnie ona jest nim :lol:
Tylko to byłoby dowodem obiektywnym!
W takie sytuacje jednak chyba żadna religia nie wierzy?
Osobiście zachęcam do trzeźwego naukowego światopoglądu. To jest najpewniejsze i najskuteczniejsze dla zdrowych i chorych. :)
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze: Nie ma żadnych przeszłych, czy przyszłych wcieleń. To tylko złudzenia, które na własne życzenie produkuje mózg danej osoby.
To jest Twoje zdanie na ten temat. 450 mln ludzi wierzy jednak w reinkarnację.

Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

Ale obiektywnego dowodu na istnienie reinkarnacji nie ma poza ich wyobrażeniami na ten temat.
Za to jeden z prostych eksperymentów myślowych który mógłby niezbicie udowodnić lub obalić to przedstawiłem powyżej. :wink:
Zdaję sobie sprawę, że wierzący blokują wszelkie informacje sprzeczne ze strukturą ich systemu metafizycznego.
Inna sprawa, że ludzie zmieniają religie i wśród tych setek milionów buddystów zapewne spory procent stanie się konwertytami na inną religię, a do buddyzmu napłyną nowi, porzucający swoje dawne światopoglądy.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze:Ale obiektywnego dowodu na istnienie reinkarnacji nie ma poza ich wyobrażeniami na ten temat.
Za to jeden z prostych eksperymentów myślowych który mógłby niezbicie udowodnić lub obalić to przedstawiłem powyżej. :wink:
A istnieje prosty eksperyment myślowy, który mógłby udowodnić niepokalne poczęcie i boskość Chrystusa?
A poza tym, lamowie rozpoznają wśród innych przedmiotów te, które należały do nich w poprzednim życiu. Dla mnie to wystarczający dowód.

Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

moi pisze:A istnieje prosty eksperyment myślowy, który mógłby udowodnić niepokalne poczęcie i boskość Chrystusa?
Ten sam eksperyment :)
Jeżeli Bóg potwierdzi że Chrystus jest Nim to już nie ma żadnego odwołania. Bo i do kogo wyższego?
Powtarzam się, ale Pismo Święte mówi nam,że coś takiego nastąpiło kiedy rozległ się głos z nieba " Oto jest Syn mój umiłowany, jego słuchajcie". Nie musimy eksperymentować, Bóg nad nami pierwszy się do nas zwrócił.
Sami ludzie jak by nie kombinowali, będą tylko w materialnym niedoskonałym doczesnym świecie, z grzechami, chorobami i śmiercią.
Buddyzm nie daje wiary w Prawdziwego Boga, zresztą w ogóle omija problem Pierwszej Przyczyny i Wszechmocy.
moi pisze:A poza tym, lamowie rozpoznają wśród innych przedmiotów te, które należały do nich w poprzednim życiu. Dla mnie to wystarczający dowód.
Ciekawe co by zrobił przodek owego lamy, gdyby zmartwychwstał i się dowiedział, że ktoś całkiem nowy przywłaszcza sobie nie tylko jego materialne przedmioty, ale i duszę.
Co prawda jemu byłoby to obojętne, ale ten nowy tkwi w błędzie.

O wyjaśnienie niepokalanego poczęcia Chrystusa proponuję zwrócić się do Niego samego. :)
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze:
moi pisze:A istnieje prosty eksperyment myślowy, który mógłby udowodnić niepokalne poczęcie i boskość Chrystusa?
Ten sam eksperyment :)
Pod warunkiem, że się wierzy w Boga. Dla innych ludzi Twój eksperyment jest bezużyteczny i o kant biodra rozbić :)
cezary123 pisze: Powtarzam się, ale Pismo Święte mówi nam,że coś takiego nastąpiło kiedy rozległ się głos z nieba " Oto jest Syn mój umiłowany, jego słuchajcie". Nie musimy eksperymentować, Bóg nad nami pierwszy się do nas zwrócił.
Pod warunkiem, że się wierzy w autorytet Pisma Świętego. I w to, co jest kanoniczne dla danej religii w Piśmie Świętym. Jednak to, co jest kanonem w Piśmie Świętym zmienia się wraz z religią. Inaczej wygląda Pismo Święte dla Żydów, inaczej dla katolików.

cezary123 pisze:
moi pisze:A poza tym, lamowie rozpoznają wśród innych przedmiotów te, które należały do nich w poprzednim życiu. Dla mnie to wystarczający dowód.
Ciekawe co by zrobił przodek owego lamy, gdyby zmartwychwstał i się dowiedział, że ktoś całkiem nowy przywłaszcza sobie nie tylko jego materialne przedmioty, ale i duszę.
W buddyzmie nie ma pojęcia duszy. Nie ma więc co "zmartwychwstawać" (pojecie błędne z punktu widzenia reinkarnacji).

Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

moi pisze:W buddyzmie nie ma pojęcia duszy. Nie ma więc co "zmartwychwstawać" (pojecie błędne z punktu widzenia reinkarnacji).
To że w buddyzmie nie ma pojęcia duszy, nie znaczy że ona nie istnieje.
Także z punktu widzenia chrześcijaństwa i wiary w zmartwychwstanie pojęcie "reinkarnacji" jest błędne :)
Taka dyskusja może toczyć się w nieskończoność :wink:
Jeżeli nie ma co zmartwychwstawać to nic nie istniało, albo inni tak uważali :lol:
Myślę, że ludzie powinni najpierw uwierzyć w prawdziwe istnienie innych samoświadomości u swoich bliźnich, (to jest dostępne dla każdego), a dopiero potem szukać Boga.
Bóg jak sam nie zechce się pojąć ludzką świadomością i umysłem. On jest niezależnie czy ktoś w niego wierzy. Różnice w wyobrażeniach religijnych Boga i w ich Pismach wynikają z tego że to są tylko nasze ludzkie pytania skierowane do nieba a odpowiedź to będzie Prawda Objawiona i niepodważalna dla nikogo z ludzi.
W mniejszej skali tak samo jest każdy człowiek ( osobowe Ja) niezależnie czy wszyscy inni w to wierzą, czy tylko uważają za swoje potencjalne przyszłe lub przeszłe wcielenie.
Błędem wiary w reinkarnację według mnie jest właśnie takie "przywłaszczanie" sobie od nowych istot czegoś- istnienia, wcielenia, które im się nie należy i nie jest w żaden sposób dostępne po ich śmierci.
Mamy jednorazowe wcielenie i nikt nie musi odpowiadać za błędy i grzechy drugiego człowieka, a także nikt nie skorzysta na dobrych uczynkach poprzednika. Każdy sam odpowie za swoje życie.
Prawo karmy jest ale odnosi się jedynie do łańcucha przyczynowo skutkowego w sferze materialnej i jest niczym innym jak uproszczeniem nie do końca poznanych przecież przez człowieka praw przyrody naszego całego Wszechświata.Dotyczy ono jednak z całą pewnością różnych nowych ludzi a nie łańcucha odrodzeń.
cezary123 pisze:
boris pisze: Sam byłem świadkiem jak pewna chińska mniszka po paru tygodniach medytacji odleciała, przypomniało jej się, że kiedyś była generałem odpowiedzialnym za śmierć wielu ludzi. Oczywiście fakt czy to rzeczywiste wspomnienia czy urojenia nie ma tu znaczenia, liczy się to, że zwijała się na podłodze w apopleksji.
Nie ma żadnych przeszłych, czy przyszłych wcieleń. To tylko złudzenia, które na własne życzenie produkuje mózg danej osoby.
Musiałby ten generał sam osobiście przyjść do tej mniszki i potwierdzić że właśnie ona jest nim
Tylko to byłoby dowodem obiektywnym!
Ta mniszka i tak BYŁA tym generałem ale w sposób ciekawszy niż sama sądziła pod wpływem złudzeń medytacji. To co sama uważała że zrobiła, było tylko KOPIĄ prawdziwej rzeczywistości tamtego człowieka.
Wnioskować należy z tego, że wiara w reinkarnację i tego typu działania ( medytacja) są szkodliwe dla człowieka. Była nim rzeczywiście jako samoświadomość ale nie miała możliwości nawet odrobiny wpływu na jego świadomość, osobowość i postępowanie, nie mówiąc już o odpowiedzialności moralnej.
Była nim w ten doskonały sposób w jaki on teraz jest nią. Ale nic jemu z tego nie przyjdzie.Ona to już nowy człowiek od początku bez żadnego obciążenia świadomością, osobowością, pamięcią i organizmem fizycznym generała. Nie jest jego żadną kontynuacją, więc nie odkupi jego grzechów.
Wynika z tego wszystkiego, że na najgłębszym poziomie - nie na tym co chcą religie "każdy jest wcieleniem każdego" i to bez żadnych powiązań przyczynowo- skutkowych dotyczących postępowania złego czy dobrego.
Wszyscy istniejemy równolegle bez ograniczeń czasu i przestrzeni jako samoświadomości oddzielne i nowe od początku. Jest sprawiedliwie bo każdy ma tyle samo - jednorazowe istnienie.
Oczywiście można potem szukać Boga i zastanawiać się jakim życiem pozadoczesnym nas obdarzy, ale nie wmawiać nikomu że istnieje ucieczka przed śmiercią w nirwanę albo ponowne narodziny tam gdzie i tak nie ma miejsca.

Widzę że dałem się wciągnąć w wojnę światopoglądową :wink:
No dobrze, Prawda sama się okaże. :)
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze:
moi pisze:W buddyzmie nie ma pojęcia duszy. Nie ma więc co "zmartwychwstawać" (pojecie błędne z punktu widzenia reinkarnacji).
To że w buddyzmie nie ma pojęcia duszy, nie znaczy że ona nie istnieje.
W takim razie udowodnij, że dusza istnieje. Ja podałam Ci dowód na istnienie reinkarnacji.

Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

To jeszcze nie jest dowód. Według mnie rozpoznawanie przedmiotów rzekomo należących do poprzednika jest wynikiem sugestii otoczenia i silnego przeświadczenia, że tak być może, wynikającego z przesiąknięcia od dziecka tą wiarą. Podobne złudzenia występują w przypadku tak zwanych objawień: maryjnych , świętych, czy Chrystusa. Niewiele zapewne mają one wspólnego z tamtymi rzeczywistymi istotami, ale wierzą w to miliony.

Prawdziwy dowód na istnienie lub nieistnienie reinkarnacji i duszy każdy uzyska kiedy skończy się nasze jednorazowe życie doczesne. Inni ludzie obok nas tego nam nie udowodnią.
Czas uzyskania dowodu zbliża się... :)

Ciekawa różnica występuje pomiędzy "nadzwyczajnym współczuciem Buddy", a "miłością Chrystusa".
Chyba chodzi tu o różnicę pomiędzy współczuciem do swoich własnych potencjalnych wcieleń a miłością do drugiej takiej samej jak ja ale nowej od początku duszy.
Czy postępowalibyśmy dobrze jeżeli wiedzielibyśmy, że i tak nie ma prawa karmy i nie będziemy na własnej skórze odczuwać konsekwencji dobrych czy złych uczynków, tylko będzie odczuwał to ktoś taki sam jak ja, ale ja sam będę wolny od tych skutków?
Z drugiej strony: jeżeli dzięki działaniu obcej osoby my sami odniesiemy korzyść a on sam nigdy( w doczesnym życiu) nie będzie miał z tego pożytku to jak to nazwać?
A tego właśnie uczył Bóg chrześcijański.
Nie dlatego mamy unikać zła, żebyśmy sami nie musieli potem tego odcierpieć na własnej skórze, tylko dlatego, że to jest złe dla kogoś innego- takiej samej ale nie tej samej tak zwanej duszy
( samoświadomości identycznej z moją).
Awatar użytkownika
AndrzejB
zaufany użytkownik
Posty: 887
Rejestracja: pn lip 25, 2011 11:55 am
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: AndrzejB »

cezary123 pisze:To jeszcze nie jest dowód. Według mnie rozpoznawanie przedmiotów rzekomo należących do poprzednika jest wynikiem sugestii otoczenia i silnego przeświadczenia, że tak być może, wynikającego z przesiąknięcia od dziecka tą wiarą.
Trochę mniej naukowo to może być pole globalnej świadomości do którego możemy się podłączyć podczas cofania czasu w hipnozie czy też po zażyciu LSD (?)
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

Pole globalnej świadomości to jakieś pojęcie z parapsychologii albo okultyzmu?
Awatar użytkownika
AndrzejB
zaufany użytkownik
Posty: 887
Rejestracja: pn lip 25, 2011 11:55 am
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: AndrzejB »

Podobno po LSD człowiek przełącza się na inną świadomość, lub na kilka świadomości
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze:To jeszcze nie jest dowód. Według mnie rozpoznawanie przedmiotów rzekomo należących do poprzednika jest wynikiem sugestii otoczenia i silnego przeświadczenia, że tak być może, wynikającego z przesiąknięcia od dziecka tą wiarą. Podobne złudzenia występują w przypadku tak zwanych objawień: maryjnych , świętych, czy Chrystusa. Niewiele zapewne mają one wspólnego z tamtymi rzeczywistymi istotami, ale wierzą w to miliony.
Dodatkowo, lamowie potrafią wskazać dziecko (tulku), często jeszcze nienarodzone, będące ich przyszłą reinkarnacją (znają przed narodzeniem dziecka jego płeć!) i to wskazane dziecko rzeczywiście rozpoznaje przedmioty należące do zmarłego> Nie sądzę, żeby to była sugestia i wpływ otoczenia na to dziecko.

Polecam też ciekawy artykuł na temat dowodów na reinkarnację:

http://infra.org.pl/ycie-po-yciu/ycie-p ... inkarnacji

cezary123 pisze: Z drugiej strony: jeżeli dzięki działaniu obcej osoby my sami odniesiemy korzyść a on sam nigdy( w doczesnym życiu) nie będzie miał z tego pożytku to jak to nazwać?
Z punktu widzenia karmy opłaca się czynić dobre uczynki, nawet jeśli nagroda nie nadejdzie w tym, tylko w następnych życiach. Polepszamy w ten sposób swoja karmę i wpływamy realnie na swój własny przyszły los.

Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

moi pisze:Dodatkowo, lamowie potrafią wskazać dziecko (tulku), często jeszcze nienarodzone, będące ich przyszłą reinkarnacją (znają przed narodzeniem dziecka jego płeć!) i to wskazane dziecko rzeczywiście rozpoznaje przedmioty należące do zmarłego> Nie sądzę, żeby to była sugestia i wpływ otoczenia na to dziecko.

To wcale nie musi być prawda obiektywna. Możemy się zachwycać takimi barwnymi opisami z Tybetu, ale to wcale nie musi być prawda. To są kombinacje religijne, które tak naprawdę niczego nie udowadniają a być może szkodzą ludziom.
Wyjaśniłem już jak to jest z jednorazowym istnieniem każdej nowej samoświadomości tak prosto, że dziecko by zrozumiało :)
moi pisze:Polecam też ciekawy artykuł na temat dowodów na reinkarnację:

http://infra.org.pl/ycie-po-yciu/ycie-p ... inkarnacji
Przykro mi ale ja w zjawiska nadprzyrodzone nie wierzę, nauka doskonale przybliża prawdę.
To że mogą być materialne powiązania pomiędzy budową wszystkich organizmów i dziedziczy się lub kopiuje też i różne mutacje i uszkodzenia powstałe w trakcie życia doczesnego organizmu nie znaczy że istnieją odrodzenia tej samej istoty. Samoświadomości nie da się skopiować.
Ja chcę aby moja wiara była jak najbliższa prawdy, a nie tylko aby mieć wiarę dla wiary.
dr Ian Stevenson działa w tej sferze Nauki, która bezpośrednio graniczy z państwem psychiatrów, jak to ktoś ładnie ujął. :)
moi pisze:Z punktu widzenia karmy opłaca się czynić dobre uczynki, nawet jeśli nagroda nie nadejdzie w tym, tylko w następnych życiach. Polepszamy w ten sposób swoja karmę i wpływamy realnie na swój własny przyszły los.
Jest tak jak mówisz Moi, ale nie jest tak jak to rozumiesz :wink:
W tym punkcie wychodzi właśnie różnica pomiędzy Bożą miłością do człowieka, a "nadzwyczajnym współczuciem Buddy", który spodziewa się sprawiedliwości w przyszłych wcieleniach dla samego siebie.
Nagroda i kara dotyczyć będzie naszych bliźnich, a nie naszych przyszłych wcieleń. My już będziemy w zaświatach nieodwracalnie. Albo jak kto woli czeka nas Wielka Niewiadoma.
Najprościej mówiąc: i tak każdy przeżył wszystkie losy jednorazowo, nawet te najgorsze, i te które dopiero nastąpią i nie ma ani czasu ani miejsca na powtórne życie nikogo.
Ludzie, którzy tworzyli Buddyzm i wiarę w reinkarnację pominęli ten fakt, bo wymaga on wiary i wyobraźni, a nie jest do zrozumienia dla żadnego pojedynczego umysłu.
Wybiera się więc odwrotne rozumienie: że tak naprawdę nie było nikogo (żadnego ja).
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze:To są kombinacje religijne, które tak naprawdę niczego nie udowadniają a być może szkodzą ludziom.
W jaki sposób szkodzą ludziom? Jeśli coś się krytykuje, należy to uzasadnić.
cezary123 pisze:
moi pisze:Polecam też ciekawy artykuł na temat dowodów na reinkarnację:

http://infra.org.pl/ycie-po-yciu/ycie-p ... inkarnacji
Przykro mi ale ja w zjawiska nadprzyrodzone nie wierzę, nauka doskonale przybliża prawdę.
To nie jest wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Chyba, że reinkarnację uznasz za taką wiarę.
cezary123 pisze:Samoświadomości nie da się skopiować.
Przecież reinkarnacja to nie jest kopiowanie świadomości! Tłumaczyłam to tak wielokrotnie, ze nawet dziecko by zrozumiało ;)
cezary123 pisze:
moi pisze:Z punktu widzenia karmy opłaca się czynić dobre uczynki, nawet jeśli nagroda nie nadejdzie w tym, tylko w następnych życiach. Polepszamy w ten sposób swoja karmę i wpływamy realnie na swój własny przyszły los.
Jest tak jak mówisz Moi, ale nie jest tak jak to rozumiesz :wink:
W tym punkcie wychodzi właśnie różnica pomiędzy Bożą miłością do człowieka, a "nadzwyczajnym współczuciem Buddy", który spodziewa się sprawiedliwości w przyszłych wcieleniach dla samego siebie.
To nie jest tylko sprawiedliwość dla samego siebie. Pracuje się nad zdobyciem oświecenia przede wszystkim dla potrzeb innych, czujących istot. Bodhisattwa potrafi odłożyć w czasie wyzwolenie siebie, by wyzwolić inne czujące istoty. Na tej samej zasadzie Budda dał się pożreć głodnej tygrysicy, by uratować ją i jej młode. To jest najwyższa forma poświecenia, poświęcenie dla innych.
cezary123 pisze: Wybiera się więc odwrotne rozumienie: że tak naprawdę nie było nikogo (żadnego ja).
A gdzież niby istnieje owo "ja"? Pokaż mi miejsce, w którym ono ma być? Czym w istocie jest "ja" jeśli nie zbiorem naszych przekonań na ten temat?

Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

moi pisze:W jaki sposób szkodzą ludziom? Jeśli coś się krytykuje, należy to uzasadnić.
W ten sposób, że ktoś nowonarodzony i bezgrzeszny ( na przykład w rozumieniu chrześcijańskim),
zostaje przez religię i sugestię otoczenia wrobiony w łańcuch przyczynowo skutkowy i nie ma możliwości uwierzyć, że za złe uczynki poprzednich wcieleń nie musi odpowiadać, ale także że nie ma żadnych ułatwień w porównaniu z pozostałymi nowonarodzonymi osobami ( z powodu jakiejś lepszej karmy wypracowanej dobrymi uczynkami przez niego samego w poprzednich wcieleniach).
Po prostu z powodu religii tkwi w błędzie.
moi pisze:To nie jest wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Chyba, że reinkarnację uznasz za taką wiarę.
Pewnie, że tak. Nauka bardzo jasno stwierdza co się dzieje po kilkudziesięciu latach naszego doczesnego życia. Dla każdego jest ono jednorazowe i tylko fantazje ludzkie, lub kombinacje religijne chciałyby aby było lepiej. Na odszukiwaniu i prezentowaniu takich dowodów na reinkarnację niejeden nieuczciwy osobnik zbił fortunę. Mówię o tym ostatnim artykule. Ludzie chcą nieśmiertelności na tym świecie za wszelką cenę, nawet za cenę przywłaszczenia sobie nowych równoprawnych sobie istot - samoświadomości, które tak samo żyją na Ziemi tylko jednorazowo. Niestety po śmierci nie ma powrotu na Ziemię. Chyba, że sam Bóg nas wskrzesi, jak swojego Syna.
Wszystko sprowadza się do tego, żeby odkryć prawdę o tym, że w naszym materialnym świecie nie ma dla nas żadnego ratunku przed nicością. Wtedy dopiero wiara w Boga jest prawdziwą wiarą.
moi pisze:Przecież reinkarnacja to nie jest kopiowanie świadomości! Tłumaczyłam to tak wielokrotnie, ze nawet dziecko by zrozumiało
Napisałem -samoświadomości ( to co ja uważam za tak zwaną duszę ). Nie wiem czy zgadza się to z pojęciem religijnym -duszy, i czy w ogóle ta dusza w różnych religiach oznacza to samo.
Wydaje mi się, że mamy co innego na myśli, ale zaraz może uda się to uzgodnić :)
moi pisze:A gdzież niby istnieje owo "ja"? Pokaż mi miejsce, w którym ono ma być? Czym w istocie jest "ja" jeśli nie zbiorem naszych przekonań na ten temat?
A co sprawia, że widzimy cały świat i wszystkich ludzi podobnych do nas i mających taki sam zmysł wzroku tylko z zewnątrz, chociaż oni naprawdę istnieją tak samo jak my?
Choćby narodziło się ich jeszcze nieskończona ilość to w żadnym z nich to nie my otworzymy oczy.
Czy zatem jeżeli akurat przypadkiem nie przyszedłbym na świat to oni by nie istnieli?
Najciekawiej rozważania takie prowadziło dwóch filozofów : Filonous i Hylas w dziele, które pierwotnie nosiło tytuł "Dialogi o zmartwychwstaniu atomowym".
Pewnego razu Hylas dochodzi do przekonania, że ludzie uzyskają w przyszłości nieśmiertelność. Myśl ta nie koliduje z materializmem lecz wręcz wynika z niego!
Warto przeczytać przynajmniej kilka początkowych stron z książki "Dialogi" S. Lema i przeprowadzić samemu podobne rozważania.
Hylasa ma pozbawić życia okrutny tyran. Jego przyjaciel Filonous chcąc go uratować wymyśla sposób przywrócenia mu życia po egzekucji przez ponowne idealne złożenie go z atomów. Jest przecież maszyna do odczytywania z idealną precyzją budowy atomowej człowieka i odtwarzania go z powrotem.
Co więcej, powodowany wielką miłością do swego przyjaciela obiecuje mu solennie, że dla większej pewności przeżycia Hylasa nie spocznie aż nie zaludni Hylasami całej Ziemi, planet, księżyców i innych systemów słonecznych we Wszechświecie. Teraz Hylas może sobie gwizdać na wyrok śmierci. :lol:
Co prawda euforię trochę mąci myśl co będzie jeżeli któregoś "jego" na przykład zatłucze meteoryt na księżycu, ale pociesza się myślą ,że on sam będzie żył jeszcze w milionach "wcieleń" w pozostałych miejscach świata.

Każda z jego doskonałych kopii ma przecież "takie samo ja" jak jego "żywej czującej istoty". Czy "to samo"?
Większy kłopot zaczyna się gdy Filonous na wszelki wypadek skwapliwie zabiera się do kopiowania człowieka Hylasa już teraz za jego życia.
Hylas protestuje gwałtownie twierdząc, że jego kopia stworzona PRZED jego śmiercią nie będzie nim, a tylko stworzona Po jego śmierci będzie nim. Tak naprawdę nie ma żadnej różnicy!!!
Cała wiara w przeżycie śmierci na nic :lol:
Warto się nad tym zastanowić, problem podobny jak w przypadku stosunku buddyzmu do "osobowego ja".

Oczywiście najpewniejszym światopoglądem jest materializm i pewność, że po śmierci nic nie ma.
W tym wypadku jeszcze cenniejsza staje się wiara we Wszechmoc Boską.
Ostatnio zmieniony wt mar 20, 2012 8:45 am przez cezary123, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: moi »

cezary123 pisze:
moi pisze:W jaki sposób szkodzą ludziom? Jeśli coś się krytykuje, należy to uzasadnić.
W ten sposób, że ktoś nowonarodzony i bezgrzeszny ( na przykład w rozumieniu chrześcijańskim),
zostaje przez religię i sugestię otoczenia wrobiony w łańcuch przyczynowo skutkowy i nie ma możliwości uwierzyć, że za złe uczynki poprzednich wcieleń nie musi odpowiadać, ale także że nie ma żadnych ułatwień w porównaniu z pozostałymi nowonarodzonymi osobami ( z powodu jakiejś lepszej karmy wypracowanej dobrymi uczynkami przez niego samego w poprzednich wcieleniach).
Po prostu z powodu religii tkwi w błędzie.
W dalszym ciągu nie rozumiem, na czym ów błąd miałby polegać? Według buddyzmu odpowiada się za złe uczynki z poprzednich wcieleń i za dobre jest się wynagradzanym. Prawo przyczyny i skutku widać na każdym kroku naszej egzystencji. Nie widzę w tym nic błędnego.
Buddyzm sytuuje przyczynę naszego cierpienia nie w samym świecie rozumianym jako obiektywna rzeczywistość, ale w naszych własnych umysłach: w naszej niewiedzy, czyli naszym braku zrozumienia prawdziwej natury życia; w naszych pragnieniach czyli naszym ślepym pożądaniu przyjemności, władzy, i w nieustannym stawaniu się opartym na złudzeniu prawdziwie istniejącego bytu ego, "jaźni". Te siły, będące rzeczywistymi czynnikami psychologicznymi w nieoświeconym umyśle, miotają nami z jednej egzystencji do drugiej w kole odradzania się, a w obrębie dowolnego życia ściągają nas w tryby postępowania, które sprowadza cierpienie na nas i na towarzyszących nam ludzi. Nauki Buddy nie mają na celu wymazanie świata, lecz zlikwidowanie niewiedzy i pożądania. Jeśli niewiedza i pożądanie zostaną wykorzenione, wówczas doświadczamy doskonałego spokoju nibbany w naszym życiu w świecie, a pod koniec życia jesteśmy raz na zawsze wyzwoleni z niewoli kręgu odradzania się.
http://sasana.wikidot.com/przekroczyc-p ... i-polemika


Pozdrawiam.m.
cezary123
zaufany użytkownik
Posty: 26682
Rejestracja: pn paź 10, 2011 8:47 pm
płeć: mężczyzna

Re: Buddyzm a schizofrenia

Post autor: cezary123 »

moi pisze:
W dalszym ciągu nie rozumiem, na czym ów błąd miałby polegać? Według buddyzmu odpowiada się za złe uczynki z poprzednich wcieleń i za dobre jest się wynagradzanym. Prawo przyczyny i skutku widać na każdym kroku naszej egzystencji. Nie widzę w tym nic błędnego.

Co ciekawe, Ty nie odpowiadasz na moje pytania (gdzie -według Ciebie znajduje się "ja"), tylko przytaczasz myśli starożytnych filozofów. A może tak trochę do siebie: gdzie znajduje się "ja"? W jakiej części ciała się znajduje? A może jednak jest to konstrukt myślowy, do którego jesteśmy bardzo przywiązani? Nie uważasz?

Pozdrawiam.m.
Właśnie "jest się ". " Osobowe ja" chroni nas przed tym prawem przyczyny i skutku, które jest tylko prawem przyrody. Każde nowe dziecko nie musi być karane za grzechy przodków. Każdy sam odpowie tylko za swoje jednorazowe życie.

To nie są myśli starożytnych filozofów tylko fikcyjne postaci z dzieła pisarza Stanisława Lema. :wink:
Jeżeli każdy sam przeprowadzi podobne rozumowanie udowodni sam sobie gdzie znajduje się "ja".
Części ciała i konstrukty myślowe mogą być powtarzane, kopiowane , natomiast "osobowe ja " jest tylko jedno.
Może być powtórzone ale tylko w nowym człowieku, a nie we wcieleniu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „przeżycia religijne”