forum dla osób dotkniętych schizofrenią, ich rodzin oraz zainteresowanych ''Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką, jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga.'' Antoni Kępiński
Aha, ciekawe.
Tytuł może być dwuznaczny. Najpierw może sugerować, że intencją moją było uświadamianie ateistów co do tajemnic nieznanych im a obecnych w innych światopoglądach, a może nawet u źródła jakiejś Transcendencji Boskiej, ale można też go odczytać jako prowokację, że wiedzą jeszcze za mało o braku Boga i innych okropieństwach rzeczywistości. Czego ucho nie słyszało, czego oko nie widziało, czego serce ludzkie nawet nie przeczuwało, a jest jeszcze gorzej niż się ateistom śniło.
cezary123 pisze: ↑śr sty 06, 2021 10:29 pm
Dąży się do prawa do bezbolesnego trwania i zakończenia losu ciała, to dlaczego nie duszy?
No, ale jednocześnie jest to właśnie też punktem wyjścia do nowej tajemnicy, bo jeszcze tak się nie zdarzyło, żebyśmy sami musieli już w tym uczestniczyć, w tym w co się wierzy przy odchodzeniu bliskich i spełnieniu tego albo niespełnieniu, rozczarowaniu wiecznym. Tyle pokoleń i nic, nadal normalne istnienie, bez konieczności spełniania się przedśmiertnych nadziei. Dziwne i irytujące, ale też i trzeźwiące. Żałoba i śmierć trwają krótko, są to tylko momenty na tle całości istnienia. Znieczulenie po chwili przestaje być potrzebne i nadal stoimy w obliczu tego niepokojącego braku doskonałości i Absolutu przez całe życie. I nadal możemy wątpić i wybierać światopogląd ateistyczny albo martwić się o Absolut z realnym niepokojem i poważnym podejrzeniem, bez złudzeń. I nadal nic nie wiadomo, bo dopóki istniejemy - śmierci nie ma, a jak jest śmierć, to nas nie ma.
Ciekawe, może jednak warto nie robić sobie na stałe złudzeń, tylko popatrzeć na problem tak trzeźwo i prawdziwie jak tylko się da?
Prawda nie zaszkodzi, jakakolwiek by się okazała.
ZUS to hajs! Bølmo und Northampton and Torquay są znane!
Erling Braut Håland to będzie bardzo dobry piłkarz! New æra of evolusjon? Hjernescan! Min real navn er død råtten drømmer! Morbus mortalis + amentia!
Tak, życie po śmierci to może i złudna nadzieja, niech sobie wszystko znika, ale jak wyjaśnić historię rzeczywistości przed pojawieniem się nas samych? To realnie zaistniało na 100% i jeszcze nas wciągnęło w swoje konsekwencje i obecne środowisko.
Tak jakby wiara okrojona do połowy, do preegzystencji. Istnieniu Chrystusa przed narodzeniem z Maryi nikt nie zaprzecza.
Sam Jezus twierdził, że zanim Abraham się stał, On już jest.
Tylko do stwierdzenia przeszłości, nawet przednarodzeniowej nie trzeba wiary. Rzeczywistość jest dostępna w całości od początku do teraz, nawet istotom sprzed śmierci przedniej - narodzin.
Tak jakby objawia nam się nagle od razu z zewnątrz, spoza nas, no bo nas jeszcze nigdy nie było. Nie było też mnóstwa innych zmarłych, którzy zaistnieli, minęli i pomarli w międzyczasie.
Skąd więc rzeczywistość nagle staje się widoczna? Pojawia się po tej stronie. Ze śmierci, z nicości niczego? To jest bardzo dziwne, kiedy głębiej się nad tym zastanowić i może dawać jakiś okruch nadziei, że po śmierci też w podobny sposób może zaistnieć coś automatycznie, tylko nie wiadomo jeszcze co, jak i kiedy.
Tera tak jakby z każdym pokoleniem otrzymujemy coraz dłuższy kawał historii rzeczywistości do dyspozycji i to ciągle przyrasta. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ten łańcuch przerwał się, bo by zapadła tu ciemność i nicość dla nas, tylko za każdym razem otwiera nam się tak jakby wielokrotne powtórzenie dostępu do istniejącej już rzeczywistości, którą już ktoś inny miał, kiedy my byliśmy jeszcze martwi. Teraz ciągnie się to dalej a nicości nie ma.
Oddzielenie plebsu od naukowców w szkole podstawowej powinno już być!
ZUS to hajs! Bølmo und Northampton and Torquay są znane!
Erling Braut Håland to będzie bardzo dobry piłkarz! New æra of evolusjon? Hjernescan! Min real navn er død råtten drømmer! Morbus mortalis + amentia!
Gdyby plebs oddzielić od naukowców, to by powstały nierówności społeczne, a nie o to chodzi.
Lepiej zagwarantować lepszą edukację, tak, by każdy mógł się rozwijać w swoim kierunku, nie bandyckim ani morderczym.
Edukacja powinna być pozbawiona narracji religijnej. Powinna uczyć o religiach, ale z perspektywy informacyjnej, nie jako agitację.
Zresztą, z edukacją o religii też trzeba uważać, bo religia to opium dla ludu. To nawet wiedzą wierzący.
Religia jest gorsza niż opium, bo opium nie sprawia że ktoś staje się agresywny. Chyba że zabierzemy mu to opium.
Mądra ty partio bolszewików, dopomóż nam tak, by ateiści się dowiedzieli o tym czego jeszcze nie wiedzą, a wierzący poznali swoją obłudę i zaprzestali fanatyzmu religijnego. Ogranicz propagandę, zniszcz więzy między państwem i kościołem, a obywatelom rozdaj dobra wspólne według potrzeb i możliwości.
Podobno święta Tereska doświadczyła na chwilę niewiary w chrześcijańskiego Boga i życie wieczne:
"A ciemności wiary tak wielu świętych – czy nie odkrywamy w nich zwątpienia?
– Zacznę od przypomnienia, że ukrzyżowany Pan Jezus z całą pewnością nie przechodził przez zwątpienie, a przecież doświadczył potwornych ciemności. Podobnie było z ciemnościami niektórych świętych. Przypatrzmy się choćby tym strasznym ciemnościom, których na łożu śmierci doświadczyła św. Teresa od Dzieciątka Jezus. To na pewno nie było zwątpienie. Przypomnę to – na krwotok, który zapowiadał, że to już koniec jej życia na tej ziemi, Teresa zareagowała entuzjazmem: „Panie Jezu, jak to wspaniale; już wkrótce będę cała Twoja!”. Lecz bardzo szybko radość przemieniła się w koszmarne wątpliwości, że może życia wiecznego wcale nie ma, że może śmierć jest końcem wszystkiego. Przez ten koszmar Teresa szła z prawdziwą wiarą, naśladując zawierzenie Ukrzyżowanego. „Panie Jezu – modliła się w tych udrękach – nigdy sobie nie wyobrażałam, że niewierzącym może być tak trudno, przyjmij te moje obecne ciemności jako ofiarę na rzecz moich braci, którzy w Ciebie nie wierzą”.
Czy można być dojrzałym katolikiem bez przejścia przez ogień wątpliwości? Czy dojrzała wiara jest możliwa bez próby wątpliwości?
– Nie mam pojęcia. Pytanie jest zapewne analogiczne do pytania, czy możliwa jest dojrzała miłość małżeńska bez kryzysów". https://wiez.pl/2018/08/17/jacek-salij- ... liwosciom/
Naiwna, nie?
Niewierzący wcale nie twierdzą, że śmierć jest końcem wszystkiego. Pojęcie Boga chrześcijańskiego gwarantującego Życie Wieczne jest tylko jedną z możliwości, wykreowaną pewnym rodzajem wiary.
Zależy od ładu i stopnia zorganizowania Wszechświata, który przecież ciągle wzbudza istnienia dosyć chaotycznie, ale skutecznie.
Nie znamy tej stałej.
Możliwe, że rzeczywistość jest wystarczająco dobrze poskładana, żeby istnienia nie rozproszyły się w nicości.
A ja się kiedyś stresowałem, że biedne dziecko łudzi się nadzieją w sposób dosyć koszmarny.
Okazuje się, że ściągnęli to z zachowania świętych albo po prostu w identyczny sposób zaiskrzyło w wierze.
"Nieraz po prostu nie jesteśmy pewni, ile ich małe umysły pojmują, ale w razie czego potem się okazuje, że mają silną wiarę.
„Piszę to z własnego doświadczenia, bo przeżyłam coś takiego z naszą małą, pięcioletnią córeczką. Niedawno zmarła nam ona na białaczkę. Od pierwszych objawów choroby żyła jeszcze zaledwie trzy miesiące. Była to białaczka typu kostnego. Wprawdzie staraliśmy się ją utrzymywać w niewiedzy co do jej prawdziwego stanu, ale była zbyt żywa i bystra, by nie wiedzieć wkrótce o wszystkim. Ciągle zapewniała nas o tym, iż nie boi się umrzeć, ponieważ wie, że tylko pójdzie spać i że Jehowa — jak mówiła — niedługo przyprowadzi ją z powrotem. Powiedziała: ‚Wiem, że wcale mi się nie będzie dłużyło leżenie w grobie. To będzie tak, jak gdybym się położyła do snu wieczorem, a potem już wstanę i będzie nowy porządek Jehowy i będę się mogła bawić ze zwierzętami, no i nie będzie już żadnych złych ludzi’.
„Nie wyobrażacie sobie, jaką ulgę sprawiała nam taka jej wiara. Jeszcze tego dnia, którego zmarła, powiedziała rano: ‚Nie płacz, mamusiu. Będę cię szukać w nowym systemie rzeczy’.
„Niekiedy my, rodzice, zastanawiamy się nad tym, ile też nasze maleństwa mogą się nauczyć, ale gdy stają przed próbą, choćby najcięższą, wówczas dowodzą, że naprawdę są dziećmi ‚świętymi’ (1 Kor. 7:14). Jak drogocenne jest życie i jak dobry, wspaniały jest nasz wielki Bóg, który nam dał tę cudowną nadzieję na zmartwychwstanie!”
No to dla lepszego wyobrażenia sobie o co gramy z tym wiecznym istnieniem:
Po pierwsze, czas naszego istnienia jako istot z gatunku ludzkiego jest okamgnieniem na tle czasu istnienia Wszechświata czy planety Ziemia.
Po drugie, gdyby tylko sami wszyscy ludzie, którzy kiedykolwiek żyli, nagle pojawili się znowu na tej planecie, to byśmy mieli obok siebie 108,2 mld ludzi. A co z innymi gatunkami wcześniejszymi w ewolucji Życia i późniejszymi, bardziej rozwiniętymi po nas, z roku 50 000 000 po Chrystusie?
A co będzie za zaledwie miliard lat? Ewolucja Życia ziemskiego może już przeminąć w ogóle, a świadomość, istnienie i kultura człowieka stanie się zamierzchłą dziwną zagadką na tle wieczności.
A co stanie się za 100 trylionów lat? Słońce wypali się zaledwie za kilka miliardów lat.
Wolałbym, żeby to się stało beze mnie, poza mną, "gdzieś indziej i kiedy indziej", tak jak poprzednie 15 miliardów lat dziwnych losów materii Wszechświata po Wielkim Wybuchu i 4 miliardy paskudnych losów ewolucji Życia, od tych pierwszych pierwotniaków i pełzaków.
Tylko w takim razie, kim ja jestem?
Kim jest ta iskra istnienia, tu i teraz, przemijająca szybko, mająca nigdy już nie wrócić, zdolna do takiej refleksji na tle Wszechświata?
cezary123 pisze: ↑czw lis 04, 2021 7:29 pm
Tylko w takim razie, kim ja jestem?
Kim jest ta iskra istnienia, tu i teraz, przemijająca szybko, mająca nigdy już nie wrócić, zdolna do takiej refleksji na tle Wszechświata?
Czasem całe jedno życie nie wystarczy żeby rozwiązać tą łamigłówkę.
cezary123 pisze: ↑czw lis 04, 2021 7:30 pm
Co to za byt i z jakiej rzeczywistości?
Z innego wszechświata?
Nie wiem.
Wszyscy jesteśmy pozaczasowymi dziećmi.