Zastrzyk jest na max 3 tygodnie.44 pisze:powinna dostać zastrzyk o przedłużonym działaniu i po sprawie. Taki zastrzyk działa przez miesiąc
Czy można jeszcze coś zrobić?
Moderator: moderatorzy
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Wasz świat nic mi nie dał, nic nie może mi zabrać
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Zastrzyki przerabialiśmy. Trzeba by było robić je na siłę. Ona się nie zgadza na żadną formę leczenia.
- Bright Angel
- zaufany użytkownik
- Posty: 5450
- Rejestracja: ndz gru 10, 2006 9:40 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Nieprawda.Mariii pisze:Zastrzyk jest na max 3 tygodnie.
Just remember that death is not the end. Heaven or hell? The choice is Yours.
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7212
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Chodziło mi o powolne wyciąganie jej świadomości za pomocą przyjemności. Ale jeśli zobaczy że ma coś za darmo to może to paść . A może to nie ma w ogóle sensu . Ale jeśli na świecie są metody leczenia to może taka metoda marchewki by się sprawdziła .
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Też jestem zwolenniczką metody kija i marchewki, ale obawiam się, że najpierw potrzeba wyciszyć choć trochę urojenia i omamy. Domyślam się, że ciężko jej ze mną rozmawiać, kiedy ma halucynacje, że robię do niej okropne miny. W niedzielę próbowałam z nią rozmawiać, wyraziłam troskę o jej obecny stan i o przyszłość, i starałam się jej pokazać, że upór w odmawianiu leczenia nie prowadzi do niczego dobrego, wręcz przeciwnie, i trzeba to jak najszybciej zatrzymać. Nie wytrzymała i uderzyła mnie, wezwałam karetkę. Pojechała do szpitala na spokojnie, sama poszła do karetki i nie protestowała. Myślę, że sama już czuła, że nie ma innego wyjścia. Zanim choroba na dobre się rozwinęła bardzo dbała o swój wygląd, miała świetny gust. Teraz chodziła boso (również po świeżo skopanej i podlanej ziemi w ogródku), malowała się po całym ciele, przestała się myć i w takim stanie wyszła do miasta. Strasznie ją ta choroba zmieniła.
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7212
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Możliwe że jednak lepsze to niż stagnacja .Ja jak zobaczyłem ordynatora oddziału to pomyślałem że on potrzebuje bardziej pomocy niż ja 

Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
mam wrażenie, że chory nie chce być chory. tylko ludzie wydają takie krzywdzące osądy. usprawiedliwiając w ten sposób swoje "SŁUSZNE" postępowanie.
nikt nie chce cierpieć. ale ludzie tylko utwierdzają chorego w tym, że jest chory. co pewnie budzi frustracja i poczucie sytuacji bez wyjścia. skoro wszyscy uważają kogoś za chorego i tak go traktują, to osoba zaczyna się tak zachowywać. i stara się robić na złość jak w tym przypadku za to, ze ludzie pod pretekstem pomocy, robią komuś krzywdę. taka reakcja obrona. ludzie zachowując się w taki sposób pogłębiają problem chorego zamiast go rozwiązać. ale rozumiem, ze tu chodzi o rozwiązanie problemu, a nie pomoc tej osobie...
nikt nie chce cierpieć. ale ludzie tylko utwierdzają chorego w tym, że jest chory. co pewnie budzi frustracja i poczucie sytuacji bez wyjścia. skoro wszyscy uważają kogoś za chorego i tak go traktują, to osoba zaczyna się tak zachowywać. i stara się robić na złość jak w tym przypadku za to, ze ludzie pod pretekstem pomocy, robią komuś krzywdę. taka reakcja obrona. ludzie zachowując się w taki sposób pogłębiają problem chorego zamiast go rozwiązać. ale rozumiem, ze tu chodzi o rozwiązanie problemu, a nie pomoc tej osobie...
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7212
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
No jak chory nie ćpa by sobie robić psychozę to czy chce być chory czy nie i tak można zwalić na chorobę bo czy taka osoba myśli racjonalnie? Ale wszysto jest względne praktycznie , dopóki nie zna się kogoś bardzo dobrze to lepiej wypowiadać się tylko teoretycznie i jako prawdopodobne .
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Obserwuję rozwój choroby mojej siostry odkąd się rozpoczęła kilkanaście lat temu i stanowczo muszę stwierdzić, że im bardziej rodzice zaczęli tracić siły i odpuszczać jej leczenie, tym gorzej zaczęło się z nią dziać. Kiedyś miała remisje między epizodami, dziś trudno w ogóle mówić o stabilizacji. Coraz gorzej jest się z nią dogadać (o ile w ogóle się da), przestała dbać o higienę - to są dla mnie wyznaczniki posuwania się w chorobę. I owszem, szukam rozwiązania problemu. Jej problemu - bo traci wszystko po kolei, co ma, i naszego problemu, bo nie można podporządkowywać całej rodziny jej urojeniom.
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
możecie się z rodziną(bez siostry)zgłosić do psychoterapeuty, bo chyba potrzebujecie fachowej i profesjonalnej pomocy lekarskiej.Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7212
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Hope w sumie dobrze pisze ,bardzo możliwe że i wam jest potrzebna pomoc.Tylko niestety ja się np. zawsze odbijałem od muru tzn. trafiałem na osoby których nie chciałem słuchać bo nie miałem do nich zaufania z różnych względów. Dobrze by było żebyście znaleźli osobę ze wsparcie której ufacie w sensie wiedzy i intencji .
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Jutro idę na spotkanie do stowarzyszenia na rzecz zdrowia psychicznego. Ma tam być też psycholog. Mam nadzieję, że pomogą. Trzymajcie kciuki. 

- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7212
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Myślę że trzymaliśmy. Jakaś nowa motywacja i energia po spotkaniu?( to powinni dawać) . A nie wy ją sami powinniście wysysać po kątach.
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Dzięki za wsparcie. Rzeczywiście, takie spotkania dają "kopa".
Na Bożym Ciele spotkałam byłego chłopaka siostry. Tego, który nagle zerwał z nią kontakt kilka lat temu a ona ciągle na niego czeka. Powiedział mi, że on też się leczy i to jego lekarz kazał mu tak postąpić. Obiecał, że doprowadzi tę sprawę do końca, ale nie wiem, czy mu wierzyć. Trochę się boję, jak siostra zareaguje na kontakt z jego strony. Ja jej nie mówiłam, że z nim rozmawiałam. Ale tak sobie myślę, że może gdyby zamknęła pewien etap w swoim życiu i przeżyła żałobę, to mogłaby pójść do przodu, a tak, tkwi w martwym punkcie i uważa, że wszystkie problemy same się rozwiążą, kiedy on wróci i z nią zamieszka. A tak się nigdy nie stanie.
Z pozytywnych zmian: siostra zaczęła współpracować. Zaczęliśmy ustalać pewne zasady panujące w domu, np. kiedy oglądamy tv, wyłączamy radio i na odwrót. No i (tu już bez żadnego wcześniejszego proszenia), włączała muzykę na cały regulator tylko wtedy, kiedy byliśmy na podwórku i ściszała, gdy wchodziliśmy do domu. Myślę, że to dużo pomogło, nikt nie był rozdrażniony, nie trzeba było do siebie krzyczeć, żeby się usłyszeć.

Z pozytywnych zmian: siostra zaczęła współpracować. Zaczęliśmy ustalać pewne zasady panujące w domu, np. kiedy oglądamy tv, wyłączamy radio i na odwrót. No i (tu już bez żadnego wcześniejszego proszenia), włączała muzykę na cały regulator tylko wtedy, kiedy byliśmy na podwórku i ściszała, gdy wchodziliśmy do domu. Myślę, że to dużo pomogło, nikt nie był rozdrażniony, nie trzeba było do siebie krzyczeć, żeby się usłyszeć.
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
To tylko brakuje tego, żeby lekarz powiedział Twojej siostrze, żeby przestała sobie głowę zawracać tym psychicznie chorym ....siostraF20 pisze:Na Bożym Ciele spotkałam byłego chłopaka siostry. Tego, który nagle zerwał z nią kontakt kilka lat temu a ona ciągle na niego czeka. Powiedział mi, że on też się leczy i to jego lekarz kazał mu tak postąpić
Bardzo dobrze, oby tak dalej. Czasem remisję wywołuje jakiś silny wstrząs, albo sytuacja życiowa, kiedy już nie ma czasu na głupoty.
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Już sam fakt wyparcia rzeczywistości i bezmyślne czekanie na ukochanego świadczy jak bardzo bolesna jest dla niej prawda o rozstaniu. Broni się przed nią i może zaszkodzić. Jeśli dojdzie do konfrontacji to będzie mogła liczyć na wsparcie? żałoba moze trwać miesiącami, albo i latami. Będziecie mieli siłę aby ją wspierać, żeby nie usłyszała okrutne ''nic przeciez sie nie stało, weź się w garść''?siostraF20 pisze: gdyby zamknęła pewien etap w swoim życiu i przeżyła żałobę, to mogłaby pójść do przodu, a tak, tkwi w martwym punkcie i uważa, że wszystkie problemy same się rozwiążą,
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Zdaję sobie sprawę, jakie to będzie trudne. Jeżeli w ogóle się wydarzy, bo zupełnie nie jestem w stanie stwierdzić, czy ten chłopak się odezwie, czy nie. Nie mam zamiaru go do tego zmuszać, to tylko i wyłącznie jego decyzja. Podeszłam do niego, bo chciałam się dowiedzieć, czy on się z nią rozstał zanim zerwał kontakt, żeby znać sytuację, bo siostra nieraz mówiła, że są małżeństwem, że ją odwiedzał w szpitalu, że dzwonił. Teraz wiem, że to nieprawda. Wszyscy bardzo chcemy ją wspierać, chcemy się uczyć współpracy, tylko ona jak do tej pory odrzucała to. Wydaje mi się, że ucieczka przed rzeczywistością to właśnie ucieczka w chorobę, a nie tędy droga.
- Słonecznik1
- bywalec
- Posty: 7212
- Rejestracja: czw sie 16, 2012 9:13 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Jak jest teraz u was?
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Bez zmian. Były nie zadzwonił, siostra za tydzień wychodzi ze szpitala. Ja za to nie wiem, jak z nią rozmawiać. Jak do mnie dzwoni, to tylko pyta, jak żyję i zaraz mówi, że musi kończyć. Albo jeszcze wyrzuca z siebie jakieś mniej lub bardziej zrozumiałe zdanie wielokrotnie złożone i się rozłącza. W ogóle nie daje mi dojść do słowa a ja niestety wtedy tracę cierpliwość i nie zawsze jestem w stanie nad tym zapanować. :/ Denerwuje mnie to, bo ja jej wysłuchuję i analizuję, co do mnie mówi, chcę ją zrozumieć i staram się znaleźć jakieś pozytywne rozwiązanie problemu, o którym opowiada albo chociaż ją uspokoić. Nie chcę jej w żaden sposób nakazywać co ma robić i rozumiem, że na lekach dużo trudniej się funkcjonuje, ale jak się narzeka na bezczynność a potem odrzuca wszystkie propozycje zajęcia, to ja już naprawdę nie wiem, co robić. Ma problem ze skupieniem się na książce, OK, to może jakaś gazeta z obrazkami? Nie, bo ona już wszystko wie, co jest w gazetach i książkach. Kiedyś fajnie gotowała, teraz nawet nie pomoże przy obiedzie. Bo nie. Kiedyś słuchała muzyki, kolekcjonowała płyty, słuchała muzyki w internecie. Teraz wszystkie jej płyty są zniszczone. Siostra uważa, że to nasza wina, ale to ona rozkładała je na podłodze, nie sprzątała, chodziła po nich i nie pozwalała też posprzątać nikomu innemu... Do komputera też już nie siada. Kiedyś wzięła tablet mamy, ale tylko nerwowo wciskała cokolwiek, jak dziecko, i ciężko się na mnie obraziła, jak zaproponowałam, że mogę jej pokazać, jak to działa. Nasza mama zajmuje się różnymi robótkami ręcznymi, ale siostry nigdy nie udało się wciągnąć w żadne z nich, malowanie czy plecenie korali. Właściwie, to nawet nie da się jej wyciągnąć na spacer do lasu (który mamy jakieś 200m od domu). Wychodzi do miasta (do najbliższego sklepu) tylko wtedy, kiedy skończą jej się papierosy, nikt już nie chce jej częstować (z sąsiadami włącznie) i nie ma kogo poprosić, żeby jej przywieźć.
Ma ktoś jakiś pomysł, od czego można by zacząć, żeby zaktywizować jakoś moją siostrę? Od razu dodam, że na żadne terapie i oddziały dzienne nie ma w jej przypadku co liczyć, na nic się nie zgodzi.
Ma ktoś jakiś pomysł, od czego można by zacząć, żeby zaktywizować jakoś moją siostrę? Od razu dodam, że na żadne terapie i oddziały dzienne nie ma w jej przypadku co liczyć, na nic się nie zgodzi.
-
- bywalec
- Posty: 9915
- Rejestracja: sob kwie 06, 2013 1:02 pm
- Status: Elektrotechnik
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 63718896
Re: Czy można jeszcze coś zrobić?
Ja nie mogłem zmusić się do przeczytania krótkiego tekstu przez parę lat jak brałem rispolept. Dopiero jak się pojawił inny lek Abilify to się zmieniło. Na dawce 10 mg/dzień koncentracja powróciła i można nawet myśleć o pracy o ile nie ma psychoz.